wtorek, 27 listopada 2012

Imagin czterdziesty szósty~ Lou.


the translate is in the "hidden" 
strap on the right side. C: Xxx




*Lou*

Friday, 25.09.2010
" O matko, koncert był niesamowity! Fani tak cudownie się bawili...
Obyło się bez tych cholernych bójek, nieprzyjemności i wszystkiego.
Po prostu. Koncert.
Magia.

Wszedłem za kulisy, ogarnąłem się, napiłem i pogadałem trochę z chłopakami.
Poszedłem do Lou, by zdjęła mi tę tonę pudru z twarzy. Spytała jak koncert, opowiedziałem jej, że mega, wymieniliśmy ze sobą kilka zdań, taka tam przyjacielska pogawędka.

Potem poszedłem... Gdzie ja poszedłem? Ah, tak. Coś zjeść, pod koniec koncertu zrobiłem się strasznie głodny. ale... HA HA HA. Tak, tylko co podszedłem do lodówki- była pusta.
-Niall debilu! Oddawaj połowę lodówki!- krzyknąłem na całe gardło. -Emmm.. Sorry, za późno..- odkrzyknął blondyn z pełnymi ustami.
Super, nie dość, że { twoje imię } tutaj nie było, to jeszcze nawet nie miałem co zjeść! Poszedłem do Paula i poprosiłem, żeby mi zamówił pizzę, nie chciałem jeść niczego z cateringu.
Następnie poszedłem wziąć szybki, zimny prysznic, cały się kleiłem od tego potu, nienawidzę tego uczucia. Z łazienki właśnie wychodził Zay z Harrym, mieli mokre włosy i w ogóle wyglądało, jakby się kąpali, co jest dziwne, czyżby brali razem prysznic? Eh, nie teraz, teraz nie miałem ochoty się z nich nabijać, nie byłem w humorze, { twoje imię } nie było teraz ze mną.
Przeszedłem przez cały hol, korytarz, wąskie korytarze, salę, halę i jeszcze nie wiadomo co, tylko po to, żeby wziąć gatki do kąpieli, a następnie wracałem z powrotem tą samą drogą. W tym momencie było to dla mnie tak irytujące, że lepiej, żeby nikt się teraz do mnie nie odzywał.

Wykąpałem się i poszedłem do garderoby. Ta kąpiel dała  mi wiele do myślenia, ponad to, do spotkania z { twoje imię } pozostały już tylko niecałe dwie godziny, więc to wprowadzało mnie w lepszy nastrój. 
Chciałem ubrać się w jakąś koszulę i jeansy, ale uznałem, że będzie to strój niezbyt adekwatny do sytuacji. Ubrałem się więc w jakiś wiszący tam garnitur. Po przebraniu poszedłem do jednego z tych gigantycznych luster i... To co zobaczyłem, przeraziło mnie.
Natychmiast poszedłem się przebrać. Założyłem jakieś baggy w kolorze szarym i na wierzch jakiś nowy, czarny sweterek Niallera z kobaltowymi wzorami. Wyglądałem jak idiota w tych trzech kolorach, ale nic innego z tych wszystkich szaf nie przypadło mi do gustu, a przecież nie będę zawracał tym głowy Lou, nawet nie wiem, czy już nie wyszła, bo miała dziś wyjść wcześniej, jeszcze z Lux do jakiegoś lekarza.

"okej, jestem gotów, nic nie może dziś pójść źle!" powiedziałem sobie w myśli, wziąłem tylko portfel, powiedziałem Andyemu, że wychodzę, krzyknąłem chłopakom zwykłe "cześć!" i poszedłem.

Ten dzień miał być wyjątkowy.


***
Czekałem na nią, w swoim zwyczaju miała się spóźniać, żebym zawsze był podenerwowany, nie wiem, w czym czerpała przyjemność. Jednak jej dzisiejsze spóźnienie irytowało mnie jeszcze bardziej.
Nogi miałem jak z waty, a z języka zrobił mi się jeden wielki supeł. "No to pięknie...." pomyślałem i przełknąłem ślinę, żeby się pozbyć tej wielkiej guli w gardle. 
Podjechała taksówka. Jej taksówka. Wiedziałem, że to już ona.
Przygotowałem się, poprawiłem fryzurę i sweterek. Kwiaty ułożyłem w idealnym szyku, a to, co trzymałem w ręku schowałem z powrotem do kieszeni spodni.
Podeszła. Moja ciemnowłosa piękność.
Szła, a jej kasztanowe włosy falowały przy lekkich podmuchach wiatru, w jej magicznych, brązowych oczach odbijały się światła lampek i świec. Schodziła po tych schodkach.
Jej "mała czarna" sprawiała, że musiałem odpędzać od siebie wszystkie tego typu myśli, by na moich spodniach nie pojawił się 'namiocik'. Jej długie długie, opalone nogi, tak jak myślałem, nie potrzebowały żadnych rajstop. Na jej stopach widniały kilkunasto centymetrowe, krwisto czerwone szpilki. Szpilki miały taki sam kolor, jak jej ponętne usta. Makijaż wieczorowy, aczkolwiek tak bardzo delikatny i dziewczęcy. Piękne paznokcie, pomalowane na jeden z tych jaśniejszych kolorów czerwieni.
Okej, nie miałem szans, na moich spodniach już pojawiał się namiocik. Miałem tylko nadzieję, że go nie zauważy- tak, jasne, nie zauważy. Miałem tylko nadzieję, że go nie skomentuje.
Podeszła bliżej, do naszego kocyka. Tyle się napracowałem, żeby wymyślić jak ten moment i miejsce zaaranżować.
Wybrałem coś, co uważałem, że spodoba jej się najbardziej. Coś tak prostego, acz, pewnie według niej, romantycznego.
Przy tym jednym z setki, wielkim, metalowym moście, co jest tu w mieście rozłożyłem wielki koc w czarno-białą kratę. Wokół porozstawiałem chyba z tysiąc, jak nie więcej, świec. Dodałem jeszcze kilka mini reflektorów, żeby było coś widać. Przygotowałem, SAM, kolację, takie tam, parę przekąsek i kurczak z ryżem.

Okej, podeszła. Woń jej perfum doprowadzała mnie do szaleństwa, ale nie dałem tego po sobie poznać. Jej oczy, tak zbliżone do moich ukazywały jeszcze więcej uczuć i piękna, niż ostatnio.
Zaprosiłem ją, żeby usiadła. Oczywiście zrobiła to z wielkim, śnieżnobiałym uśmiechem.
Okej, śmialiśmy się, długo bawiliśmy, znowu śmialiśmy.
W końcu ona wylądowała w moich ramionach. Oparłem się łokciem o ziemię, ona położyła mi głowę na klatce piersiowej i patrzyliśmy na gwiazdy.
Po kilku minutach wyszeptała: Kocham Cię, Lou.
Zrobiło mi się w środku gorąco, naprawdę, chciałem wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo ja, kocham ją. Jednak zamiast jej odpowiedzieć postanowiłem zrobić to, na co czekałem cały tydzień.
Delikatnie się uniosłem, tak, żeby zrozumiała, że ma się na chwilę unieść.
Teraz to ja wstałem, poprosiłem ją, żeby usiadła, albo wstała, jak woli. Patrzyła na mnie tym swoim porażającym, jednakże zdziwionym spojrzeniem.
Super, znowu gula w gardle....
Dobra, ogarnąłem się, jakoś.
"Czy ty..." zacząłem. Wyjąłem ze spodni to małe pudełeczko, które schowałem tam niespełna dwie i pół godziny temu, gdy ona do mnie szła. 
"{ twoje pełne imię i nazwisko } przyrzekam ci kochać cię nad życie, do końca życia, a może i nawet jeszcze dłużej. Obiecuję ci dać z siebie wszystko, co tylko mam, by tobie było dobrze. Będę cię kochał na wieki. Czy chciałabyś zamienić  { twoje nazwisko } na Tomlinson, bądź { twoje nazwisko }- Tomlinson? Pisane po myślniku? { twoje imię } czy uczynisz mi ten zaszczyt i mnie poślubisz?" wiem, dość nietypowa.... Przemowa. Sam to ułożyłem, pewnie będę żałował, bo było to dość chaotyczne, ale cóż. Tak samo wyszło.
Chyba jednak nie będę żałował.
W jej oczach pojawiły się łzy, wyszeptała ledwo słyszalnym dla człowieka szeptem "TAK". I rzuciła mi się na szyję.
Obróciłem się z nią kilka razy, po czym pocałowałem ją najbardziej namiętnie, jak tylko potrafiłem. -Należał do mojej babci.- Powiedziałem i założyłem jej na rękę pierścionek. Powróciliśmy do pozycji sprzed tej chwili. Z tym, że ona nie podziwiała już gwiazd, lecz pierścionek....


Noc po tym wydarzeniu... Hmm....
Była najlepszą nocą w moim życiu.
Tak bardzo ją kocham... "




Zamknęłaś pewien zeszyt, który znalazłaś w pudłach na strychu. W oczach pojawiły ci się łzy, sama nie wiedziałaś, dlaczego, ale się pojawiły.
Podszedł do ciebie i złapał cię od tyłu, w biodrach.
Drgnęłaś, ale nic nie powiedziałaś.
-Dlaczego już nie piszesz tego zeszytu?- spytałaś szeptem. -Odkąd mam ciebie, nie potrzebne mi to. Każda chwila spędzona z tobą zostaje na zawsze w mojej pamięci, nie muszę jej nigdzie spisywać, by nie zapomnieć.- odpowiedział i przekręcił obrączkę na twoim palcu.
Cóż, to co powiedział było tak słodkie, że aż przesłodzone, ale liczą się intencje. Obróciłaś się i, spojrzałaś mu głęboko w oczy. Pocałował cię pocałunkiem jednym z tych, przez które zapominasz, jak się nabiera powietrza.....









_______________________________________________________________

Ta daaaaaaaaaa. XDDDDDDDD
Taki dziwny, ale nie wiedziałam, co napisać. :< 
To macie to. XD

Sorry, że znowu tyle nic nie pisałam, ale to wszystko jest tak zawalone, że ja w tygodniu, przez całe 31 godzin, mam może z jedną wolną od kartkówek. Już zaraz na wf będą sprawdziany.... ;_;
No, i tak mi się to schodzi.
Nie wiem, jak wam się podoba ten wygląd bloga. Szczerze mówiąc mi się podoba. XD
Wiem, że niewiele jest tu z 1D, ale.... Ważne, że imaginy są, nie? xd
Nie wiem, jeśli macie jakieś sugestie, to piszcie, chętnie się do nich zastosuję. :3
A co do komentarzy... kiedyś się na ten temat rozpisałam, może dobrze, może źle, nie wiem. W każdym bądź razie, liczę na was. :)
Mam nadzieję, że się wam choć trochę podobał i, że nie jesteście aż tak bardzo zawiedzeni moim stylem pisania. XDD

ZAPRASZAM TEŻ TO GŁOSOWANIA W ANKIECIE, JEST ONA W TYM SCHOWANYM PASKU, PO PRAWEJ STRONIE. 
TO TEŻ DUŻO MI DAJE, Z GÓRY DZIĘKUJĘ. <3


*Jutro raczej na pewno nic nie napiszę, bo w czwartek mam sprawdzian z fizyki, a... W szkole nie było mnie od 15.11.2012, więc trochę zaległości też muszę nadrobić.... :c 
Tak więc, cierpliwości miśki! Xxxxx


wtorek, 20 listopada 2012

YO. :3





NOWY WYGLĄD BLOGA. :3


Podoba wam się? :)
W komentarzach piszcie swoje opinie i w ogóle wszystko, 
albo, jeśli macie jakieś koncepcje/zastrzeżenia/propozycje co do wyglądu tego bloga, to jestem na nie bardzo otwarta, chętnie poczytam i je zastosuję. :)

Soooo, DO BOJU KOWBOJU. C: 



Pozdrawiam,
Werson



Ps. JUTRO NOWY IMAGIN. :3 CHYBA, ŻE jednak wsadzą mnie do tego szpitala.... :c

|
|
|
|
|
v

niedziela, 11 listopada 2012

Imagin czterdziesty piąty~ Zay.



-Nie przychodź tu więcej, nie chcę cię widzieć!- krzyknęłaś mu prosto w twarz i zatrzasnęłaś drzwi przed nosem.
Wytarłaś zapłakane oczy i udając, że nic się nie stało przebiegłaś tanecznym krokiem przez salon. Twoja siostra, a zarazem najlepsza przyjaciółka wiedziała, że coś jest nie tak. Była od ciebie starsza o dwa lata, rozumiała cię jak nikt inny, tylko z nią w prawdziwym świecie mogłaś pogadać na serio, poważnie, pośmiać się, czy pozwierzać.
Zatrzymała cię, obróciła w swoją stronę i starła z oka jedną z miliona słonych łez. Posadziła wygodnie na miętowej sofie, okryła kocem i gdzieś wyszła. Po kilku minutach wróciła z kubkiem gorącej, mocnej kawy i paczką żelek. -Ty to wiesz, jak mi poprawić humor.- uśmiechnęłaś się blado. -Zacznij od początku skarbie.- powiedziała ciepło. Postawiłaś kubek na stoliku i zdjęłaś skórzaną kurtkę ozdobioną ćwiekami, które sama doczepiałaś.
"Zacznij od początku......" pomyślałaś. Ok.
" Jak wiesz, dziś mieliśmy imprezę u [ Imię twojego przyjaciela ]. Wszystko spoko, ładnie, pięknie. Ubrałam się *odkrywasz koc- miałaś na sobie jeans 'owe short 'y, luźny, żółty, neonowy top, na nogach czarne Martens 'y, na głowie trochę push ap 'u, długie włosy potapirowałaś. Delikatny, aczkolwiek wieczorowy make-up dodał ci ze dwa lata, więc wyglądałaś na dziewiętnaście. Od dziewiętnastu wpuszczali do klubu, więc było perfect.*
Zay przyjechał ze dwie godziny przed imprezą. Zdziwiło mnie to, ale uwielbiam spędzać z nim czas, więc absolutnie mi to nie przeszkadzało. -Łap kurteczkę księżniczko, za chwilę wychodzimy.- wparował do domu i powiedział to tym swoim męskim, łobuzerskim tonem. -Jak to? Powinniśmy wyjść dopiero za półtorej, żeby zdążyć do klubu.- odparłam. -Tak wiem słońce, ale mam niespodziankę.- odpowiedział puszczając oczko.
Dobrze więc, złapałam tylko kurtkę i wyszliśmy. W drodze do samochodu oczywiście nie byłby to on, gdyby mi czegoś nie odwalił. Zaczął mnie łaskotać, a gdy uciekłam, gonił mnie. W sumie było nawet śmiesznie, a on był taki słodki chcąc udawać twardego mężczyznę gdy mnie gonił. Obiegłam rundkę dookoła domu, bo przecież nie mogłam wpaść na to, by od razu pobiec do samochodu, nie? Złapał mnie tuż przy drzwiach, trzymał w talii, drugą ręką odgarnął moje włosy. Dał naprawdę delikatnego, ale jakże namiętnego całusa, ale przecież tylko musnął moją wargę, ale.... Cóż, ja już byłam z gumy. Więc zapewne w środku wybuchł śmiechem, nie wiem jakim cudem się powstrzymał, ale przy mnie tylko się uśmiechnął ledwo zauważalnie.
Złapał mnie i przerzucił sobie przez ramię, szedł do auta. Zobaczyłam, że idzie [ Imię twojego byłego ], więc poprosiłam szybko, żeby mnie postawił.
Oczywiście, zrobił to. Ale jak najszybciej zwrócił mnie w swoją stronę, objął, złapał za pupę i pocałował tak namiętnie, że myślałam, że zemdleję. Okazało się, że [ imię twojego byłego ] jeszcze nie poszedł, tylko się lampił, a Zayn wziął mnie pod rękę i otworzył drzwi od samochodu, jak prawdziwy gentelman.
Wiedziałam, że zrobił to, żeby był zazdrosny! No, ale cóż, tego pocałunku długo nie zapomnę. *uśmiech*
Następnie puścił jakieś ballady o miłości i ruszyliśmy. Przy [ nazwa ulicy ] skręciliśmy w całkiem całkiem przeciwną stronę, chłopak tylko się uśmiechnął, gdy zobaczył moje zdezorientowanie i docisnął pedał gazu. 120 na godzinę to chyba nie jest odpowiednia prędkość w zatłoczonym mieście, ale cóż, zarówno on, jak i ja przecież uwielbiamy szybką jazdę.
Po dwudziestu minutach drogi zatrzymaliśmy się. Poprosił mnie, żebym wysiadła, no to okej, zgodziłam się. Podszedł od tyłu, ponownie złapał mnie w talii i musnął moją szyję. Potem jego ręka powędrowała gdzieś do kieszeni i wyjął COŚ. Tym czymś była czarna bandamka, którą przewiązał mi oczy. -Ufasz mi?- spytał dysząc, jego puls i tętno były mocno przyspieszone. -Ufam jak nikomu innemu.- odparłam drżąc. Tak szczerze, to sama nie mam pojęcia dlaczego tak się zachowywaliśmy, jakbyśmy się seksić zaraz mieli, a przecież tutaj wcale o to nie chodziło.
-To skoro mi ufasz, to... Albo nie.- skończył i wziął mnie w swoje męskie, silne ramiona. Szliśmy jakby pod górę, z momentami, gdzie czułam schody, po paru minutach postawił mnie na ziemi, a właściwie na niej posadził. Delikatnie musnął swoją dłonią moje włosy, po czym odwiązał bandamkę.
Ukazał mi się widok, jakiego nie zapomnę do końca życia. Do końca swoich dni, albo i jeszcze dłużej.
Przede mną była panorama miasta, mojego pięknego, kochanego, najładniejszego { nazwa twojego ulubionego miasta }. Przy zachodzącym słońcu i pięknej pogodzie. Przy +24 °C. I.... Z Malikiem u boku, Malikiem trzymającym mnie w pasie, z głową opartą o moje ramię, szepcącego mi refren piosenki miłosnej, której napisał specjalnie dla mnie.
To było cudowne, aż nie chciałam iść na tą imprezę, ale to były jego urodziny, więc nie wypadało...
***
Zatrzymaliśmy się przed klubem, koleś z obsługi wziął nasz wóz i zaprowadził na parking, podczas gdy my byliśmy już w środku. Ahhh, jakie to było miłe przywitanie. Wszyscy zwrócili się w naszą stronę i zaczęli bić brawo. No tak, pomimo, iż byliśmy ze sobą już praktycznie rok, na żadne imprezy, gdzie można by nas rozpoznać nie chodziliśmy. Najczęściej do klubów dla gejów, tam nas wpuszczali i nikt nam nie przeszkadzał. No, chyba, że kolesie się przywalali do Malika.
A tu.... Ej, to było nawet fajne uczucie. No, i zaczęliśmy się bawić, było dość.... Śmiesznie. to chyba dobre słowo. Ale ci wszystkiego nie będę opisywać, bo... Bo nie. Przejdę do sedna.
Poszłam do łazienki, musiałam poprawić fryzurę i nałożyć nowy puder, bo znów zaczęłam się strasznie świecić. Byłam tam jakieś... Hmm.. No, ze 25 minut na pewno.
I wyszłam. Stamtąd. Na salę. Do wszystkich.
Zayn stał/ siedział/ leżał, nawet nie wiem, jak to nazwać, przy barze. Z butelką, nie wiem czego, chyba Tequili, yeeeeep, uwielbiał ten trunek. Wszystko było by ok, gdyby nie.... Blondi siedząca mu na kolanach i gdyby on nie trzymał jej za tyłek.
Jezu, ale żeby ona?! Blond. Tleniony. Plastikowy. Różowa mini. Tylko gorset. Piersi większe od arbuzów, które rano kupiliśmy. Tona, DOSŁOWNIE TONA tapety, sztuczne rzęsy i podkład, który wręcz z niej ściekał. Nie nie nie, nie żebym ją "h8", ale..... NO DOBRA, H8 JĄ. Jeszcze jak zobaczyłam, że wplata w jego włosy swoje łapy z 17 cm tipsami, a on jakby chciał musnąć jej wargi... W moich oczach pojawiły się łzy, wybiegłam jak najszybciej. Usłyszałam jeszcze tylko, że Nialler krzyczał " { Twoje imię }!" i już byłam na zewnątrz klubu.
I wtedy wybiegł Zay, ale ja już zamykałam drzwi od taksówki, później nie wiem, co się z nim stało, złapał mnie tuż pod drzwiami...."
Starłaś jedną łzę, która spłynęła ci po policzku i włożyłaś do ust jedną żelkę.
Szczerze?
Nie miałaś pojęcia, co dalej. Co dalej zrobisz.
Niby powinnaś dać mu szansę na wytłumaczenie się, ale skąd weźmiesz pewność, że cię nie okłamuje? To naprawdę głupia sytuacja....
Poprosiłaś siostrę, żeby wyszła, chciałaś zostać sama... Zgodziła się bez wahania, a ty położyłaś się i skupiłaś wzrok na drzewkach bonsai. 
Wstałaś i chwiejnym krokiem, wzięłaś laptopa do ręki i znów wróciłaś pod ciepły kocyk. Weszłaś na twittera, bo co innego miałaś do roboty? Może chociaż ten głupi portal odciągnie cię od problemów rzeczywistości.
Zalogowałaś się i weszłaś w mentions: 1392390483457389526427856378456 nowych powiadomień. Coś było nie tak. Od razu weszłaś na konto Zayna. 100 tweetów o treści "przepraszam" i ten najnowszy, już chyba ostatni: "Przepraszam skarbie. To nie tak miało być, to nie było to, o czym myślisz. Daj mi chociaż to wytłumaczyć, jeśli zechcesz, to dam ci spokój, ale wiedz, że łatwo się nie poddam. Z." Pod tym odpowiedzi directioners, żebym mu dała szanse, i też... tweety całej pozostałej czwórki. Nialler napisał: { Twoje imię }, proszę, wiem, co widziałaś, wiem, co mogłaś sobie pomyśleć, ale gadałem z tym idiotą, to naprawdę  co innego!' Hazz dodał: Proszę cię, mała, to jest totalny debil, ALE DAJ MU WYTŁUMACZYĆ, BŁAGAM. x' Li powiedział: To mnie uważa się za "odpowiedzialnego", więc może powinienem to "przejąć"? Nie wiem. Tylko proszę cię, skarbie. Daj mu się chociaż wytłumaczyć. Jest pojebem, debilem, i chujem, wiem, mieszkam z nim na codzień. Ale ten pojeb, debil i chuj tak strasznie cię kocha! Daj mu jeszcze jedną, ostatnią szansę. x " a Lou od siebie, po prostu: ZAYN, IDIOTO POPIERDOLONY, CO ŻEŚ ZNOWU ODJEBAŁ?! GOOOOOD, JAKI TY JESTEŚ GŁUPI! A ty kotku... Wiem, nawet nie umiem go wytłumaczyć, ale.... daj się mu, niech on sam się wytłumaczy, proszę. On tu siedzi i płacze.........."
Nie wiedziałaś już co o tym myśleć, może faktycznie dać mu się, jak to napisał Li? Może naprawdę wtedy wydarzyło się coś, co tylko wyglądało inaczej, a miało inne znaczenie?
A co, jeśli on się będzie "tłumaczył", a i tak będzie kłamał?
Znów wzbierały się w tobie łzy. Ale tym razem łzy złości i cierpienia. Już nie chciałaś płakać ot tak, bo byłaś słaba, tylko teraz to był ból połączony ze złością...
Wzięłaś do ręki telefon. 362 nieodebrane połączenia i 700 wiadomości tekstowych. "Skąd on.... No tak, stać go."- pomyślałaś. Nie miałaś siły tego czytać, większość była prawie takiej samej treści. "Przepraszam... Kocham cię. "To nie tak jak myślisz, oddzwoń.." "Naprawdę Cię kocham. Tylko ciebie... <3" I tak w kółko. "Delete message", wszystko poszło się jebać, nie chciałaś na to patrzeć.
Weszłaś w nowe wiadomości tekstowe:

U mnie. Za godzinę. Będziesz miał godzinę. { pierwsza litera twojego imienia }. 

Do: Misiek.
Wysłano

Spojrzałaś na tapetę, przypomniały ci się wspólne wakacje, zdjęcie jest właśnie z nich. Całujecie się nad morzem, przy zachodzie słońca.
Trzeba przyznać, Harreh idealnie potrafi wyłapać moment.
I wtedy właśnie uświadomiłaś sobie, że postąpiłaś prawidłowo dając mu się wytłumaczyć.

*Dzwonek do drzwi*, powiedziałaś siostrze, że ty otworzysz.

Rozejrzałaś się, nikogo nie było wokoło.
Trochę się zdezorientowałaś, ale cóż. Już miałaś je zamykać, kiedy usłyszałaś, że ktoś zmierza. Zza pawilonu wyszli.... Chłopcy. W garniturach. Cała czwórka.
Zaczęli.... Zaczęli nucić piosenkę. Skądś ją znałaś, tylko nie mogłaś sobie przypomnieć skąd.
Po chwili drugi akord. No tak, od razu poznałaś. Nucili piosenkę, tą piosenkę, twoją piosenkę. Piosenkę, którą specjalnie dla ciebie napisał Zay.
Ktoś złapał cię od tyłu. Obróciłaś głowę, tak, to był on, twój mulat.

Poszliście na górę, byliście całkowicie sami. Wyjaśnił ci wszystko, nawet mu nie przerwałaś.
Okazało się, że to ona na nim "usiadła", w momencie, gdy wyglądało, jakby miał muskać jej wargi po prostu mówił jej do ucha, bo było zbyt głośno, że jest zajęty, w dodatku jest tu z tym KIMŚ.
To wszystko trwało może z minutę, góra dwie, ale wtedy weszłaś ty, i... On nie wiedział co zrobić.
Tak strasznie cię przepraszał, teraz to jemu z oka spłynęła łza......

Jejku, to było takie.... Nawet nie potrafisz tego opisać, to było jedno, wielkie "Awwwwwwwwww"
Zakończyliście wszystko pocałunkiem. Tak, tym pocałunkiem, przez który prawie mdlejesz.

I wtedy drzwi od twojego pokoju się otworzyły, wszyscy czterej leżeli na podłodze. -NIALL, TY CIOTO, MÓWIŁEM NIE DOTYKAJ KLAMKI, GOOOOD.- krzyknął Liam. -NO ALE..... HARRY NIE DAŁ MI SIĘ DOTKNĄĆ DO DRZWI, NIC NIE SŁYSZAŁEM!- zaczął się szybko tłumaczyć blondyn.
Nie mogliście się pohamować i razem z Zaynem wybuchnęliście niekontrolowanym śmiechem.
Ale zatraceni sobą wróciliście do pocałunku, całkowicie zapominając o rzeczywistości.







_____________________________________________

Nie ma 30 followersów, sorry, ale jak chcecie, zaczyna mi to zwisać...........

ALE MASSIVE THANK U ZA KOMENTARZE POD OSTATNIM POSTEM! NAPRAWDĘ, GUYS! U'RE amaZAYN! <33 Xxx
HAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHA
LEWY JAKIŚ TEN IMAGIN. xDDDD
i ogólnie sorry, za jakiekolwiek błędy, nigdy nie czytam imaginów przed dodaniem, bo kiedyś tak robiłam i.... NIE WYSZŁO MI TO NA DOBRE. Krótko mówiąc, czytałam i wprowadzałam tak wiele poprawek, że już sama nie mogłam, kasowałam całego imagina i pisałam na nowo. XDDD #onlyme.

No, więc właśnie. Piszę go już od 16.30, a i to od połowy, bo drugie pół gdzieś kiedyś pisałam. O.o
A MAM TYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYLE LEKCJI, ŻE ZARAZ ZMYKAM. :C
Zresztą, smutno mi dziś. :c

NIE WIEM, kiedy następny imagin, przepraszam, naprawdę nie wiem.... :c
OBIECUJĘ, ŻE POSTARAM SIĘ, BY BYŁ JAK NAJSZYBCIEJ. :)


@MyHeroHarreh

#loveuguys!
PLEASE, FOLLOW ME, COMMENT, AND WHERE THEY CAN SHARE. xDDD

BYEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE. <3