piątek, 19 października 2012

Harry.


"Widziałem ją. Dziś znów ją widziałem.

Poszedłem na stołówkę, wziąłem mleko czekoladowe, batona i jakiegoś hamburgera.
Siadłem dziś sam, nie chciałem być z chłopakami, właśnie dziś, by się nabijali, obgadywali, albo po prostu przekomarzali i wygłupiali, a to było mi dziś najmniej potrzebne.

Siedziałem i wlepiałem się w to mleko, kiedy poczułem nagły podmuch powietrza na swojej skórze- ktoś otworzył drzwi wejściowe.
Rozejrzałem się wokół- wszyscy mieli bluzy, swetry, polary, grube bluzy, dziewczyny nosiły getry, lub rękawiczki, niektórzy chłopcy mieli na sobie kamizelki. No tak, koniec listopada, na dworze -19°C..........

Mój wzrok zatrzymał się przy kasie, stało tam pięć dziewczyn. I ona... Jej kasztanowe, długie włosy sięgające do końca pleców doskonale kontrastowały z białym, długim i chyba grubym wełnianym swetrem, który miała na sobie. Mój wzrok zjechał w dół, czarne leginsy, a na nich getry. Jej piękne,  uroczo zniszczone, czarne trampki. "Dobra, stop, już jestem chory, te trampki to przesada...." otrząsnąłem się. I wtedy się obróciła, jej włosy zawiały, lekki makijaż lśnił w promieniach zimowego słońca, a biały uśmiech zlewał się z białym śniegiem, który już leżał na dworze.

Przeszła dalej, usiadła przy swoim stałym miejscu, stolik przy oknie, tam, już nawet miały ustalone, która gdzie siedzi.
No tak, jej cztery BFF, zawsze z nią, nigdy nie siedzi, ani nawet nigdzie nie chodzi sama. Raz, jeden jedyny raz była sama przy swojej szafce, już miałem podejść, kiedy...... Stchórzyłem i skręciłem do kibla. Do dziś żałuję tej sceny, do dziś nie wiem, co mną kierowało w tamtym momencie, nie wybaczę sobie tego nigdy, zmarnowałem JEDYNĄ szansę, jaką miałem w życiu.

Bo przecież sam nie podejdę...... Co z tego, że jestem sławny? Że mam setki tysięcy dolców miesięcznie, że mam wszystko, skoro nawet nie mogę się zebrać, żeby do niej zagadać?
Zresztą, co z tego, że to wszystko mam, kiedy jestem w towarzystwie chłopaków, wszystko jest całkiem inne, całkiem.... Lepsze? Tak, to chyba dobre słowo. Jestem przy nich śmielszy, wręcz najśmielszy z całej piątki, na koncertach dzieje się ze mną coś, czego nigdy nie potrafię zdefiniować. Jakbym nie był sobą, a może raczej, jakbym teraz nie był sobą......
Nie wiem, totalnie, kompletnie, nic nie wiem, ona jest taka, że....
Nie potrafię myśleć o niczym innym, po prostu się nie da.........

Dzwonek. Dzwonek na lekcję popsuł wszystko, musiałem iść na biologię....




Kocham cię, kocham cię [T.I] "



Harry zamknął zeszyt i przyłożył swoje bujne loki do poduszki.






________________________________________________________

Cześć. XD

A teraz do rzeczy, o tym, co dzisiaj naklikałam.
Na twitterze <@SwagMasta_HNZLL> pisałam o tym, że dziś ukarze się nowy imagin.
Ale tak siadłam, i piszę, i przyszło mi to właśnie do głowy.
To jest takie coś, co będę umieszczała co jakiś czas, o Hazzie. Nie, nie nie nie, nie będzie to opowiadanie, tak przed chwilą myślałam, żeby założyć na to bloga, ale później dotarło do mnie, że nie ma sensu, bo to będzie dość krótkie, dosłownie kilka, do dziesięciu takich. Bo jeśli bym to opisała w jednym, to faktycznie, byłby to imagin, ale tak długi, że nawet nikomu nie chciałoby się go czytać, więc postanowiłam umieścić parę razy w krótkich..... hm, nie wiem, jak to nazwać.... O, notkach. XD
Mam nadzieję, że  takie coś nie będzie wam przeszkadzać, na opinię liczę w komentarzach. :)

Dziękuję, że codziennie tu wchodziliście i w ogóle ze mną jesteście, i, że chcecie to czytać. <3



Liczę na komentarze. :D



|
|
|
|
|
|
|
V





Ps. Poważnie zastanawiam się nad zawieszeniem wersonowo......



niedziela, 7 października 2012

Imagin czterdziesty trzeci~ NiallER. <+18>



Zerwałaś. Z nim. Z kimś, kogo najbardziej na świecie kochałaś, z kimś, kto dawał ci radość i był kimś, przy kim czułaś się taka bezpieczna.... No, tak- BYŁ.
Pewnego dnia, gdy wróciłaś wcześniej z zajęć, bo odwołali wam jakiś wykład, chciałaś zrobić jakąś niespodziankę dla swojego chłopaka. Kupiłaś wino, jakieś żarcie z Nando's i "jakieś zabawki". Ten piątkowy wieczór miał być wyjątkowy. Weszłaś po cichu, drzwi i tak były otwarte, zaszłaś do salonu i to, co ujrzałaś zamurowało cię totalnie. [I.T.Ch.] siedział na kanapie w towarzystwie jakiejś blond, plastikowej niuni i... ( Właściwie nie siedział w jej towarzystwie, tylko siedział pod nią, ale to już inna kolej rzeczy ) i się z nią lizał. Macał ją, głaskał, łapał za tyłek. Trzasnęłaś tylko drzwiami i wybiegłaś przed dom, on nawet za tobą nie wybiegł....
Stanęłaś na chodniku i zaczęłaś płakać. Po chwili pomyślałaś sobie, że nie ma sensu, i, że dasz sobie spokój ze zwykłym chujem. Tylko, że łatwiej pomyśleć, a trudniej wykonać. Zaczęłaś więc biec, nie wiedziałaś dokąd, twoja jedyna przyjaciółka wyjechała właśnie na 'wakacje', a tato z macochą mieszkali w innym kraju. Wtedy na kogoś wpadłaś, chciałaś przeprosić, więc ogarnęłaś twarz, przetarłaś oczy i uniosłaś głowę. Okazało się, że ktoś jest dużo dużo wyższy od ciebie, więc musiałaś zadrzeć głowę do góry. "Tylko jedna osoba w moim życiu zawsze była tyle wyższa ode mnie..."  pomyślałaś. "Nie! NIE NIE NIE. Chcę w końcu zapomnieć i normalnie funkcjonować." Odpędzałaś od siebie tę myśl. To wszystko trwało zaledwie kilka sekund, więc ów osoba nie mogła sobie pomyśleć, że jesteś jakaś zamyślona, lub nieobecna. Uniosłaś więc głowę na odpowiednią wysokość i cofnęłaś się dwa-trzy kroki. Przed tobą stał chłopak. Był (oczywiście) bardzo wysoki, stylowo i schludnie ubrany, miał prawie że idealną cerę i pięknie długie, farbowane blond włosy. Piękne, niesamowite wręcz, błękitne, hipnotyzujące oczy. I, gdy się uśmiechnął, taki piękny uśmiech. Ten uśmiech przypominał ci tego, o którym tak usilnie, od trzech lat próbujesz zapomnieć, a jednak codziennie o nim myślisz... W końcu spojrzałaś chłopakowi, na którego wpadłaś w oczy.
Nie, tych oczu nie da się zapomnieć, ani pomylić Z ŻADNYMI INNYMI. To był on, to był Niall. Tak, ten podobno znany Niall, który lądował w każdej gazecie, między innymi przez te brukowce nie mogłaś o nim zapomnieć.

Bo z Niall 'em przyjaźniłaś się od piaskownicy. Wasze mamy były najlepszymi przyjaciółkami, ale gdy twoja zginęła, jego mama i ty straciłyście kontakt. Ale Nialler był wciąż, i zawsze przy tobie. Pomagał ci, wysłuchiwał, był twoim najlepszym, i w sumie jedynym przyjacielem. Przy nim czułaś się bezpieczna i byłaś uśmiechnięta. Jednak po pewnym czasie zrozumiałaś, że go kochasz.... Nigdy mu tego nie powiedziałaś, ani również tego nie żałowałaś.
Jakiegoś sierpniowego dnia mieliście się spotkać. Pogadać, powygłupiać. Ale on nie przyszedł, dzwoniłaś, pisałaś, nawet byłaś u niego w domu, ale... Zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu. Nie było go, od tamtego czasu, w realu, już nigdy go nie spotkałaś. Tylko te gazety, tv i portale plotkarskie, ale to zawsze wyłączałaś, lub wyrzucałaś do kosza. W ten sposób myślałaś, że zapomnisz, ale to nigdy ci się nie udało...

-Cześć [T.I.] powiedział blondyn z bladym uśmiechem. -Nialler? Nialler, to naprawdę ty? Co ty tu robisz?...- odpowiedziałaś prawie szeptem. -Wiesz, przyjechałem cię odwiedzić. Dzięki kolegom dowiedziałem się, gdzie mieszkasz. Chciałbym ci to wszystko wyjaśnić.- odpowiedział. -CO?! TY MI CHCESZ TERAZ COŚ WYJAŚNIAĆ?! ZNIKNĄŁEŚ. ZNIKNĄŁEŚ BEZ SŁOWA I W DODATKU MNIE ZOSTAWIŁEŚ. SAMĄ, SAM DOBRZE WIESZ, JAK BYŁO I PRZEZ CO PRZECHODZIŁEM. A TY ZNIKNĄŁEŚ, RAPTEM, Z DNIA NA DZIEŃ. NIE ODBIERAŁEŚ, NIE ODPISYWAŁEŚ, WSZYSTKIEGO DOWIADYWAŁAM SIĘ MIĘDZY INNYMI Z TV. NAWET NIE WIEM, JAK TO SIĘ STAŁO, ŻE ZOSTAŁEŚ TAK SŁAWNY. I TY TERAZ PRZYCHODZISZ DO MNIE, I MÓWISZ, ŻE CHCIAŁBYŚ MI COŚ WYJAŚNIĆ?!- wybuchłaś, w dodatku ścierając z twarzy słone łzy. -Zrozum mała, stało się coś, czego zawsze się bałem. Musiałem zniknąć, wszystko się zmieniło i... -PRZESTAŃ!- wykrzyczałaś, wyminęłaś go i pobiegłaś dalej. Wciąż mówił do ciebie mała... Z jego ust to tak bolało... -[T.I.], zaczekaj!- odkrzyknął i stanął tuż przed tobą. No tak, zapomniałaś, że chłopaki z natury biegają szybciej. Powiedziałaś, że dziś już nie masz siły na kolejny cios i poprosiłaś, żeby zostawił cię w spokoju. A po chwili dodałaś, że już nie mieszkasz pod tym adresem. -Jak to, przecież przed chwilą stamtąd wybiegłaś?- spytał. -Właśnie, wybiegłam... Niall, proszę, nie dziś. Może innym razem, nie jestem gotowa na kolejną porcję bólu.- I wtedy, mówiąc to, zdałaś sobie sprawę, że powiedziałaś o wiele za dużo... -Jakiego bólu? Przecież się przyjaźni...- spytał pytająco. -Nimy. -dokończyłaś, by w końcu się odczepił, i, by go nie zranić. -No, właśnie, przyjaźnimy, to dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Skoro się przyjaźnimy, powinienem wiedzieć o co chodzi i w ogóle.- drążył temat. -Chcesz? Chcesz wiedzieć o co chodzi?! KOCHAM CIĘ. OD DAWNA, SAMA TEGO NIE CHCIAŁAM, ZDAŁAM SOBIE Z TEGO SPRAWĘ DOPIERO JAK ZNIKNĄŁEŚ. WIEM, ŻE NIE MIAŁABYM U CIEBIE SZANS, ALE CHOCIAŻ MOGŁEŚ PRZY MNIE BYĆ, ALE TY NIE, ZORGANIZOWAŁEŚ TO TAK, ŻEBY WYGLĄDAŁO JAKBYŚ W OGÓLE NIE ISTNIAŁ A TERAZ RAPTEM... KOCHAM CIĘ, JAK CHOLERA I CHOĆBYM NIE WIEM JAK CHCIAŁA, PRZEZ TE WSZYSTKIE LATA PRÓBOWAŁAM, ALE NIE UMIEM, PO PROSTU NIE UMIEM SIĘ W TOBIE ODKOCHAĆ!- wykrzyczałaś mu prosto w twarz i pobiegłaś przed siebie. Nie chciałaś się odwracać, ale wiedziałaś, że nie pobiegł za tobą. Że stoi jak wryty i nie wie co powiedzieć. Zbyt dobrze go znałaś.

Po kilku minutach biegu przeszłaś do chodu i postanowiłaś iść nad rzekę. Nie jesteś jedną z tych sweet 'aśnych dziewczynek, które jak mają doła, czy cokolwiek chodzą do galerii. Wolałaś miejsce, w którym możesz na spokojnie siąść, pomyśleć, pozastanawiać się. Park odpadał, było za dużo ludzi, a ty miałaś zapłakane oczy, a, żeby dostać się do lasu musiałabyś jechać autobusem, na co kompletnie nie miałaś ochoty, więc wypadło na rzekę.
Siedziałaś, strasznie długo. Myślałaś, co dalej, co z tobą będzie, gdzie się podziejesz, jak powiesz tacie, który twojego byłego chłopaka uważał, za najlepszego na świecie, czy przyjaciółka zechce cię do siebie przyjąć, i, najważniejsze. Co dalej z Niall 'em? Wrócił, jak gdyby nigdy nic, myśli, że teraz jest wszystko ok. Że może rozwalić cię na nowo, do samego końca, że już nie będzie czego zbierać....
Z zamyślenia wyrwał cię chłód, który owijał twoje ciało w każdym możliwym jego milimetrze. 
Nie miałaś się gdzie podziać, więc wciąż siedziałaś na brzegu mostu i włożyłaś zaczerwienione ręce do kieszeni. Coś ci nie grało, w kieszeni coś zakłuło cię i zraniło ci dłoń. Wyjęłaś rękę, a w kieszeni miałaś małą karteczkę. To dziwne, bo w tych kieszeniach nie lubiłaś nosić niczego. Rozgięłaś pognieciony papierek, okazało się, że to liścik. "[T.I.], naprawdę, bardzo przepraszam, chciałbym ci to wszystko wyjaśnić, ale nie dałaś mi szansy. Może spróbuję jeszcze raz? Proszę, odezwij się, tu masz mój numer- xxx xxx xxx, Horan."
Może to i byłoby bardzo egoistyczne, ale postanowiłaś tak zrobić. Zmierzchało, było lodowato, a ty nie miałaś co z sobą zrobić przez tę noc. Ponad to, choć będzie to przeogromny cios prosto w serce, postanowiłaś z nim pogadać o tym, co chciał ci wytłumaczyć. Postanowiłaś do niego zadzwonić.
*Sygnał* -Halo?- odezwał się ten ponętny głos. -Hej Horan, to ja [T.I.], przepraszam, że cię dzisiaj tak potraktowałam, siedziało to we mnie zbyt długo. Poza tym... Kurde, wiem, co sobie o mnie teraz pomyślisz, ale... Nie mam się gdzie podziać, a zbliża się noc.- Wyrzuciłaś jednym tchem nie dając mu dojść do słowa. -Jasne, nie ma sprawy, ja na twoim miejscu też bym się pewnie tak zachował. Ale zaraz, czekaj czekaj. Nie masz się gdzie podziać?! Jasne, przyjeżdżaj! Chociaż nie, gdzie jesteś?! Przyjadę po ciebie!- mówił podekscytowany i zarazem zdenerwowany, aczkolwiek ty nie wiedziałaś czym. -Nie, nie trzeba, przyjdę sama, tylko podaj adres.- odpowiedziałaś spokojnym tonem. -No na pewno, jeszcze czego! Nie będziesz po nocy sama chodzić! Gdzie jesteś?- ponowił pytanie. -Pamiętasz nasz most, ten, na który zawsze chodziliśmy, żeby być sami? Tam, za parkiem?- zapytałaś. -A jak miałbym zapomnieć?!- wybuchł. -Już jadę, uważaj na siebie.- dodał, po czym się rozłączył.

*U Niall 'era, teraźniejszość.*
-P.... Piękne mieszkanie.-wydukałaś. -Sam tu mieszkasz?- dodałaś, żeby nie wyjść na dziwaka. -Nope, wszyscy razem się tu wygłupiamy. Niedługo każdy z nas kupi sobie swoje własne mieszkanie, ale na razie chcemy pobyć jeszcze trochę razem.- zaśmiał się. -Rozgość się, pójdę po jakiś koc i przygotuję kolację.- zwrócił się do ciebie i wskazał palcem na kanapę. Na stoliku znalazłaś stos filmów, więc postanowiłaś, że poszukasz czegoś fajnego. Podczas, gdy blondyn robił jedzenie, ty zaczęłaś oglądać "Wycieczka bez powrotu" co bardzo cię wciągnęło. Przykryta kocykiem, z kubkiem kakao w ręku siedziałaś i wpatrywałaś się z zaciekawieniem, co będzie dalej.
Gdy był jeden z kultowych momentów filmu, Nialler dopiero skończył smażyć jajecznicę i robić grzanki. Gdy podszedł do ciebie od tyłu i dotknął ręką twojego karku, aż podskoczyłaś, na co on wybuchnął śmiechem. -No księżniczko, kiedyś zawsze byłaś taka chętna na te horrorki.- powiedział do ciebie wciąż się śmiejąc. -Zamknij się, odkąd nie miałam z kim, przestałam oglądać horrory.- odburknęłaś i znów wlepiłaś oczy w ekran. Na to Niall już nic nie odpowiedział i tylko usiadł koło ciebie na kanapie i wręczył ci posiłek. Podziękowałaś i długo trwaliście w ciszy, ale nie była niezręczna, przynajmniej dla ciebie.
W pewnym momencie, scena była naprawdę straszna. To był dobry film. Aż się przestraszyłaś i odruchowo wtuliłaś w Niall 'a, o czym zdałaś sobie sprawę dopiero sporo po fakcie, gdy On również cię objął. To zabolało, nie wiedziałaś dlaczego, ale zabolało.... Cóż, jakoś musiałaś sobie z tym poradzić, skoro on znów wrócił, musisz odpędzać od siebie tę myśl, myśl, jak bardzo go kochasz. Skupiłaś się na filmie. Po kilkunastu minutach znów podskoczyłaś, aż tak, że usiadłaś na pilocie, i niechcący przełączyłaś na płytę 'ostatnio oglądaną'. Była to jakaś pornografia, spojrzałaś znacząco na Niallera, a on zakrył ci oczy i powiedział, że to nie dla dzieci. Po chwili zaczął się szybko tłumaczyć, że to Zayn, albo niewyżyty Hazza. Ty tylko wybuchłaś śmiechem i powiedziałaś, że i tak wiesz, że on to oglądał.
Tylko się zaczerwienił i zaczął szukać pilota. Specjalnie go schowałaś i powiedziałaś, że bez problemu mogą oglądać również to. Spojrzał na ciebie pytająco, ale się zgodził i znów usiedliście w pozycji, w której byliście na tamtym filmie.
Po kliku minutach Niall zaczął gładzić twoje włosy, i czułaś na sobie jego wzrok. Uniosłaś do góry głowę, by widzieć jego oczy. Płonęły, dosłownie, inaczej tego nie można nazwać. To sprawiło, że ciebie również coś 'tknęło'. Położyłaś rękę na jego nodze. Potem zaczęłaś wędrować nią wyżej i wyżej. Zatrzymałaś się trochę przed kroczem, żeby potrzymać go w niepewności. Tylko syknął, więc miałaś pewność, że teraz już oboje tego chcecie. Usiadłaś tak, żeby widzieć całą jego twarz, byłaś przodem do niego. Przeniosłaś się na jego kolana, byłaś na nim okrakiem. Szarpnął cię i zbliżył do siebie, spojrzał ci głęboko w oczy i namiętnie się rzucił na twoje usta. Całował cię bez opamiętania, jakbyś była niezniszczalna. W pewnym momencie strasznie a ciebie naciskał, aż cię zabolało, ale jeszcze bardziej rajcowało. Całowaliście się już ładne kilka minut, irlandczyk zaczął majstrować przy twoim staniku. Już dawno byłaś bez topu, nawet nie wiesz, kiedy to się stało.
Z tego co widać, to nie miał najmniejszego problemu w rozpięciu stanika, więc oznaczało to, że musi być nieźle wyszkolony. Gdy dysząc, spytałaś go o to, odpowiedział, że już dawno nauczył go tego Greg, tak "na zapas", zaśmiałaś się tylko i wciąż go całowałaś. Postanowiłaś nie być mu dłużna i również zrzuciłaś z niego koszulkę, która wylądowała w najbliższym kącie. Chłopak wstał, położył cię pod siebie i wciąż całował. Gdy po chwili go trochę odepchnęłaś, chciałaś się zabrać za jego przyjaciela. Tylko się cwaniacko uśmiechnął, ale odszedł krok, następnie znów do ciebie wrócił i wziął cię na ręce. Poszliście na górę, do sypialni. Była piękna, z milionem najróżniejszych gadżetów, wielką szafą, gigantyczną plazmą, mini ogrodem botanicznym. To była po prostu magia. Do tego było łóżko wodne, gdy Niall widział, że na nie patrzysz tak słodko się uśmiechnął. Łóżko wodne, i nic więcej nie było ci potrzebne do szczęścia, uwielbiałaś się na nim bawić, a on doskonale to wiedział. Objął cię w talii i znów pocałował. Powoli, małymi kroczkami zbliżaliście się do łóżka, gdy w końcu się o nie potknęliście, wylądowaliście w swoich objęciach. Niall wstał, ściągnął swoje spodnie i stał przed tobą już tylko w bokserkach. Gdy spojrzałaś na 'namiocik' pod jego bokserkami już wiedziałaś, że długo by te spodnie nie wytrzymały. Podszedł i zaczął bawić się twoimi piersiami. Bawił się jak malutkie dziecko, więc nie trzeba nawet opisywać co robił, radość w jego oczach mówiła sama przez siebie. Zjechał trochę niżej, lizał twój brzuch, doskonale wiedział, że masz łaskotki. Powoli, stopniowo zaczął zjeżdżać językiem niżej, aż dotarł do twojego 'skarba'. Szybko zdarł z ciebie majteczki i spojrzał ponętnym wzrokiem. Chwilę potem jego język już świdrował twój intymny punkt. Wiłaś się jak opętana, już dawno nie doznałaś tyle przyjemności. Po następnej chwili już jego dwa palce były w tobie. Jedną ręką przytrzymywał twoje udo, a drugą pomagał sobie w sprawianiu ci przyjemności, ale widać było, że był z siebie cholernie dumny. "Faceci....." pomyślałaś i zaśmiałaś się do siebie.
Dość tego, też chcesz sprawić mu trochę przyjemności. Wstałaś, podeszłaś do niego i wreszcie uwolniłaś jego kolegę z tych bezlitosnych bokserek. Widziałaś już wcześniej, że chciał sobie pofapować, ale chyba uznał, że nie wypada. Więc zrobisz to ty, w końcu. Pewnie od dawna nie miał przyjemności, bo jak go znasz, skoro nie ma dziewczyny, to nie idzie na dziwki ani na jednorazowy sex do byle jakiej laski. Choć mógłby mieć każdą, nie wykorzystuje tego, to świetna cecha. Gwałtownym ruchem ściągnęłaś jego gatki, które dołączyły do kupki waszych rzeczy w kącie. Szczerze mówiąc, jego członek był już wystarczająco twardy i sztywny, ale też chciałaś mu dać coś od siebie. Wzięłaś jego kolegę do ręki, poruszałaś nią w górę i w dół. Następnie zbliżyłaś głowę, dotknęłaś go swoimi gorącymi, rozpalonymi i mokrymi ustami, usłyszałaś tylko "ssssssssssss" i ujrzałaś, jak Niall odchyla głowę do tyłu.
Wzięłaś jego główkę do ręki i delikatnie pocałowałaś, znów zamruczał, i... Wstał. Wytłumaczył się, że samym tym, że tu jesteś może dojść, więc woli nie kończyć tak wcześnie.
Wziął cię i delikatnie położył na łóżko. Musnął swoimi ustami twoje. Trzymał w ręku swojego członka i masował go sobie, a w pewnym momencie spytał się ciebie -Jesteś pewna, że tego chcesz? Tutaj? Ze mną? Nie boisz się?- milion pytań na minutę, haha, zupełnie, jakby był zdenerwowany! To było śmieszne, zawsze był taki pewny siebie i wyluzowany, szczególnie jeśli chodziło o sprawy damsko-męskie.
-Tak, chcę tego. Na chwilę obecną, jak niczego innego.- odpowiedziałaś pewnym tonem. Okej, jeszcze raz wziął swojego irlandzkiego przyjaciela i w ciebie wszedł. Powoli, delikatnie, by nie sprawić ci choć odrobiny bólu. 
Zobaczył wyraz twojej twarzy, zauważył, że ci się podoba, zaczął powoli, ale stopniowo przyspieszać. Szybciej i szybciej i szybciej.... Jego penis był i wychodził z ciebie z tak zawrotną prędkością, że Nialler doprowadził do tego, że krzyczałaś jego imię. Na cały głos, na cały dom, na całą okolicę, na całe gardło. Jego rajcowało to jeszcze bardziej, widziałaś ten cwaniacki pół uśmiech, a później wyszczerzone zęby. Raz wchodził, raz wychodził, raz wchodził, raz wychodził. Penis Niallera musiał mieć niezłą zabawę, sam Niall zresztą też. Był taki słodki, uśmiechnięty, jak małe dziecko, które dostało zabaweczkę.
Ale film dalej leciał..... Niall pobiegł na dół po płytę i włączył ją u siebie w sypialni. To miało wam pomóc w lepszej zabawie. Włączył od jakiejś 10 minuty, żeby nie tracić czasu na jakieś durnoty. Na filmie też się nieźle bawili, nie ma co. Postanowiliście, że pobawicie się tak jak na filmie. Wypadło na pozycję "na jeźdźca". Siadłaś na niego, oczywiście przodem, bo gdzież mogłabyś inaczej, on przecież musiał patrzeć na twoje falujące w rytm ruchów piersi. W górę i w dół, w górę i w dół. Jego oczy chodziły, jak u małego kotka gdy bawi się włóczką. Po chwili znów cię przełożył i znów byliście 'na mnicha'. Znów poruszał się jak szalony. Ale po chwili zwolnił, do bardzo stonowanych i wolniutkich ruchów. I znów przyspieszył. I znów zwolnił. Doprowadzał cię tym do szału, nie mogłaś dłużej, znów zaczęłaś krzyczeć. Krzyczałaś jego imię, sapałaś, dyszałaś, jęczałaś. A jego mały, irlandzki przyjaciel cały czas penetrował cię od środka. Jeszcze nikt nigdy nie dawał ci tyle przyjemności...
Wstałaś na chwilę i zaczęłaś Niallerowi robić loda. Znów ssałaś i obciągałaś jego penisa, a dźwięk, jaki wydawał z siebie Niall cię powalał. Gwałtownie wstał i wziął cię na ręce głową w swoją stronę. Postanowił, że poruchacie się trochę tak, na stojąco. Przyznasz szczerze, że tak jeszcze nie robiłaś, całkiem fajnie. Pocałowałaś go w czubek nosa i zeszłaś próbując położyć go na to wspaniałe, wodne łóżko. Niestety nie dałaś rady, nawet nie drgnął, więc pozostało ci tylko poprosić go, by się położył. Zaproponowałaś pozycję 69. Ehhhh, ta iskierka w jego oku, od razu się położył.
Po kilkuminutowej zabawie w pozycji sześć na dziewięć znów byłaś na dole, a Horan energicznie poruszał biodrami w przód i w tył. "Ah ten blondyn. Wyobraź sobie, takiego nagiego Horana, który bawi się. Z TOBĄ."
Magia. No, cóż, znów krzyczałaś, znów robił to ze wszystkich sił, jakie miał, aż myślałaś, że to łóżko wybuchnie. -Ooooooooooooooooooooooh.- tylko tyle zdążył powiedzieć i wyszedł z ciebie. Jego sperma zalała twój brzuch i pół łóżka. Szczerze? Sporo tego było, ale cóż.
Miałaś niezłą zabawę. Ty doszłaś chwilę potem dzięki niezawodnemu palcowi.
Sporo czasu minęło, zanim Niall "powrócił na ziemię". Gdy już się trochę ogarnął, poszliście na dół wziąć prysznic.
Oczywiście, nie obyłoby się bez przypału. Gdy szliście przez dom, za rączkę, uśmiechnięci, jak małe dzieciaczki, do domu weszli.... Cała reszta, całe 1D. Wszyscy czterej. Taki przypał, ojejku. Ale po chwili.... -Oooooooooo, nareszcie!- powiedział Zayn ze słodkim uśmiechem. -No, on jeszcze dwa-trzy miesiące i by zwariował! Życia z nim nie było, odkąd go poznaliśmy!- dorzucił Harry. -I....-nie skończył Lou. -ZAMKNIJ SIĘ LOUIS!- wykrzyczał zarumieniony Nialler.
-Chodź, idziemy do łazienki.- zwrócił się do ciebie i ponownie chwycił cię za rękę. -UUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU- usłyszeliście od całej czwórki na raz. -Spierdalajcie aniołki.- oburzył się Niall i ruszył z tobą w kierunku łazienki.
***
-Cześć kochanie.- i od razu dzień staje się lepszy. Przetarłaś oczy i zobaczyłaś swojego boga, leżał wtulony w ciebie i swoją nagą klatką piersiową okrywał całą ciebie.
-To, co chciałem ci wytłumaczyć.- zaczął i mówił bardzo szybko, żebyś mu nie przerwała. -Zniknąłem, dlatego, że również cię kocham. Nie chciałem bez ciebie żyć, ale z tobą, jako tylko przyjaciółką byłoby mi jeszcze trudniej. Wiedziałem, że nie mam u ciebie szans i na pewno nie kochasz mnie w ten sposób, w jaki ja ciebie. Dlatego zniknąłem. Umarłbym, gdybym był przy tobie. Ale bez ciebie, każdy dzień, był coraz gorszy. W końcu byłem wrakiem, chłopaki jakoś cię odnaleźli i nawet mnie zawieźli pod twój dom, bo tak strasznie się bałem....- powiedział, a ty starłaś z jego policzka małą, bezbarwną łzę.
Później opowiedział ci jeszcze całą swoją historię, jak to się stało, jak musiał sobie bez ciebie radzić. Ty opowiadałaś to samo.
Podczas rozmowy spletliście swoje dłonie, a usta zetknęliście w namiętnym pocałunku.









__________________________________________________

Przepraszam, że nic nie dodawałam, sprawy prywatne, osobiste.
I chwilowy brak weny też się do tego przyczynił. XD
Przepraszam. <3


Whooooooooooooooo, dziękuję za 14 komentarzy. *-* Jak dla mnie, to rekord. Pobijemy go pod tym postem? ;>>>>>
Chciałabym. :d

Ale liczę na was. Dzisiaj się nie rozpisuję, nie mam ochoty, chciałabym tylko wiedzieć, czy wam się podobał. :3



NASTĘPNY IMAGIN POJAWI SIĘ, GDY BĘDZIE 10 KOMENTARZY, YO. 

Love you, all. <3
Xxx


czwartek, 4 października 2012

Imagin czterdziesty drugi~ BadBoi.



Był sierpniowy, gorący poranek. Miałaś wakacje, twoi znajomi wyjeżdżali na obóz, na który ty nie miałaś ochoty jechać, więc zostałaś sama.
Postanowiłaś przejść się do miasta, ponieważ w domu zaczęło ci się nudzić. Napisałaś tylko kartkę do mamy, że nie wiesz o której wrócisz. -Tak, na pewno ją przeczyta.....- szepnęłaś. Ubrałaś się w granatowe short 'y, czarną, luźną koszulkę z motywem "NIRVANA 'y" i ciemnozielone converse 'y. Włosy spięłaś w idealny kok i założyłaś swoje nowe, czarne ray-ban 'y. Według twojego brata wyglądałaś dużo ładniej, niż przeciętna nastolatka, ale, że miałaś dużo kompleksów, myślałaś, że cię okłamuje. Na szykowaniu zeszło ci się z półtorej godziny, więc wyszłaś koło południa. Słońce było u szczytu, najgorętsza pora dnia. Wzięłaś więc ze sobą bikini, ręcznik, coś do jedzenia, krem do opalania i udałaś się na plażę. Przechadzałaś się długimi i szerokimi nowojorskimi dzielnicami i podziwiałaś wystawy w galeriach, jednak nie miałaś ochoty na zakupy. Po godzince długiego spacerku byłaś już na miejscu. Chciałaś opalać się topless, ale było za dużo dzieci.
Rozłożyłaś swój ręcznik i zaczęłaś się opalać. Zorientowałaś się i szybko wyjęłaś z torby mleczko i zaczęłaś smarować swoje i tak już opalone ciało.
Niestety- nie miał kto posmarować ci pleców....
Po niedługim czasie na plaży, dostrzegłaś dość duży tłum dziewczyn, a nieopodal, na czystym, przejrzystym, niebieskim jeziorze surfującą jakąś osobę. Był to chłopak. Wyglądał na dobrze zbudowanego, wysokiego, chyba bruneta. Gdy wyszedł z wody, wszystko było jasne- był to Zayn Malik. Wyszedł i fanki od razu go otoczyły, chciały robić sobie z nim zdjęcia, brać autografy, a ty, ty siedziałaś na ręczniku, w dodatku z mleczkiem do opalania w ręku, jak mała sierotka. Jednak.... Nie. Chłopak nie chciał robić sobie zdjęć, dawać autografów, ani niczego, o co prosili go fani. Mówił im, że dziś ma wolne i że ich bardzo przeprasza. Zdziwiło cię to, ponieważ n filmikach widziałaś to całkiem inaczej. Byłaś ich zagorzałą fanką, wydawało ci się, że wiesz o nich praktycznie wszystko.
Lecz.... Nie, nie chciałaś mu przeszkadzać, wiedziałaś, że w końcu chcą odpocząć, a ty przecież i tak zbierałaś już pieniądze na koncert i zamierzałaś się wybrać na MSG.
Ku twojemu zdziwieniu, chłopak zaczął iść...... W TWOJĄ STRONĘ. Serce waliło ci, jak 23847238437867646523564 młotów. Szedł, szedł, szedł, szedł, wyjebał się na piasku, wstał, szedł szedł, szedł i podszedł do ciebie uśmiechnięty. "tak, super, zaraz się obudzę..." pojawił się głos w twojej głowie. Uśmiechnął się teraz nieco nieśmiało i przysiadł się na twoim ręczniku. -Mam nadzieję, że się nie obrazisz, jak się przysiądę?- i banan na buzi. Ciebie zatkało, nie wiedziałaś, co masz powiedzieć, ba, nawet zapomniałaś, że się oddycha. W końcu się trochę ogarnęłaś, odpowiedziałaś głupie "hej, jasne." i się zaczerwieniłaś. Zayn tego nie skomentował, ale widać było, że zauważył, miał taki specyficzny zawstydzony uśmiech.
A ty wciąż powstrzymywałaś się, żeby nie wybuchnąć piskiem....
-Widzę, że nie ma kto posmarować ci pleców.- przerwał ciszę i złapał za butelkę z kremem do opalania. -Może ja bym się nadawał?- dopowiedział z cwaniackim uśmiechem. Oczywiście się zgodziłaś i odpowiedziałaś coś, co widocznie, ale miło go rozśmieszyło.
***
Opalaliście się już długo, więc brunet, z powodu swojego ADHD wstał i zaproponował lody. Nie widziałaś żadnych przeciw wskazań, więc się zgodziłaś. Zgarnęłaś ręcznik do torby i narzuciłaś na siebie koszulkę, a po chwili założyłaś spodenki. On założył tylko spodenki, zostawiając cały swój tułów na wierzchu. Miał tak niesamowicie wyrzeźbione ciało.... Ale oczywiście nie będziesz się ani przyglądać, ani go komplementować w tym kierunku, wyjdziesz na kompletną idiotkę.
Zaszliście pod budkę z lodami, ale, że on jest paniczem, zaczął wydziwiać. Powiedział, że takiego nie chce i, że idziecie do lodziarni. Zgodziłaś się, nie miałaś wyjścia, ale po drodze już nie wytrzymałaś i wybuchłaś śmiechem, z czego później musiałaś się tłumaczyć. -Ja paniczem? Oooo nie, o mnie się tak nie mówi. To teraz poniesiesz karę.- uniósł do góry jedną brew. Podszedł do ciebie, złapał cię od tyłu, złapał w pasie i zaczął łaskotać jak tylko mógł. Wyrywałaś się jak tylko mogłaś, ale chłopak był silniejszy. W końcu podcięłaś mu nogę i oboje wylądowaliście w piachu.

Gdy się ogarnęliście i stanęliście już pod lodziarnią, ty zostałaś na zewnątrz, gdy to chłopak poszedł zamówić wam porcje. Gdy przyszedł, dostałaś swoje trzy gałki i zaczęliście iść powoli po skwerku. Zayn wziął swoją łyżeczkę, nałożył na nią trochę loda i nią w ciebie wystrzelił. Na środku bluzki miałaś plamę z loda. Wkurzyłaś się, to była twoja ulubiona koszulka, ale strzeliłaś focha. Ale ten foch oczywiście był udawany, ku twojemu zdziwieniu dał się nabrać. Odeszłaś rzucając w niego swoją porcją. Zdezorientował się i trochę posmutniał, oczywiście zaczął za tobą biec. Stanął przed tobą i próbował cię zatrzymać. Nie chciałaś go słuchać, nawet nie spojrzałaś mu w oczy. Tak strasznie cię przepraszał, że aż zrobiło ci się go szkoda i chciałaś mu powiedzieć, ale była z tego niezła zabawa, więc powstrzymywałaś się, żeby nie wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem. Wyminęłaś chłopaka i znowu szłaś dalej. W końcu ktoś cię złapał z tyłu, okazało się, że lądujesz w objęciach Malik 'a. Przełożył cię przez ramię i zaczął gdzieś iść. Wyrywałaś się, nawet trochę krzyczałaś, ale ani nie dałaś mu rady, ani nic na niego nie podziałało. A ohhh.... Ten wzrok fanek, gdy szliście wzdłuż plaży, myślałaś, że zaraz się na ciebie rzucą...
Malik postawił cię dopiero przy samochodzie, otworzył drzwi i poprosił, żebyś wsiadła. -A skąd mam mieć pewność, że nie zechcesz mnie uprowadzić?- spytałaś unosząc jedną brew. -Cóż... Nie ufasz mi?- odpowiedział pytaniem na pytanie. -Cóż.... Znam cię dopiero od czterech i pół godziny, więc....- odpowiedziałaś. -Raz się żyje.- odpowiedział z bananem na buzi. W sumie nie miałaś nic do stracenia, a podczas dzisiejszego dnia... Czułaś się przy nim taka.... Bezpieczna. Wsiadłaś i zamknęłaś drzwi.  Chłopak szybko obszedł samochód i wsiadł, pytając gdzie mieszkasz i zaoferował się, że może cię odwieźć. Zgodziłaś się, byłaś już zmęczona, więc na spacer nie miałaś ochoty.

Pod domem odprowadził cię pod same drzwi pod pretekstem, że możesz wpaść pod autobus, choć nawet nie musiałaś przechodzić przez ulicę, ale okay. Pod domem Zayn podniósł twoją rękę i do kieszeni spodenek włożył karteczkę. Spojrzałaś pytająco, ale on tylko się uśmiechną i delikatnie musnął twoje wargi, po czym odwrócił się i odszedł. Nie załapałaś o co chodzi, czemu tak szybko i dlaczego tak krótko, to nie dało ci spokoju przez dłuższy czas... Ale otworzyłaś drzwi, weszłaś do środka, po czym je zamknęłaś i usiadłaś na podłodze opierając się o drzwi, wspominając tą cudowną chwilę, w której wasze wargi się zetknęły. Po ok. 40 minutach siedzenia przypomniałaś sobie o karteczce. Szybko ją otworzyłaś, a na niej było: "Jutro, koło 16, w parku przy World Trade Center. Będę czekał <3, Zayn."

Poszłaś do komputera i cały wieczór spędziłaś z laptopem na kolanach, a następnie zasnęłaś śniąc o jutrzejszym spotkaniu.


______________________________________________________________


TA DAAAAAAAAAAAAAA. :3 IMAGIN PISANY 12.03.2012r. XDDD znaczy.... Zakończenie pisałam dzisiaj tylko. :d
Podoba się? Komentujcie, please. *-*

Dziś znów nie byłam w szkole #FuckYeah. :D Ale jutro już trzeba..... :/ i jeszcze z polskiego trzeba napisać, coś na 7 stron podobno <'via kama XD>...... 
Ooooooh god....
Dobra, nie ważne. xd

Jutro nie wiem, jak imagin. Muszę zapierdalać do kościoła na różaniec. -.- #UROKI BIEŻMOWANIA. Postaram się na czas. :)

Nowy wygląd, podoba się, czy nie bardzo? :P Piszcie w komentarzach, chętnie poczytam. :)
I piszcie też o imaginie, wczoraj był tylko 1 komentarz. Aż mi się smutno zrobiło. :'<
Liczę na was, bo przestanę pisać.....
#tak to jest szantaż.
xd

#LoveYouAll. <3


środa, 3 października 2012

Imagin czterdziesty pierwszy~ Liam.


Szłaś zimną, mokrą, ciemną ulicą swojego miasta. Z głową spuszczoną w dół, rękami włożonymi w kieszenie, nawet nie zwracałaś uwagi na to, że w słuchawkach płynie muzyka. Cały czas myślałaś o NIM, o tym obrazie, który za nic nie chciał wyjść z twojej głowy. O obrazie JEGO i jego blond, plastikowej niuni z cyckami jak kule do kręgli. Ten platynowy blond i różowe ciuszki... "BOŻE, CO MU ODJEBAŁO?!" myślałaś za każdym razem, gdy to zdjęcie stawało ci przed oczami, czytaj, bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo często.
Może i było to egoistyczne, ale za nic nie mogłaś pojąć, dlaczego wybrał ją. Bo miała lepszą dupę? Dłuższe włosy?  Większe cycki? Więcej tapety na ryju? Była wyższa?
No, okej, musiałaś się z tym pogodzić. W końcu przecież nie będziesz płakać nad kimś, kto najwidoczniej był zwykłym dupkiem lecącym na duże cycki. Nie ten, to następny.
"Tak.... Łatwiej powiedzieć, trudniej wykonać."

"*Liam*
W głowie miałem tylko jedno.... ONA.... i...... "Zostańmy przyjaciółmi....""


Szłaś.... Szczerze mówiąc nawet nie wiedziałaś dokąd, po prostu przed siebie. Przemyśleć, pomyśleć, starać się zapomnieć. 
Chowając na chwilę twarz w dłoniach, chyba się o coś potknęłaś, bądź o kogoś. Starałaś się jak najszybciej ogarnąć i udając, uśmiechnęłaś się przepraszająco.
Ale tego, co ujrzałaś nie spodziewałaś się nawet w snach. Przed tobą stał sam Liam Payne. Koleś, z którego plakatem gadałaś  co wieczór, co dzień i co godzinę. Dla ciebie, był to mężczyzna idealny. Od razu udawany uśmiech przemienił się w  jak najbardziej szczery zaciesz. Jednakże zobaczyłaś, jaki jest przybity. Jaki zmarnowany, przygnębiony. Nie było w nim życia, pewnie, gdybyś go nie zaczepiła, nie zauważyłby, że na kogoś wpadł. Był to ktoś, kogo, mogłaś śmiało powiedzieć, że kochasz, więc nie mogłaś patrzeć na to, jak wygląda, krajało ci się serce, a w oku pojawiła się mała, bezbarwna łza. Szybko ją starłaś i obiecałaś sobie, że podczas tego spotkania to ty będziesz silna, i nie dasz za wygraną.
Chwyciłaś go za nadgarstek, odwracając w swoją stronę. Spojrzał na ciebie, ale... Wzrokiem kompletnie bez wyrazu, uczucia, czy czegokolwiek- bez życia. Chciałaś się rozpłakać, nigdy nie pomyślałabyś, że kiedykolwiek będziesz musiała spoglądać na coś takiego. Spytałaś o co chodzi, ale się nie odzywał.
Zaczęło padać, wręcz lać, jakby ktoś, tam na górze wziął wiadro i wylewał je na ziemię. Nie martwiłaś się tym, że zmokniesz, lubiłaś deszcz, a, jeśli pada, to to oznacza, że możesz bez problemu płakać, bo i tak nikt się nie zorientuje. Później pomyślałaś sobie, że jednak to nie jest najlepszy pomysł stać w największą ulewę w historii twojego życia, na środku ulicy i czekać nie wiadomo na co. Wszędzie było pusto, ludzie uciekli, jak tylko zaczęło kropić. Jedni siedzieli już wygodnie w fotelu swojego domu, inni niestety nie mieli tego szczęścia, więc chowali się po sklepach, lub w pobliskich pawilonach. Wy wciąż tam staliście nie odzywając się do siebie ani słowem, więc postanowiłaś przejąć inicjatywę. Ponownie go złapałaś, tym razem za dłoń i pobiegłaś pod dach wejścia jakiegoś pobliskiego centra handlowego. Ludzi było naprawdę mało, większość była w środku, ale nikt i tak nie zwracałby na was uwagi. Zaczęłaś do niego mówić i mówić, gadać, opowiadać, ale on.... NIC. Jego wzrok nadal wykazywał pustkę. Nie wiedziałaś co masz zrobić, co się z nim dzieje, dlaczego tak się dzieje, czy potrzebuje pomocy, czy tylko rozmowy, a może tylko tego, by ktoś przy nim był? Nasuwało ci się milion pytań na sekundę, więc naprawdę byłaś zdesperowana. Od nadmiaru myśli rozsadzało ci głowę, byłaś trochę zdezorientowana i zaczęłaś działać pod wpływem impulsu. Szybko spojrzałaś mu po raz ostatni w oczy i....... Pocałowałaś go. W usta, namiętnie, bawiąc się przy tym jego włosami. Wtedy się ogarnął. Lekko, naprawdę lekko i delikatnie, chyba, żeby cię nie urazić, odsunął cię od siebie i postawił na ziemię. Był jeszcze bardziej zdezorientowany, niż ty przed chwilą. Zapewne zrobiłaś buraka na twarzy, jednak nie miałaś możliwości tego sprawdzić, więc tylko spuściłaś głowę w dół. -Przepraszam.- wyjąkałaś po dłuższej chwili niezręcznej ciszy. ...
-Nic nie szkodzi. Dziękuję, że przywróciłaś mnie do świata żywych.- odpowiedział po jeszcze dłuższej chwili i przytulił cię bardzo mocno. -Przepraszam, że cię odsunąłem.- zaczął. -Po prostu...

-Poczekaj.- przerwałaś mu. Za chwilę pogadamy, ok? Ale na początek zapraszam cię na kawę.- uśmiechnęłaś się i puściłaś mu oczko. -O nie nie nie nie nieee.- Odpowiedział oburzony. -Absolutnie nie wypada mi, żeby to kobieta zapraszała mnie na kawę. ...?- dziwnie na ciebie popatrzył.  -[T.I]- odpowiedziałaś z ciepłym uśmiechem. -Oh, więc [T.I.], czy zechciałabyś pójść ze mną na kawę?- powiedział trochę rozbawiony. -Z chęcią.- odpowiedziałaś mu uśmiechem i wyszłaś z jego objęć, w których nieświadomie cały czas byliście. Zdjęłaś bluzę kangurkę, gdyż była cała przemoczona, swoje fioletowe converse 'y optrzepałaś nogą, a długie, szatynowe włosy przeczesałaś palcami. < http://www.google.pl/imgres?start=87&um=1&hl=pl&biw=1280&bih=845&tbm=isch&tbnid=FELLzM1Q1VrGhM:&imgrefurl=http://zapytaj.onet.pl/Category/001,003/2,8779271,Podoba_Ci_sie_taki_zestaw_ubran.html&docid=s1ypgJZwi-QGSM&imgurl=http://img810.imageshack.us/img810/5127/naj.png&w=446&h=603&ei=oCFsULamOdDHsgbPuYG4BQ&zoom=1&iact=hc&vpx=917&vpy=274&dur=1461&hovh=261&hovw=193&tx=55&ty=158&sig=101663603041571061987&page=4&tbnh=155&tbnw=112&ndsp=30&ved=1t:429,r:22,s:87,i:75 >.
Chłopak, jak na gentelmena przystało, otworzył przed tobą drzwi i ruszyliście do najbliższej kawiarni. Oczywiście nie obyłoby się bez przypału. Z twoim cholernym szczęściem potknęłaś się na prostej nawierzchni i prawie uderzyłaś głową o ziemię, ale na szczęście brunet cię złapał w porę, a następnie wybuchł śmiechem. Zarumieniłaś się, a on skomplementował cię, że bardzo słodko tak wyglądasz.
Weszliście do knajpki, usiedliście i zaraz przyszła, witając was, kelnerka. Zamówiłaś latte, chłopak wziął espresso z lodami, które zamówił również tobie.
Rozmawialiście bardzo bardzo długo, wypiliście kilka napoi, a rozmowa kleiła się z minuty na minutę coraz bardziej. W ogóle, nie miałaś wrażenia, że znasz tego celebrytę od godziny, tylko miałaś wrażenie, że jest to już kilka lat. Ba, nawet nie odczuwałaś, że to celebryta, tylko myślałaś o nim, jak o swoim najlepszym przyjacielu.
Oboje poznaliście swoje historie, w zasadzie, były podobne, tylko ty, z tego co opowiedział Li, miałaś jeszcze trochę gorzej, jednak przechodziłaś przez to lepiej i starałaś się wspierać również jego.
Gdy jadłaś swoją szarlotkę z lodami, kawałek bitej śmietany został ci na nosie. Brązowooki wybuchł śmiechem, po czym zbliżył się, by ci ją zetrzeć. Był bliżej i bliżej, coraz bliżej. Zbliżył się niesamowicie blisko i swoimi ustami delikatnie musnął twoje wargi. Odwzajemniłaś, lecz to był najdelikatniejszy pocałunek w twoim życiu. A zarazem najpiękniejszy...
Po naprawdę ładnych kilku godzinach, Liam odwiózł cię do domu. Wręczył ci swój numer i pożegnał, tym razem bardzo namiętnym pocałunkiem.

Następnego dnia od razu po przebudzeniu, wybrałaś podany numer.....
To był dopiero początek.






________________________________________________________

  Hejo. Przepraszam, za opóźnienie, ale byłam u @Wera_LovesJB_1D i tak jakoś... xDDD

Tego imagina, to w szczególności nie lubię, ale ok, do was należy ocena. :d

Btw, zmieniłam tło, jak się podoba? :d Bo mi WCALE! xDDDD
Jest tu może ktoś, kto robi tła? I chciałby mi zrobić? *-* <Coś na kształt tego ( tylko z nowszymi zdjęciami i tylko 1D :) )----> http://imageshack.us/a/img594/8564/wiktoriamalik.png > jeśli ktoś chce, to piszcie na @SwagMasta_HNZLL, albo w komentarzach. Z góry dziękuję, oczywiście polecę bloga, zrobię big shoutout 'a i.... BĘDĘ WAS KOCHAĆ DO KOŃCA ŻYCIA. :3
Proszę, pomóżcie mi.... xD

Liczę na komentarze dotyczące imagina. :3
#Ooooooooooooooooooooh god, już jutro do szkoły. :cc
Powodzenia wszystkim! Love you all. Xxxx


wtorek, 2 października 2012

Imagin czterdziesty~ Harold. +... Coś. :3

*Harry*
-Ja pierdole, chłopaki, nie wyrabiam, muszę odpocząć!- Rzuciłem do reszty, oni tylko przytaknęli. myślę, że znosili to wszystko o niebo lepiej, niż ja, zwłaszcza, że nie byli podłamani. Wspierali mnie, i to cholernie mnie wspierali, ale co z tego, nie wiedzą, co to znaczy.
I jeszcze w dodatku ten pisk.... Już nie mogłem tego wytrzymać. Okej, jasne, na początku jest fajnie, ale potem to zaczyna męczyć, po prostu przerastać. Gdzie się nie znajdę, tam wszędzie piski, ohy i ahy na mój widok. Rozumiem, jestem idolem praktycznie milionów ludzi, rozumiem, że chcą zdjęcia, czy coś, sam przecież taki byłem, ale z tymi piskami, to dziewczyny do cholery mogłyby się opanować.... Wiem, że jest ciężko, jestem taki seksowny *cwaniacki uśmiech*, ale ja jak widzę jakąś dziewczynę, która mi się podoba, to nie podbiegam do niej z piskiem i nie drę się nad uchem, że ją kocham, tak? Nie, żeby coś, ani żeby sobie ktoś cokolwiek pomyślał, bo przecież fani, to 3/4 mojego życia, kocham ich, ale to wszystko powoli zaczyna mnie przerastać...
Oh, tak, próba, przecież o 7 p.m. mamy koncert.
Poszedłem, wziąłem mikrofon, butelkę wody i z wielkim entuzjazmem *wyczuj sarkazm* poszedłem na scenę.
-W sumie, to nawet, żekłbym zajebiście nam się tutaj gra. Atmosfera, ekipa, wygląd sceny.- powiedział skierowany do mnie, podekscytowany Nialler. -Ta, świetnie.- odpowiedziałem, odwróciłem i skierowałem się do garderoby, przygotować do koncertu.
Tam, chwilę pogadałem z Lou, która jak zwykle podała mi moje ulubione stroje, w które szybko wskoczyłem i skołowany poszedłem jeszcze zadzwonić i pogadać z Gemma 'ą, może ona poprawi mi humor choć trochę. -No tak, kurwa, nawet nie odbiera.- rzuciłem telefon i schowałem twarz w dłoniach. -Ej, Harreh, co jest?- usłyszałem zatroskany głos Paul 'a. -Oh jezu, boże, nic. Po prostu mam chandrę, okej?- odburknąłem, ale zaraz przeprosiłem za moje zachowanie. Paul jak to Paul, obeszło go to, rozumiał, co teraz przeżywam. Podszedł, poklepał mnie przyjacielsko po ramieniu i już miał wychodzić, gdy zobaczył ten cholerny brukowiec, który miałem przy sobie.

"Dziewczyna Harry 'ego Styles 'a, zdradziła go! Mamy zdjęcia!"
 
Ten cholerny nagłówek na pierwszej stronie.... Znów poleciała mi jedna łza. Szybko ją starłem, żeby Paul nie zauważył, chyba mi się udało, albo tylko udawał, że nie widzi. -Masz jeszcze czterdzieści minut.- uśmiechnął się ciepło i zamknął drzwi. -Tak, kurwa. Czterdzieści minut. I potem znów, przez trzy godziny muszę udawać, że wszystko jest ok. Że jestem mega szczęśliwy i kocham wszystkich. Że nic się nie stało i o niczym nie myślę. Znów mam się wydurniać, śmiać z rzeczy, które wcale mnie nie śmieszą. I tak codziennie....- znów starłem łzę z policzka. Znów nie potrafię być na tyle silny... Poszedłem do Lou, z prośbą o kolejny make-up. Wiedziała, co się ze mną dzieje, ale na szczęście jest tak kochana, że nie wypowiada się na ten temat, i nie pyta jak 395748967786586358562366 ludzi, co mi jest. Po prostu jest, kocham ją za to. Wstałem z fotela, zapytałem ją o Lux, ale niestety nie wzięła jej dziś do pracy. Widziałem to zawiedzenie w jej oczach, pewnie teraz obwiniała siebie, że jej nie wzięła, wie, jak ta mała na mnie działa. Tylko ją przytuliłem i znów polazłem do swojego 'pokoju'. Może, jak zobaczę te ich uśmiechnięte mordki i wpisy, po których wysłałbym ich do psychiatryka poprawią mi humor? Tak, to dobry plan, pofollow 'uję fanów. Moje mentions znów zawrzało, ale.... Gdy raz po raz, na wyrywki poczytałem wpisy osób, które follow 'nąłem, od razu zrobiło mi się cieplej na serduszku. Uśmiechnąłem się, po raz pierwszy od dwóch dni było to mimowolne. -WCHODZIMY ZA DWADZIEŚCIA MINUT!- biegał  Niall  i wrzeszczał po całym budynku. Dobra, trza się zbierać, idę do chłopaków. 
***
-Ej, tremuję się!- powiedział zdziwiony Liam. -Co kurwa?! O, wiem, pomyśl, że jest tam Danielle.-powiedział wyszczerzony od ucha do ucha Tommo. -Chciałbym...- powiedział i posmutniał Li. -Cześć chłopaki.- powiedziała nieśmiało jakaś kobieta. Liam się odwrócił, i myślałem, że zaraz się zesra ze szczęścia, przyjechała Dan. Spoko, fajnie, cieszę się, lubię ją, a Liam będzie śpiewał jeszcze lepiej, żeby się popisać. 
Odszedłem stamtąd, rzygać mi się chciało, od tych ich czułości, na szczęście koncert zaraz się zaczynał, im szybciej się zacznie, tym szybciej się skończy, a im szybciej się skończy, tym szybciej znów będę mógł "nie żyć"....
Wszedłem na scenę, według źródeł było tam 321 tysięcy ludzi, "fchuj duża sala", jak to określił Zayn. Znów przykleiłem do twarzy sztuczny uśmiech i wyszedłem machając do tych wszystkich ludzi. 

Koncert trwał i trwał, cholernie się dłużył, nie mogłem doczekać się końca, widziałem sporo par, obściskujących się, szczególnie, przy "Moments", "Torn", czy "More Than This". To dobijało mnie jeszcze bardziej... 
Nadszedł czas na "Up All Night", ostatnia piosenka koncertu, zbawienie. Już myślałem, że albo się rozkleję na scenie, albo będę musiał zejść. 
"Tak, jestem facetem i płaczę, ciężko jest ci to zrozumieć? No patrz, moim zdaniem facet, który przyznaje się do łez jest prawdziwym facetem, ale przecież co ja tam wiem, mogę się mylić."

"Ok, UAN, tylko to..... Przeżyłem, za chwilę będę wolny, już za chwilę znów "wrócę do swojego świata." "
Śpiewam, jest okej, nic się nie dzieje, wciąż żyję. 
Zayn, debil,  podstawił mi nogę. Jakby nie wiedział, że wystarczająco się męczę będąc tutaj. Po koncercie nie przeżyje. Chociaż.... Nie wiem, czy by mi się chciało, nic mi się nie chce, nawet przyłazić na te cholerne próby, dźwiękowe, głosu, emisji głosu, śpiewu, poprawnego oddychania, etc. Chyba widać, ile tego jest. Mam to gdzieś, wszystko mam gdzieś, najchętniej położyłbym się i nigdy nie wstał...
Moje życzenie dla losu stało się rozkazem, ten pierdolony "BadBoi" znów podstawił mi nogę, chwilę później leżałem na podłodze. No tak, wszyscy się śmiali, to nie było śmieszne, byłem wkurwiony, ale przecież musiałem się uśmiechać i obracać to w żarty, bo inaczej menager by mnie za jaja powiesił. 
Wstając spojrzałem na widownię, była tam dziewczyna, chyba w drugim rzędzie. Wszystkie krzyczały, ale dla mnie wszystko się zatrzymało, słyszałem tylko ten jeden głos, JEJ głos. Krótki, cichy, nieśmiały i słodki chichot.
Zaprosiłem ją na scenę....

* TY *
Zachichrałam się jak głupia,  gdy on upadł, ale to była naprawdę komiczna sytuacja! I jeszcze ten jego wzrok, gdy spojrzał na Zayn 'a, haha.
Ale Harry wstał, obrócił się, pokazał Zayn 'owi język, i spojrzał. Na mnie. I. Uśmiechnął. Się. Wskazał na mnie palcem, już w tamtym momencie moje serce skakało jak szalone, później pokazał gest, coś w stylu "chodź do mnie", barierki się rozchyliły i podszedł do mnie Andy.
Wziął mnie za rękę, delikatnie, po męsku, uśmiechnął się i poprosił, żebym za nim poszła.
Dostałam palpitacji serca, to... To nie mogła być prawda, to jakieś jaja. A może... A może mi się to śniło? W tamtym momencie tak myślałam, a moje ciało odmawiało posłuszeństwa. No ale nic, przecież to było moje największe marzenie, nie wliczając snów, że wyjdę za Harreh 'a. Weszłam na scenę, szłam ostrożnie, żeby tylko się nie potknąć, no, ale przecież pech to pech. Źle ustawiłam nogę, i...... BAM. Zaryłabym o ziemię, ale Harry podbiegł, złapał mnie i wybuchnął śmiechem. Zarumieniłam się, naprawdę było mi bardzo wstyd. Harry zakrył mikrofon ręką i szepnął mi do ucha, że bardzo słodko tak wyglądam. Zahaczył przy tym swoimi wargami mojego ucha, musnął je, przeszły mnie ciarki. Zachwiałam się, ale okej, wszystko poszło okej, nie przewróciłam się.

*Harry*
Gdy..... Gdy tylko ją ujrzałem, moje serce zabiło szybciej. Wszystko, co z nią związane, jej oczy, uśmiech, głos, śmiech, którym wybuchła gdy się potknąłem, jej włosy, usta, mały, krągły, śliczny nosek. To było coś niesamowitego, przy niej zapomniałem o..... o NIEJ, już nie chcę o niej pamiętać. Ta, śliczna dziewczyna z widowni, po prostu, zauroczyła mnie. Mimo, iż widziałem, bo nawet nie znałem, ją +/- 7 minut, to poczułem do niej coś więcej, niż tylko satysfakcję, którą czuję przy każdej z fanek. Ona była niesamowita, przy niej zapominałem o całym świecie....

* TY *
Siadłam na kanapie, chłopaki wokół mnie, Hazza najbliżej. Objął mnie czule i zaśpiewali "Torn", choć nie było tego w planach. Gdy przypomniałam sobie, jak oglądałam te WSZYSTKIE filmiki, zdjęcia, czytałam artykuły, jak poznawałam ich historię... W oku pojawiła się łza. Spłynęła, powoli, niczym nic nie znaczący, słony płyn z mojego organizmu, jednak dla mnie oznaczał on dużo, dużo więcej. Harry zobaczył ją i starł tak szybko, jak się pojawiła.
Był coraz bliżej. Coraz czulej mnie obejmował, patrzył mi coraz głębiej w oczy. Czułam jego oddech na swoim nosie, ciepły, świeży, miętowy. Woń jego perfum doskonale igrała z miętową świeżością, ten zapach był nie do opisania, pewnie, gdybym stała, usiadłabym z nadmiaru wrażeń. W końcu... Jego brązowe loki dotykały już mojego czoła, jego zielone oczyska patrzyły na mnie z namiętnością, aczkolwiek nieśmiałością zarazem, jego malinowe usta wygięły się w gigantycznym uśmiechu. Siedziałam jak wryta, nie wiedziałam, co mam powiedzieć, zrobić. Więc nie robiłam nic, niech on wykaże się odrobiną inicjatywy. Stało się, był zbyt blisko. Jego gorące wargi delikatnie musnęły moje czerwone usta. Tylko się bardziej w niego wtuliłam, więc wiedział, że ma nie przestawać, i, że chcę tego, czego on. Nasze ciała splotły się w uścisku, a usta namiętnie wirowały, jak w tańcu. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. I trwała, dla mnie. Oddał mi ostatni pocałunek i zwrócił się do fanek. Grzecznie i kulturalnie przeprosił, zaczął coś wyjaśniać, ale ja już tego nie słuchałam, byłam w innym świecie, swoim świecie, takim, o którym nawet nie śmiałam śnić. Ale to działo się naprawdę.....

Po koncercie Harold odwiózł mnie do domu, ale poprosił, żebyśmy wrócili do niego. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc on tylko wziął mnie i przerzucił przez swoje ramie, po czym wygodnie usadził w fotelu wozu i zapiął mi pasy.
Całą noc spędziliśmy na oglądaniu jakichś komedii, poznając siebie i gadając i gadając i gadając i gadając i gadając i gadając i gadając i gadając, aż do świtu. Potem zasnęłam wtulona w jego silne i opiekuńcze ramiona. "

Wspólnie zamknęliście książkę. Gdy dowiedziałaś się po przeczytaniu wpisu Harry 'ego, gdy zobaczyłaś jak cierpiał i ile czuł bólu, kolejna łza spłynęła ci po policzku. Harreh starł ją swoimi ustami, przytulił cię mocno. Leżeliście chwilę bez ruchu, po czym loczek spytał: Co byś zmieniła w naszym związku?- patrzył ci głęboko w oczy. -Nic, kompletnie nic, jest perfekcyjnie.- odpowiedziałaś tuląc się jeszcze bardziej w jego klatkę piersiową. -A ty?- zapytałaś z wahaniem. -Jest coś...- zaczął. -Chciałbym..... Zmieniłbym twoje nazwisko.- odpowiedział zarumieniony. Z wrażenia podniosłaś się z niego, żeby doskonale widzieć wyraz jego twarzy i oczu.
Odpowiedziałaś gorącym, długim i namiętnym pocałunkiem, którego znaczenia nie trzeba było wyjaśniać.






__________________________________

Cześć. :> Inny jest, nie? :D
Dobra, przyznaję się, ten NAWET mi się podoba, #szok. xD
Ps. sorry, że znów o Hazzie, ale tak mi się napisało. :c O nim mi najlepiej idzie, przepraszam, obiecuję, że postaram się poprawić. :)

Ołkej, dzisiaj mija drugi miesiąc, odkąd 'powróciłam' na wersonowo po tej przerwie od maja. :) Na pierwszy nic nie pisałam, bo zwyczajnie nie zauważyłam, a dziś to pierdolnę wam kazanie. #UWAGAMOGĘSIĘROZPISAĆ. xDD

No bo...... Cholernie wam dziękuję, wiecie? Naprawdę, i to nie jest nic wymuszanego, naciąganego, etc. W ciągu 60 dni, weszło tutaj +/- 19.000 osób, czaicie?! Ja pierdolę, jak sobie to uzmysłowię, to "awwww. :')" jestem z siebie dumna, serio. :> Bo stworzyłam coś, co ludzie... Po prostu chcą czytać. Gdzie codziennie wchodzą, a nawet zdarzają się komentarze "Kiedy następny?! Jestem tu kilka razy dziennie i wciąż nie mogę się doczekać! x" miałam już takich z 10, to jest naprawdę..... CHOLERNIE MIŁE. <3 Poza tym, wytrzymujecie ze mną. Te wszystkie głupie opisy pod notkami, wariacje, doły, głupawki. Jeszcze nikt nigdy nie "kazał mi się tutaj ogarnąć" :') Jesteście, komentujecie. Przez te 60 dni mam już 230 komentarzy <wiem, że dla niektórych to może być mało, ale ja jestem z tego fchuj #proud>, co jest.... Wow. No sorry, ale mój ubogi słownik nie jest w stanie wyrazić wdzięczności i zachwytu i zaszczytu, jakim jest "współpraca" z Wami, Directioners. To jest coś niesamowitego, zawsze mnie wspieracie, nigdy się nie bulwersujecie, jesteście amaZAYN! Xxxxxx
Mogłabym pisać o tym wszystkim bez końca, ale zapewne przy tym uśniecie, więc już się zamknę. XDD Następnym razem, podziękowania będą może w 'rocznicę', jeśli dotrwam. :3 Mam nadzieję, że będziecie mnie w tym wspierać, a pomysły same będą wpadać do głowy. :3 Że dotrwacie. X


No, koniec słodkości, ja dziś byłam u lekarza i mam zastrzyki W DUPĘ. xDDDDDDDDDD #SPOKOKURWA. -.- No, cóż. Siedząc w domu, może więcej napiszę.... ;>

Ołkej, to jeszcze raz dziękuję, kocham Was wszystkich! Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx


Werson

Ps2. Nie obrażę się za komentarze. XDDD


poniedziałek, 1 października 2012

Część II imagina trzydziestego piątego~ Hazza.


Przebudziłaś się rano, chciałaś przetrzeć oczy, ale coś ci przeszkadzało. Miałaś na swoich barkach czyjąś rękę. Ogarnęłaś się, wróciłaś pamięcią do wczorajszego dnia i wszystko ci się przypomniało.
W nocy gadałaś z Harry'm do chyba 4 a.m., więc nawet nie pozwoliłaś mu wracać do domu, a, że nie chciałaś, żeby męczył się na kanapie, poprosiłaś, żeby spał na twoim łóżku. Był trochę zdziwiony, ale zgodził się, a bez problemu się na nim zmieściliście. Chciałaś jakoś bardzo delikatnie, nie budząc go ściągnąć jego rękę, lecz niestety jednak ci się nie udało, z zamkniętymi oczami, przywitał cię ślicznym i bardzo słodkim "dzień dobry", po czym zaraz dodał "jak się spało?". Odpowiedziałaś, że to chyba ty powinnaś się go spytać, jak się spało jemu w twoim domu, co on szybko zripostował tekstem "ale to nie ja jestem kaleką" i uśmiechnął się cwaniacko. Usiadłaś, wzięłaś spod głowy poduszkę i z całej siły wymierzyłaś mu cios prosto w brzuch. Zgiął się w pół i jęknął z bólu, po czym odgarnął twoje włosy i ledwo wyczuwalnie musnął wargami twoje usta. Wstał, podciągnął spodnie i zaczął zapinać pasek. W tym momencie, w głowie pojawiła ci się czarna dziura z wspomnieniami z wczorajszego wieczora, nic, kompletnie nic nie pamiętałaś. Zdezorientowana zaczęłaś. -Eeee, Harry? Czy.... My.... Wczoraj w nocy... No wiesz...?...- zająkałaś się. -Hahahahaha, nie,- odpowiedział rozbawiony. -Ej, czekaj, nie! Chyba nie myślisz, że ja... Ej no bez przesady!- dodał sto razy poważniej. -Zapinam pasek i podciągam spodnie, bo nie chciałem się rozbierać, a spał w spodniach nie będę, są cholernie nie wygodne.- powiedział i uśmiechnął się ciepło. Ten uśmiech nie mógł kłamać, był magiczny, więc tylko odpowiedziałaś mu tym samym i zaczęłaś się wiercić po łóżku. Spytał szybko o twoich rodziców, ale powiedziałaś tylko, że są w pracy i uderzyłaś się w gips, sycząc przy tym. -Okej, to idziemy na dół.- Rzucił i podszedł do ciebie. Delikatnie cię dotknął, a następnie ugiął się i wziął cię na ręce. -Weź daj spokój, dam radę sama chodzić- odpowiedziałaś oburzona i z jak najbardziej dorosłą miną. Zielonooki tylko się tajemniczo uśmiechnął i powiedział- a proszę cię bardzo.- postawił cię na ziemię, a ty chciałaś iść. Wtedy się ugięłaś i zakrzyczałaś z bólu, jaki noga ci przysparzała. Chłopak wykazał się ogromnym refleksem, inaczej wylądowałabyś z hukiem na podłodze. -HA HA HA.- skomentował Harry i ponownie wziął cię na ręce. Zeszliście na dół przygotowując śniadanie. -UH! SZYBKO! Wykrzyczałaś jak oparzona.- chłopak się zdezorientował, a ty sięgnęłaś po szczotkę do włosów. -NIE PATRZ I ODWRÓĆ SIĘ, SZYBKO!- dopowiedziałaś, on wykonał to o co prosiłaś ze zdziwionym wyrazem twarzy. Musiałaś się szybko uczesać, przecież nie będziesz przy Harry 'm Styles 'ie całkiem rozczochrana i nieogarnięta. Co fakt, to fakt, nie traktowałaś go jak większość dziewczyn z twojej szkoły, ale przecież on może mieć każdą, a wybrał ciebie, to coś oznacza, poza tym, trzeba się jakoś prezentować, tak? On się obrócił i z bananem na twarzy powiedział, że cholernie słodko wyglądałaś będąc tak rozczochrana i pocałował cię w czubek nosa.
Zjedliście śniadanie, przy przygotowywaniu którego mieliście więcej radochy, niż pięcioletnie dzieci i siedzieliście przy stole.
-Dziś zabieram cię w pewne bardzo ciekawe miejsce.- odezwał się po chwili. -NO CHYBA CHUJ CIĘ BOLI.- wybuchłaś. Zarumieniłaś się, -ojej, przepraszam!- zamknęłaś usta ręką. -Po prostu... Nie ważne gdzie, znaczy... Cholernie ważne, ale w innym znaczeniu. Chodzi o to, że nie będziesz mnie nosił, niezależnie od tego, czy to będzie nawet 600 metrów. Doceniam to, ale wiem, że nie jesteś cyborgiem i nie będziesz mnie nosił przez kilka godzin, a ja sama nie poradzę sobie, żeby nawet przejść krok. Przepraszam, ale nie dziś, następnym razem- obiecuję, skarbie.- wytłumaczyłaś i... Dopiero dotarło do ciebie po fakcie, że powiedziałaś do niego 'skarbie'. Zarumieniłaś się i przez chwilę trwaliście w niezręcznej ciszy. Ty bałaś się jego reakcji, a on, jak mniemasz nie wiedział jak zareagować. -Okej, za tego skarba nie naciskam.- odpowiedział po dłuższej chwili i uśmiechnął się tak słodko, że ojejku, schrupałabyś go! Jeszcze nie widziałaś tak słodkiego uśmiechu, nie sposób było go nie odwzajemnić.
Harry po kilkunastu minutach wstał, wziął cię na ręce i zaniósł na taras pod pretekstem, że musisz się przewietrzyć. W sumie było ci na rękę, i tak zaczynała cię boleć głowa, może świeże powietrze dobrze ci zrobi.

Hazza posadził cię na fotelu, a następnie zniknął w otchłani domu, nie mówiąc gdzie i po co idzie. Wrócił za jakieś ( na oko ) piętnaście minut i wręczył ci pięknego, wielkiego, słodkiego loda gałkowego. Nie było go tak długo pewnie dlatego, że poszedł do pana z lodami, który stoi na końcu ulicy. Pięknie podziękowałaś buziakiem w policzek i zaczęłaś lizać loda.
Harreh jadł swoją porcję, cały czas ci się przyglądając z cwaniackim uśmieszkiem. NO TAK, PRZECIEŻ NIE OBYŁOBY SIĘ BEZ SKOJARZEŃ! -Co się tak przyglądasz, i tak czuję się niezręcznie jedząc przy tobie loda!- zbulwersowałaś się. -Ale co?! Przecież nic nie mówię!- odezwał się udając zbulwersowanego, ale niestety był tak rozbawiony, że wybuchnął śmiechem.
"Obraziłaś się" i odwróciłaś głowę.
Po conajmniej dwudziestu pięciu minutach jego przeprosin, tłumaczenia, że jest nastolatkiem i bla bla bla [...] spojrzałaś na niego, i dotknęłaś go tym lodem w nos. -Oooooooooooooo nie! To teraz kochanie musisz ponieść karę!- oburzył się, złapał cię na ręce i wniósł do domu. Po drodze chciałaś się wyrwać, ale pomyślałaś, że może lepiej nie, bo jak cię upuści, to będzie jazda. Więc zlizałaś mu tylko loda z nosa.
Weszliście do salonu, loczek położył cię na sofie i zaczął dynamicznie łaskotać. Ze wszystkich sił i możliwości, nienawidziłaś tego z całego serca, więc się wkurzyłaś, ale śmiechu i tak nie mogłaś pohamować. W końcu i lokers się zmęczył, więc dał ci spokój, usiadł, położył sobie ciebie na sobie, bardzo delikatnie i włączył coś w tv. Oglądaliście film, i leżeliście rozmawiając o wszystkim i o niczym, ładnych kilka godzin, a ty w końcu, znów zasnęłaś w ramionach mężczyzny, z którym prawdopodobnie spędzisz resztę życia.







_________________________________________________________

Huehuehuehuehuehuehuehue, przepraszam, strasznie "sweeeeeet", taki przesłodzony ten imagin, nie? No, ale cóż, opinię pozostawiam wam. :>
( Mnie osobiście się nie podoba, ale to jak zawsze. xD )

Przepraszam, że nic nie dodawałam przez weekend. No, ale...... Nie ważne.

Pozdrawiam pierdolonego emosa, która jest tak fchuj zboczona, że imagin kazała mi dokończyć seksem, ale cóż, przykro mi, nie dziś skarbie...... xD
Weźcie wchodźcie też na bloga mojej przyjaciółki -----> http://little-fanfiction.blogspot.com/ pisze tam one shot'y z One Direction. :D <3


Ahhhhhhhhh, zdenerwowana konkursem na imagina! xD Wysłałam numer 31, dobry wybór? XD Nie ważne, trzymajcie kciuki. :>

Kończę pierdolenie, bo nie będę was zanudzać, mam nadzieję, że wrócą czytelnicy, bo spadło przez weekend. :d

Love you all! Xxxxxx

A, Ps. Jutro imagin będzie trochę.... Inny, więc serdecznie zapraszam, mam nadzieję, że wam się spodoba! :D xx