piątek, 17 maja 2013

Imagin sześćdziesiąty trzeci part. I ~Louis

On już mnie nie kochał, czułam to. Zdecydowanie wołał spędzać czas ze swoimi przyjaciółmi niż na jakichkolwiek zajęciach z mną. Tego dnia również wyszedł z domu, nawet się nie żegnając, chociaż wiele razy mnie mijał. Myślałam, że on też potrzebuje czasu dla siebie, ale po kilku dniach zrozumiałam co było na rzeczy. On się wypalił,. Nie chciałam wchodzić mu więcej w drogę, więc poszłam do waszej wspólnej sypialni, wyjęłam z szafy walizkę i spakowałam do niej swoje ubrania. Nie obyło się bez łez, ponieważ strasznie kochałam tego zwariowanego chłopaka. Zabrałam jeszcze z szafki jego zdjęcie, na pamiątkę, aby pamiętać te przepiękne chwile spędzone z nim. Usiadłam przy stole w kuchni, wzięłam kartkę i długopis i zaczęłam pisać:
"Drogi LouLou,
powinnam porozmawiać z tobą twarzą w twarz, ale boję się, że  nie jestem na to wystarczająco silna. Boję się, że jak spojrzę w twoje oczy, to już nie będę chciała odejść, sprawiając ci tym ból. Zrozumiałam, że mnie nie kochasz. Twoje gesty w moją stronę, a raczej ich brak, mnie w tym utwierdziły. Nie chcę ci już przeszkadzać w życiu,
twoja Amy."
Odłożyłam list na blat kuchenny z nadzieją, że Louis go znajdzie i przeczyta. Zabrałam torbę i kluczyki do mojego samochodu, zamknęłam dom i wsiadłam do auta. Uruchomiłam silnik i wyjechałam z podjazdu starając się nie wybuchnąć płaczem. Planowałam wrócić do mojego starego mieszkania w centrum Londynu, bo niby gdzie miałam się podziać? Było małe, może nie najpiękniejsze, ale jedyne, jakie miałam.
Weszłam po klatce schodowej na górę i otworzyłam drzwi od swojego mieszkania. Rzuciłam swoją walizkę w kąt pokoju i położyłam się na kanapie, nie kryjąc swoich łez.
Nie miałam pojęcia, ile leżałaś, użalając się nad swoim losem. Z transu wyrwał mnie dźwięk twojej komórki dochodzący z bluzy wiszącej w przedpokoju. Podniosłam się i poszłam odebrać.
- Halo? - zapytałam z lekką chrypką w głosie.
- Amy? Gdzie jesteś?! - usłyszałam jego głos.
Szybko się rozłączyłam. Podeszłam do laptopa, którego również zabrałam ze sobą w celu zarezerwowania jakiegokolwiek lotu do obojętnie mi jakiego kraju. Chciałam odpocząć od życia, od wszystkich problemów. Zabukowałam bilet na najbliższy wolny lot do Włoch. Dopakowałam w tępie natychmiastowym ubrania dopasowane do panującej tam pogody, kosmetyki i inne potrzebne rzeczy, po czym opuściłam swoje mieszkanie. Zamówiłam taksówkę, która w kilkanaście minut zawiozła mnie na lotnisko. Samolot odlatywał za niecałe pół godziny, więc szybko przeszłam odprawę i usiadłam wygodnie na swoim miejscu. Cały czas mój telefon nie przestawał dzwonić, w pewnym momencie zdenerwowałam się i odebrałam:
- Słucham?
- Amy gdzie jesteś?! - usłyszałam głos Liama.
- W samolocie - odpowiedziałam głosem wypranym z emocji.
- Jak to?! Gdzie lecisz?!
- Przykro mi Liam, ale nie mogę ci powiedzieć.
- Wiesz gdzie ona jest? - usłyszałam stłumiony głos osoby trzeciej.
- Lotnisko - rzucił - Amy dlaczego wyjeżdżasz?
- On mnie nie kocha, Liam! - krzyknęłam i wyłączyłam telefon.
Usiadłam wygodnie w fotelu i odwróciłam się w stronę okna, aby nikt nie widział moich gorzkich łez. Wyjęłam swojego ipoda, na playliście włączyłam piosenkę Jamesa Arthura - Impossible. Ja i Louis bardzo ją lubiliśmy i wspieraliśmy go podczas trwania x factor. Wszystko mi o nim przypominało, nawet zwykła rzecz była związana z jakimś wydarzeniem z naszego życia. Byliśmy razem dwa lata. Wspierałam go podczas, gdy on i chłopaki walczyli o wygraną. Potem byłam przy nim na prawie każdym koncercie, na którym mogłam być. ZAWSZE byłam przy nim, nawet z najtrudniejszych chwilach. A on? Robił dla mnie wszystko, wydawało mi się, że będziecie już zawsze razem. Niestety przeliczyłam się. Przyzwyczaiłam się, że gdy bardzo się w coś angażuję, to potem cierpię. Przez całą drogę męczyły mnie wyrzuty sumienia, tak bardzo chciałam się do niego przytulić, przeprosić, ale wiedziałam, że muszę być silna.
Do Włoch dotarłam kilka godzin później, odebrałam swoje bagaże i wyszłam przed lotnisko. Przywołałam taksówkę i poprosiłam, aby zawieźć mnie do najbliższego hotelu.

___________
 Taaak, tak wiem, znowu Louis :)
Ale i tak mam nadzieję, że Wam się spodoba :)

Ale wiecie co? Pod postami dziewczyn jest baardzo dużo komentarzy, a pod moimi ledwo 2 lub 3 . Może czas to zmienić? :D


~Alex

sobota, 11 maja 2013

Imagin sześćdziesiąty drugi~ Zayn (+18)

"Tak" wypowiedział brunet i złapał mnie w talii zatapiając się w namiętnym pocałunku.Wszyscy w kościele wstali i zaczęli bić brawo. Zayn pociągnął mnie w kierunku wyjścia, gdzie już wszyscy czekali i sypali w nas ryżem. Oczywiście standardowo staliśmy pod kościołem wysłuchując życzeń od najbliższej rodziny.
***
Na naszym weselu wszyscy bawili się znakomicie. Czterej najbliżsi przyjaciele mojego męża co jakiś czas zastępowali kapelę i śpiewali różnorakie piosenki. "Śpiewali" to za duże słowo, gdy było już około 2.00, a oni dorwali się do mikrofonu. Miałam wrażenie, że i tak nikomu to nie przeszkadza, większość gości szalało na parkiecie, a ci zalani w trupa leżeli pod stołami/na swoich krzesełkach i smacznie spali.
Wzięłam głęboki wdech i rozejrzałam się po sali. Powoli powoli wszystko zaczęło do mnie docierać. Zayn Malik. Moim mężem. Nasz ślub. Nasze wesele. Nasza wspólna przyszłość. Chłopak, na którego tak długo czekałam w końcu był mój. Mój i tylko mój. Już na zawsze.
-Na zawsze?- spytał z cwaniackim uśmieszkiem Zay. Dotarło do mnie, że ostatnie zdanie musiałam powiedzieć na głos, niby szeptem, ale było to słychać. Chłopak pocałował mnie w czoło i pod stołem delikatnie złapał moją dłoń przesuwając ją w stronę swojego krocza. Zarumieniłam się i to chyba dość mocno, bo Zayn uśmiechnął się znacząco. Nie puszczając mojej ręki zbliżył się i delikatnie musnął moje usta. "ZAYN {twoje imię}, ZAYN {twoje imię} [...]" biegał Niall krzycząc po całej sali i próbując nas znaleźć. Już miałam wyciągnąć w jego kierunku rękę, gdy to Zayn ją pociągnął i zaczął biec ze mną w przeciwnym kierunku niż był blondyn. Spojrzałam na niego pytająco, a on tylko uśmiechnął się w stylu "bad boya" i biegliśmy dalej między ludźmi, unikając światła, jakby celowo, by nikt nas nie zauważył. Malik skręcił w najbliższy korytarz, prowadzący podobno do palarni. -Serio? Teraz? Dzisiaj?- spytałam z zażenowaniem. Brunet tylko głęboko westchnął i dalej prowadził mnie pod rękę. Kompletnie nie miałam pojęcia co się dzieje i gdzie konkretnie idziemy, milion pytań nasuwało mi się na myśl, ale żadne nie miało racjonalnego wytłumaczenia. Zayn podszedł bliżej mnie i się do mnie przytulił. Spojrzał mi głęboko  w oczy i nas zatrzymał. Złapał mnie w talii i uśmiechnął się uśmiechem tak słodkim i cudownym, że nie sposób było nie poczuć tego magicznego "ukłucia" w brzuchu. Dotknął swoim czołem mojego i wciąż wpatrywał mi się w oczy, wręcz przeszywał mnie wzrokiem. Uśmiechnął się naprawdę delikatnie, złapał mnie obiema dłońmi wokół twarzy i jego usta były coraz bliżej moich. Patrzył mi prosto w oczy, moje kolana się uginały pod wpływem jego głębokiego spojrzenia. Znaliśmy się już dobre trzy-cztery lata, ale ten brunet wciąż i wciąż, niezmiennie, działał na mnie w ten sam sposób.W końcu zdołałam zamknąć oczy, dosłownie ułamek sekundy później poczułam na swoich ustach delikatne ciepło jego miękkich warg. Jego cudowne usta przylgnęły do moich. Malik wplótł jedną rękę w moje włosy, druga zjeżdżała z pleców w dół. Całował mnie namiętnie, a zarazem z czułością. Nigdy, przenigdy nie chciałam przerwać tej chwili, a co dopiero przenigdy nie pomyślałabym, że to właśnie ten erotoman to zrobi. Uniósł głowę lekko do góry w taki sposób, że nawet jakbym się wysiliła najbardziej jak mogła i stanęła na palcach, nie dosięgnęłabym ustami nawet jego brody. Usłyszałam z jego ust delikatny pomruk niezadowolenia, więc już wiedziałam, że nie przerwał pocałunku mimowolnie. Spojrzał na mnie tajemniczo i poczułam, jak ściąga dolną część mojej sukni ślubnej. Nie wiedział o tym, że dół jest odpinany, więc moje zdziwienie się podwoiło. -Skąd ty....- nie dokończyłam pytania. -{imię twojej przyjaciółki}- odpowiedział chłopak pozbywając się ostatecznie "spódnicy" od twojego stroju. Nie pytałam już o nic, bo widziałam, że "mój mąż" zaczyna robić się spięty, że coś zaczyna go denerwować. -Chodź.- szepnął mi do ucha i uścisnął moją dłoń. Posłusznie, jak zaczarowana ruszyłam w jego kierunku. Szedł o jakieś dwa kroku z przodu, mogłam bez problemu go obserwować. Patrzył w przód, był strasznie zamyślony, ponieważ jego spojrzenie było bardzo puste. Z jego oczu przeszłam dalej, zaczął mnie czarować swoim wyglądem. Delikatny zarost, idealnie przystrzyżone włosy postawione "na jeża", w dodatku Malik był w garniturze. Jego już i tak perfekcyjna twarz i postura dzięki czarnemu strojowi wyglądała jeszcze bardziej perfekcyjnie, co myślałam, że nigdy nie będzie miało miejsca. Szliśmy tak długim, oświetlonym tylko świecami korytarzem, kiedy Zayn znacznie przyśpieszył. Po chwili i ja usłyszałam, co było źródłem jego przyspieszenia. Oczywiście nasz kochany blondyn, który faktycznie szukał nas chyba po całym budynku. Poprosiłam Malika, byśmy się zatrzymali i dowiedzieli o co chodzi temu słodkiemu Irlandczykowi, ale Zay tylko się zaśmiał i jeszcze bardziej przyspieszył. -I tak was widzę!- krzyknął Niall i wtedy Zayn z dźwięcznym śmiechem zaczął biec ponownie ciągnąc mnie za sobą. To samo uczynił Nialler. Chyba udało nam się uciec, bo wylądowaliśmy w jakiejś windzie, do której szybko zatrzaśnięto wejście. Spojrzałam na lekko zdyszanego bruneta i uśmiechnęłam się sama do siebie. Poprawiłam włosy i podeszłam znacznie bliżej niego. Jedną rękę oplotłam mu na szyi, drugą położyłam na pośladkach. Lewą nogę owinęłam mu na biodrze i przycisnęłam go mocno do siebie. Chłopak był strasznie zaskoczony przejęciem przeze mnie inicjatywy i cofnął się o krok. Strasznie mnie to zdziwiło, ponieważ zawsze był taki chętny do tego typu gierek. Spojrzałam pytająco, a on tylko obrócił głowę i patrzył na wskaźnik pięter. Zauważył moją skwaszoną minę, więc podszedł i objął mnie bardzo mocno mówiąc, że wynagrodzi mi to już dosłownie za kilka chwil. Kompletnie nie miałam pojęcia, o czym on bredzi, więc pozostawało mi jedynie tylko czekać. Wskaźnik wskazał piętro "102" i drzwi się otworzyły. Było strasznie ciemno, więc odruchowo bardziej wtuliłam się w Zayna. Dopiero teraz poczułam, jak bardzo wali mu serce; zaczęło mnie zastanawiać, co tak bardzo go stresuje. Nie puszczając mojej dłoni brunet podszedł kilka kroków do przodu i z tego, co udało mi się zauważyć otwierał jakąś klapę. Gdy już została uchylona, zrobiło się dużo jaśniej i ujrzałam małe, białe schodki. Po minie Zayna wywnioskowałam, że mam po nich wejść na górę, tak też uczyniłam. Weszłam na pierwszy, drugi, ósmy i totalnie mnie zamurowało. Byliśmy na samym szczycie wieżowca. Z racji późnej pory było dość ciemno, ale w niczym to nie przeszkadzało, ponieważ wszędzie porozstawiane były świeczki, w dodatku chyba zapachowe. Wbiegłam szybko na górę i poczekałam, aż Zay też w pełni to zrobi. Bardzo chciałam go przytulić, ale coś w środku nie pozwalało mi się nawet ruszyć. Miałam wielką gulę w gardle i trochę przeszkliły mi się oczy. Chłopak odetchnął z ulgą i podszedł do mnie w celu przytulenia mnie. Moja twarz wylądowała na jego klatce piersiowej, a on wtulił swoją w czubek mojej głowy. Po kilkuminutowym staniu w głębokim uścisku Zayn złapał moją dłoń, obkręcił mną niczym księżniczką i wskazał podbródkiem w prawą stronę. Spojrzałam pod nogi i ujrzałam drogę usłaną płatkami herbacianych róż, a owe płatki prowadziły do wielkiego koca (może nawet materaca), który również był usłany płatkami, tylko że krwistoczerwonych, róż. Zaparło mi dech, wszystko tak, jak sobie kiedyś wyśniłam. Wokół materaca szampan i moje ulubione przekąski. Widząc moje zadowolenie Zayn wziął mnie na ręce i zaniósł prosto na pięknie wyściełany przedmiot. Położył mnie na nim i sam szybko na niego skoczył. Jedną rękę podłożył pod moją głowę, natomiast drugą jeździł wzdłuż mojego ciała, cały czas niby "niechcący" zahaczając o mój biust. Po około dziesięciu minutach takiej zabawy bez słów wybuchł: Dobra skarbie, ściągaj ten obcisły gorset, bo już dłużej nie wytrzymam. Miałem być grzeczny i czekać na twój ruch, ale jak widzisz coś mi nie wychodzi.- Tak bardzo chciałam się zaśmiać, ale odgrywałam poważną minę, by się z nim podroczyć. Malik zabrał swoją rękę spod mojej głowy i ułożył się tak, by ponownie patrzeć mi w oczy tym swoim spojrzeniem... -Zaraz, czekaj. Kiedy ty się pozbyłeś ubrania?!- spytałam zdziwiona patrząc na mojego męża w samych bokserkach i podkoszulku. -Widzisz jak na ciebie działam? Zapominasz o rzeczywistości. A teraz wyskakuj z gorseciku.- rzekł. -A zresztą...- dodał i usiadł na mnie okrakiem. Zbliżył swoje usta do moich i skończyliśmy na namiętnym pocałunku. Jego język wirował po moim podniebieniu, a  jego dłonie gwałtownie dotykały mojego ciała. Leżałam bezwładnie na jedwabiu, podczas gdy to właśnie Malik władał moim ciałem. Był w moich myślach, uczuciach, w mojej głowie, na moich ustach no i.... Oczywiście na mnie. Całował mnie namiętnie, bez opamiętania, gwałtownie. Jednak również delikatnie, jakbym była z porcelany i musiał uważać, by nie stała mi się krzywda.Wciąż na mnie leżał i wciąż mnie całował, gdy poczułam coś dziwnego w okolicach swojego podbrzusza. Coś, co delikatnie na mnie napierało, pare sekund później zdałam sobie sprawę z tego, co to było i niestety wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Poczułam z ułożenia jego ust, że Zayn uśmiechnął się tym śmiechem, który ma na twarzy gdy się zawstydza. Postanowiłam przejąć inicjatywę i wykorzystałam ten moment obracając bruneta na plecy i kładąc się na nim w ten sam sposób, w który on leżał na mnie przed chwilą. Czułam, że jego członek twardnieje, ale postanowiłam pobawić  się z nim  jeszcze trochę. Przycisnęłam jego dłonie do poduszki uniemożliwiając mu ruchy. Gdy chciał mnie pocałować odchyliłam głowę do tyłu i uśmiechnęłam się do niego zawadiacko. Niestety chyba mój wymarzony efekt nie wypalił, bo pewnie wyglądałam bardziej jak jakaś niezdara niż zadziorna, seksowna kobieta, jaką chciałam odegrać i Zayn uśmiechnął się słodko. Zjechałam pocałunkami do jego szyi, następnie do wyrzeźbionego torsu, przy którym jak zwykle musiałam się zatrzymać. Przejechałam po nim kilka razy językiem, sutki bruneta stwardniały, podobnie jak i inne części ciała, więc nie chciałam go już dłużej trzymać w niepewności, zjechałam pocałunkami do brzucha, potem podbrzusza. Jego bokserki były naprężone na maksimum, toteż uratowałam je przed eksplozją. Chłopak uniósł głowę do góry i ujrzałam ten ogień w jego oczach. Gdybym sama mogła jeszcze wytrzymać, podroczyłabym się z nim jeszcze, ale sytuacja miała się troszeczkę inaczej. Przyłożyłam swoje gorące dłonie do jego członka, wstrząsnął nim dreszcz. Odchylił głowę do tyłu i ponownie westchnął w ten sposób, gdy krzyżują się jego plany. Wstał i posadził mnie w swoją stronę. -Skarbie- rzekł -To nasz, twój dzień. Wiem, że uważasz, że sprawisz mi tym wiele przyjemności, ale nie ty będziesz robić mi dobrze tej nocy. Nie pozwolę na to, nie będziesz robić mi "loda" jak jakieś panie spod latarni, mam swoją godność. Pragnę cię, pragnę cię bardzo, więc w naszą noc poślubną to ja sprawię ci orgazm życia.- powiedział i rzucił się na moje usta. Totalnie mnie zatkało, więc czekałam, co on zrobi. Zayn pchnął mnie delikatnie na łóżko i rozłożył moje nogi. Całował mnie od brzucha, po wzgórek łonowy. Był bardzo delikatny, a jego mały zarost lekko łaskotał mnie w uda potęgując doznania. Malik zaczął delikatnie bawić się moją "kobiecością", po czym przeszedł do zabaw z językiem. Był bardzo dokładny i jakby obeznany w tym, co robi. Jego język, do którego po kilku minutach dołączyły dwa palce był wspaniały. Malik ssał mój "skarb" pomagając sobie palcem i doprowadzając mnie do szału. Wiłam się po tym jedwabiu jak oszalała, ale co chwilę obserwując Zayna, był z siebie bardzo dumny, widziałam to w jego oczach. "Pf, typowy facet"- pomyślałam. Gdy zaczęłam krzyczeć, Zayn wstał i zatkał mi usta pocałunkiem. Ponownie tak bardzo namiętnym, że od samego pocałunku byłabym w stanie szczytować.
Dotykając moich piersi Zay zaczął się cichutko śmiać i polizał mnie w nos. Krzyknęłam tylko "fuuu" i odpłaciłam się tym samym. Chłopak wziął do ręki swojego penisa, przejechał po nim kilka razy ręką i delikatnie włożył go we mnie. -To będzie piękny początek wspólnej przyszłości, mrs. Malik.- rzekł do mnie i pocałował mnie w rękę. Gdyby nie to, że jego penis właśnie penetrował mnie od  środka, pewnie bym się rozpłakała, ale teraz nie mogłam, miałam inne wrażenia w głowie. Brunet coraz energiczniej poruszał biodrami doprowadzając mnie do szaleństwa. Wyraz jego twarzy mówił sam za siebie, byłam wzruszona, że jest on już tylko mój, już na zawsze.
Zay odchylił głowę do tyłu, cicho pojękując. Zrobiło mi się trochę głupio, że on ledwo zauważalnie jęczy, a ja krzyczę na całe gardło, ale nie przeszkadzało mi to wtedy. Wtedy liczył się tylko jego pomruk. Jego zadowolenie. Jego ruchy. W pewnym momencie pisnęłam dziwnym tonem, Zayn natychmiast przerwał pytając, czy nie zrobił mi krzywdy. Pocałowałam go tylko w nos i powiedziałam, że jest cudowny i wróciliśmy do "pracy". Jego biodra poruszały się coraz to coraz to szybciej, moje ciało przeszywały dreszcze. Jego penis wchodził i wychodził ze mnie w zawrotnym tempie, jego ręce leżące na moim brzuchu tylko dodawały mu siły. Jeszcze kilka głębokich pchnięć i Malik padł koło mnie przeżywając doznanie swojego życia. Ja szczytowałam kilka minut po nim i padłam w jego objęcia.
Leżeliśmy tak nadzy przez kolejnych kilkadziesiąt minut, milcząc i patrząc w gwiazdy. Chłopak wtulił się do mnie bardziej i szepnął "Byłaś taka cudowna...."  i pocałował mnie w kark.
Sekundę później klapa od dachu wieżowca się otworzyła i wyłonił się z niej Niall. Zayn w pośpiechu zaczął mnie zasłaniać swoim ciałem. Przyznam, że musiało wyglądać to komicznie.
-Spoko spoko, przyniosłem wam tylko kocyk, nie będę wam przecież przeszkadzał podczas nocy poślubnej. Jeszcze chciałem tylko powiedzieć, że prawie wszyscy wasi goście śpią już albo pod stołami, albo w swoich pokojach, a Harry tańczył na barze. No, to tyle, miłej nocy.- powiedział blondynek i zniknął w wieżowcu. Oboje z Zaynem wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.




_________________________________________________________________

Dobra, w końcuuuuuuuuuu. TO SE JA, WERSON. Boże, tyle tu nic nie dodawałam.... TAK STRASZNIE WAS WSZYSTKICH PRZEPRASZAM. PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM..... Sprawy osobiste się trochę nakłębiły, potem już tak wyszło.... Ale macie tego imagina dziś, postaram się już być bardziej systematyczna, obiecuję.
Mam nadzieję, że to wam się podobało.
Agata już pisała odnośnie komentarzy... Podpisuję się pod tym, musicie się bardziej udzielać, inaczej ten blog naprawdę nie będzie miał sensu....
Liczę na Was skarby. <3

MACIE JESZCZE MOJE NOWE OPOWIADANKO, ZAYN JEST TAM NARKOMANEM, tam też na was liczę. :D  zaynscocaine.blogspot.com 

Lots of love, Werson x

wtorek, 7 maja 2013

Imagin pięćdziesiąty piąty, cześć II~ Louis

Weszłam do domu, zamykając drzwi z głośnym trzaśnięciem. Olewając krzyki mamy wbiegłam do swojego pokoju, rzucając się na łóżko. Wzięłam kilka głębokich oddechów, aby spuścić trochę z tonu i zdjęłam bluzę, spychając ją z łóżka.
Dlaczego ja odebrałam ten cholerny telefon?! 
Gdyby nie to, nadal żyła bym jak wcześniej, bez niego.
No właśnie, bez niego. Ale czy właśnie tego chcesz?
No pewnie, że tak. Nic do niego nie czuję, stracił mnie.
Ale ty chcesz mu wybaczyć, czuję to.
Kim ty właściwie jesteś?
Głosem w twojej głowie i sercu, sumieniem.
- To idź się sumieniuj gdzie indziej, a nie bzdury opowiadasz - warknęłam w sufit - O matko, gadam do siebie...
Położyłam się na boku i patrzyłam się na blizny na moich nadgarstkach. Myślałam nad nim i chociaż próbowałam to powstrzymać to nie potrafiłam. Wtedy pojawiły się pierwsze wątpliwości.
Skoro Louis chce zostawić swoją dziewczynę DLA MNIE, to musi coś do mnie czuć, prawda?
Nie, pomyślałam. Przecież skoro z nią był, to musiał czuć do niej coś więcej niż do przyjaciółki. Miałam do niego wiele dręczących mnie pytań, ale bałam się odpowiedzi na nie. Przemogłam się jednak i znalazłam w komórce jego numer telefonu. Kłóciłam się ze sobą, czy zadzwonić. W końcu nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Ashley? - zapytał trochę zdziwiony.
- Chciałabym z tobą pogadać - powiedziałam pewnie.
- Jasne, kiedy tylko chcesz. Przyjadę po ciebie, zgoda?
- Wiesz jeszcze, gdzie mieszkam? - zdziwiłam się.
- Pamiętam to i owo - delikatnie się zaśmiał - Do zobaczenia.
Odłożyłam komórkę na stolik nocny i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i chwilę wpatrywałam się w zawartość. Po krótkiej chwili wyciągnęłam z niej marynarkę oraz rurki w miętowym kolorze, to tego białą bokserkę i beżowe koturny.  Poleciałam do łazienki przebrać się i poprawić makijaż oraz włosy.
Po co się tak starasz dla niego?
Głupi głosie w głowie, nie kazałam ci się zamknąć?
Dla pewności kilka razy po drodze sprawdzałam mój wygląd. Za każdym razem nie poznawałam samej siebie. Od dobrych kilku miesięcy nie nosiłam takich ubrań, wolałam raczej płaskie buty, wygodne, jeansowe rurki i luźne koszulki. Teraz wyglądałam tak jak kiedyś, jak podczas mojej znajomości z Louisem.
Odłożyłam tylko torebkę, bo po krótkich przemyśleniach stwierdziłam, że nie pasuję do okazji. Telefon i pieniądze schowałam do kieszeni, z szafki zabrałam klucze i zeszłam na dół. W kuchni była moja mama, pracująca na laptopie.
- Wychodzę, zostawiam klucze, mam nadzieje, że będziesz w domu - rzuciłam.
- Tak, tak, będę - mruknęła zapatrzona w ekran.
 Popatrzyłam na nią z politowaniem, prychnęłam cicho pod nosem. Sprawdziłam jeszcze raz wygląd i zamykając drzwi wyszłam przed dom. Zauważyłam Lou, opierającego się o swój samochód. Odruchowo delikatnie się uśmiechnęłam, chłopak odwdzięczył się tym samym. Podeszłam do niego w miarę normalnym krokiem, choć bardzo obawiałam się tej rozmowy. Chłopak otworzył mi drzwi do auta. Podziękowałam mu cicho i zajęłam miejsce. On okrążył samochód i również wsiadł, od strony kierowcy.
Jechaliśmy w ciszy dobre parę minut, wysyłając sobie ukradkowe spojrzenia. Co ja gadam! To on cały czas się na mnie gapił, a w pewnym momencie było to już maksymalnie niekomfortowe. W końcu po kilku kilometrach zatrzymaliśmy się przed małym parkiem na obrzeżach Londynu. Chłopak ponownie otworzył mi drzwi i podał rękę, żeby pomóc mi wysiąść.
Usiedliśmy na jednej z ławek nic nie mówiąc. Żadne z nas chyba nie wiedziało do końca jak zacząć tę rozmowę. Po wzięciu głębokiego oddechu postanowiłam zabrać głos:
- Więc...
- Przepraszam cię. Przepraszam cię za wszystko. Za moje błędy, słowa, czyny które kiedykolwiek cię zraniły - powiedział, odwracając się w moją stronę - Zrywając kontakt zachowałem się jak zwykły palant. Rozmawiałem z Eleanor przez chwilę i wszystko postarałem się jej wyjaśnić.
- I co? - zapytałam się cicho.
- Zareagowała... trochę inaczej niż przypuszczałem. Rzuciła we mnie kilkoma przezwiskami i wyszłam.
- Nie chciałam psuć waszego związku! - wyjęczałam.
-  Ashley, chyba nie mówisz poważnie - spojrzał na mnie zaskoczony - Zraniłem ją, zdaje sobie z tego sprawę, ale będąc w tym związku również raniłem siebie... i ciebie - dodał po chwili - Rozumiem, jeżeli teraz mnie zostawisz i wcale nie będę mieć ci tego za złe. Najprawdopodobniej na takie coś zasłużyłem. Ale zawsze w moim sercu pozostanie specjalne miejsce dla ciebie. Będę czekał na ciebie tak długo ile zechcesz.
- Louis już kiedyś ci zaufałam.
- Proszę o szansę, ostatnią. Obiecuję, że nie zawiodę. Nie dam ci znowu odejść.
Siedziałam poruszona jego słowami. Gdzieś w głębi serca moje uczucia do niego delikatnie się powiększały, chciały wydostać się na zewnątrz. Motylki w moim brzuchu szalały, a uśmiech sam wkradał się na twarz.
- Nie wiem co powiedzieć - odezwałam się po chwili - Dobrze wiesz, że nie potrafię ci nie wybaczyć, ale z drugiej strony jest to trudne, jakby wyzwanie - zrobiłam przerwę - Ale powinieneś też wiedzieć, że uwielbiam wyzwania.
Zanim doszły do niego moje słowa, minęło kilka sekund. Zastanawiałam się jak na nie zareaguje. Louis gwałtownie podniósł się z ławki, chwycił mnie za ręce i gwałtownie wpił się w moje usta.

Trzy lata później jesteśmy już po ślubie. Wszyscy mówią mi, że promienieje szczęściem. Kto wie, może to wina ciąży? Nie mogę się doczekać, aż powiem Louisowi, ze zostanie tatą.


Druga część imagina o LouLou napisana ;d ufffff myślałam, że się nie wyrobie przed północą, ale została mi jeszcze godzinka ;d


 ~Alex

środa, 1 maja 2013

Imagin sześćdziesiąty ~Zayn


-Wychodź już, bo się spóźnimy! - Wykrzyknęła z dołu Danielle. - Nie poganiaj mnie..! - odpowiedziałaś z łazienki dopracowując swój wyjściowy strój. - Jak Ty masz się tak guzdrać . czekamy w samochodzie! - Słychać było tylko trzaśniecie drzwiami. Dom ogarnęła niesamowita cisza, co było niesamowitą rzadkością  Przejrzałaś się po raz ostatni w lustrze i zbiegłaś schodami na dół, sięgnęłaś po klucze z szafki i zamknęłaś za sobą drzwi, po czym potruchtałaś do auta w którym siedziała już Danielle razem z Liamem. Byli parą już długi okres czasu i wyglądali ze sobą bardzo ładnie. Zawsze kiedy widziałaś ich razem Twoje policzki robiły się czerwone, i w głębi duszy zazdrościłaś im, że są sobie tak oddani i wierni. Twoje związki nie trwały więcej niż 2 miesiące i nie były specjalnie przepełnione jakimkolwiek uczuciem, po prostu miałaś chłopaka, można powiedzieć  że dla pokazówy  Teraz uświadomiłaś sobie, że takie związki był całkowicie do niczego, chciałaś za wszelką cenę znaleźć kogoś kto opiekował się Tobą jak Liam Danielle i bezwarunkowo kochał.
Z hukiem trzasnęłaś drzwiami od samochodu, po czym Liam odpalił silnik i ruszył. Klub - bo właśnie tam wybieraliście się dzisiejszej upojnej nocy - znajdował się pół godziny drogi od waszej posesji.
- Kto tam będzie  - przerwałaś cisze, pudrując przy tym nos. - Chłopaki i jakieś koleżanki Danielle, raczej nikogo stamtąd nie znasz, a co? - Odpowiedział Liam, po czym gwałtownie hamując, bo o mało nie wpadł na jakiegoś nieogarniętego przechodnia na pasach, co spowodowało rozsypanie się całego używanego przez Ciebie  pudru po samochodzie. - Cholera! Co Ty robisz?!  - wykrzyknęła Danielle, dusząc się kremowym pyłem.
Parking przed klubem. Już tutaj słychać donośną muzykę i rozmowy zaproszonych gości. Atmosfera wydawała się całkiem fajna, tylko zaniepokoiło Cie zamieszenia przy bramce do wejścia, pomiędzy ochroniarzami i jakimś naćpanym typkiem, który najwyraźniej chciał za wszelką cenę wejść do środka. Wzruszyłaś ramionami, bo miałaś nadzieje, że nic poważnego z tego nie wyniknie. Natomiast wypadek z pudrem spowodował nie małą kolizje na drodze, ale dzięki Bogu wyszliście z tego bez szwanku.
Stanęliście w kolejce do bramki, gdzie tylko ona dzieliła was od libacji alkoholowych, i świetnej zabawy. Niestety.. kolejka ciągnęła się godzinami, buty zaczęły Cie nieubłaganie obdzierać  a co najgorsze zaczynałaś odczuwać potrzebę fizjologiczną. - Dan! Czemu to się tak ciągnie, mówiliście, że będzie tylko parę osób! - Wymamrotałaś chodząc w miejscu jak to się robi kiedy pęcherz ciśnie. - Cóż.. Mamy bogate życie towarzyskie, w które chcemy Cie wciągnąć skarbie. - Oznajmiła Danielle z dobrą miną do zlej gry, ponieważ widać było po niej, że też ma już dość owej kolejki.
Jest już 23.47. W końcu udało wam się dotrzeć do wnętrza klubu, gdzie para zakochańców z którymi tu przyjechałaś, chcieli Cie od razu z kimś zapoznać  natomiast Ty nie zwracając na nich uwagi podążyłaś w stronę łazienki, albo czegoś co by mogło ją przypominać. W tym wypadku.. to drugie. Sciany były poobdzierane i popisane czym wlezie, woń była niedoniesienia  Służyła ona raczej jako palarnia, dupodajnia i wychodek. Chciałaś otworzyć drzwi, które oddzielały by "ubikacje" od reszty pomieszczenia, ale.. drzwi nie było. Pęcherz dawał się we znaki, a w dodatku czułaś jak ktoś się do Ciebie dobiera. Czuc było od niego ostrą woń alkoholu i wymiociny. Gwałtownie się odwróciłaś i bezlitośnie spoliczkowałaś napastnika. Ten zbytnio się tym nie przejął i zaczął dobierać się do Twojej bluzki, tym bardziej Ci się to nie spodobało i wiec złożyłaś mu cios na wiadomym miejscu (jaja) i dalej zszokowana całą sytuacją zaczęłaś uciekać. Wpadłaś na kogoś w nadziei  że nie jest to kolejny napalony typ, wiec biegłaś dalej. - Ej Ty! Coś.. - Usłyszałaś donośny, męski głos za sobą. Zwolniłaś tępo i niepewnie się odwróciłaś. Twoim oczom ukazało się dosłownie cudo. Wyglądał zdecydowanie lepiej niż Twój poprzednik.
-.. Ci upadło - Dokończył chłopak. Wbrew ciemności, która ogarniała klub dostrzegłaś ten niesamowity blask w jego ciemnych oczach i delikatny uśmiech, który zdobił jego twarz. - Dzi-dziękuje - zająkałaś z przerażenia, i usiłowałaś odwzajemnić uśmiech, ale tylko skinęłaś na znak głową, odwróciłaś się na piecie i postanowiłaś poszuka Dan i Liama. Wtem poczułaś jak ktoś chwycił Cie za rękę  Był to chłopak, z którym przed chwilą "rozmawiałaś". Z lekka zaczął Cie irytować  swoją nachalnością, kiedy Ty dalej nie załatwiłaś swojej potrzeby. - Zaczekaj.. Jak Ci na imię  - Odparł chłopak, najwyraźniej zbyt pewny siebie. - A jakie to ma znaczenie? I tak pewnie nigdy więcej się nie spotkamy.. - Niechętnie mu odpowiedziałaś, za co skarciłaś się w myślach, bo właśnie szukałaś kogoś takiego jak on! Opiekuńczego... - Zapewne nie, ale kiedy podasz mi swój numer to już inna sprawa. - Uśmiechnął się pewny siebie chłopak, który już zaczął wypisywać swój numer na jakiejś karteczce. Głośno westchenełaś, i obróciłaś się twarzą do chłopaka. - Czego tak naprawdę chcesz? - Przerzuciłaś oczami, krzyżując ręce na piersi. - Ja? Em.. Twojego numeru, a przede wszystkim imienia, no bo co będę krzyczeć w sypialni..? - Uśmiechnął się w łobuzerski sposób, co spowodowało wzrost endorfin w Twoim organiźmie. - Nie będziesz chyba krzyczeć sam, prawa? Jak Ci na imię  - Zarzuciłaś włosami w uwodzicielki sposób. - Zayn. Zayn Malik. - Odpowiedział. - [T.I] - po czym podałaś mu rękę  Ten nie zwrócił uwagi na Twoją dłoń, delikatnie się do Ciebie przybliżył i złożył najsubtelniejszy pocałunek jakiego kiedykolwiek doświadczyłaś, na Twoich ustach  Czułaś się jak w 7-mym niebie, a Twój brzuch ogarniało stado motylków, co niestety.. przyczyniło się do nacisku na pęcherz  który był już na skraju wyczerpania. Delikatnie pisnęłaś  ponieważ wiedziałaś, że długo już nie wytrzymasz. Chłopak oderwał się od Twoich ust, - Co jest? Jeszcze nic nie zacząłem robić  a już krzyczysz? - Zaśmiał się Zayn. - Zabawne..- odparłaś z lekka spanikowana, poszukując wzrokiem jakiejś dogodnej toalety.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam :D Imagin, może za krótki, a końcówka prosi się o pomstę do nieba, ale pisałam go w strasznym pośpiechu. Rodzice poganiają mnie żebym się spakowała, no bo w końcu zaczęła się już majówka, ale jeśli chcecie aby kontynuować moje "dzieło" to wystarczy napisać w komentarzu na dole.
A jak już wspomniałam, że zaczął się już upragniony weekend majowy, raczej w tym tygodniu nie pojawią się już żadne imaginy, ale kto wie może Agiszon coś wymyśli. ;)  Wiec życzę udanego wypoczynku, tym którzy gdzieś wyjeżdżają i tym co zostają w domu. Adiós!
Zmiana nazwy na tt - @wantlarreh - zapraszam :3