środa, 26 grudnia 2012

Imagin czterdziesty ósmy~ Nialler

*JEŚLI TŁO JEST CAŁE SZARE, TO NIE BĘDZIE SIĘ DAŁO
DODAĆ KOMENTARZA. PROSZĘ ODŚWIEŻCIE STRONĘ I
 s'il vous plaît. C:
 Z góry dziękuję za komentarze, liczę na SZCZERĄ opinię. Xxx*




 *MUZYKA~ klik*


23.12.2012, ostatni dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia. A TY NIE MIAŁAŚ JESZCZE PREZENTÓW!
"No, cóż, chyba czas się wybrać na jakieś zakupy." powiedziałaś po cichu. Wzięłaś pieniądze, założyłaś kurtkę na ramiona, trampki na nogi. Swoją drogą, wszyscy się z ciebie śmiali i mieli cię za dziwaka, ponieważ chodziłaś zimą w trampkach. Wyglądałaś tak ---------> zestaw. Na wierzch jeszcze--------> taka <mam taką samą. XD> kurtka. Byłaś gotowa do wyjścia. Włosy rozpuściłaś i założyłaś czapkę. Musiałaś wziąć jeszcze ciepłe ciepłe rękawiczki, w końcu na dworze było -24°C. Wyszłaś z domu, taksówka stała już pod domem.
Po dwóch godzinach stania w korku już nie mogłaś, miałaś mało czasu, a jeszcze tak dużo prezentów do kupienia. Przeprosiłaś i zapłaciłaś kierowcy, wysiadłaś z taksówki. Do najbliższego centrum handlowego miałaś 40 minut drogi piechotą, a co dopiero do tego, do którego chciałaś. Zmuszona byłaś iść do  Eaton Centre. 
Szłaś 10, 15, 20 minut... Nie mogłaś już wytrzymać, zimne łapki mrozu okrywały całą powierzchnię twojej twarzy. Wokół szalały tańczące płatki śniegu. Ulice były całe zaśnieżone, wielkie zaspy śniegu, który spycharka zepchała rano, leżały na krańcach chodnika. Wokół każdego domu w zasięgu twojego widnokręgu stały wielkie choinki, przyozdobione światełkami i bombkami. Setki, jak nie tysiące ludzi przechadzało się głównymi ulicami miasta. Wszyscy żyli magią świąt. Wyglądało to przepięknie, światełka, choinki, cudowne wystawy sklepowe.
Był tylko jeden minus. Taki jeden, jedniutki, malutki minus. (#WYCZUJSARKAZM.)  Temperatura.
Spojrzałaś na jedną z tych setek wystaw. Twój nos był jak jeden, wielki bukiet bordowych róż. Policzki tak samo. Cała byłaś czerwona, a palce u rąk calutkie ci zdrętwiały. Zawsze byłaś taka, można to nazwać "uczulona" na mróz. Musiałaś wejść gdzieś, gdzie jest ciepło jak najszybciej, bo inaczej odmroziłabyś się tak mocno, że jak dwa lata temu, wylądowałabyś w szpitalu. Eaton Centre na szczęście już za następnym rogiem. Zbawienie.
Weszłaś do centrum i od razu skierowałaś się do Starbucks po gorącą kawę. Tak się bałaś odmrożeń, że nawet nie zwracałaś uwagi na wystawy i wystrój. A był przepiękny. Wielka wielka, kilkumetrowa choinka na samym środku, przy ruchomych schodach, ozdobiona była tak pięknie, że w normalnych okolicznościach nie mogłabyś oderwać od niej wzroku. Wszędzie było mnóstwo światełek, bombek, stroików, mikołaji,
Szłaś do kawiarni, ale stawało się coraz głośniej. Coś było nie tak, wkrótce, po kilku krokach ujrzałaś tłum. Kompletnie nie miałaś pojęcia o co chodzi, ponieważ ani na drzwiach wejściowych, ani w środku, ani nawet w telewizji nie słyszałaś ani nie czytałaś informacji, że coś ma się w  Eaton odbywać.  Kawę już miałaś kupioną, więc z kubkiem, rozgrzewając ręce, podeszłaś bliżej tłumu. Jako że jesteś niskiego wzrostu, bardzo łatwo było ci się przedostać między ludźmi, byłaś prawie przy samym podeście.
Na tym podeście stało pięciu chłopców, znaczy.. Pięciu mikołajów, ale ewidentnie było widać, że to młodzi chłopcy. Stali na tej scence i śpiewali jakieś piosenki ze świątecznym brzmieniem. Po dwóch-trzech piosenkach zdjęli swoje brody i uśmiechnęli się serdecznie do wszystkich zgromadzonych. Te uśmiechy.... Były przecudowne, wręcz się w nich zakochałaś. Ścisnęłaś mocniej kubek i przyłożyłaś go do policzka. Uśmiechnęłaś się mimowolnie patrząc na nich. Jeden stał po prawej, na samym końcu, przy wielkim głośniku. Miał estetyczny busz na głowie, był stosunkowo niski. Oh god, miał nieziemski tyłek.
Drugi od prawej miał postawione do góry, ciemne, w sumie czarne włosy. Miał mnóstwo tatuaży, "ZAP" urzekł cię najbardziej, kochałaś komiksy. Był tak cholernie, badboiowo przystojny! Taki niegrzeczny chłopak.
 Centralnie na środku, na przeciwko ciebie stał blondynek. Stosunkowo najniższy, ale największy bóg. To właśnie przy nim zatrzymałaś się najdłużej. W dodatku ten jego styl, baggy, zwykła koszulka, gdzieś w kącie, jak myślałaś należąca do niego, sportowa bluza. Wszystko skryte pod płaszczem mikołaja. I te..... Te oczy. Hipnotajzin, niebieskie, krągłe, przeszywające. Dla ciebie zatrzymał się świat, gdy na niego patrzyłaś. Ale ok, dalej.
Następny po blondynie był jakiś chłopak w bardzo kręconych włosach. Przecudownych, zielonych oczach. I jakże namiętnym głosie. To właśnie jego głos najbardziej zapierał ci dech w piersiach.
I pierwszy od lewej stał, również bardzo wysoki, chłopak o bardzo krótko ściętych włosach. Był taki piękny. Widziałaś, ile serca wkłada w to, co robi. Ile serca okazuje ludziom, którzy ich słuchali. W dodatku miał piękny, szary sweterek.
Oni byli tak niesamowici.. Pierwsze wrażenie, pierwsze spotkanie, pierwsze spojrzenie- już ich kochałaś. To było silniejsze od ciebie. Choć doskonale wiedziałaś, że nie możesz, zawsze byłaś przeciwna tak wielkiej miłości do idola, żeby właśnie nie czuć tego bólu, który temu towarzyszy. Ale teraz właśnie nie, teraz to przezwyciężyło wszystkie twoje słabości.
Przypomniałaś sobie o kawie, wzięłaś łyk. I wtedy.... Blondyn na ciebie spojrzał. Takim spojrzeniem, któremu towarzyszyło milion emocji. Ból, radość, niedowierzanie, litość, ukojenie, napalenie, mm... miłość? Nie, tego niestety nie widziałaś.
Spojrzał tylko na pozostałą czwórkę i podbiegł do ciebie. Nie mogłaś złapać oddechu, a bicie twojego serca i puls wynosiło 2490274923146911356854876594760523748969. Wyrwał ci kawę z rąk i podał jakiemuś innemu słuchaczowi. -CO CI SIĘ STAŁO, JEJU, CHŁOPAKI!- krzyknął podenerwowany chłopak. Nie wiedziałaś co się stało, wszystko działo się tak szybko i gwałtownie. Ale.. Po chwili ci się przypomniało. Sięgnęłaś w trybie NOW po telefon i przejrzałaś się w wyłączonym ekranie. Oczywiście. Zbyt długo byłaś na mrozie... Policzki były czerwieńsze od tego bukietu róż, wręcz wchodziły w kolor bordowy, w dodatku cała twarz ci posiniała. -Przepraszam wszystkich, koncert chwilowo zostaje przerwany.- orzekł blondyn przez mikrofon. Zaczął jakoś poważnie rozmawiać z resztą zespołu, po czym zerwał się na równe nogi i podbiegł do ciebie. -Jedziemy do szpitala, chłopaki będą śpiewać beze mnie.- powiedział już spokojniejszym tonem. Nie wiedziałaś co odpowiedzieć, działał na ciebie w taki sposób....
-Nie,  do szpitala nie trzeba. Jeszcze nie jestem w takim stanie, po prostu muszę pobyć trochę w jakimś bardzo ciepłym miejscu. Mam dość mocne uczulenie na mróz. Wiem, dziwne, ale tak mam.- mówiąc to, zapewne, gdybyś nie wyglądała jak wyglądasz, zaczerwieniłabyś się. Ale nim się obejrzałaś i ocknęłaś, zaczęłaś normalnie kontaktować, byłaś w samochodzie przepięta pasami. "Boże, jeszcze nikt nigdy nie działał na mnie w taki sposób. Jeszcze przy nikim nie zapominałam o świecie." Powiedziałaś sobie w myśli i potrząsnęłaś głową. Chłopak chyba to zauważył i spojrzał na ciebie, uniósł brew i ze spokojem, ale i nutką niepokoju w głosie zapytał: Na pewno? Odpowiedziałaś, że tak i poprosiłaś, żeby zawiózł cię do domu.
Obróciłaś się na fotelu, zdjęłaś buty i założyłaś je pod brodę, tak, by móc cały czas patrzeć na blond chłopca. Chyba to widział, ba, nawet na pewno to widział, ale jakoś nie reagował. W sumie tak było lepiej. Podziwiałaś każdy skrawek jego ciała, jego twarzy. Jego nieskazitelną cerę z lekkim zarostem, oczy, tak głębokie, niebieskie i przeszywające. Jego piękny uśmiech, chyba wywołany twoim wyrazem twarzy, ale, nie chciał okazać, że widzi, że patrzysz. Ten uśmiech był taki beztroski, taki męski, taki czuły, taki piękny. Nawet śliczny, prawie że idealny nosek.
Z podziwu i wręcz transu wyrwał cię gaszony silnik. Obróciłaś głowę i szybko usiadłaś normalnie. -To... Nie jest mój....- nie dokończyłaś i przypomniałaś sobie, że powiedziałaś, żeby zabrał cię do domu, ale nie podałaś adresu. -Wiem, że to nie twój dom. Ale wybacz, nie wiem, jak mieszkasz, tak sobie tylko pomyślałem, że u mnie będzie ci cieplej i lepiej, czy coś.- odpowiedział coraz bardziej zawstydzony. -Oh, um, ok.- tylko tyle zdołałaś z siebie wydusić.
-Zapraszam.- powiedział z tym swoim magicznym uśmiechem, podając ci rękę przez otwarte już drzwi. "Wampir, cholera wampir, przecież nikt by tak szybko nie przeszedł wokół samochodu, szczególnie w zimie." powiedziałaś w myślach i puknęłaś się w głowę. Chłopak tylko zrobił zdziwioną minę, ale nic nie mówił, tylko czekał na twój ruch. Nie chciałaś ręki, zawsze byłaś taka "samodzielna", ale nie chciałaś sprawić mu przykrości. Wkrótce jednak się okazało, że ta jego męska ręka była zbawieniem. Wysiadając, źle ustawiłaś nogę, potknęłaś się o wielką zaspę i nieźle byś wyrżnęła, gdyby nie to, że trzymał cię za rękę. Wpadłaś mu w ramiona, a on się głośno zaśmiał, jednak gdy głęboko spojrzałaś mu w oczy... Niby się speszył, niby to co, więc tylko uśmiechnął, jak mały, słodki chłopczyk. To cię urzekło i jeszcze głębiej tonęłaś w jego oczach. Delikatnie pociągnął cię za rękę dając znak, żebyście szli już do domu. No tak, przecież było tak zimno.
Szybkim i tanecznym krokiem ruszył w kierunku domu. Otworzył drzwi i puścił cię przodem jak prawdziwy gentelmen.
W domu było cudownie i magicznie, światełka paliły się w każdym możliwym krańcu domu, wiele obrazów, ale każdy przyozdobiony mini czapeczką mikołaja. Zresztą ogólnie było tak jasno i miło. Obróciłaś się wokół własnej osi i zatrzymałaś się gwałtownie. Duża, wielka, ogromna, żywa, zielona, świecąca, migocząca, najpiękniejsza i najcudowniejsza na świecie choinka. Była prawie tak wysoka, jak w tym centrum! Chłopak widząc twój zachwyt staną przed tobą z szerokim uśmiechem. -Sam ją ubierałem.- powiedział dumny z siebie. -Oh, ale ze mnie gentelmen! Jak z koziej...- dodał. -Niall. Niall Horan.- wysunął rękę w twoim kierunku. NO TAK. NAGLE CIĘ OLŚNIŁO. HORAN. NIALL. NIALL HORAN. Tak, ten, blondyn. Boże.
Znałaś go, znaczy, trzy po trzy, ale twoja kuzynka, którą często się opiekowałaś, kochała ich nad życie. Zaczęłaś się zastanawiać, jak mogłaś, po takim czasie przebywania w pokoju, w którym nie było nic innego, niż to całe One Direction, nie rozpoznać ich na samym początku. Twoje przemyślania trwały zaledwie kilkanaście sekund, więc chłopak się nie niecierpliwił, ani raczej nie zaczął zastanawiać, dlaczego nic nie mówisz. - { twoje imię i nazwisko }, mnie również bardzo miło.- odpowiedziałaś ciepłym uśmiechem i podałaś mu rękę. On natomiast zamiast ją uścisnąć, pocałował. Strasznie strasznie zaskoczył cię tym gestem, myślałaś, że tacy mężczyźni już wyginęli, szczególnie w twoim wieku. -I jak, ciepło już?- zapytał zmieniając temat. -Oh, tak, oczywiście. Strasznie ci dziękuję. U mnie na pewno by tak nie było, ojcu pewnie znów nie chciało się wstać z łóżka, a mama w pracy na cały etat. Uratowałeś mnie przed kolejnym pobytem w szpitalu.- skończyłaś zdanie i pocałowałaś go w policzek, i przeszłaś dalej, prosto pod choinkę.
Chyba go zaskoczyłaś tym gestem, ale raczej cię to uradowało, aniżeli zawstydziło. -Usiądź sobie.- powiedział Nialler i zniknął gdzieś. Nie przeszkadzało ci to, że zostałaś sama w tak wielkim salonie. Uwielbiałaś święta i świąteczne ozdoby, a w tym domu było ich naprawdę dużo. Podziwiałaś choinkę, kiedy nagle twoją uwagę przykuło mnóstwo zdjęć rodzinnych wiszących na ścianie. To tak słodko wyglądało. Podeszłaś i zaczęłaś je oglądać. Najlepsze zdjęcie, na które poświęciłaś najwięcej uwagi przedstawiało Nialla. Pomimo, iż teraz był blondynem, to z pokoju swojej kuzynki dowiedziałaś się, że był brunetem, a to zdjęcie właśnie przedstawiało słodkiego bruneta. Przyjrzałaś mu się bliżej i wybuchłaś niekontrolowanym śmiechem, przez echo rozniósł się on po całym domu. Chwilę później do salonu wszedł Niall z kubkiem parującej herbaty w ręku. Wręczył ci ją i spojrzał jednoznacznie. -Z tego zdjęcia! Hahahahahahahaha- wciąż się śmiałaś. Przedstawiało ono tego blondynka, z nocnikiem na głowie i kaktusem w ręku, w dodatku miał taką śmieszną minę! Ale nie to było najlepsze. -Jesteś tu golas!- powiedziałaś przez śmiech. -No jest, ale nie martw się, teraz ma większego!- powiedział jakiś nieznajomy głos. -Sean debilu! Tyle razy mówiłem ci, żebyś nie wchodził bez dzwonka jak wiesz, że jestem w domu!- krzyknął wkurzony Niall. Trochę cię to skrępowało, bo ani nie wiedziałaś co odpowiedzieć, ani nie było to do końca miłe. Blondyn widząc twoje zakłopotanie zgromił niejakiego Seana wzrokiem. Temu nie było już do śmiechu, przeprosił cię, odwrócił i poszedł na górę. -Strasznie cię...- zaczął, -Przestań, to nie twoja wina, jego zresztą też nie, chciał ci zrobić kawał, jak prawdziwy kumpel, rozumiem. To było nawet śmieszne.- przerwałaś mu, wytłumaczyłaś i, przynajmniej się starałaś uśmiechnąć słodko. W tym samym momencie oboje wybuchliście śmiechem.
Wzięłaś łyk herbaty i usiedliście na kanapie. Przegadaliście minimum trzy- cztery godziny. O wszystkim, nawet o największych durnotach i głupotach. Rozmawiało ci się z nim tak dobrze, a przy tym był taki uroczy. Jakbyście się znali od dziecka. Naprawdę, dawno z nikim nie rozmawiało ci się tak dobrze. Nawet nie obejrzałaś się kiedy, ale biorąc kolejny łyk zimnej już herbaty zorientowałaś się, że leżysz na jego klatce piersiowej, a on obejmuje cię prawą ręką. Zobaczył, że dopiero się zorientowałaś i gwałtownie ją zdjął. -Przepraszam.- szepnął. -Nie, połóż ją z powrotem, tak było dobrze.- powiedziałaś spoglądając mu w oczy. Ponownie położył swoją rękę na tobie, a drugą gładził twoje włosy.
Około 4pm. chłopak rzekł: Oczywiście nie będziesz sama, ale, jest już ciemno i strasznie zimno, absolutnie nie pomyśl, że cię wyganiam, wręcz przeciwnie, ale nie powinnaś już wracać do domu? -Nie, i tak nikt się tam mną nie zajmuje, a u ciebie jest mi tak dobrze... Nie przeszkadzam ci, co nie?- odpowiedziałaś i zarazem zadałaś pytanie. Nie! Nie!- oburzył się chłopak. -Całe szczęście, że już wczoraj kupiłem prezenty. -dodał zadowolony. Dopiero wtedy zerwałaś się na równe nogi. PREZENTY. Nie miałaś żadnego!
-Przepraszam cię, ale naprawdę muszę już lecieć! -krzyknęłaś prawie biegnąc w stronę drzwi. -Poczekaj! Coś się stało? Coś zrobiłem? Coś powiedziałem?- zaczął zadawać sporo pytań. -Nie, nie chodzi o ciebie. Po prostu nie mam ani jednego prezentu!- powiedziałaś zdenerwowana. -Nie przejmuj się, już lecę po kluczyki.- odparł spokojnie. -Naprawdę mnie zawieziesz?- spytałaś z ulgą w głosie. -Chyba nie myślisz, że puszczę cię samą?! W taką pogodę?! O tej porze?! Ubieraj buty!- oburzył się, już chyba dzisiaj po raz trzeci, chłopak. Wyszliście na zewnątrz, on zamykał dom, a ty schodziłaś ostrożnie po schodach trzymając się poręczy. Po chwili blondyn był już przy tobie, opatulił cię szalikiem najbliżej szyi jak to tylko możliwe, nałożył czapkę najgłębiej, jak to tylko możliwe i naciągnął rękawiczki. najbardziej jak to tylko możliwe. Gdy już skończył, złapał cię za rękę. Spojrzałaś na niego, a on zrobił to samo, tylko, że z ogromną nadzieją w oczach. Uśmiechnęłaś się, ale on chyba nawet tego nie zauważył przez ten szalik, więc lekko ścisnęłaś jego dłoń. Poczułaś, jak w tym samym momencie wszystkie jego mięśnie się rozluźniły.
Już miałaś wsiadać do samochodu, kiedy... -CHOLERNE ZASPY!- wykrzyknęłaś i dokładnie powtórzyła się sytuacja sprzed kilku godzin. Tylko, że tym razem chłopak trzymając cię, delikatnie odsunął twój szalik i zbliżył się do ciebie. Trzymając cię mocno w pasie jedną ręką, drugą pogładził twój policzek. Spojrzał tak namiętnie w twoje oczy, że to ty sama szybciej zbliżyłaś się tak, że wasze usta się zetknęły. Pocałował cię. Tak delikatnie, jednak... Tak namiętnie, że traciłaś oddech. Nic innego na świecie się nie liczyło, tylko ten pocałunek. Jego gorące wargi delikatnie gładziły twoje, a jego język namiętnie świdrował twoje podniebienie. Przycisnął cię do drzwi samochodu, jedną ręką opierając się o niego, a drugą trzymając cię, żebyś przypadkiem znów nie upadła.
Może i nie był to twój pierwszy w życiu pocałunek, ale z pewnością najlepszy. Chłopak był taki.... Brakło ci słów. Po prostu cudowny.
Gdy w końcu się od ciebie oderwał, dopiero wtedy poczułaś, jak on cudownie pachnie. Taki... Właśnie nie słodki, tylko taki męski zapach. W tym momencie twój mózg odtworzył ten pocałunek, tylko dodał ten magiczny zapach.
Nialler szybko pomógł ci wejść do samochodu i sam uczynił to samo.
Przez całą drogę jechaliście w milczeniu, aczkolwiek wtuleni w siebie. Ty trzymałaś głowę na jego ramieniu, a on trzymał twoją rękę przy skrzyni biegów. W tej ciszy, tylko z tą wolną, piękną muzyką w tle ponownie podziwiałaś sklepowe wystawy.






_______________________________________________________

Okej, jest. O.o
Świąteczny? Choć trochę? XD
Przepraszam, miałam go dodać wczoraj, ale internet mi padł. Nie wiem, co się stało.
Dodałabym normalnie, ale przepraszam, na takie rzeczy niestety nie mam najmniejszego wpływu.

Jeśli wam się podobał, lub nie, lub macie jakieś zastrzeżenia/uwagi, to napiszcie w komentarzu. Naprawdę bardzo chętnie je przeczytam. I zastosuję. Bądź coś zmienię. Cokolwiek. Bo wiecie- samo "sweet i super", to nie możliwe. Zawsze jest coś, co się nie podoba. Nikt nie jest idealny, nawet ja <XDDD>, więc proszę, jeśli coś wam się nie podoba, to piszcie w komentarzu. Naprawdę jestem otwarta na każde opinie. Dziękuję.

Wiem, obiecałam, że już dawno, ale dopiero dziś dostałam piętnasty blog. Z całego serduszka postaram się stworzyć dziś zakładkę z blogami.
Cały czas możecie wciąż je podawać, wciąż nowe- powstaje zakładka na moim blogu, gdzie wzajemnie możemy się 'promować'. Będą wszystkie podane mi blogi, więc będziecie mogli odwiedzać również inne. c: Tak więc podawajcie w komentarzach adresy swoich blogów, mogą być też twittery blogerowiczów, a wtedy ja umieszczę je w tej zakładce. C:

Jeszcze raz chcę wszystkim z całego serduszka, a nawet bardziej podziękować za wejścia i komentarze. To naprawdę, naprawdę wiele znaczy, że codziennie ktoś tu wchodzi, nawet jak nie piszę, że coś dodam. Po prostu, wchodzicie, czasem komentujecie. Naprawdę, to wiele dla mnie znaczy, cholernie motywuje. Kocham was. <3

Wczoraj moja siostra powiedziała mi "Pisz, pisz. Ja poczekam. Przecież nie możesz zawieść swoich fanów." Hahahahahahaha, ja nie mam fanów, hahahahahaha. :D Ale mam was, mam nadzieję, że choć trochę podobają wam się moje imaginy. C:: I z całego serca dziękuję wam za to, że jesteście. <3

sobota, 22 grudnia 2012

"Wasze blogi". C:



Imagina dziś pewnie nie będzie, najmocniej się postaram, by był jutro, niestety niczego nie obiecuję. 
Wiecie, święta, porządki, prezenty, gotowanie... :c 
Ale i tak się nie mogę doczekać. *-*

No, lecz ja dziś nie o tym.
Dodaję tego posta. Polega on na...
Pod tą notką, w komentarzach wpisujcie swoje blogi. Jeden, dwa, ewentualnie tyle, ile macie. 
Jeśli chcecie, mogą też być wasze twittery. :3
Dziś wieczorem/w nocy/jutro rano postaram się to umieścić w nowej stronie/zakładce. Dziś ją zrobię. :-) Oczywiście przez cały czas jak będzie ten blog, będziecie mogli je podawać, będę ją aktualizowała za każdym nowym blogiem. C:

Jest tylko jedno 'ale'.
Jeśli nie pojawi się tu już dziś 15 blogów, po prostu to nie wystartuje. Bo nie wypali. Nie będę tworzyć zakładki z dwoma blogami, to bez sensu. 
Tak więc: dziś, każdy blog: 1D, Justin Bieber, Little Mix, Emblem3, Conor Maynard, The Wanted [...] , tylko musi być minimum 15 blogów.
Jeśli jesteście zainteresowani: DODAWAĆ KOMENTARZE. :3

Miłego dnia, postaram się pojawić jutro, zapewne będzie to środek nocy, ale będę. c:

Luv ya! Xxxxxxxxxxxx


*Jeśli byście mieli jakieś problemy/pytania- piszcie na mojego twittera~ @MyHeroHarreh. c:





sobota, 15 grudnia 2012

Imagin czterdziesty siódmy~ Hazz. <+18> +ZABAWA.



Ciepłe, sierpniowe popołudnie.  Siedziałaś sobie na parapecie. W ręku miałaś kubek kawy, a w uszach słuchawki. Oczywiście leciały piosenki One Direction. Znałaś tych chłopaków odkąd pamiętasz. Od piaskownicy chyba. Każdego. Każdego i na wylot. Jednak po ich debiucie w X-Factor, Wasze kontakty się trochę zmieniły. Nadal się spotykaliście, śmialiście, wygłupialiście. Lecz nie było to to samo. Duuużo rzadziej się spotykaliście. Wiedziałaś, że oni mają koncerty, wywiady, krótko mówiąc taka była ich praca… Ale to tak bardzo cię bolało…
Siedząc na tym parapecie wzięłaś do ręki swojego iPhone’a  i weszłaś na Twitter’a. Miałaś jedną prywatną wiadomość. Była od Hazzy. Taak… Harry. To z nim od początku najlepiej się dogadywałaś. To właśnie jego brakowało ci najbardziej. Oczywiście, wszystkich kochałaś tak samo mocno, jednak przy Harrym czułaś się troszeczkę inaczej . Była to wiadomość  o treści „Wyjrzyj przez okno, małpko. J”  Nie zwracałaś uwagi na to, co jest za oknem. Byłaś bardzo zamyślona. Po tej wiadomości serce zaczęło ci szybciej bić, choć nie robiłaś sobie większych nadziei. Chłopaki nadal byli przecież w USA.  Ale wyjrzałaś. Trochę cię zamurowało.. Przed twoim oknem stali chłopcy. Prawdziwi, w realu. Zbiegłaś szybko na dół. Nie do końca mogłaś uwierzyć w to, że przyjechali, ale uwierzyłaś po tym, jak wtuliłaś się w ramiona chłopaków. Zapytałaś, co oni tu robią. Zayn odpowiedział Ci, że się za Tobą stęsknili i nie chcieli czekać dwóch miesięcy, żeby się z Tobą zobaczyć, a, że mieli teraz półtora tygodnia wolnego, postanowili przyjechać do Ciebie. Zrobiło ci się tak bardzo miło.. Dowiedziałaś się, że macie tydzień. Calutki tydzień, tylko na wygłupy waszej szóstki. Oczywiście pierwsze pytanie Nialla zaraz po tym, jak się przywitaliście brzmiało „czy twoja mama zdążyła ugotować już coś dobrego..?” *Przeszukiwał ci  całą kuchnię*. Powiedziałaś, że w lodówce masz jedzenie przywiezione z Nandos Zaraz po tym, jak chłopaki się rozpakowali, Lou zaproponował wieczorem kolację. Przystałaś na ten pomysł. Cała czwórka poza Harrym powiedzieli, że jadą po zakupy. Dość cię to zdziwiło, bo przecież po co aż czwórka chłopaków ma jechać na zakupy na kolację. Gdy o to zapytałaś, jakoś się powykręcali, a ty nie przywiązałaś do tego większej uwagi. Pojechali, wrócili jakoś za trzy godziny. Ty w tym czasie poszłaś do łazienki, przecież przyjechał Harry. On został i oglądał telewizję. I oczywiście przeszukiwał ci laptopa, jak zawsze. Żartował, że sprawdza, czy jego młodsza „siostrzyczka” nie ma przypadkiem na komputerze jakichś pornosków, czy czegoś tam. Byłaś w łazience, wzięłaś szybki prysznic i umyłaś włosy. Szybko je wyprostowałaś i zrobiłaś lekki, ale bardzo stylowy make-up.  Założyłaś luźną bokserkę z motywem flagi UK. Do tego jeansowe szorty. Kilka dodatków. Użyłaś najlepszych perfum. Zeszłaś na dół. Chłopak tak słodko wyglądał jak ze skupieniem siedział w twoim laptopie. Gdy Cię zobaczył, na chwilę go zamurowało, ale nie chciał tego okazywać, więc szybko rzucił coś w stylu „fajne buty”. Nosił bardzo podobne, ty o tym wiedziałaś, dlatego tyle ich szukałaś, ale zapomniałaś o tym, że masz je na sobie. Harry miał ich nigdy nie widzieć, mógłby sobie jeszcze coś pomyśleć. I tak pewnie tak się stało… Dochodziła 22, a chłopaków z jedzeniem nie było. Coś ci nie grało. Zeszłaś na dół i zaczęłaś rozmawiać z Harry’m. O wszystkim. O koncertach, o fankach, o tym jak to jest. O życiu. W pewnym momencie, pierwszej odkąd przyjechali głupiej ciszy <Hazza się zamyślił> przerwał milczenie i powiedział Ci, żebyś poszła się przebrać. Nie bardzo wiedziałaś o co chodzi, a chłopak powiedział Ci, żebyś poszła się przebrać. Że zabrudziłaś się colą, czy coś. Nie byłaś nigdzie brudna, ale skoro chłopak nalegał, to poszłaś. Założyłaś tylko inną bokserkę. Zeszłaś na dół i trochę cię zszokowało.  Harry wszędzie porozstawiał świece, porozsypywał płatki czerwonych róż. Nie zdążyłaś zapytać, o co chodzi, zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłaś otworzyć. W drzwiach stał dostawca pizzy. Na pizzy był liścik o treści „ smacznego, miłej zabawy.! J LLZN.” Poszłaś do Harry’ego, a on powiedział Ci, że czekał na to już dawno, ale przez trasę wszystko się opóźniło i pozmieniało.  Przyciągnął cię do siebie i  mocno, namiętnie pocałował. Przez chwilę przeszła ci przez głowę myśl, że to wszystko może zniszczyć waszą przyjaźń. – Pierdolę to.- pomyślałaś. Przecież to twój mały Haroldzik. Kochałaś go, teraz wiedziałaś to już na pewno. Odwzajemniłaś pocałunek. Wtedy poczułaś, że chłopak trochę bardziej się rozluźnił. Całowaliście się dobre 10 minut, kiedy twój mężczyzna postanowił wziąć się, za następną część „zabawy”. Przeniósł cię na kanapę. Nie przestając całować. Ściągnął z ciebie koszulkę i spodenki. Nie pozostałaś mu dłużna. Ściągnęłaś z niego koszulkę. A właściwie to ją z niego zdarłaś. Nie było już czego później ratować. Mina chłopca w tym momencie była bezcenna. I do tego ten specyficzny ruch brwią. Napaliło cię to jeszcze bardziej. Harry chciał się tobą zająć, ale postanowiłaś, że teraz to ty się nim zajmiesz. Dobrałaś się do jego tygryska. Tak naprawdę czekałaś na to już od jakichś 2-3 lat. W sumie NIGDY nie myślałaś, że dojdzie do tego; że nie będziecie już tylko przyjaciółmi. Ale to nie zmieniało faktu, że Harold był nieziemsko przystojny. Tak. Wreszcie mogłaś pokazać, na co cię stać. Ssałaś, pociągałaś, obciągałaś. – Nazywaj to sobie jak chcesz.- pomyślałaś. – Ja i tak wiem, że robię mu loda. Kurwa, przecież to Harry, Harry z One Direction.- ojj.. Teraz to cię podnieciło. Zaczęłaś się bawić jeszcze szybciej i dokładniej. Słyszałaś pomruk podniecenia swojego partnera. To było takie słodkie. Był taki niewinny. Taki… Spokojny. Dobra, nie chciał już nic nie robić. Wziął cię, przerzucił na łóżko tak, że teraz on był na górze.  Zaczął cię całować. Najpierw po szyi, potem dotykał twoich piersi. Ssał je, lizał, przygryzał. Potem zszedł niżej, na brzuch. Jego pocałunki po twoim brzuchu doprowadzały cię do szaleństwa. Zawsze o tym marzyłaś, choć nie byłaś do końca tego pewna, przecież traktowałaś go bardziej jak starszego brata. W tym momencie cię to nie obchodziło. Liczyło się tylko to, że on jest. Jest tak blisko i jest taki realny.. W końcu zbliżył się do twojego „skarba”. Jak się przyssał… Nie mógł przestać. Całował cię, ssał, lizał, jego język był jak łuparka świdrowa. Postanowiłaś to  w końcu przerwać, zanim dojdzie do czegoś, czego oboje jeszcze nie chcieliście. Harry „odessał” się od ciebie. Wstał, pomasował jeszcze chwilkę swojego przyjaciela i wszedł w ciebie. Najpierw lekko, delikatnie, swobodnie, powoli. Zaczął przyspieszać. Pieprzył cię jak szalony, a ty tylko krzyczałaś na cały dom. Darłaś się, „ mocniej.. moooooocniej, Harry. Tak. Taaak.” Chciałaś się jeszcze chwilkę potem pozabawiać, więc ustaliliście pozycję 69. To był najlepszy wybór. Bo 30 minutowej zabawie w pozycji sześć na dziewięć ustaliliście pozycję na mnicha. Nie było wam zbyt wygodnie. Chciałaś na jeźdźca. Przodem do Hazzy. Było mu to baaardzo na rękę. Nie dość, że nic nie robił, to jeszcze patrzył na ciebie. Tu i ówdzie. I widział twoje falujące piersi. Widziałaś cholerne pożądanie w jego oczach. W tym momencie obudziło się w tobie coś, czego nigdy nie czułaś. Przemieniłaś się w całkiem kogoś innego. Wstąpił w ciebie jakiś demon. Zaczęłaś po nim skakać jak szalona. Policzkowałaś go lekko, ale.. Zauważyłaś, że to mu się podoba. W  oczach miał jeszcze większe pożądanie. Nigdy u nikogo takiego nie widziałaś… Zeszłaś z niego na chwilę, pobiegłaś na górę. Wyjęłaś pewne zabawki… Harry na początku się przestraszył, później łobuziarsko uśmiechnął. Ale był zdziwiony i spytał, skąd jego „młodsza siostrzyczka” posiada takie rzeczy. Odpowiedziałaś mu, że dostałaś od koleżanki na 16ste urodziny. Tylko puścił oczko. Mięliście żel erotyczny, mini bicz, kajdanki… Harry poszedł na pierwszy ogień. Przypięłaś go do kanapy. I już mogłaś robić z nim co chcesz… Później zamiana ról, a potem znów ostry, dziki seks. Ostatnie poprawki, pchnięcia i doszliście. Najpierw Hazza, potem Ty. Opadliście bez sił na łóżko. Przespaliście się godzinkę i poszliście wziąć prysznic. Nie bez tego.. Ale to trwało tylko chwilkę, więc szybko wyszliście z kabiny. Szliście nadzy przez dom, bo z ubrań nie było już czego zbierać. Gdy byliście w salonie, do domu weszli chłopaki. Lou powiedział tylko, że „oupsss.. My chyba nie w porę.. :D” Ale powiedzieliście, że już ok. i poszliście się szybko ubrać. Niall’a to chłopaki musieli wnosić, a Zayn ledwo mówił. Pomyślałaś, że oni też nieźle się bawili. Położyliście się razem. Powiedziałaś  tylko, że było cudownie, a Hazza dodał, że będzie tutaj jeszcze caaaałe sześć dni. Poczym łobuziarsko się uśmiechnął i dał ci buziaka w czoło. Bardzo szybko usnęliście. Rano obudził cię bardzo czułym „Dzień dobry, kochanie.” I namiętnym całusem. 



___________________________________

Boże, 50 000 wyświetleń. Boże, nie wierzę. Jezu. Chryste. Bogu. Nie no, bez kitajcu. Przylazłam tu w lipcu, licząc góra na z 5 tysięcy wyświetleń,  przez cały okres, jak będę tego bloga prowadzić, a tu przez pięć miesięcy 50 tysięcy. Nie wierzę. :')
Serio, wchodzę tu wczoraj w nocy, przez telefon <wybaczcie, sprawy osobiste, nie mogę powiedzieć, dlaczego tak rzadko bywam, nawet przy kompie> i 52 000 i takie: JEZU. :OO <3. 

Magiczne uczucie. *o*
Wiem, byłoby więcej, jakbym tu codziennie wchodziła, ale zrozumcie, naprawdę nie mogę. :<

A teraz, z racji tego, tych 50 000 mam dla was zabawę. :3 
Ten imagin... Ma coś. Jest inny.. Znaczy... Nie tyle inny, co.. No kurde, COŚ. Podpowiem, że dla "stałych czytelników" będzie to mniejszy problem. 
Pierwsza osoba, albo, jeśli chociaż jakaś taka będzie, że ZGADNIE O CO MI CHODZI Z TYM IMAGINEM, poproszę ją o podanie swojego TWITTERA I BLOGA, TUMBLR'a bądź cokolwiek tam sobie zechcecie. BĘDĘ TO WYŚWIETLAĆ NA SWOIM BLOGU PRZEZ 10 NOTEK/imagin ów+ codziennie przez 10 dni będzie shoutout na moim twitterze. < @MyHeroHarreh >
 CO WY NA TO? :3
KOMBINUJCIE, PRÓBUJCIE, NAJWYŻEJ NIE WYJDZIE, ALE WARTO SPRÓBOWAĆ. :)
Wiem, że trochę kiepska nagroda, ale zawsze coś. :)
Zapraszam do udziału! :D

Naprawdę, pomimo, iż was nie znam, to tak bardzo kocham, tych moich "czytelników". <33 
Buziak. Xxxxxx