tag:blogger.com,1999:blog-22653846910821605822024-03-26T00:52:45.782+01:00Fictitious world (imaginy) of One Direction.Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.comBlogger92125truetag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-2095013729689467232013-08-21T13:40:00.004+02:002021-04-15T09:45:47.334+02:00WAŻNA INFORMACJA<br />
Heja :)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<span style="font-size: large;"><b>RAZEM Z AGISZONEM MAMY DLA WAS DWIE BARDZO WAŻNE INFORMACJE!!!!!!!!!!</b></span><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><i><b>Otóż planujemy zmienić adres bloga.</b></i></span></div>
<br />
<br />
Na dniach adres bloga zostanie zmieniony, wprowadzimy wiele zmian, w ogóle wszystko mam nadzieję ruszy na nowo :) znów, eh.<br />
<span style="font-size: large;">Jeśli ktoś chciałby dalej do nas wpadać, czytać imaginy, śledzić wszystko na bieżąco-</span><br />
<span style="font-size: large;"><b>w komentarzach podajcie nam jakiś kontakt do siebie</b>. Blog, twitter, tumblr, gg, facebook, ask, cokolwiek.</span><br />
<span style="font-size: large;">My się odezwiemy i poinformujemy o nowych zmianach. :)</span><br />
Także, liczę na Was! :)<br />
<br /><br />
<br />
PONAD TO, MYŚLĘ, ŻE COŚ JESZCZE WAŻNIEJSZEGO<br />
<br />
W związku z tym, że ten rok będzie dla nas bardzo ciężki (((egzaminy gimnazjalne, itp)))<br />
ponownie szukamy kogoś do pomocy przy tym oto blogu. :)<br />
<br />
<u><b><span style="font-size: x-large;">OTWIERAMY CASTING NA AUTORKĘ WERSONOWO </span></b></u><br />
<br />
<h3>
<div style="text-align: right;">
Edit 23.08.13r:</div>
<div style="text-align: right;">
Proszę Was bardzo, aby każdy komu zależy na wersonowie, kto zagląda tu czasem i czyta nasze wypociny dodał poniższy banner na swojego bloga. Chcemy by jak największa ilość uzdolnionych directionerek dowiedziała się o naszych poszukiwaniach.</div>
<div style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: right;">
<a href="http://img703.imageshack.us/img703/6246/u9ka.gif" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://img703.imageshack.us/img703/6246/u9ka.gif" /></a></div>
<div style="text-align: right;">
Bardzo dziękujemy za Waszą pomoc, to wiele dla nas znaczy kochani.<br />
*** </div>
</h3>
<br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span id="ext-gen2233" style="color: black;">Osoby chętne do współpracy prosimy o nadesłanie imagina pasującego do jednej z tych kategorii:<br /><span style="font-size: small;"><<<Prosimy abyście napisały oczywiście na którą się zdecydowałyście>>></span></span></span><br />
<span style="font-size: large;"><b>*+18 </b>(SORKI, NIE MOGŁYŚMY SIĘ POWSTRZYMAĆ XDDD)</span><br />
<b><span style="font-size: large;">*X-Factor nigdy nie miał miejsca</span></b><br />
<b><span style="font-size: large;">*katastrofa</span></b><br />
<b style="font-size: x-large;">*abstrakcja </b><span style="font-size: large;">(nie bójcie się tej kategorii, możecie tu napisać <u>wszystko</u>, chodzi o oryginalny pomysł)</span><br />
<b><span style="font-size: large;">*coś z koncertu</span></b><br />
<b><span style="font-size: large;">*podróż w czasie</span></b><br />
<br />
<i>Do podanych kategorii wymyślcie i napiszcie imagina, liczymy na waszą kreatywność pod względem kategorii! ;)</i><br />
<br />
Ważne!<span style="font-size: small;"> <span style="color: black; font-family: 'MS Shell Dlg 2';"> </span></span><br />
<u><span style="font-size: small;"><span style="color: black; font-family: 'MS Shell Dlg 2';">Kandydaci
muszą być pewni iż podołają i że mają czas. Osoby, które intensywnie
muszą w tym roku skupić się na nauce (egzaminy, konkursy) niech dobrze
się zastanowią i to dwa razy...</span></span></u><br />
<u><span style="font-size: small;"><span style="color: black; font-family: 'MS Shell Dlg 2';">Ponad to </span><span style="color: black; font-family: 'MS Shell Dlg 2';"><span style="color: black; font-family: 'MS Shell Dlg 2';">osoby
prowadzące inne blogi i strony też powinny zastanowić się, czy dadzą
radę zorganizować swój rozkład dnia w taki sposób, by to wszystko
pogodzić</span>.</span></span></u><br />
<br />
<u><span style="font-size: small;"><i><span style="color: black; font-family: 'MS Shell Dlg 2';">Jeśli ktoś prowadzi blogi, bądź stronki na facebooku prosimy o podanie ich w mailu zgłoszeniowym. x </span></i> </span></u><br />
<br />
<br />
<br />
(Polega to na tym: jeśli ktoś nam się spodoba, od razu wchodzi do "załogi" i zostaje wzięty na okres próbny, który będzie trwał do 01.01.2014 roku. ;) )<br />
<br />
<span style="font-size: x-large;">adres, na który przysyłajcie prace: <b>directionsgalaxy@wp.pl</b></span><br />
<br />
<span style="font-size: x-large;"><span style="font-size: x-small;">pssss. na tym blogu nie publikujemy wielopartowców oraz imaginów z bromance'ami :)</span></span><br />
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
Lots of love, Werson i Agiszon Xxxx</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOvvGuoXolc0r90jL9EdVSoGXnBbiapaS0MXeyV9HmxCv4-iFbCn7BI9NZZBPexx8is2yalditJGOYkpoYWpRY2l7b36GjhIUnWgTvMCnodCKCaijbZzsmrz0-NoMcNO6qFpgBSMRoeSA/s1600/ch%C5%82opcy+2010+i+2013.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOvvGuoXolc0r90jL9EdVSoGXnBbiapaS0MXeyV9HmxCv4-iFbCn7BI9NZZBPexx8is2yalditJGOYkpoYWpRY2l7b36GjhIUnWgTvMCnodCKCaijbZzsmrz0-NoMcNO6qFpgBSMRoeSA/s1600/ch%C5%82opcy+2010+i+2013.png" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDg6ZI4BZ31JVg3f-P-mnGi3rBKm2_mLe7R8wMCTqxP5miFSx8Pv7zJBxY1FJwL11tMt_y5764CMqEYgsfK-S-MK6tGLH62pwZ_GeAk14xazyF-2XJEPnuGrwvkexK7YWdsLIpCmXTNOE/s1600/ch%C5%82opcy+z+simonem+2010+i+2013.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkaLgmD2cd3ICriGq2hKfeHHfpdln0J63lFtlb42RVPaDIXwaKwz-my6xp5ohGjEO3s2V1BcDrxj0dhhyh3AcobQBR6Wqxvw8Dsurp30MiV6f1eTt-uEaJc5wtD9tunt27iYk0wqKEVj8/s1600/oh+ikonka+ROCZNICA+23+LIPCA+2010.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<br />Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com52tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-10710967729109707862013-07-27T20:08:00.003+02:002013-07-27T20:08:56.846+02:00Imagin siedemdziesiąty~ Justin Bieber (+18, lol)<br />
Przewróciłam się na lewy bok z nadzieją, że wciąż jeszcze śpię. Uchyliłam lekko oczy i blask letniego, porannego słońca uderzył mnie prosto w twarz. "No super." bąknęłam i spojrzałam na telefon, który niespełna minutę temu mnie obudził. -Oby to było coś ważnego, bo inaczej, kimkolwiek jesteś, zabiję cię- dodałam i spojrzałam na wyświetlacz. Pokazała się nowa interakcja na twitterze, więc szybko tam weszłam.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEie5hE8bxYmLRyILHGGUf848PeF2N8i4yzdJ-bUBbk1B1zcU7Z_XjeDdVeBGmkY1_NkO_e2RiG_XI14upnMVpfP3xJkZRE8e9HGD1ppTfh97UNB9P3KChGelc8OAhs5waCLUKFI4kSHCj0/s1600/tweetjustina.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="188" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEie5hE8bxYmLRyILHGGUf848PeF2N8i4yzdJ-bUBbk1B1zcU7Z_XjeDdVeBGmkY1_NkO_e2RiG_XI14upnMVpfP3xJkZRE8e9HGD1ppTfh97UNB9P3KChGelc8OAhs5waCLUKFI4kSHCj0/s400/tweetjustina.png" width="400" /></a></div>
<br />
To co ujrzałam automatycznie wywołało szeroki uśmiech na mojej twarzy.<br />
"Chwila chwila.... NIE MA JESZCZE NAWET 6 RANO!" krzyknęłam i włożyłam głowę pod poduszkę, by ponownie, choć na dwie godziny odlecieć z powrotem w krainę snów.<br />
<br />
***<br />
*CLANG! CLANG! CLANG!* ponownie otworzyłam oczy i przyłożyłam nachalnie dzwoniącą słuchawkę do ucha. -No cześć najpiękniejsza ma gwiazdeczko!- powitał mnie podekscytowanym, ponętnym głosem słodki Justin. -Mam nadzieję, że już jesteś prawie gotowa- dodał po chwili równie <br />
podekscytowanym tonem. "Cholera!" krzyknęłaś w myśli i wyskoczyłaś z łóżka niczym torpeda. -Ja... eee... Muszę kończyć- odpowiedziałam i rzuciłam telefon na łóżko. Spojrzałam na zegarek. 13:30. -CUDOWNIE, MAM NIECAŁE DWIE I PÓŁ GODZINY!- wykrzyknęłam na całe gardło i pobiegłam na dół.<br />
Z Justinem znaliśmy się już bardzo długo, ale jesteśmy ze sobą dopiero od trzech miesięcy. Dziś będzie taka uroczysta kolacja, oficjalnie poznam jego rodziców.<br />
-Do czego dwie godziny?- spytała mnie smażąca naleśniki mama, gdy wchodziłam do kuchni. -Dzisiaj mam kolację z rodzicami Jussa mamo!- krzyknęłam panicznym głosem. -Spokojnie, nie denerwuj się, wszystko pójdzie cudownie.- odpowiedziała jak zwykle opanowana mama. -Byłoby cudownie. Tak, świetnie, gdyby nie jeden, malutki szczególik. MAM NIECAŁE DWIE I PÓŁ GODZINY, A WYGLĄDAM JAK ZOMBIE!- wykrzyczałam i z kawałkiem naleśnika pobiegłam na górę pod prysznic. Kąpałam się około 30min., więc nie było zbyt źle z czasem. -Niech to szlag!- znów krzyknęłam widząc moje nogi, które wyglądały jak orangutany.<br />
Pobiegłam do pokoju siostry i bez pukania do niego wparowałam. Na swoim łóżku leżała ona, a na niej leżał jej chłopak. Natychmiast się podnieśli, a siostra zaczęła na mnie krzyczeć. Nawet nie miałam czasu myśleć o tym, co oni tam robią, a tym bardziej z nerwów tego nie kontaktowałam. Wybiegłam z depilatorem w ręku i poszłam do łazienki. Przez następne 20min. goliłam nogi i z moim czasem zaczęło robić się nieciekawie. Po skończonej robocie rzuciłam maszynę w kąt i nerwowo otworzyłam drzwi szafy. To co ujrzałam mnie przeraziło. Setki ubrań, wszystkie porozrzucane, pogniecione, co niektóre brudne. -Justin, jesteś z największą bałaganiarą świata- pisnęłam i zabrałam się za wybieranie ubrań na dzisiejszy wieczór. "TO NIE. TO TEŻ NIE. I TO NIE. NIE. NIE. MOŻE TO? EEEE, NIE. O, TA JEST ŚWIETNA, SZKODA, ŻE POPLAMIONA.... A TA? HM, SUPER, JUŻ SIĘ W NIĄ NIE ZMIESZCZĘ. TO NIE. TO NIE. TO NIE. NIE. NIE. NIE." krzyczałam w rozpaczy na całe gardło. Już miałam zrezygnowana biec do mamy i pytać, co mam zrobić, gdy nagle, na samym końcu szafy ujrzałam mały wieszaczek. "TO TAK!" zawołałam triumfalnie, ponieważ przypomniałam sobie mój całkiem niedawny zakup. Cudowna, różowa sukienka. Per-fect.<br />
Zadowolona szybko się w nią wcisnęłam i pobiegłam do łazienki. Zrobiłam naprawdę delikatny makijaż, bo zaledwie pomalowałam rzęsy maskarą i nałożyłam puder na policzki. Gdy myłam zęby usłyszałam dzwonek do drzwi. Przeklęłam w myślach i szykowałam się dalej. -Kochanie, Justin przyszedł!- krzyczał tato z dołu. Odpowiedziałam, że niedługo przyjdę i złapałam do ręki lokówkę. Swoje długie, brązowe włosy pokręciłam w delikatne loki. Jeszcze szybko spryskałam je lakierem i poszłam z powrotem do szafy po buty. Strasznie bałam się je założyć, miały wysoki obcas, ale z drugiej strony bardzo mi się podobały, a to zwyciężyło. W efekcie wyglądałam tak <a href="http://img197.imageshack.us/img197/2589/wwf6.png">{zestaw}. </a><br />
Spojrzałam na ręce i uniosłam głowę ku górze. "Dzięki Ci Boże, że mnie coś wczoraj natchnęło i pomalowałam te paznokcie" wyszeptałam. -Pospiesz się skarbie- powiedział twój tato. -Czekam- dodał zachrypniętym głosem Juss. -Już idę- odpowiedziałam cała w skowronkach. Wzięłam torebkę do ręki i poszłam na dół.<br />
Zaczęłam schodzić po schodach, które odbijały dźwięki moich wysokich obcasów i obaj chłopcy spojrzeli w moim kierunku. Tato uśmiechnął się bardzo słodko, a zarazem triumfalnie, a Justin... Justina zatkało. Oblizał ponętnie wargę, przymrużył delikatnie oczy i zmierzył mnie wzrokiem. W środku gotowało się we mnie z dumy, ale oczywiście nie mogłam niczego okazać. -To ja już pójdę- odrzekł tato, ale żadne z nas nie zwróciło na to uwagi. -Witaj kochanie- Juss przyciągnął mnie do siebie, złapał w talii i na moich ustach złożył delikatny pocałunek na powitanie. Prawie zemdlałam, pachniał tak cudownie męsko, a z jego ust czuć było miętę, ale pomińmy to. -Musimy się spieszyć- odepchnęłam go lekko i wskazałam na zegarek. -Dzwoniłem przed szóstą rano, miałaś tyle godzin, musisz się szybciej szykować księżniczko- powiedział i zachichotał. Oczywiście zataiłam przed nim fakt, że wstałam 8 godzin po jego telefonie.<br />
Oczywiście, jak na gentelmana przystało, otworzył mi drzwi do swojego pięknego lamborghini i szybko wsiadł z drugiej strony. Jak zwykle, nie byłoby wyjścia, gdyby nie cudowni i wspaniałomyślni paparazzi, którzy jak zwykle dali nam trochę od siebie odpocząć i pobyć razem, sami (sarkazm). -Znowu oni...- wyjęczałam. -Przepraszam skarbie, tak bardzo przepraszam...- odpowiedział mi z bólem w głosie, jego oczy lekko się przeszkliły. -Już dobrze, to ja przepraszam. Rozumiem wszystko, kocham cię.- powiedziałam i pogładziłam go po karku. -Trzymaj się.- odrzekł stanowczo i zanim zdążyłam o cokolwiek zapytać Justin jechał już 140 na godzinę i wskazówka licznika wciąż pięła się do góry. Przywarło mnie do fotela i złapałam Juju za rękę. -Ufam ci- rzekłam i pocałowałam ją. W pare sekund zgubiliśmy wszystkich nachalnych fotoreporterów i po kilkunastu minutach znaleźliśmy się w posiadłości Justina. <br />
Ledwo co zdążyłam wysiąść z auta, gdybym nie szła za rękę z moim chłopakiem od razu zaliczyłabym upadek, mój siłacz złapał mnie w ostatnim momencie. -Ale ze mnie niezdara- szepnęłam zdenerwowana, a Justin tylko się śmiał. -Z czego się śmiejesz idioto!- krzyknęłam. -Wiesz co by było, jakbym się przewróciła?! Zniszczyłabym sukienkę! Jak ja bym wyglądała przed twoimi rodzicami!- dodałam, a ten głupek wciąż się śmiał. -No dobrze już dobrze, skoro się tak bardzo martwisz, to...- nie dokończył i szybko wziął mnie na ręce. -Puszczaj! Puszczaj! Jak twoi rodzice zobaczą mnie u ciebie na rękach, to ciekawe co sobie pomyślą! Puszczaj!- darłam się na cały głos. -Spokojnie, myślę, że ciekawe co bardziej pomyślą, jak usłyszą twoje krzyki, hahaha.- powiedział rozbawiony. No tak, to najgorsze, co mogłam sobie wyobrazić. Poddałam się więc i dałam nieść mojemu księciu.<br />
***<br />
-Mamo, tato, to {twoje imię}.- rzekł dumnie Justin.<br />
-Dzień dobry, {twoje imię i nazwisko}, bardzo miło mi państwo poznać. <br />
-Nam również jest niezmiernie miło, bardzo dużo o tobie słyszeliśmy. Jestem Pattie, a to Jeremy.- odpowiedziała uradowana kobieta. Pan Jeremy pocałował mnie w rękę na powitanie.<br />
Już wiem skąd u Justina takie maniery. W tej chwili do przedpokoju wbiegła dwójka rozkrzyczanych dzieciaczków.<br />
-A to właśnie Jazmyn i Jaxon, moje rodzeństwo- przedstawił mi dwójkę uśmiechnięty od ucha do ucha brunet. Dzieciaki chyba od razu mnie polubiły, dziewczynka przytuliła mnie mocno. "Uff, początek jest dobry" w głębi duszy odetchnęłam z ulgą.<br />
***<br />
-Psst. Psst- Justin delikatnie kopał mnie pod stołem. Spojrzałam na niego z pytającą miną, a on mi wsunął małą karteczkę do ręki. Otworzyłam ją tak, żeby nikt nie widział;<br />
"Przeproś i odejdź teraz od stołu. Kieruj się w stronę drzwi, tych z których weszliśmy. Ja załatwię to z rodzicami."<br />
Zrobiłam jak poprosił chłopak, wstałam grzecznie od stołu, przeprosiłam i odeszłam. Za około 3 minuty przybiegł do mnie Justin. -Co się dzieje?- Spytałam. -Chodź, przejdziemy się na spacer.- odrzekł i złapał mnie za rękę. Szliśmy chwilę w milczeniu, widziałam, że Justin jest poddenerwowany, więc ja również nic nie mówiłam. Poszliśmy do ogromnego ogrodu, lecz szliśmy dalej. Na tyle, że cały dom znikał na horyzoncie. W ciszy, jaka była wszędzie wokół słyszałam, jak mojemu ukochanemu szybko bije serce i jego oddech jest nierównomierny, przyspieszony. Zaczęłam się trochę bać, o co chodzi, ale nie robiłam nic, żeby go nie speszyć. Po kilkunastu minutach długiej ciszy dotarliśmy do małej altanki, w środku której było rozpalone ognisko, wokół którego leżał duży, ciepły koc. Juss wziął mnie za rękę, obkręcił i zaprosił na koc, wskazując na niego palcem. <br />
Podeszłam i ułożyłam się wygodnie, a zarazem tak, by wyglądać jak najbardziej seksownie, zmierzyłam bruneta wzrokiem, przygryzłam wargę i poklepałam miejsce obok mnie zachęcając go, by do mnie dołączył. <br />
-Dlaczego jesteś taki zdenerwowany? Przecież robiliśmy to już.- powiedziałam, chcąc zabrzmieć seksownie, i objęłam go w klatce piersiowej. -Ale dziś jest dla mnie bardzo wyjątkowym dniem- powiedział patrząc w ziemię.<br />
-Wiem skarbie, dla mnie też. Ale równie wyjątkowym, jak i wspaniałym dniem. Cudownie byłoby go zakończyć w przyjemny sposób.- rzekłam ponętnie. Brunet obrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami, w których zaczynał palić się ogień. Chłopak złapał mnie za nadgarstki, położył je za moją głowę i przytrzymał, bym nie mogła wykonać żadnego ruchu. Leżał na mnie i dominował, co mu się bardzo podobało i to widziałam. Zaczęłam się śmiać na samą myśl, że facetów cieszy coś takiego. Justin przerwał całowanie mnie w szyję i spojrzał pytająco, ale poprosiłam go tylko, by nie przestawał. Trafił w to miejsce, przez które nie myślę o niczym innym. Składał na mojej szyi delikatne pocałunki, a jego prawa ręka zaczęła zjeżdżać w dół mojego ciała. Ostrożnie podwinął sukienkę i delikatnie gładził mnie pomiędzy nogami. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się chwilą. Justin przerwał, uniósł mnie lekko i szybko ściągnął sukienkę, rzucając ją w kąt altanki. Wykorzystałam sytuację i to ja obróciłam go na plecy, po czym jego koszulka również wylądowała w kącie. Uśmiechnął się zawadiacko i złapał mnie za piersi. Bawił się nimi przez kilka minut, przez co ja znów leżałam na plecach. To zadziwiające, że w tak krótkim czasie nauczył się tak dobrze rozpinać stanik. Leżałam, a Juss zajmował się całym moim ciałem, od stóp do głów. Delikatnie masował mi stopy i całe ciało, obsypywał mnie pocałunkami, szeptał do ucha trochę czułe, a trochę zboczone słówka. Byłam w niebie, ale nie pozwoliłam mu na tak długą dominację, więc szybko usiadłam na nim okrakiem i ściągnęłam jego bokserki. Jego penis był już mocno twardy, więc wystarczyło kilka moich ruchów ręką i namiętnych pocałunków. Widziałam, że mój książę zamknął oczy i odchylił głowę, cichutko pojękując. <br />
Uniosłam się i po prostu do niego przytuliłam, a wtedy on przywarł do moich warg. Jego pocałunek był ostry i namiętny, i tak bardzo seksowny. Złapał mnie za pośladki i delikatnie je klepnął. Wstał, a mnie położył na ławce altanki, powoli rozchylając moje nogi. -Spokojnie skarbie, będę dziś delikatny- wyszeptał i wszedł we mnie z leciutkim oporem. -Hihi, rozluźnij się księżniczko- powiedział rozbawiony; zauważył, że teraz to ja jestem poddenerwowana.<br />
Ruchy Biebsa były płynne i powolne, robił wszystko, by nie sprawić mi bólu. Przechylił się bliżej mnie i bardzo lekko ugryzł mnie w wargę. W odpowiedzi usłyszał ciche jęczenie jego imienia, więc chyba mu się spodobało, ponieważ ponownie to uczynił. Jego płynne ruchy nabrały tempa, a oddech przyspieszył jeszcze bardziej. Justin mruczał, co chwilę szepcąc moje imię. Poruszał biodrami w przód i w tył, w przód i w tył, w przód i w tył [...], doprowadzając mnie do szczytów rozkoszy. Wziął mnie na ręce i nie przestając uprawiania seksu położył się na kocu, więc teraz to ja byłam na górze. OMG! Dopiero wtedy zobaczyłam, jakie chłopak ma podrapane plecy. Nie mam pojęcia, kiedy to robiłam, nie panowałam nad sobą...<br />
Juju poruszał biodrami szybciej i szybciej tak, że skakałam przez cały czas. Widziałam, jak na mnie spojrzał. Jak głodny tygrys. Widziałam, że mu wspaniale. Przymrużył oczy i wykrzywił się. Chwilę potem jego sperma zalała moje ciało.<br />
Pocałowałam go w czoło i położyłam się obok niego, na jego bardzo szybko i mocno chodzącej klatce piersiowej. On po kilku minutach, gdy był już bardziej obecny uczynił to samo i przykrył nas oboje kocem.<br />
Zasnęliśmy w swoich ramionach, a przez pół nocy Justin składał delikatne pocałunki na moim ciele.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_brQfOfXz7Tx8sk6lSQ21gjHvtrNwj0Plk2ltQ18Cd_pRseXHS1qz9MFc7y-4ZcDnshpLaKcXBprdtfdmMqN2LlmVG6AO2pT6jYslW7yVvIRcmlYLik9rUjZwFE3LqHhD_go48Y_HZFE/s1600/%C5%9Bpi%C4%85cy+jus2.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_brQfOfXz7Tx8sk6lSQ21gjHvtrNwj0Plk2ltQ18Cd_pRseXHS1qz9MFc7y-4ZcDnshpLaKcXBprdtfdmMqN2LlmVG6AO2pT6jYslW7yVvIRcmlYLik9rUjZwFE3LqHhD_go48Y_HZFE/s400/%C5%9Bpi%C4%85cy+jus2.png" width="400" /> </a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfKDUwfxMv_e1PTiCFiHyH29ykiwAUhJlaER7BzYeZOVMWd5r8i6IA041_lop8Azm2QFtFsLMo3dKgbSMEg_xupP6kGRueNuGuuwJNkh9NafA0Dc7HELyNE8Q51Afac2UHM_piqzBH798/s1600/swag+justin.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfKDUwfxMv_e1PTiCFiHyH29ykiwAUhJlaER7BzYeZOVMWd5r8i6IA041_lop8Azm2QFtFsLMo3dKgbSMEg_xupP6kGRueNuGuuwJNkh9NafA0Dc7HELyNE8Q51Afac2UHM_piqzBH798/s640/swag+justin.jpg" width="473" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />
__________________________________________________________________<br />
<br />
Taki trochę specjalny imagin, ponieważ nie o One Direction, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. :)<br />
<br />
<br />
Imagin dedykowany @justinftmeh, specjalnie na jej prośbę <3, kocham cię misiek, bądź silna, pamiętaj; @jbsfullcap (kocham cię tak ajkhdjfghsfgbcsydbdfvc <3) i @justinsdrugs, ciebie też kocham lamo :*<br />
I WSZYSTKIM BELIEBERS <3<br />
<br />
Mam nadzieję, że Wam się podobał. Liczę na komentarze.<br />
Ciężko pracujemy, by imaginy były choć w miarę dobre, zależy nam na waszej opinii. :*<br />
<br />
Jak będzie spora aktywność przy tym imaginie- jutro dodaję następnego i wszystko Wam wyjaśnię <3<br />
<br />
Ps. Konstruktywna krytyka mile widziana. x <br />
<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
Lots of love, Werson Xxxxxxxxxxxxxxxxx</div>
<br />Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-37395935999525197122013-06-26T19:31:00.000+02:002013-06-26T19:31:10.652+02:00Imagin sześćdziesiąty ósmy~ Zayn<!--[if gte mso 9]><xml>
<o:OfficeDocumentSettings>
<o:AllowPNG/>
</o:OfficeDocumentSettings>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:TrackMoves/>
<w:TrackFormatting/>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:DoNotPromoteQF/>
<w:LidThemeOther>PL</w:LidThemeOther>
<w:LidThemeAsian>X-NONE</w:LidThemeAsian>
<w:LidThemeComplexScript>X-NONE</w:LidThemeComplexScript>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
<w:SplitPgBreakAndParaMark/>
<w:EnableOpenTypeKerning/>
<w:DontFlipMirrorIndents/>
<w:OverrideTableStyleHps/>
</w:Compatibility>
<m:mathPr>
<m:mathFont m:val="Cambria Math"/>
<m:brkBin m:val="before"/>
<m:brkBinSub m:val="--"/>
<m:smallFrac m:val="off"/>
<m:dispDef/>
<m:lMargin m:val="0"/>
<m:rMargin m:val="0"/>
<m:defJc m:val="centerGroup"/>
<m:wrapIndent m:val="1440"/>
<m:intLim m:val="subSup"/>
<m:naryLim m:val="undOvr"/>
</m:mathPr></w:WordDocument>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" DefUnhideWhenUsed="true"
DefSemiHidden="true" DefQFormat="false" DefPriority="99"
LatentStyleCount="267">
<w:LsdException Locked="false" Priority="0" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Normal"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="heading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="35" QFormat="true" Name="caption"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="10" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" Name="Default Paragraph Font"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="11" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtitle"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="22" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Strong"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="20" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="59" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Table Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Placeholder Text"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="No Spacing"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Revision"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="34" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="List Paragraph"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="29" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="30" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="19" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="21" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="31" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="32" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="33" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Book Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="37" Name="Bibliography"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" QFormat="true" Name="TOC Heading"/>
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:"Calibri","sans-serif";
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:"Times New Roman";
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;
mso-fareast-language:EN-US;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Wsiadłam do zapełnionego autobusu, przyłożyłam kartę do
czytnika i ruszyłam w kierunku ostatniego siedzenia. Przemierzyłam już pół
drogi co raz to spoglądając na brudnych i śmierdzących „meneli”. Oni patrzyli
na mnie wzrokiem pedofili, to też jak najszybciej chciałam znaleźć się na końcu
pojazdu komunikacji miejskiej. Usiadłam na samym końcu, na ostatnim siedzeniu, włożyłam słuchawki w uszy i puściłam "Birdy- People help the people". Uwielbiam tą piosenkę, jest magiczna. </div>
<div class="MsoNormal">
Kojące dźwięki otulały moje uszy, a ja oparłam głowę o własne ramię i zaczęłam myśleć. Nie było mi to dane na zbyt długo, ponieważ już po chwili moje oczy coraz rzadziej mrugały i przez przytłaczający i długi dzień zmęczenie zaczęło coraz bardziej ogarniać moje ciało. Całkowicie straciłam panowanie nad moją głową, a dzięki delikatnym kołysaniom autobusu jeszcze szybciej odpłynęłam w krainę snu. </div>
<div class="MsoNormal">
Po pewnym czasie poczułam delikatne szturchnięcia w moje prawe ramię. </div>
<div class="MsoNormal">
-Obudź się, obudź! Zaraz przegapisz przystanek!- rozkazująco szeptał pewien głos. Docierał do mnie ściszony, jak przez mgłę, ponieważ ledwo co otworzyłam oczy. Spojrzałam na chłopaka. Był wysoki, miał ciemną karnację i mocno ciemne włosy. Jego brązowe oczy spoglądały na mnie z czułością i lekkim rozbawieniem. Był męski i dobrze zbudowany, lecz mocno szczupły. Dobrze ubrany, a na jego palcach spoczywał piękny sygnet. </div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiechnęłam się w podziękowaniu za uratowanie przed długim powrotem do domu i wyskoczyłam z autobusu zakrywając głowę przed deszczem. </div>
<div class="MsoNormal">
Przechodząc piaskową ścieżką wzdłuż drogi mogłam już zdjąć ręce z głowy dzięki wielkim sosnom stojącym i zwisającym tak, że można się było bez problemu pod nimi schować. </div>
<div class="MsoNormal">
Szłam w przemoczonej bluzie i butach oraz ze słuchawkami w uszach i myślałam, co będę dziś robić. Dzień jest taki nudny, brzydka pogoda, nie wiadomo, czy ktoś będzie w domu...</div>
<div class="MsoNormal">
Doszłam pod dom, szłam góra jakieś 5 minut, ale i tak zdążyłam nieźle zmoknąć. Szybko schowałam się na werandę i w kolorowym plecaczku znalazłam klucze od domu. Włożyłam mosiężny kluczyk w wielkie, zielone drzwi i wbiegłam do domu. Rzuciłam plecak na kanapę i ruszyłam w kierunku lodówki. -Mamo, tato? {imiona twojego rodzeństwa}? Jest ktoś w domu? Halo.- pokrzyczałam bezskutecznie i otworzyłam drzwi lodówki. Był w niej pojemnik z jedzeniem, a na nim karteczka </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>"Kochanie, odgrzej sobie obiad. Dzieciaki są u kuzynki na noc, a my wrócimy bardzo późno. Nie czekaj na nas. Kocham Cię, </i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>mama"</i> </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
-No świetnie- westchnęłam i wrzuciłam posiłek do mikrofalówki.</div>
<div class="MsoNormal">
Poszłam na górę po ręcznik i suche ubrania. Podczas wycierania włosów usłyszałam kilkakrotne "PIP PIP PIP" i poszłam na dół wyjąć małe pulpeciki i zasiąść do obiadu.</div>
<div class="MsoNormal">
Wzięłam sztućce i ruszyłam w kierunku salonu. Rzuciłam się na kanapę biorąc do ręki pilot od telewizora i włączając laptopa. Bez życia skakałam po kanałach, co chwilę biorąc do ust kolejny kawałek mięsa.</div>
<div class="MsoNormal">
Siedziałam bezczynnie przed telewizorem, z laptopem na kolanach dołując się, że ten weekend zaczął się i będzie beznadziejny, a dzień jest cholernie nudny i nie mam co robić. </div>
<div class="MsoNormal">
Postanowiłam sprawdzić portale społecznościowe. Zalogowałam się na twitter i facebook w celu sprawdzenia co się dzieje u moich znajomych. Przeglądałam timeline z nadzieją, że coś znajdę, jednak nie było tam nic oprócz plotek na temat celebrytów, związków, czy planów różnych ludzi na weekend. Ewentualnie przewinęło się kilka zdjęć, ale były one dla mnie kompletnie bez znaczenia. </div>
<div class="MsoNormal">
Puściłam sobie muzykę na youtube, grała ona w tle programu informacyjnego, który leciał w telewizji. Po kilku minutach nic nie robienia zaczęło delikatnie grzmieć. -Coraz lepiej się zaczyna.- syknęłam pod nosem i dalej szperałam w internecie. Nie minęło dużo czasu, kiedy mój telefon zaczął wibrować, a na ekranie pojawiła się informacja o nowej interakcji na twitter. Weszłam szybko i ujrzałam wiadomość od koleżanki ze szkoły:</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6P9JnQ5gIo6lgk52FnSSeWXNzrPa1bIWt5Sm8ShY3RVIslCSAUgOpHcuwaQupn4a8bZHh5Xd42d5fTLAj85r0i3ka_qt3mcsc8CV_BRcUhNzW1ydUsa_iPqoS8X8KOmPYssmArNqWrj4/s1600/zaproszenie.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="196" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6P9JnQ5gIo6lgk52FnSSeWXNzrPa1bIWt5Sm8ShY3RVIslCSAUgOpHcuwaQupn4a8bZHh5Xd42d5fTLAj85r0i3ka_qt3mcsc8CV_BRcUhNzW1ydUsa_iPqoS8X8KOmPYssmArNqWrj4/s400/zaproszenie.png" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Zdziwiło mnie to bardzo, ponieważ dzisiaj ani w szkole ani nigdzie nikt nie mówił o żadnej imprezie. W dodatku z tą koleżanką spotykałam się góra raz w tygodniu, dziwnie było dostać takie zaproszenie. Z drugiej strony bardzo się ucieszyłam, że jednak dzisiaj nie będzie takie straszne i nudne. Przemyślałam sprawę i wysłałam koleżance odpowiedź:</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj1nZJWx0Lym7yC9Ylb5RCNvzdahjOu2KPMPavN66uuz7fbZ0VH8_aRlO8eVGO37abIKoRPBzFTz0ZDEuRngIxsdeYC2HfgKG0VdOBFjQt8GYcaoQ6B-wNZZlLqeTWV_zDs0o67ag3RPY/s1600/zaproszenie2.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="172" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj1nZJWx0Lym7yC9Ylb5RCNvzdahjOu2KPMPavN66uuz7fbZ0VH8_aRlO8eVGO37abIKoRPBzFTz0ZDEuRngIxsdeYC2HfgKG0VdOBFjQt8GYcaoQ6B-wNZZlLqeTWV_zDs0o67ag3RPY/s400/zaproszenie2.png" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Wysłałam i spojrzałam na zegarek. "CHOLERA!" Krzyknęłam widząc, że już po 16. Natychmiast pobiegłam na górę wziąć szybki prysznic. Musiałam też rzecz jasna umyć głowę, gdyż została dzisiaj zmoczona przez ulewę. Po dwudziestu minutach szybko wybiegłam z łazienki i pobiegłam do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi i nagłe promienie słońca uderzyły mnie po twarzy. Schyliłam głowę. -Szlag. Cały dzień lało, a tu raptem ostre słońce. Niby dobrze, bo będzie lepsza zabawa, ale mogło mnie chociaż ostrzec, że tak mnie walnie po oczach- powiedziałam i podbiegłam do szafy. </div>
<div class="MsoNormal">
"TO NIE. NIE. NIE. NIE. TO TEŻ NIE. ANI TO. HMMM, MOŻE TO? NIE, JEDNAK NIE. Z TYM TEŻ JEST PROBLEM. TO TEŻ NIE PASUJE. NIE. NIE. NIE. NIE. NIE. NIE. ANI TO. NIE" przerzucałam ubrania w szafie krzycząc, że nie mam się w co ubrać. Pobiegłam do pokoju siostry, która już studiuje, więc pewnie nie będzie miała nic przeciwko, jeśli pożyczę od niej pare ciuchów. Zaczęłam przeglądać jej szafę. Z kolei w tej szafie wszystko mi się podobało i nie wiedziałam co wybrać. W końcu zdecydowałam się na to: <a href="http://www.faslook.pl/collection/czas-na-melanz/">{zestaw}</a>, biorąc do tego swoje martensy. </div>
<div class="MsoNormal">
Szybko ułożyłam jakoś włosy, spryskałam je i całą twarz lakierem do włosów, umyłam zęby i pobiegłam na dół.</div>
<div class="MsoNormal">
<i>"Mamo, {imię twojej koleżanki} zaprosiła mnie na imprezę. Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko, nie wiem kiedy wrócę, dziękuję za obiad.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>{zdrobnienie twojego imienia}"</i></div>
<div class="MsoNormal">
Zamknęłam za sobą drzwi chowając klucz w umówionym miejscu, którym był pewien dołek za domem. Zadzwoniłam po taksówkę i ruszyliśmy w kierunku domu owej dziewczyny.</div>
<div class="MsoNormal">
W taksówce spotkałam miłego pana, z którym chwilę pogadałam i dowiedziałam się, że mogę dzwonić, gdy tylko będę potrzebować podwózki. Podziękowałam, wysiadłam z pojazdu i stanęłam przed dość dużym, z zewnątrz pięknym domem, wokół którego było mnóstwo kwiatów i roślin. Uśmiechnęłam się mimowolnie, ponieważ widok był nieziemski. Niby w miarę często tu bywam, ale dziś ten dom wygląda inaczej, tylko nie wiem jeszcze jak bardzo jest zmieniony na potrzeby imprezy. Podeszłam do drzwi i delikatnie nacisnęłam dzwonek. Po kilku sekundach do drzwi podeszła koleżanka i ze środka domu wydobyły się głośne bity i głośny hałas rozmawiających i bawiących się ludzi. Weszłam do środka i od razu poszłam z koleżanką do salonu, tam się bawiła cała nasza "paczka". Po przywitaniu się z nimi prawie wszyscy poszliśmy potańczyć.</div>
<div class="MsoNormal">
Jeden drink, drugi, trzeci, papieros i z powrotem na parkiet. Długo się bawiliśmy, muszę przyznać. Co raz to podchodził jakiś przystojniak z naszej szkoły i prosił mnie do tańca, bądź komplementował, jak pięknie wyglądam i jaka jestem piękna. Nie powiem, to było miłe, tylko ciekawe, czy naprawdę tak myśleli, czy tylko chcieli zaciągnąć mnie do pokoju na górę... Nie ważne, chciałam się dobrze bawić, a nie tylko myśleć o konsekwencjach. </div>
<div class="MsoNormal">
Poszłam do kuchni razem z dziewczynami pomóc przygotować więcej przekąsek. Stałyśmy tam i bawiłyśmy się jedzeniem, kiedy nagle do kuchni wbiegła jakaś pierwszoklasistka i zaczęła krzyczeć, że przyszedł "ON" -jaki on?- pytałam po cichu sama siebie, próbując skojarzyć jakiekolwiek fakty, jednakże moją głowę przepełniała pustka. Wyjrzałam przez framugę drzwi od kuchni i ujrzałam chłopaka, który był otoczony przez chyba praktycznie każdą dziewczynę, jaka przyszła do {imię twojej koleżanki}. Stały i skakały, jakby miały zjeść jajka. Widać, że chciały strasznie piszczeć, ale się pohamowały, żeby nie przestraszyć chłopaka. Przechyliłam trochę głowę i w końcu go ujrzałam przez ten tłum podnieconych hot 15-19. Chłopak wyglądał.... Nie będę nikogo oszukiwać, jak bóg. "Bardzo ciemne włosy, ciemna karnacja. Był męski i dobrze zbudowany, lecz mocno szczupły. Świetnie ubrany <a href="http://www.faslook.pl/collection/tak-na-szybkod/">(zestaw)</a>, wysoki." Na chwilę przerwał rozmowę z dziewczynami i spojrzał w moją stronę. Jego wzrok. Jego oczy. "cholera, to on...." syknęłam. Koleżanka spojrzała na mnie pytająco, ale tylko kiwnęłam przecząco głową.</div>
<div class="MsoNormal">
Tak, to był on. Chłopak, na widok którego moje serce zabiło szybciej w tym nieszczęsnym autobusie... </div>
<div class="MsoNormal">
Nie chciałam podchodzić bliżej, wstydziłam się go... Poczułam, że moje policzki zalewa rumieniec. </div>
<div class="MsoNormal">
Uśmiechnął się patrząc na mnie, przeprosił dziewczęta stojące wokół niego i zaczął iść w moim kierunku. Widziałam, jak odetchnął, stały przy nim tak blisko, że pewnie ledwo mógł oddychać. </div>
<div class="MsoNormal">
Podszedł i pocałował mnie w rękę. Spojrzałam na grupę dziewczyn stojącą za nami. Wrogość i zazdrość w ich oczach aż raziła. -Witam panią, jak się pani dziś ma?- spytał ponętnym, zachrypniętym głosem. Ten głos sprawił (w połączeniu z widokiem jego lekko nieogolonej twarzy), że natychmiast poczułam, jak moje ciało zalewa fala gorąca. Rozpoczęła od czubka głowy, skończywszy na czubkach palców. Młodzieniec chyba zauważył, co się ze mną dzieje, bo tylko uśmiechnął się pod nosem i zadał kolejne pytanie, by wybrnąć z kłopotliwej dla mnie sytuacji. -Dotarła pani bezpiecznie do domu? Mocno pani zmokła?- spytał ponownie. -Dlaczego mówisz do mnie per "pani"?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. -Ponieważ mama nauczyła mnie, że nie można się zwracać do kobiet w sposób, który może urazić je choć w najmniejszym stopniu. Ponad to, jeszcze się z panią oficjalnie nie znam, nie wypada mi mówić na "ty".- odpowiedział łagodnie. Zatkało mnie, ponieważ jeszcze nie spotkałam mężczyzny, który byłby takim gentelmanem i traktował kobiety z tak wielkim szacunkiem.-Jestem {twoje imię}- wypaliłam "ni z gruszki ni z pietruszki". -Zayn. Zayn Malik, niezmiernie mi miło.- odpowiedział. W tym momencie, wypowiadania tych słów, wszystkie dziewczyny zgromadzone wokół nas zaczęły piszczeć i skakać, ale "z umiarem", chyba żeby nie przestraszyć chłopaka. Uśmiechnął się tylko blado i wskazał ręką przed siebie, żebym szła w tamtym kierunku. Wtedy zaczęliśmy rozmawiać. Rozmawialiśmy cały wieczór. Usiedliśmy na kanapie w salonie, dostałam do ręki drinka i od razu nasza rozmowa zaczęła się bardzo kleić. Widziałam, że Zayn chyba czuł się nieswojo wiedząc, że te dziewczyny tak się przyglądają. -Czy ciebie to peszy? No wiesz... Czujesz się nieswojo?- spytałam nagle. -Ja nie... Ale... Bardzo mi głupio, że siedzimy i rozmawiamy, a te dziewczyny się tak na nas patrzą, a ty musisz to znosić.- odrzekł. Fakt, do tej pory niezbyt zwracałam na to uwagę, ale gdy mnie uświadomił chyba nagle puściłam rumieńca i spuściłam głowę. -Chodź.- młodzieniec wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów na piętro. Zdziwiłam się i tylko spojrzałam pytającym wzrokiem, a on się tajemniczo uśmiechnął. Spojrzałam tylko na tłum (chyba fanek) dziewczyn i znaleźliśmy się na pierwszym piętrze. Szliśmy, w sumie nie wiedziałam gdzie, długim i szerokim korytarzem mijając różnych ludzi i zazdrosne miny dziewczyn. Weszliśmy do ostatniego pokoju po prawej stronie korytarza, a Zayn przekręcił kluczyk w drzwiach i podszedł do mnie. Zrobiło się trochę nieswojo, a ja się dość mocno speszyłam. Brunet widząc to zwolnił kroku i delikatnie pokazał pewien gest rękami symbolizujący, że nie ma on żadnych złych zamiarów. Uśmiechnęłam się promiennie, lecz nadal byłam poddenerwowana. Chłopak usiadł obok mnie, rozłożył się na łóżku i siedział przez kilka minut z ogromnym uśmiechem na twarzy. -Co?- spytałam speszona, od razu przez myśl mi przeszło, że mam coś na twarzy lub między zębami. -Nic.- odpowiedział nie tracąc uśmiechu z twarzy. -Jesteś piękna.- dodał stanowczo, ale jakby niepewnie. Normalnie zaczęłabym zaprzeczać i mówić, niech nie kłamie i takie tam, ale przy takim gentelmanie chyba nie wypadało. -Dziękuję. Ty też.- dodałam bez zastanowienia i chwilę później skapnęłam się jaka ze mnie idiotka. Jednakże nie przestałam patrzeć mu głęboko w oczy. Teraz to on się ewidentnie speszył, więc było 1:1. Jakimś pilotem leżącym przy jego ręku włączył muzykę i przysunął się do mnie. Nie wiedziałam, co ma zamiar zrobić, więc siedziałam nieruchomo. Zayn był bliżej i bliżej mnie. Delikatnie dotknął mojej prawej dłoni. Moje serce zaczęło bić o stokroć szybciej. Chłopak widział to, ale nie zareagował. Podsuwał się jeszcze bliżej. Ja nadal siedziałam nieruchomo. </div>
<div class="MsoNormal">
Swoją prawą rękę wplótł bardzo powoli w moje {kolor} włosy. Spojrzałam w jego wielkie, hipnotyzujące, brązowe oczy. Był idealny. W każdym możliwym tego słowa znaczeniu. Jego usta były coraz bliżej moich. Zayn już zamknął oczy. Ja również to uczyniłam, a w tej chwili jego delikatne, ciepłe i namiętne wargi przylgnęły do moich. Był porywczy, co chwilę całował coraz mocniej. Był seksowny. Był namiętny. Przez chwilę wstrzymałam oddech i miałam wrażenie, że zemdleję, ale zbyt mocno nie chciałam przerywać tej chwili. Jego ponętne usta wirowały z moimi jak w przecudownym tańcu. Bardzo delikatnie trzymał moją twarz w swoich dłoniach. Jego język leciutko świdrował moje podniebienie w taki sposób, że miałam ochotę na coraz więcej. Malik przytulił mnie do siebie mocno nie przerywając pocałunku.<br />
W pewnym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi.<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmGsh6GRXFs5OWkczc0MhvYNymWSgtX31nBxFQgj6bsYUp5R1BPnjNHj1VJROO0VrahGTbCEnfad1FKuVSAzyxZuBzEeVXuPQ8Eo68PmQn1UbVaJ2yZ2kMugF9UriHh_BOAWEUxu_E91Q/s1600/zejnii.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmGsh6GRXFs5OWkczc0MhvYNymWSgtX31nBxFQgj6bsYUp5R1BPnjNHj1VJROO0VrahGTbCEnfad1FKuVSAzyxZuBzEeVXuPQ8Eo68PmQn1UbVaJ2yZ2kMugF9UriHh_BOAWEUxu_E91Q/s1600/zejnii.jpg" /></a></div>
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br />
<br />
________________________________________________________________<br />
<br />
<br />
Przepraszam za to, że tak rzadko piszę....<br />
<br />
Chciałam Wam bardzo podziękować za aktywność pod ostatnim imaginem Agiszona. I za liczbę wejść. Ostatnio strasznie się uaktywniliście. Nawet nie wiecie, jak bardzo poprawiacie mi humor, naprawdę. <3<br />
Nie będę się rozpisywać, bo to brzydko wygląda, lol XD<br />
Chcę tylko prosić... Jeśli możecie (oczywiście jeśli macie chęć), możecie dalej "podawać" ten blog? Wiecie, żeby istniał na nowo, na nowo zdobywać czytelników i tak dalej... Wiem, że może nie piszemy tak świetnie jak zawodowcy, ale gdy widzimy, jak tu wchodzicie, komentujecie... Serca nam się cieszą. Chciałybyśmy, abyście pokochali ten blog jak my kochamy go i was.<br />
Dziękuję za każdą osobę, która tutaj wchodzi...<br />
<br />
<br />
Nie ukrywam, miło by było, gdybyście zostawili jakiś komentarz, czy coś.<br />
Proszę... To dla was tylko jakaś minutka, a nas naprawdę bardzo motywuje i zawsze cieszy.<br />
Dziękuję.<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Lots of love, Werson Xx</i></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Ps. LOL, miałam się nie rozpisywać XD<br />
<br /></div>
Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-43378799904173001522013-06-13T23:58:00.000+02:002013-06-14T00:19:28.621+02:00Imagin sześćdziesiąty szósty.<br />
<div style="text-align: center;">
<br />
<i><span style="font-size: x-large;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=eIZNyC1uYko">*MUZYKA*</a></span></i></div>
<br />
<br />
<br />
Przyszedł około godziny 21, położył małą zwitkę na swoich kolanach i jedną ręką ujął swą twarz w dłoniach. "Tęsknię. Tak bardzo tęsknię" wyszeptał i wytarł małą łzę spływającą po jego policzku. Mimo, iż nic nie czułam, czułam się fatalnie...<br />
<br />
[ Cofnijmy się do wydarzeń sprzed czterech miesięcy. ]<br />
<br />
-Witaj kochanie.- wyszeptał Zayn, gdy wrócił do domu z uczelni. Wplótł swoje dłonie w moje włosy i na moich ustach złożył delikatny, aczkolwiek namiętny pocałunek.<br />
-Cześć skarbie.- wyszeptałam najczulej jak potrafiłam, powstrzymując w sobie łzy.<br />
Chłopak po pocałunku przykląkł, przyłożył dłonie do mojego brzucha, pomasował go i przywitał się również z maleństwem. Od razu poczułam, jak zaczęło kopać, gdy tylko usłyszało jego głos.<br />
-Nie idę jutro na zajęcia.- odparł dumnie. -Co? Dlaczego?- spytałam zdziwiona. -Jak to? Zapomniałaś? Haha, jutro mamy wizytę. Niedługo rozwiązanie, trzeba się przygotować jak najlepiej.- powiedział uśmiechnięty i dumny. -Skarbie, sama pójdę. Shh, dobra, wiem, co zaraz powiesz. Więc dobra, możesz mnie zawieźć, ale zaraz potem jedziesz na uczelnię. Niedługo masz zaliczenia, nie możesz zawalić roku. I nawet mnie nie przekonuj do zmiany decyzji bo wiesz, że już ją podjęłam.- odpowiedziałam brunetowi. Zrobił tylko nadąsaną minę, ale nie miał wyjścia, jestem uparta. <br />
***<br />
Dzisiejszego dnia obudził mnie śpiew Zayna pod prysznicem. Wkurzona, że budzi mnie tak wcześnie przeklęłam cicho pod nosem i wstałam z łóżka. -Mam ochotę na ogórki z czekoladą- bąknęłam i poszłam do lodówki. W kuchni zastałam przemiłą niespodziankę, mianowicie pięknie przygotowany stół, na którym stało wystawne śniadanie. Miałam właśnie zasiadać do stołu, kiedy na moich szerokich wówczas biodrach poczułam jego męskie, silne dłonie. -Smacznego- szepnął i musnął ustami mój policzek. Podszedł do krzesła i odstawił je jak prawdziwy gentelman. Właśnie do mnie dotarło, że mieliśmy niecałą godzinę do wyjścia! Zjadłam szybko śniadanie i poszłam na górę przybrać moje ciężarne ciuszki. W efekcie zbyt krótkiego czasu zdecydowałam się, że wyjdę tak <a href="http://www.google.pl/imgres?start=340&um=1&hl=pl&biw=1173&bih=781&tbm=isch&tbnid=RHcnZ4BVOWTbIM:&imgrefurl=http://ramshackleglam.com/blog/best/what-to-wear-to-keep-your-pregnancy-a-secret-until-youre-ready-to-share/&docid=ZhhJDSwSOEI6RM&imgurl=http://ramshackleglam.com/blog/wp-content/uploads/2012/04/IMG_4530.jpg&w=2424&h=1616&ei=OQy6UbnNJIbZPN-5gMgB&zoom=1&ved=1t:3588,r:64,s:300,i:196&iact=rc&page=13&tbnh=172&tbnw=253&ndsp=27&tx=165&ty=110">{strój}</a>.<br />
Chłopak wsadził mnie do samochodu i ruszyliśmy zatłoczonymi ulicami wielkiego miasta. Momentami Malik trzymał swoją rękę na moim kolanie, a wokół nas grał Ed Sheeran. Coraz częściej czułam, jak maleństwo we mnie się poruszało, zabrzmi to dziwnie, ale chyba w rytm lecących dźwięków. Dostałam ostrego całusa na "do widzenia" i podeszłam pod drzwi kliniki. Wzięłam głęboki wdech. Wiedziałam, co mnie czeka...<br />
Pierwszy krok, drugi, trzeci. Moje ręce coraz bardziej drżały. Ledwie zdążyłam usiąść na krześle, usłyszałam od pani z okienka swoje imię i nazwisko. Ruszyłam w stronę gabinetu.<br />
-Witam Cię, {twoje imię}.- powiedział doktor, który już dobrze mnie znał.<br />
-Dzień dobry...- odrzekłam i usiadłam na krzesełku. Zakręciło mi się w głowie i zbladłam, ale nic na to się nie dało poradzić, lekarz przeszedł do rzeczy.<br />
-Pamiętasz, o co cię ostatnio poprosiłem? Żebyś sobie coś przemyślała?- spytał. "Jak mogłabym zapomnieć", przeszło mi przez myśl, ale tylko przytaknęłam. -Miałaś się nie denerwować, powiedziałem, że to nie jest pewne, aczkolwiek...- kontynuował specjalista. -Aczkolwiek to jest jednak prawda- szeptem dokończyłam zdanie za niego. <br />
-Przykro mi, {twoje imię}. Musisz podjąć decyzję. Ostateczną decyzję.- również szepnął. -Ono. Nie ja. Nigdy. Ono, nie robimy nic. Jest tak, jak jest. Termin jest za dwa tygodnie. Czekajmy. Kocham je.- powiedziałam stanowczo i wyszłam z gabinetu. Miałam zadzwonić do Zayna, gdy skończę wizytę, ale to nie był chyba najlepszy pomysł w obecnej sytuacji. <br />
Poszłam nad rzekę. Właściwie nad mały mostek jakiejś rzeczki przepływającej na obrzeżach miasta. Delikatnie i ostrożnie usiadłam na kładce i zaczęłam myśleć, delikatnie gładząc brzuch. -Kochanie, nie pozwolę ci umrzeć. Nie teraz. Nigdy. Masz przed sobą całe życie, wszystko przed tobą stoi otworem. Musisz tylko w to wierzyć i do tego dążyć. Musisz żyć, rozumiesz? Wiem, że słyszysz. Zapamiętaj te słowa.- szeptałam do małego dzieciątka wewnątrz mnie. Łza spływająca po moim policzku spadła i wleciała do rzeki robiąc praktycznie niesłyszalny dla człowieka "plusk". Wstałam i poszłam na autobus, który miał mnie zawieźć do domu.<br />
***<br />
"Morfina, szybko!" Słyszałam krzyki dochodzące wokół mnie. Nagle poczułam niesamowity ból w okolicach pochwy i podbrzusza. Wszyscy ludzie, którzy byli zgromadzeni dookoła mnie krzyczeli i biegali jak opętani. Słyszałam tylko pojedyncze słowa. "dziecko; morfina; ojciec; lekarz; rozwarcie; komplikacje; pęknięta macica; [...]" zdałam sobie wtedy sprawę, że to już teraz. Że już rodzę. Że na świat przychodzi nasze małe maleństwo. Uśmiechnęłam się sama do siebie, kiedy poczułam ten niesamowity ból. <u><pominę tutaj opis porodu, chyba nikt niechciałby tego czytać...></u><br />
Jedna chwila. Jeden moment. Jedno uczucie. Jeden dźwięk. Płacz i przeraźliwy krzyk. To dobry znak. To zdecydowanie dobry znak. Zaczęłam słabnąć. Miałam mroczki przed oczami, wszystko się rozmazywało. -{zdrobnienie twojego imienia}- wyszeptał Zayn najciszej jak tylko mógł. -Tak bardzo cię kocham.- dodał. -Ja też cię kocham. W sypialni pod moją poduszką jest list. Przeczytaj go- odpowiedziałam ostatkiem sił i w tym momencie przestało bić moje serce. <br />
Widziałam trochę jakby przez mgłę, wszystko wokoło działo się tak szybko. Lekarze, którzy biegali i krzyczeli wokół mojego łóżka, używając na mnie elektrowstrząsy. Ale nie to miało dla mnie teraz znaczenie. Spojrzałam na Zayna. Zayna, który klęczał nad moim łóżkiem. Chwilę był nieruchomo, ale zaraz potem wybuchł niepohamowanym płaczem. Rzucił się na to szpitalne łóżko. Zaczął mną potrząsać, krzyczał, żebym się obudziła. Całował całe moje ciało, błagał, bym wróciła. Chciałam go w tym momencie przytulić, dotknąć jego twarzy, ale właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że mnie już nie ma. Nie fizycznie. Że Malik bezskutecznie krzyczy do mojego ciała. Już nic nie wartego, stygnącego ciała. Że już nigdy nie dotknę jego twarzy, nie posmakuję jego ust. Nie przytulę się do niego tak, by poczuł, że daje mi poczucie bezpieczeństwa. Że już nigdy nie pójdę z nim na żaden spacer, a przynajmniej nie tak, jakbym chciała z nim iść. Że już nigdy wieczorem nie szepnie mi do ucha czułego "kocham cię" i nie pocałuje na dobranoc. Chciałam zacząć płakać, ale coś mi nie pozwalało. Coś rozdzierało mnie od środka, ale nie pozwalało wyrażać emocji na zewnątrz. Chciałam podejść, ale wydawało mi się, jakbym leciała. Płynnie przesuwała się nad podłogą. "Podleciałam" do mojego chłopca. Mojego zapłakanego, małego chłopca, którego kochałam ponad życie. Zauważyłam, jak patrzy na naszą małą córeczkę. Z wyrzutem, z nienawiścią, nawet nie chciał jej dotknąć. Wybiegł z sali pozostawiając nasze dziecko pielęgniarkom. <br />
Rozdarcie w środku nasilało się coraz bardziej.<br />
Pobiegł do domu. Od razu wszedł do sypialni i zajrzał pod poduszkę. Usiadł na łóżku cicho płacząc i otworzył moją ostatnią wiadomość skierowaną do niego.<br />
"<br />
<div style="text-align: center;">
Mój ukochany!</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Piszę ten list do ciebie, ponieważ wiem, że nigdy bym się nie odważyła powiedzieć ci tego prosto w oczy. Zbyt bardzo cię kocham, bym widziała jak cierpisz. </div>
<div style="text-align: left;">
Ciąża już od ósmego miesiąca była zagrożona, kwestią było tylko to, czy wytrzymam. Wytrzymałam i się nie poddałam. Dla was obojga.</div>
<div style="text-align: left;">
Tego dnia, którego odwiozłeś mnie po raz ostatni do kliniki, lekarz przedstawił mi sytuację, w jakiej się znajduję. Nie było dobrze. Kogo ja oszukuję, było fatalnie. Nowotwór miałam już od kilku miesięcy, ale to nie przez niego wydarzy się to, co (jeśli teraz to czytasz) już pewnie się wydarzyło. Nowotwór był tylko dodatkowym ciosem; podczas ciąży zachorowałam na hemofilię. </div>
<div style="text-align: left;">
Zayn, proszę cię. Jeśli to czytasz to wiem, że już mnie nie ma. Ale jest nasz mały skarb. Nie chcieliśmy znać płci, pamiętasz? Ale przeczuwam, że będzie to dziewczynka, więc będę pisała o naszym dziecku jako o "niej". To jest największy skarb, jaki nas w życiu spotkał, nie zapominaj o tym nigdy. Mnie już nie będzie, ale oddałam za nią życie. Jest częścią mnie, widzisz? NIGDY NIE WAŻ SIĘ NAWET, ŻEBY PRZEZ MYŚL PRZESZŁO CI, ŻEBY JĄ OBWINIAĆ. Takie jest życie skarbie, widocznie tak musiało się stać... Życie płata nam różne psikusy, ale musimy stawić im czoła. Musimy, rozumiesz? Ty musisz. Razem z naszą małą. Bądź najlepszym ojcem na świecie, opiekuj się nią najlepiej jak się tylko da, dbaj o nią. Jest twoim, naszym dzieckiem. Naszą wspólną pracą. Częścią nas. Kochaj ją najbardziej na świecie, tak, jak ja kocham ciebie. Zawsze z tobą byłam i jestem. I będę, nie fizycznie, ale zawsze będziesz odczuwał moją obecność, przysięgam ci to. Kocham Cię, Zayn."</div>
<div style="text-align: left;">
Widziałam, jakie emocje towarzyszyły mu podczas czytania tego listu. Jak wiele włożył wysiłku, by dotrwać do końca. Znów to uczucie, ale nie mogłam się wypłakać. Tak bardzo mi tego brakowało... Po prostu się wypłakać i przytulić mężczyznę mojego życia. Życia wiecznego. </div>
<div style="text-align: left;">
Natychmiast do oczu Zayna napłynęła nowa porcja łez, dziwiłam się, że jeszcze miał czym płakać.</div>
<div style="text-align: left;">
Zawsze był taki silny, męski, twardy. Nie dało się go niczym złamać, a teraz leżał na łóżku zwinięty w kulkę, trzymający list na piersi i płaczący w niebogłosy. <br />
To tak bardzo bolało.... Zostałam przy nim. Cały czas przy nim byłam. </div>
<div style="text-align: left;">
Przez najbliższe godziny nic nie robił, nie pił, nie jadł, nawet nie ruszał się z łóżka. Leżał w tej samej pozycji. Nagle, po kilkunastu godzinach na jego twarzy pojawił się jeszcze gorszy grymas. Gwałtownie wstał z łóżka i zaczął krzyczeć. Chodził po domu, krzyczał i niszczył różne przedmioty. Krzyczał, jak bardzo za mną tęskni, jak mu mnie brakuje i błagał, bym wróciła do niego... Nie mogłam na to patrzeć, ani tego słuchać... </div>
<div style="text-align: left;">
Po dobrych pięćdziesięciu godzinach leżenia na podłodze i ciągłego płakania, mój ukochany zasnął. Spał tak słodko, ale tak niespokojnie.... </div>
<div style="text-align: left;">
Postanowiłam nawiedzić go we śnie, wszystko mu wyjaśniłam i przeprosiłam go za wszystko. Powiedziałam mu, jak bardzo go kocham................ </div>
<div style="text-align: left;">
***</div>
Zayn jak najszybciej znalazł się w szpitalu. Szybko pobiegł na porodówkę. Chciałam, by podszedł do tego skarbu, za który zdecydowałam się oddać życie. By pokochał ją tak samo mocno, jak ja. I podszedł. Cały zapłakany wziął ją na ręce. W tym momencie znalazłam się przy nich. Objęłam ich oboje i wtuliłam ręce w twarz bruneta. Wyczuł moją obecność, zauważyłam to. I wtedy właśnie "poczułam", że dzięki mojemu niewykrywalnemu gestowi, pokochał ten mały cud, który razem stworzyliśmy. Przytulił ją mocno do siebie i tylko ruszając wargami "powiedział" Kocham cię, {twoje imię}. <br />
<br />
<br />
***<br />
Na cmentarzu już zmierzchało, jesienią, o godzinie 21 jest już przeważnie brzydko i chłodno. Przytulił małą {imię waszej córeczki} i powiedział, jak bardzo nas obie kocha...<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilwSZZkmjJAakaOGSUErVMlF8mhrEfIisQYUde68_dls6n_AceLy1-hFB6LcSpSdJ8XZeumlrP7fZuOvNKtdVr78IKs12CtdUZjZpHoI2t6T7aiIKdD67ln4TeflSSYZdl_vM4hMvwwR8/s1600/zayn+malik.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilwSZZkmjJAakaOGSUErVMlF8mhrEfIisQYUde68_dls6n_AceLy1-hFB6LcSpSdJ8XZeumlrP7fZuOvNKtdVr78IKs12CtdUZjZpHoI2t6T7aiIKdD67ln4TeflSSYZdl_vM4hMvwwR8/s640/zayn+malik.jpg" width="492" /></a></div>
<br />
<br />
____________________________________________________________________________<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Mam nadzieję misiaki, że się Wam podobało.<br />
Błagam, komentujcie.<br />
Ożywmy ten blog. Niech działa na nowo. My też się za siebie weźmiemy, obiecuję. Tylko musicie nam pomóc. Xx<br />
<br />
Przepraszam, że taki smutny, ale jak mam doła, to dobrze mi się takie pisze, więc mam nadzieję, że wyszedł. :)<br />
<br />
<i><span style="font-size: large;">Lots of love, Werson. Xxxxxxxxxxxxxxxx </span></i>Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-38454643081326803752013-05-17T19:58:00.002+02:002013-05-19T21:01:11.280+02:00Imagin sześćdziesiąty trzeci part. I ~LouisOn już mnie nie kochał, czułam to. Zdecydowanie wołał spędzać czas ze
swoimi przyjaciółmi niż na jakichkolwiek zajęciach z mną. Tego dnia
również wyszedł z domu, nawet się nie żegnając, chociaż wiele razy mnie
mijał. Myślałam, że on też potrzebuje czasu dla siebie, ale po kilku
dniach zrozumiałam co było na rzeczy. On się wypalił,. Nie chciałam
wchodzić mu więcej w drogę, więc poszłam do waszej wspólnej sypialni,
wyjęłam z szafy walizkę i spakowałam do niej swoje ubrania. Nie obyło
się bez łez, ponieważ strasznie kochałam tego zwariowanego chłopaka.
Zabrałam jeszcze z szafki jego zdjęcie, na pamiątkę, aby pamiętać te
przepiękne chwile spędzone z nim. Usiadłam przy stole w kuchni, wzięłam
kartkę i długopis i zaczęłam pisać:<br />
"Drogi LouLou,<br />
powinnam
porozmawiać z tobą twarzą w twarz, ale boję się, że nie jestem na to
wystarczająco silna. Boję się, że jak spojrzę w twoje oczy, to już nie
będę chciała odejść, sprawiając ci tym ból. Zrozumiałam, że mnie nie
kochasz. Twoje gesty w moją stronę, a raczej ich brak, mnie w tym
utwierdziły. Nie chcę ci już przeszkadzać w życiu,<br />
twoja Amy."<br />
Odłożyłam
list na blat kuchenny z nadzieją, że Louis go znajdzie i przeczyta.
Zabrałam torbę i kluczyki do mojego samochodu, zamknęłam dom i wsiadłam
do auta. Uruchomiłam silnik i wyjechałam z podjazdu starając się nie
wybuchnąć płaczem. Planowałam wrócić do mojego starego mieszkania w
centrum Londynu, bo niby gdzie miałam się podziać? Było małe, może nie
najpiękniejsze, ale jedyne, jakie miałam. <br />
Weszłam po klatce
schodowej na górę i otworzyłam drzwi od swojego mieszkania. Rzuciłam
swoją walizkę w kąt pokoju i położyłam się na kanapie, nie kryjąc swoich
łez.<br />
Nie miałam pojęcia, ile leżałaś, użalając się nad swoim
losem. Z transu wyrwał mnie dźwięk twojej komórki dochodzący z bluzy
wiszącej w przedpokoju. Podniosłam się i poszłam odebrać.<br />
- Halo? - zapytałam z lekką chrypką w głosie.<br />
- Amy? Gdzie jesteś?! - usłyszałam jego głos.<br />
Szybko
się rozłączyłam. Podeszłam do laptopa, którego również zabrałam ze sobą
w celu zarezerwowania jakiegokolwiek lotu do obojętnie mi jakiego
kraju. Chciałam odpocząć od życia, od wszystkich problemów. Zabukowałam
bilet na najbliższy wolny lot do Włoch. Dopakowałam w tępie
natychmiastowym ubrania dopasowane do panującej tam pogody, kosmetyki i
inne potrzebne rzeczy, po czym opuściłam swoje mieszkanie. Zamówiłam
taksówkę, która w kilkanaście minut zawiozła mnie na lotnisko. Samolot
odlatywał za niecałe pół godziny, więc szybko przeszłam odprawę i
usiadłam wygodnie na swoim miejscu. Cały czas mój telefon nie przestawał
dzwonić, w pewnym momencie zdenerwowałam się i odebrałam:<br />
- Słucham?<br />
- Amy gdzie jesteś?! - usłyszałam głos Liama.<br />
- W samolocie - odpowiedziałam głosem wypranym z emocji.<br />
- Jak to?! Gdzie lecisz?! <br />
- Przykro mi Liam, ale nie mogę ci powiedzieć.<br />
- Wiesz gdzie ona jest? - usłyszałam stłumiony głos osoby trzeciej.<br />
- Lotnisko - rzucił - Amy dlaczego wyjeżdżasz?<br />
- On mnie nie kocha, Liam! - krzyknęłam i wyłączyłam telefon.<br />
Usiadłam
wygodnie w fotelu i odwróciłam się w stronę okna, aby nikt nie widział
moich gorzkich łez. Wyjęłam swojego ipoda, na playliście włączyłam
piosenkę Jamesa Arthura - Impossible. Ja i Louis bardzo ją lubiliśmy i
wspieraliśmy go podczas trwania x factor. Wszystko mi o nim
przypominało, nawet zwykła rzecz była związana z jakimś wydarzeniem z
naszego życia. Byliśmy razem dwa lata. Wspierałam go podczas, gdy on i
chłopaki walczyli o wygraną. Potem byłam przy nim na prawie każdym
koncercie, na którym mogłam być. ZAWSZE byłam przy nim, nawet z
najtrudniejszych chwilach. A on? Robił dla mnie wszystko, wydawało mi
się, że będziecie już zawsze razem. Niestety przeliczyłam się.
Przyzwyczaiłam się, że gdy bardzo się w coś angażuję, to potem cierpię.
Przez całą drogę męczyły mnie wyrzuty sumienia, tak bardzo chciałam się
do niego przytulić, przeprosić, ale wiedziałam, że muszę być silna. <br />
Do
Włoch dotarłam kilka godzin później, odebrałam swoje bagaże i wyszłam
przed lotnisko. Przywołałam taksówkę i poprosiłam, aby zawieźć mnie do
najbliższego hotelu. <br />
<br />
___________<br />
Taaak, tak wiem, znowu Louis :) <br />
Ale i tak mam nadzieję, że Wam się spodoba :)<br />
<br />
Ale wiecie co? Pod postami dziewczyn jest baardzo dużo komentarzy, a pod moimi ledwo 2 lub 3 . Może czas to zmienić? :D<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVQfv9pLYAm7NnqIa5NLwPQYngZgunUgKQWeYGV42LYAID-S-iAxwkFub-uxJGWiFN2OCMv1JnEmhycAFfxd7nD90iFsa__qEEJ0EjXXtDIFRzllyYbuPte4vouBXDQrzsYAn3FiJ0l98/s1600/tumblr_mml8pdgxhx1s4lv1yo1_500.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVQfv9pLYAm7NnqIa5NLwPQYngZgunUgKQWeYGV42LYAID-S-iAxwkFub-uxJGWiFN2OCMv1JnEmhycAFfxd7nD90iFsa__qEEJ0EjXXtDIFRzllyYbuPte4vouBXDQrzsYAn3FiJ0l98/s320/tumblr_mml8pdgxhx1s4lv1yo1_500.png" width="266" /></a></div>
<br />
<h2 style="text-align: center;">
<i><span style="color: magenta;">~Alex</span></i></h2>
Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-74402758878121858692013-05-11T22:51:00.001+02:002013-05-11T23:54:00.067+02:00Imagin sześćdziesiąty drugi~ Zayn (+18)<i>"Tak"</i> wypowiedział brunet i złapał mnie w talii zatapiając się w namiętnym pocałunku.Wszyscy w kościele wstali i zaczęli bić brawo. Zayn pociągnął mnie w kierunku wyjścia, gdzie już wszyscy czekali i sypali w nas ryżem. Oczywiście standardowo staliśmy pod kościołem wysłuchując życzeń od najbliższej rodziny.<br />
***<br />
Na naszym weselu wszyscy bawili się znakomicie. Czterej najbliżsi przyjaciele mojego męża co jakiś czas zastępowali kapelę i śpiewali różnorakie piosenki. "Śpiewali" to za duże słowo, gdy było już około 2.00, a oni dorwali się do mikrofonu. Miałam wrażenie, że i tak nikomu to nie przeszkadza, większość gości szalało na parkiecie, a ci zalani w trupa leżeli pod stołami/na swoich krzesełkach i smacznie spali.<br />
Wzięłam głęboki wdech i rozejrzałam się po sali. Powoli powoli wszystko zaczęło do mnie docierać. Zayn Malik. Moim mężem. Nasz ślub. Nasze wesele. Nasza wspólna przyszłość. Chłopak, na którego tak długo czekałam w końcu był mój. Mój i tylko mój. Już na zawsze.<br />
-Na zawsze?- spytał z cwaniackim uśmieszkiem Zay. Dotarło do mnie, że ostatnie zdanie musiałam powiedzieć na głos, niby szeptem, ale było to słychać. Chłopak pocałował mnie w czoło i pod stołem delikatnie złapał moją dłoń przesuwając ją w stronę swojego krocza. Zarumieniłam się i to chyba dość mocno, bo Zayn uśmiechnął się znacząco. Nie puszczając mojej ręki zbliżył się i delikatnie musnął moje usta. "ZAYN {twoje imię}, ZAYN {twoje imię} [...]" biegał Niall krzycząc po całej sali i próbując nas znaleźć. Już miałam wyciągnąć w jego kierunku rękę, gdy to Zayn ją pociągnął i zaczął biec ze mną w przeciwnym kierunku niż był blondyn. Spojrzałam na niego pytająco, a on tylko uśmiechnął się w stylu "bad boya" i biegliśmy dalej między ludźmi, unikając światła, jakby celowo, by nikt nas nie zauważył. Malik skręcił w najbliższy korytarz, prowadzący podobno do palarni. -Serio? Teraz? Dzisiaj?- spytałam z zażenowaniem. Brunet tylko głęboko westchnął i dalej prowadził mnie pod rękę. Kompletnie nie miałam pojęcia co się dzieje i gdzie konkretnie idziemy, milion pytań nasuwało mi się na myśl, ale żadne nie miało racjonalnego wytłumaczenia. Zayn podszedł bliżej mnie i się do mnie przytulił. Spojrzał mi głęboko w oczy i nas zatrzymał. Złapał mnie w talii i uśmiechnął się uśmiechem tak słodkim i cudownym, że nie sposób było nie poczuć tego magicznego "ukłucia" w brzuchu. Dotknął swoim czołem mojego i wciąż wpatrywał mi się w oczy, wręcz przeszywał mnie wzrokiem. Uśmiechnął się naprawdę delikatnie, złapał mnie obiema dłońmi wokół twarzy i jego usta były coraz bliżej moich. Patrzył mi prosto w oczy, moje kolana się uginały pod wpływem jego głębokiego spojrzenia. Znaliśmy się już dobre trzy-cztery lata, ale ten brunet wciąż i wciąż, niezmiennie, działał na mnie w ten sam sposób.W końcu zdołałam zamknąć oczy, dosłownie ułamek sekundy później poczułam na swoich ustach delikatne ciepło jego miękkich warg. Jego cudowne usta przylgnęły do moich. Malik wplótł jedną rękę w moje włosy, druga zjeżdżała z pleców w dół. Całował mnie namiętnie, a zarazem z czułością. Nigdy, przenigdy nie chciałam przerwać tej chwili, a co dopiero przenigdy nie pomyślałabym, że to właśnie ten erotoman to zrobi. Uniósł głowę lekko do góry w taki sposób, że nawet jakbym się wysiliła najbardziej jak mogła i stanęła na palcach, nie dosięgnęłabym ustami nawet jego brody. Usłyszałam z jego ust delikatny pomruk niezadowolenia, więc już wiedziałam, że nie przerwał pocałunku mimowolnie. Spojrzał na mnie tajemniczo i poczułam, jak ściąga dolną część mojej sukni ślubnej. Nie wiedział o tym, że dół jest odpinany, więc moje zdziwienie się podwoiło. -Skąd ty....- nie dokończyłam pytania. -{imię twojej przyjaciółki}- odpowiedział chłopak pozbywając się ostatecznie "spódnicy" od twojego stroju. Nie pytałam już o nic, bo widziałam, że "mój mąż" zaczyna robić się spięty, że coś zaczyna go denerwować. -Chodź.- szepnął mi do ucha i uścisnął moją dłoń. Posłusznie, jak zaczarowana ruszyłam w jego kierunku. Szedł o jakieś dwa kroku z przodu, mogłam bez problemu go obserwować. Patrzył w przód, był strasznie zamyślony, ponieważ jego spojrzenie było bardzo puste. Z jego oczu przeszłam dalej, zaczął mnie czarować swoim wyglądem. Delikatny zarost, idealnie przystrzyżone włosy postawione "na jeża", w dodatku Malik był w garniturze. Jego już i tak perfekcyjna twarz i postura dzięki czarnemu strojowi wyglądała jeszcze bardziej perfekcyjnie, co myślałam, że nigdy nie będzie miało miejsca. Szliśmy tak długim, oświetlonym tylko świecami korytarzem, kiedy Zayn znacznie przyśpieszył. Po chwili i ja usłyszałam, co było źródłem jego przyspieszenia. Oczywiście nasz kochany blondyn, który faktycznie szukał nas chyba po całym budynku. Poprosiłam Malika, byśmy się zatrzymali i dowiedzieli o co chodzi temu słodkiemu Irlandczykowi, ale Zay tylko się zaśmiał i jeszcze bardziej przyspieszył. -I tak was widzę!- krzyknął Niall i wtedy Zayn z dźwięcznym śmiechem zaczął biec ponownie ciągnąc mnie za sobą. To samo uczynił Nialler. Chyba udało nam się uciec, bo wylądowaliśmy w jakiejś windzie, do której szybko zatrzaśnięto wejście. Spojrzałam na lekko zdyszanego bruneta i uśmiechnęłam się sama do siebie. Poprawiłam włosy i podeszłam znacznie bliżej niego. Jedną rękę oplotłam mu na szyi, drugą położyłam na pośladkach. Lewą nogę owinęłam mu na biodrze i przycisnęłam go mocno do siebie. Chłopak był strasznie zaskoczony przejęciem przeze mnie inicjatywy i cofnął się o krok. Strasznie mnie to zdziwiło, ponieważ zawsze był taki chętny do tego typu gierek. Spojrzałam pytająco, a on tylko obrócił głowę i patrzył na wskaźnik pięter. Zauważył moją skwaszoną minę, więc podszedł i objął mnie bardzo mocno mówiąc, że wynagrodzi mi to już dosłownie za kilka chwil. Kompletnie nie miałam pojęcia, o czym on bredzi, więc pozostawało mi jedynie tylko czekać. Wskaźnik wskazał piętro "102" i drzwi się otworzyły. Było strasznie ciemno, więc odruchowo bardziej wtuliłam się w Zayna. Dopiero teraz poczułam, jak bardzo wali mu serce; zaczęło mnie zastanawiać, co tak bardzo go stresuje. Nie puszczając mojej dłoni brunet podszedł kilka kroków do przodu i z tego, co udało mi się zauważyć otwierał jakąś klapę. Gdy już została uchylona, zrobiło się dużo jaśniej i ujrzałam małe, białe schodki. Po minie Zayna wywnioskowałam, że mam po nich wejść na górę, tak też uczyniłam. Weszłam na pierwszy, drugi, ósmy i totalnie mnie zamurowało. Byliśmy na samym szczycie wieżowca. Z racji późnej pory było dość ciemno, ale w niczym to nie przeszkadzało, ponieważ wszędzie porozstawiane były świeczki, w dodatku chyba zapachowe. Wbiegłam szybko na górę i poczekałam, aż Zay też w pełni to zrobi. Bardzo chciałam go przytulić, ale coś w środku nie pozwalało mi się nawet ruszyć. Miałam wielką gulę w gardle i trochę przeszkliły mi się oczy. Chłopak odetchnął z ulgą i podszedł do mnie w celu przytulenia mnie. Moja twarz wylądowała na jego klatce piersiowej, a on wtulił swoją w czubek mojej głowy. Po kilkuminutowym staniu w głębokim uścisku Zayn złapał moją dłoń, obkręcił mną niczym księżniczką i wskazał podbródkiem w prawą stronę. Spojrzałam pod nogi i ujrzałam drogę usłaną płatkami herbacianych róż, a owe płatki prowadziły do wielkiego koca (może nawet materaca), który również był usłany płatkami, tylko że krwistoczerwonych, róż. Zaparło mi dech, wszystko tak, jak sobie kiedyś wyśniłam. Wokół materaca szampan i moje ulubione przekąski. Widząc moje zadowolenie Zayn wziął mnie na ręce i zaniósł prosto na pięknie wyściełany przedmiot. Położył mnie na nim i sam szybko na niego skoczył. Jedną rękę podłożył pod moją głowę, natomiast drugą jeździł wzdłuż mojego ciała, cały czas niby "niechcący" zahaczając o mój biust. Po około dziesięciu minutach takiej zabawy bez słów wybuchł: Dobra skarbie, ściągaj ten obcisły gorset, bo już dłużej nie wytrzymam. Miałem być grzeczny i czekać na twój ruch, ale jak widzisz coś mi nie wychodzi.- Tak bardzo chciałam się zaśmiać, ale odgrywałam poważną minę, by się z nim podroczyć. Malik zabrał swoją rękę spod mojej głowy i ułożył się tak, by ponownie patrzeć mi w oczy tym swoim spojrzeniem... -Zaraz, czekaj. Kiedy ty się pozbyłeś ubrania?!- spytałam zdziwiona patrząc na mojego męża w samych bokserkach i podkoszulku. -Widzisz jak na ciebie działam? Zapominasz o rzeczywistości. A teraz wyskakuj z gorseciku.- rzekł. -A zresztą...- dodał i usiadł na mnie okrakiem. Zbliżył swoje usta do moich i skończyliśmy na namiętnym pocałunku. Jego język wirował po moim podniebieniu, a jego dłonie gwałtownie dotykały mojego ciała. Leżałam bezwładnie na jedwabiu, podczas gdy to właśnie Malik władał moim ciałem. Był w moich myślach, uczuciach, w mojej głowie, na moich ustach no i.... Oczywiście na mnie. Całował mnie namiętnie, bez opamiętania, gwałtownie. Jednak również delikatnie, jakbym była z porcelany i musiał uważać, by nie stała mi się krzywda.Wciąż na mnie leżał i wciąż mnie całował, gdy poczułam coś dziwnego w okolicach swojego podbrzusza. Coś, co delikatnie na mnie napierało, pare sekund później zdałam sobie sprawę z tego, co to było i niestety wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Poczułam z ułożenia jego ust, że Zayn uśmiechnął się tym śmiechem, który ma na twarzy gdy się zawstydza. Postanowiłam przejąć inicjatywę i wykorzystałam ten moment obracając bruneta na plecy i kładąc się na nim w ten sam sposób, w który on leżał na mnie przed chwilą. Czułam, że jego członek twardnieje, ale postanowiłam pobawić się z nim jeszcze trochę. Przycisnęłam jego dłonie do poduszki uniemożliwiając mu ruchy. Gdy chciał mnie pocałować odchyliłam głowę do tyłu i uśmiechnęłam się do niego zawadiacko. Niestety chyba mój wymarzony efekt nie wypalił, bo pewnie wyglądałam bardziej jak jakaś niezdara niż zadziorna, seksowna kobieta, jaką chciałam odegrać i Zayn uśmiechnął się słodko. Zjechałam pocałunkami do jego szyi, następnie do wyrzeźbionego torsu, przy którym jak zwykle musiałam się zatrzymać. Przejechałam po nim kilka razy językiem, sutki bruneta stwardniały, podobnie jak i inne części ciała, więc nie chciałam go już dłużej trzymać w niepewności, zjechałam pocałunkami do brzucha, potem podbrzusza. Jego bokserki były naprężone na maksimum, toteż uratowałam je przed eksplozją. Chłopak uniósł głowę do góry i ujrzałam ten ogień w jego oczach. Gdybym sama mogła jeszcze wytrzymać, podroczyłabym się z nim jeszcze, ale sytuacja miała się troszeczkę inaczej. Przyłożyłam swoje gorące dłonie do jego członka, wstrząsnął nim dreszcz. Odchylił głowę do tyłu i ponownie westchnął w ten sposób, gdy krzyżują się jego plany. Wstał i posadził mnie w swoją stronę. -Skarbie- rzekł -To nasz, twój dzień. Wiem, że uważasz, że sprawisz mi tym wiele przyjemności, ale nie ty będziesz robić mi dobrze tej nocy. Nie pozwolę na to, nie będziesz robić mi "loda" jak jakieś panie spod latarni, mam swoją godność. Pragnę cię, pragnę cię bardzo, więc w naszą noc poślubną to ja sprawię ci orgazm życia.- powiedział i rzucił się na moje usta. Totalnie mnie zatkało, więc czekałam, co on zrobi. Zayn pchnął mnie delikatnie na łóżko i rozłożył moje nogi. Całował mnie od brzucha, po wzgórek łonowy. Był bardzo delikatny, a jego mały zarost lekko łaskotał mnie w uda potęgując doznania. Malik zaczął delikatnie bawić się moją "kobiecością", po czym przeszedł do zabaw z językiem. Był bardzo dokładny i jakby obeznany w tym, co robi. Jego język, do którego po kilku minutach dołączyły dwa palce był wspaniały. Malik ssał mój "skarb" pomagając sobie palcem i doprowadzając mnie do szału. Wiłam się po tym jedwabiu jak oszalała, ale co chwilę obserwując Zayna, był z siebie bardzo dumny, widziałam to w jego oczach. "Pf, typowy facet"- pomyślałam. Gdy zaczęłam krzyczeć, Zayn wstał i zatkał mi usta pocałunkiem. Ponownie tak bardzo namiętnym, że od samego pocałunku byłabym w stanie szczytować.<br />
Dotykając moich piersi Zay zaczął się cichutko śmiać i polizał mnie w nos. Krzyknęłam tylko "fuuu" i odpłaciłam się tym samym. Chłopak wziął do ręki swojego penisa, przejechał po nim kilka razy ręką i delikatnie włożył go we mnie. -To będzie piękny początek wspólnej przyszłości, mrs. Malik.- rzekł do mnie i pocałował mnie w rękę. Gdyby nie to, że jego penis właśnie penetrował mnie od środka, pewnie bym się rozpłakała, ale teraz nie mogłam, miałam inne wrażenia w głowie. Brunet coraz energiczniej poruszał biodrami doprowadzając mnie do szaleństwa. Wyraz jego twarzy mówił sam za siebie, byłam wzruszona, że jest on już tylko mój, już na zawsze.<br />
Zay odchylił głowę do tyłu, cicho pojękując. Zrobiło mi się trochę głupio, że on ledwo zauważalnie jęczy, a ja krzyczę na całe gardło, ale nie przeszkadzało mi to wtedy. Wtedy liczył się tylko jego pomruk. Jego zadowolenie. Jego ruchy. W pewnym momencie pisnęłam dziwnym tonem, Zayn natychmiast przerwał pytając, czy nie zrobił mi krzywdy. Pocałowałam go tylko w nos i powiedziałam, że jest cudowny i wróciliśmy do "pracy". Jego biodra poruszały się coraz to coraz to szybciej, moje ciało przeszywały dreszcze. Jego penis wchodził i wychodził ze mnie w zawrotnym tempie, jego ręce leżące na moim brzuchu tylko dodawały mu siły. Jeszcze kilka głębokich pchnięć i Malik padł koło mnie przeżywając doznanie swojego życia. Ja szczytowałam kilka minut po nim i padłam w jego objęcia.<br />
Leżeliśmy tak nadzy przez kolejnych kilkadziesiąt minut, milcząc i patrząc w gwiazdy. Chłopak wtulił się do mnie bardziej i szepnął <i>"Byłaś taka cudowna...." </i>i pocałował mnie w kark. <br />
Sekundę później klapa od dachu wieżowca się otworzyła i wyłonił się z niej Niall. Zayn w pośpiechu zaczął mnie zasłaniać swoim ciałem. Przyznam, że musiało wyglądać to komicznie.<br />
-Spoko spoko, przyniosłem wam tylko kocyk, nie będę wam przecież przeszkadzał podczas nocy poślubnej. Jeszcze chciałem tylko powiedzieć, że prawie wszyscy wasi goście śpią już albo pod stołami, albo w swoich pokojach, a Harry tańczył na barze. No, to tyle, miłej nocy.- powiedział blondynek i zniknął w wieżowcu. Oboje z Zaynem wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2s78nft3fzoADgsnE0HkucaKxQoy-r0bs_gHHNl0P3NCM8PNPdIBUKWzA6C7cB1Nx2bxh4oHnDG4z_2T26V9vZFxSdqjtX7YRLSY24xJa9Gqo3RBD2rXTy5t2Mpcb1YuZUro_MvmdZTM/s1600/druggy.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2s78nft3fzoADgsnE0HkucaKxQoy-r0bs_gHHNl0P3NCM8PNPdIBUKWzA6C7cB1Nx2bxh4oHnDG4z_2T26V9vZFxSdqjtX7YRLSY24xJa9Gqo3RBD2rXTy5t2Mpcb1YuZUro_MvmdZTM/s640/druggy.jpeg" width="468" /></a></div>
<br />
<br />
_________________________________________________________________<br />
<br />
Dobra, w końcuuuuuuuuuu. TO SE JA, WERSON. Boże, tyle tu nic nie dodawałam.... TAK STRASZNIE WAS WSZYSTKICH PRZEPRASZAM. PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM..... Sprawy osobiste się trochę nakłębiły, potem już tak wyszło.... Ale macie tego imagina dziś, postaram się już być bardziej systematyczna, obiecuję. <span class="fullname js-action-profile-name show-popup-with-id">♡</span><br />
<span class="fullname js-action-profile-name show-popup-with-id">Mam nadzieję, że to wam się podobało.</span><br />
<span class="fullname js-action-profile-name show-popup-with-id">Agata już pisała odnośnie komentarzy... Podpisuję się pod tym, musicie się bardziej udzielać, inaczej ten blog naprawdę nie będzie miał sensu....</span><br />
<span class="fullname js-action-profile-name show-popup-with-id">Liczę na Was skarby. <3</span><br />
<br />
<span class="fullname js-action-profile-name show-popup-with-id"><u>MACIE JESZCZE MOJE NOWE OPOWIADANKO, ZAYN JEST TAM NARKOMANEM, <i>tam też na was liczę</i>. :D</u> <b><span style="font-size: large;"> <a href="http://zaynscocaine.blogspot.com/">zaynscocaine.blogspot.com </a></span></b></span><br />
<br />
<span class="fullname js-action-profile-name show-popup-with-id"><b><span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Lots of love, Werson x</span> </span></b></span>Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-76371191966274874272013-05-07T23:05:00.001+02:002013-05-07T23:07:08.589+02:00Imagin pięćdziesiąty piąty, cześć II~ LouisWeszłam do domu, zamykając drzwi z głośnym trzaśnięciem. Olewając krzyki mamy wbiegłam do swojego pokoju, rzucając się na łóżko. Wzięłam kilka głębokich oddechów, aby spuścić trochę z tonu i zdjęłam bluzę, spychając ją z łóżka.<br />
<i>Dlaczego ja odebrałam ten cholerny telefon?! </i><br />
<i>Gdyby nie to, nadal żyła bym jak wcześniej, bez niego.</i><br />
<i>No właśnie, bez niego. Ale czy właśnie tego chcesz?</i><br />
<i>No pewnie, że tak. Nic do niego nie czuję, stracił mnie.</i><br />
<i>Ale ty chcesz mu wybaczyć, czuję to.</i><br />
<i>Kim ty właściwie jesteś?</i><br />
<i>Głosem w twojej głowie i sercu, sumieniem.</i><br />
- To idź się sumieniuj gdzie indziej, a nie bzdury opowiadasz - warknęłam w sufit - O matko, gadam do siebie...<br />
Położyłam się na boku i patrzyłam się na blizny na moich nadgarstkach. Myślałam nad nim i chociaż próbowałam to powstrzymać to nie potrafiłam. Wtedy pojawiły się pierwsze wątpliwości.<br />
Skoro Louis chce zostawić swoją dziewczynę DLA MNIE, to musi coś do mnie czuć, prawda?<br />
<i>Nie</i>, pomyślałam. Przecież skoro z nią był, to musiał czuć do niej coś więcej niż do przyjaciółki. Miałam do niego wiele dręczących mnie pytań, ale bałam się odpowiedzi na nie. Przemogłam się jednak i znalazłam w komórce jego numer telefonu. Kłóciłam się ze sobą, czy zadzwonić. W końcu nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam komórkę do ucha.<br />
- Ashley? - zapytał trochę zdziwiony.<br />
- Chciałabym z tobą pogadać - powiedziałam pewnie.<br />
- Jasne, kiedy tylko chcesz. Przyjadę po ciebie, zgoda?<br />
- Wiesz jeszcze, gdzie mieszkam? - zdziwiłam się.<br />
- Pamiętam to i owo - delikatnie się zaśmiał - Do zobaczenia.<br />
Odłożyłam komórkę na stolik nocny i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i chwilę wpatrywałam się w zawartość. Po krótkiej chwili wyciągnęłam z niej<a href="http://stylistki.pl/powiew-swierzosci-254677/"> marynarkę oraz rurki w miętowym kolorze, to tego białą bokserkę i beżowe koturny. </a>Poleciałam do łazienki przebrać się i poprawić makijaż oraz włosy.<br />
<i>Po co się tak starasz dla niego?</i><br />
<i>Głupi głosie w głowie, nie kazałam ci się zamknąć?</i><br />
Dla pewności kilka razy po drodze sprawdzałam mój wygląd. Za każdym razem nie poznawałam samej siebie. Od dobrych kilku miesięcy nie nosiłam takich ubrań, wolałam raczej płaskie buty, wygodne, jeansowe rurki i luźne koszulki. Teraz wyglądałam tak jak kiedyś, jak podczas mojej znajomości z Louisem.<br />
Odłożyłam tylko torebkę, bo po krótkich przemyśleniach stwierdziłam, że nie pasuję do okazji. Telefon i pieniądze schowałam do kieszeni, z szafki zabrałam klucze i zeszłam na dół. W kuchni była moja mama, pracująca na laptopie.<br />
- Wychodzę, zostawiam klucze, mam nadzieje, że będziesz w domu - rzuciłam.<br />
- Tak, tak, będę - mruknęła zapatrzona w ekran. <br />
<i> </i>Popatrzyłam na nią z politowaniem, prychnęłam cicho pod nosem. Sprawdziłam jeszcze raz wygląd i zamykając drzwi wyszłam przed dom. Zauważyłam Lou, opierającego się o swój samochód. Odruchowo delikatnie się uśmiechnęłam, chłopak odwdzięczył się tym samym. Podeszłam do niego w miarę normalnym krokiem, choć bardzo obawiałam się tej rozmowy. Chłopak otworzył mi drzwi do auta. Podziękowałam mu cicho i zajęłam miejsce. On okrążył samochód i również wsiadł, od strony kierowcy.<br />
Jechaliśmy w ciszy dobre parę minut, wysyłając sobie ukradkowe spojrzenia. Co ja gadam! To on cały czas się na mnie gapił, a w pewnym momencie było to już maksymalnie niekomfortowe. W końcu po kilku kilometrach zatrzymaliśmy się przed małym parkiem na obrzeżach Londynu. Chłopak ponownie otworzył mi drzwi i podał rękę, żeby pomóc mi wysiąść.<br />
Usiedliśmy na jednej z ławek nic nie mówiąc. Żadne z nas chyba nie wiedziało do końca jak zacząć tę rozmowę. Po wzięciu głębokiego oddechu postanowiłam zabrać głos:<br />
- Więc... <br />
- Przepraszam cię. Przepraszam cię za wszystko. Za moje błędy, słowa, czyny które kiedykolwiek cię zraniły - powiedział, odwracając się w moją stronę - Zrywając kontakt zachowałem się jak zwykły palant. Rozmawiałem z Eleanor przez chwilę i wszystko postarałem się jej wyjaśnić.<br />
- I co? - zapytałam się cicho.<br />
- Zareagowała... trochę inaczej niż przypuszczałem. Rzuciła we mnie kilkoma przezwiskami i wyszłam.<br />
- Nie chciałam psuć waszego związku! - wyjęczałam.<br />
- Ashley, chyba nie mówisz poważnie - spojrzał na mnie zaskoczony - Zraniłem ją, zdaje sobie z tego sprawę, ale będąc w tym związku również raniłem siebie... i ciebie - dodał po chwili - Rozumiem, jeżeli teraz mnie zostawisz i wcale nie będę mieć ci tego za złe. Najprawdopodobniej na takie coś zasłużyłem. Ale zawsze w moim sercu pozostanie specjalne miejsce dla ciebie. Będę czekał na ciebie tak długo ile zechcesz. <br />
- Louis już kiedyś ci zaufałam.<br />
- Proszę o szansę, ostatnią. Obiecuję, że nie zawiodę. Nie dam ci znowu odejść. <br />
Siedziałam poruszona jego słowami. Gdzieś w głębi serca moje uczucia do niego delikatnie się powiększały, chciały wydostać się na zewnątrz. Motylki w moim brzuchu szalały, a uśmiech sam wkradał się na twarz.<br />
- Nie wiem co powiedzieć - odezwałam się po chwili - Dobrze wiesz, że nie potrafię ci nie wybaczyć, ale z drugiej strony jest to trudne, jakby wyzwanie - zrobiłam przerwę - Ale powinieneś też wiedzieć, że uwielbiam wyzwania.<br />
Zanim doszły do niego moje słowa, minęło kilka sekund. Zastanawiałam się jak na nie zareaguje. Louis gwałtownie podniósł się z ławki, chwycił mnie za ręce i gwałtownie wpił się w moje usta.<br />
<br />
Trzy lata później jesteśmy już po ślubie. Wszyscy mówią mi, że promienieje szczęściem. Kto wie, może to wina ciąży? Nie mogę się doczekać, aż powiem Louisowi, ze zostanie tatą. <br />
<br />
<br />
Druga część imagina o LouLou napisana ;d ufffff myślałam, że się nie wyrobie przed północą, ale została mi jeszcze godzinka ;d<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzqOORjLlIOU2bnQdYys0YW7kzfvJxdsay_2hwUVO6hJuWxzpaNKezbs0GzYTkdNEnZP9naughY1PHhZ_0Sx7Qstv3GzvT83QuziBV0LOFGkEvJ0HFxkrUF36mTtvdxKc1_Un4kd1Nlbc/s1600/2324037.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzqOORjLlIOU2bnQdYys0YW7kzfvJxdsay_2hwUVO6hJuWxzpaNKezbs0GzYTkdNEnZP9naughY1PHhZ_0Sx7Qstv3GzvT83QuziBV0LOFGkEvJ0HFxkrUF36mTtvdxKc1_Un4kd1Nlbc/s320/2324037.jpg" width="256" /></a></div>
<br />
~Alex<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-27366328774295096682013-05-01T21:50:00.003+02:002013-05-01T21:50:49.344+02:00Imagin sześćdziesiąty ~Zayn<br />
-Wychodź już, bo się spóźnimy! - Wykrzyknęła z dołu Danielle. - Nie poganiaj mnie..! - odpowiedziałaś z łazienki dopracowując swój wyjściowy strój. - Jak Ty masz się tak guzdrać . czekamy w samochodzie! - Słychać było tylko trzaśniecie drzwiami. Dom ogarnęła niesamowita cisza, co było niesamowitą rzadkością Przejrzałaś się po raz ostatni w lustrze i zbiegłaś schodami na dół, sięgnęłaś po klucze z szafki i zamknęłaś za sobą drzwi, po czym potruchtałaś do auta w którym siedziała już Danielle razem z Liamem. Byli parą już długi okres czasu i wyglądali ze sobą bardzo ładnie. Zawsze kiedy widziałaś ich razem Twoje policzki robiły się czerwone, i w głębi duszy zazdrościłaś im, że są sobie tak oddani i wierni. Twoje związki nie trwały więcej niż 2 miesiące i nie były specjalnie przepełnione jakimkolwiek uczuciem, po prostu miałaś chłopaka, można powiedzieć że dla pokazówy Teraz uświadomiłaś sobie, że takie związki był całkowicie do niczego, chciałaś za wszelką cenę znaleźć kogoś kto opiekował się Tobą jak Liam Danielle i bezwarunkowo kochał.<br />
Z hukiem trzasnęłaś drzwiami od samochodu, po czym Liam odpalił silnik i ruszył. Klub - bo właśnie tam wybieraliście się dzisiejszej upojnej nocy - znajdował się pół godziny drogi od waszej posesji.<br />
- Kto tam będzie - przerwałaś cisze, pudrując przy tym nos. - Chłopaki i jakieś koleżanki Danielle, raczej nikogo stamtąd nie znasz, a co? - Odpowiedział Liam, po czym gwałtownie hamując, bo o mało nie wpadł na jakiegoś nieogarniętego przechodnia na pasach, co spowodowało rozsypanie się całego używanego przez Ciebie pudru po samochodzie. - Cholera! Co Ty robisz?! - wykrzyknęła Danielle, dusząc się kremowym pyłem.<br />
Parking przed klubem. Już tutaj słychać donośną muzykę i rozmowy zaproszonych gości. Atmosfera wydawała się całkiem fajna, tylko zaniepokoiło Cie zamieszenia przy bramce do wejścia, pomiędzy ochroniarzami i jakimś naćpanym typkiem, który najwyraźniej chciał za wszelką cenę wejść do środka. Wzruszyłaś ramionami, bo miałaś nadzieje, że nic poważnego z tego nie wyniknie. Natomiast wypadek z pudrem spowodował nie małą kolizje na drodze, ale dzięki Bogu wyszliście z tego bez szwanku.<br />
Stanęliście w kolejce do bramki, gdzie tylko ona dzieliła was od libacji alkoholowych, i świetnej zabawy. Niestety.. kolejka ciągnęła się godzinami, buty zaczęły Cie nieubłaganie obdzierać a co najgorsze zaczynałaś odczuwać potrzebę fizjologiczną. - Dan! Czemu to się tak ciągnie, mówiliście, że będzie tylko parę osób! - Wymamrotałaś chodząc w miejscu jak to się robi kiedy pęcherz ciśnie. - Cóż.. Mamy bogate życie towarzyskie, w które chcemy Cie wciągnąć skarbie. - Oznajmiła Danielle z dobrą miną do zlej gry, ponieważ widać było po niej, że też ma już dość owej kolejki.<br />
Jest już 23.47. W końcu udało wam się dotrzeć do wnętrza klubu, gdzie para zakochańców z którymi tu przyjechałaś, chcieli Cie od razu z kimś zapoznać natomiast Ty nie zwracając na nich uwagi podążyłaś w stronę łazienki, albo czegoś co by mogło ją przypominać. W tym wypadku.. to drugie. Sciany były poobdzierane i popisane czym wlezie, woń była niedoniesienia Służyła ona raczej jako palarnia, dupodajnia i wychodek. Chciałaś otworzyć drzwi, które oddzielały by "ubikacje" od reszty pomieszczenia, ale.. drzwi nie było. Pęcherz dawał się we znaki, a w dodatku czułaś jak ktoś się do Ciebie dobiera. Czuc było od niego ostrą woń alkoholu i wymiociny. Gwałtownie się odwróciłaś i bezlitośnie spoliczkowałaś napastnika. Ten zbytnio się tym nie przejął i zaczął dobierać się do Twojej bluzki, tym bardziej Ci się to nie spodobało i wiec złożyłaś mu cios na wiadomym miejscu (jaja) i dalej zszokowana całą sytuacją zaczęłaś uciekać. Wpadłaś na kogoś w nadziei że nie jest to kolejny napalony typ, wiec biegłaś dalej. - Ej Ty! Coś.. - Usłyszałaś donośny, męski głos za sobą. Zwolniłaś tępo i niepewnie się odwróciłaś. Twoim oczom ukazało się dosłownie cudo. Wyglądał zdecydowanie lepiej niż Twój poprzednik.<br />
-.. Ci upadło - Dokończył chłopak. Wbrew ciemności, która ogarniała klub dostrzegłaś ten niesamowity blask w jego ciemnych oczach i delikatny uśmiech, który zdobił jego twarz. - Dzi-dziękuje - zająkałaś z przerażenia, i usiłowałaś odwzajemnić uśmiech, ale tylko skinęłaś na znak głową, odwróciłaś się na piecie i postanowiłaś poszuka Dan i Liama. Wtem poczułaś jak ktoś chwycił Cie za rękę Był to chłopak, z którym przed chwilą "rozmawiałaś". Z lekka zaczął Cie irytować swoją nachalnością, kiedy Ty dalej nie załatwiłaś swojej potrzeby. - Zaczekaj.. Jak Ci na imię - Odparł chłopak, najwyraźniej zbyt pewny siebie. - A jakie to ma znaczenie? I tak pewnie nigdy więcej się nie spotkamy.. - Niechętnie mu odpowiedziałaś, za co skarciłaś się w myślach, bo właśnie szukałaś kogoś takiego jak on! Opiekuńczego... - Zapewne nie, ale kiedy podasz mi swój numer to już inna sprawa. - Uśmiechnął się pewny siebie chłopak, który już zaczął wypisywać swój numer na jakiejś karteczce. Głośno westchenełaś, i obróciłaś się twarzą do chłopaka. - Czego tak naprawdę chcesz? - Przerzuciłaś oczami, krzyżując ręce na piersi. - Ja? Em.. Twojego numeru, a przede wszystkim imienia, no bo co będę krzyczeć w sypialni..? - Uśmiechnął się w łobuzerski sposób, co spowodowało wzrost endorfin w Twoim organiźmie. - Nie będziesz chyba krzyczeć sam, prawa? Jak Ci na imię - Zarzuciłaś włosami w uwodzicielki sposób. - Zayn. Zayn Malik. - Odpowiedział. - [T.I] - po czym podałaś mu rękę Ten nie zwrócił uwagi na Twoją dłoń, delikatnie się do Ciebie przybliżył i złożył najsubtelniejszy pocałunek jakiego kiedykolwiek doświadczyłaś, na Twoich ustach Czułaś się jak w 7-mym niebie, a Twój brzuch ogarniało stado motylków, co niestety.. przyczyniło się do nacisku na pęcherz który był już na skraju wyczerpania. Delikatnie pisnęłaś ponieważ wiedziałaś, że długo już nie wytrzymasz. Chłopak oderwał się od Twoich ust, - Co jest? Jeszcze nic nie zacząłem robić a już krzyczysz? - Zaśmiał się Zayn. - Zabawne..- odparłaś z lekka spanikowana, poszukując wzrokiem jakiejś dogodnej toalety.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvtoHfgOsIaFZDh3BHKgZ-DHK5FmYDmEGv2I0ZpGdttEVODRT2dbAgIjn3La-RisyaKGEA93BVjrH8G2ADlNmvdH9H-eYbAuGYnOWlhHn10BV5xWOJfLItuwQTewBvGjD0TasHofiChDSY/s1600/394971_469903489739339_1143080418_n_large.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvtoHfgOsIaFZDh3BHKgZ-DHK5FmYDmEGv2I0ZpGdttEVODRT2dbAgIjn3La-RisyaKGEA93BVjrH8G2ADlNmvdH9H-eYbAuGYnOWlhHn10BV5xWOJfLItuwQTewBvGjD0TasHofiChDSY/s320/394971_469903489739339_1143080418_n_large.jpg" width="245" /></a></div>
<br />
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~<br />
Witam :D Imagin, może za krótki, a końcówka prosi się o pomstę do nieba, ale pisałam go w strasznym pośpiechu. Rodzice poganiają mnie żebym się spakowała, no bo w końcu zaczęła się już majówka, ale jeśli chcecie aby kontynuować moje "dzieło" to wystarczy napisać w komentarzu na dole.<br />
A jak już wspomniałam, że zaczął się już upragniony weekend majowy, raczej w tym tygodniu nie pojawią się już żadne imaginy, ale kto wie może Agiszon coś wymyśli. ;) Wiec życzę udanego wypoczynku, tym którzy gdzieś wyjeżdżają i tym co zostają w domu. Adiós!<br />
Zmiana nazwy na tt - @wantlarreh - zapraszam :3<br />
<br />
<br />
<div>
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-66668769287036778632013-04-17T20:42:00.001+02:002013-04-17T20:42:44.929+02:00Imagin pięćdziesiąt siódmy~ Niall. <br />
<br />
<div style="font-family: Verdana, Tahoma, Arial, Sans; font-size: 13px;">
Jest mroźna zima. Usiłujesz dostać się przez zwały śniegu przynajmniej do sklepu, żeby zaopatrzy<span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 18px;">ć</span><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: 14px; line-height: 18px;"> </span></span>się na zamulający wieczór filmowy, bo cóż innego można robić gdy na zewnątrz nic tylko pada śnieg. Udaje ci się jakimś cudem dojść do sklepu, kupić odpowiednie rzeczy (nie oszukujmy się, chipsy, cola i inne jakże pożywne produkty), wracasz cała przemoczona do domu, a zostawiasz mieszaninę błota i śniegu w przedpokoju. Nie przejmujesz się tym, i rozsiadasz się na kanapie, włączasz telewizor, otwierasz paczkę chipsów, odkręcasz butelkę z coca colą, i obżerasz się na całego. Nie masz chłopaka, wiec w sumie nie masz dla kogo być chuda, do czasu... Chipsy po jakimś czasie się kończą, a cola rozlewa się na dywan, 'No trudno' mówisz pod nosem, i jeszcze bardziej wtapiasz się w kanapę, niesamowicie zaciekawiona jakąś operą mydlaną. </div>
<div style="font-family: Verdana, Tahoma, Arial, Sans; font-size: 13px;">
Nagle słychać dzwonek do drzwi. Ty ledwo przytomna strzepujesz z siebie okruszki chipsów, ubierasz kapcie i zataczasz się w stronę drzwi. Otwierasz, i ku twemu zdziwieniu nie jest to listonosz z paczką na którą już czekasz 3 tygodnie, ani przypadkowy dostawca pizzy, tylko kompletnie nie znany ci mężczyzna.. najwyraźniej jakiś nieogarnięty turysta. Już masz ochotę wysłać go do kogoś innego i zamknąć mu drzwi przed nosem, gdy nagle słyszysz delikatne 'proszę'. Zdziwiona uchylasz drzwi i postanawiasz wysłuchać przybłędy. Zaczyna opowiadać ci niekończącą się historie, dlaczego znalazł się w tym mieście, dlaczego wygląda tak a nie inaczej... Niall, bo tak było na imię twojemu niezapowiedzianemu gościowi, naprawdę pochodził z Irlandii, ale znalazł się tu, w Londynie ponieważ jechał.. po coś tam, nie uchwyciłaś bo usiłowałaś sprzątnąć trochę przedpokój. Nie ukrywajmy, chłopak niemiłosiernie zanudzał. Kiedy podnosisz wzrok zza bluzki, widzisz jak chłopak dalej nawija jak najęty. Wzdychasz, ogólnie chłopak specjalnie Cie nie interesował, ale postanawiasz wpuścić go do mieszkania, bo było w nim coś co wbrew woli przyciągało. Otwierasz lodówkę, wyciągasz resztki wczorajszego obiadu i podajesz Nia..llowi? Jakoś tak uchwyciłaś. Ten grzecznie dziękuje, bierze pierwszy kęs.. i znowu zaczyna gadać! kultury, człowieku! Siadasz przy stole, podpierasz się ręką, powieki ulegają grawitacji, głowa też robi się niemiłosiernie ciężka.. I tak zasypiasz na stole, słuchając życiowej historii twojego gościa, ten chyba nawet nie zauważył że zasnęłaś, grzecznie odłożył talerz do zlewu i umył ręce. Obudziłaś się dopiero wczesnym rankiem, zbierasz myśli.. nagle ogarnia cie panika, prawdopodobnie zaspałaś do pracy, biegasz po mieszkaniu jak poparzona, rozrzucasz ubrania po pokojach, przebierając i ubierając się w biegu, równocześnie pijesz małą, czarną kawę, zagryzając jakąś suchą bułką. Z tego całego zamieszania nie zdążyłaś nawet spojrzeć do lustra. Podskakujesz z jeszcze do końca nie ubranymi spodniami do przedpokoju, a tam widzisz w odbiciu artystyczny nieład włosów połączony z wczorajszą zupką chińską i makaronem, w której tak smacznie spałaś. Dostrzegasz na kanapie w salonie śmiejącego się Nialla. Przerażona odwracasz się, i głośno wypuszczasz powietrze. Zapinasz do końca spodnie, skołtunione włosy rozczesujesz szczotką i szukasz po pokoju jakiejś koszulki. Generalnie nie przejęłaś się tajemniczym nieznajomym siedzącym w salonie. Gdy twoja garderoba była już w całości dobrana, spojrzałaś na zegarek.. 5.25?! Ściągasz kurtkę i rzucasz ją na podłogę w przedpokoju, i tak samo robisz z torbą. Siadasz zrezygnowana na kanapie w salonie, zaraz obok Nialla, zabierasz mu pilota i przełączasz kanały, znajdując swój ulubiony. Ten patrzy na Ciebie spode łba, delikatnie zabiera ci pilota i przełącza na wcześniejszy program, sytuacja powtarza się kilka razy.. po czasie pilot z trzaskiem ląduje na podłodze, rzucasz się po niego, ale widzisz tylko parę roztrzaskanych części i baterie turlającą się pod szafkę z butami. Znowu siadasz na kanapie i nie zostaje wam oglądać nic jak jakiś program kulinarny, bo żadnemu z was nie chce się ruszyć do przycisków na telewizorze, aby przełączyć na inny program. Nagle pytasz się Nialla, dlaczego normalnie nie wyszedł po tym jak zasnęłaś.. chwila ciszy. Ten mówi, że drzwi się zepsuły i automatycznie widzisz jak się słodko rumieni. Przewracasz oczami, patrzysz na zegarek.. i postanawiasz w końcu c do pracy. Kiedy chcesz już opuścić mieszkanie, słyszysz pożegnanie gościa z pokoju, delikatnie uśmiechasz się pod nosem i zamykasz drzwi. W pracy opowiadasz koleżance o wczorajszej wizycie, ta tylko się śmieje z politowaniem i klepie cie po plecach, a Ty nie potrafisz się skupić na niczym innym tylko na Twoim nowym lokatorze. </div>
<div style="font-family: Verdana, Tahoma, Arial, Sans; font-size: 13px;">
Po ciężkim dniu czas wracać do domu. <a href="http://www.youtube.com/watch?v=jFg_8u87zT0" target="_blank">klik. </a> </div>
<br />
<span style="font-family: Verdana, Tahoma, Arial, Sans; font-size: 13px;"> W drodze czujesz takie ciepło na sercu, bo wiesz że masz dla KOGO wracać. Z uśmiechem na twarzy otwierasz drzwi do mieszkania, ale nie słyszysz grającego telewizora, ani żadnego hałasu dobiegającego z kuchni. Uśmiech z Twojej twarzy znika. Na stole w kuchni widzisz kartkę, sięgasz po nią 'Niebawem mam samolot do Irlandii, miło było Cie poznać. Niall' Ogarnia Cie panika. Nie zwracasz uwagi na bałagan jaki masz w mieszkaniu, wybiegasz, zapominając zamknąć drzwi. Najbliższe lotnisko jest 20 minut od twojego mieszkania. Wsiadasz w pierwszy lepszy autobus na twoje szczęście to ten na lotnisko. Wysiadasz i błądzisz po lotnisku szukając blondyna z niebieskimi oczami. Pytasz przypadkowych ludzi czy nie widzieli kogoś podobnego, ale za każdym razem odpowiedź brzmi tak samo. Nagle kątem oka dostrzegasz, jak jakaś blond głowa stoi w kolejce do odprawy. Wołasz za ową głową, i nawet mężczyzną nie zdążył się dobrze obrócić ty rzucasz mu się na szyje. Ten dziwi się co ty wyprawiasz i tłumaczy że musi już iść bo spóźni się na samolot, ty masz w dupie jego samolot, delikatnie wtapiasz się w jego usta, chłopak nie protestuje i pogłębia pocałunek. Kiedy wreszcie się od siebie "odrywacie" tłumaczysz mu, że jego wizyta wiele zmieniła w twoim życiu, że brakowało Ci kogoś do kogo mogłabyś zawsze po pracy wracać. Chłopak rozgląda się za siebie, i zerka na zegarek w telefonie, wzrusza ramionami. - Wiedziałem, że to TO mieszkanie. - uśmiecha się i ponownie Cie całuje. Postanawiacie wrócić do Twojego mieszkania, w którym dalej panuje wielki rozgardiasz, ale nie to jest teraz najważniejsze. Od razu poświęcacie sobie czas w sypialni, po czym włączacie telewizor na ostatnio oglądanym kanale i wtuleni w siebie oglądacie program kulinarny. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, Tahoma, Arial, Sans; font-size: 13px;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2Bt_tBjSy5HySEYdlZKU6vx1_w6UTP_qfcsYFOUSv1sLmRS-ueOiB_gLDuOf7cno2MeWJlPsxYbCpKV12k7g9RLpOAVT-UyrEu9ahrHZ3_ftJMgsR9V9gJGl1vGZwYgc9VZVIXwYZGnF4/s1600/NIAAAAAALL.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="157" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2Bt_tBjSy5HySEYdlZKU6vx1_w6UTP_qfcsYFOUSv1sLmRS-ueOiB_gLDuOf7cno2MeWJlPsxYbCpKV12k7g9RLpOAVT-UyrEu9ahrHZ3_ftJMgsR9V9gJGl1vGZwYgc9VZVIXwYZGnF4/s320/NIAAAAAALL.jpg" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, Tahoma, Arial, Sans; font-size: 13px;"><br /></span>
--------------------------------<br />
No witam. Jestem tu nową autorką razem z Agatą i Olą. Od razu przepraszam, za tak krótkiego imagina, ale mam nadzieje, że Wam się podobał, i z chęcią będziecie czytać następne. Niebawem pojawią się kolejne, wiec do następnego razu :3<br />
o, i jeszcze możecie zerknąć tu ;) - @flowerybubble<br />
Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-2445121278390063882013-04-13T15:22:00.001+02:002013-04-13T23:12:16.029+02:00Imagin pięćdziesiąty piąty, cześć I~ Louis<div style="text-align: center;">
<a href="http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=NJWIbIe0N90#!">klik.</a></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<i>Kiedy widzę cię z nią na ulicy, moje serce krwawi. Przytulacie się,
całujecie, uśmiechacie w stronę twoich fanów. Ja stoję z boku, mogę się
tylko tobie przyglądać. Dlaczego? Już nie należysz do mnie. Od momentu,
kiedy stwierdziłeś, że nie warto ciągnąć naszej znajomości, już się nie
odezwałeś. Nie wiedziałeś jak bardzo mnie w tym momencie zraniłeś.
Pamiętasz, co sobie obiecywaliśmy? "Nasza znajomość się nie skończy,
póki nie zobaczymy siebie na żywo". Puste, nic nie warte słowa. Wolałeś
ją, ona była pod ręką, zawsze przy tobie. Ale czy dobrze wybrałeś? Nie
wiem i zapewne gapiąc się na ciebie niczego się nie dowiem. Chciałam,
żebyś mnie zauważył, moje łzy spływające na policzkach. Na prawdę byłam w
tobie zakochana, ale widać, ty we mnie nie. </i><br />
Starałam się przejść
bokiem, żeby nie musiał na mnie patrzeć. Wtedy wyciągnął komórkę, jego dziewczyna poszła porozmawiać z koleżanką, którą zauważyła. Byłam
ciekawa ruchu Louisa, ale to, co w tej chwili zrobił przerosło moje
wszystkie oczekiwania. Poczułam wibracje telefonu w tylnej kieszeni
jeansów. Wyjęłam go i spojrzałam na ekran. Połączenie przychodzące od niego. Czyżby mnie zauważył? Przyjrzałam mu się, ale on jak gdyby
nigdy nic z telefonem przy uchu rozmawiał z fanami. Zastanawiałam się,
czy odebrać, ale mój palec sam za mnie zadecydował. <br />
- Nie
chce z tobą rozmawiać, nie chce cię widzieć, nie chce cię słuchać -
powiedziałam na wdechu do telefonu, zanim chłopak zdążył się odezwać.<br />
- Daj mi szanse na wyjaśnienie wszystkiego, proszę...<br />
- Miałeś już kiedyś na to czas.<br />
- Proszę spotkajmy się.<br />
- Teraz, gdy twoja dziewczyna odeszła gdzieś na chwilę?<br />
- Skąd wiesz, że Eleanor przy mnie nie ma? - zdziwił się.<br />
-
Widzę cię. Stoję niedaleko - wzięłam głęboki oddech - Nie dzwoń już do
mnie. Pamiętasz? Gdy zobaczymy się na żywo, możemy urwać kontakt. Widzę
cię, więc teraz powinieneś o mnie zapomnieć.<br />
- Ale ja cię nie widzę, chociaż bardzo chcę - nerwowo rozglądał się wokół siebie - Gdzie jesteś?<br />
-
Nie poznasz mnie, za bardzo się przez ciebie zmieniłam. Już nie jestem
tą samą, starą dziewczyną, której pisałeś wszystko co leży ci na sercu.<br />
- Dla mnie zawsze będziesz taka sama. Proszę, pokaż się, pragnę tego odkąd się poznaliśmy.<br />
- Ile to już lat? Chyba trzy. A ty? Wolałeś spędzać czas z nią niż ze mną. Przepraszam, ale to nie ma sensu.<br />
- Nie kocham jej - odpowiedział cicho.<br />
- Słucham?<br />
- Nie kocham jej - powiedział pewniej.<br />
- Czemu ja ci nie wierzę? - westchnęłam.<br />
- Ona jest... bardzo podobna do ciebie. Z charakteru. Dlatego z nią jestem. <br />
- Boje się ponownie ci zaufać.<br />
- Chce cię tylko zobaczyć, przytulić, proszę. Skoro mnie widzisz, to idź za mną. Dojdę do mojego mieszkania, pogadamy spokojnie.<br />
- Nie wiem, czy mogę.... - zawahałam się.<br />
- Proszę.<br />
- Dobrze.<br />
Chłopak
się rozłączył, schował telefon do kieszeni. To samo zrobiłam ja i już
po chwili starałam się nie stracić go z oczu. Pamiętam, że mówił mi
gdzie mieszka. Mówiliśmy sobie wszystko. On zwierzał mi się, że sława go
przytłacza, a ja mu mówiłam o braku akceptacji ze strony rówieśników.
On jako jedyny mnie rozumiał i akceptował wszystkie moje wady. <br />
Przeciskałam
się przez tłum, klnąc cicho pod nosem, dlaczego Bóg nie obdarzył mnie
chociaż metrem siedemdziesiąt. Gdy w końcu chłopak wszedł w boczną
uliczkę odetchnęłam z ulgą. Po chwili uświadomiłam sobie, że tutaj nie
ma innych ludzi i nie mam jak się przed nim schować. Ale chłopak nie
odwrócił się ani razu.<br />
Po kilkunastu minutach doszliśmy do jego
mieszkania. Chłopak, nadal nie spoglądając w moją stronę wszedł do
niego, zostawiając lekko uchylone drzwi, czyżby dla mnie? Zapukałam
cicho i weszłam do środka. Widziałam tylko zdjęcia niektórych miejsc w
tym domu, więc nie orientowałam się gdzie jestem.W pewnym momencie z
pokoju obok wyszedł on.<br />
- Faktycznie się zmieniłaś - powiedział uśmiechnięty.<br />
-
Nie tylko z wyglądu - odparłaś oschle - O czym chciałeś pogadać?
Widzisz mnie, czy teraz pozwolisz mi zniknąć? Dasz mi ponownie zamknąć
się w sobie?<br />
- Nie pozwolę ci odejść - wyszeptał, patrząc się w twoje oczy.<br />
- Louis, to już dawno straciło sens, przepraszam - odpowiedziałaś, gdy poczułaś jak łzy spływają po twoich policzkach.<br />
-
Ale nadal o mnie pamiętałaś. Jeżeli by tak nie było, nie zwróciłabyś na
mnie uwagi na ulicy, nie poszłabyś za mną, a przede wszystkim nie
rozmawialibyśmy teraz w moim mieszkaniu.<br />
- Zostawiłeś mnie, gdy najbardziej cię potrzebowałam...<br />
-
Nie byłem świadom tego, co robię. Byłem głupi, nie doceniałem wtedy
takiego daru w moim życiu, jakim byłaś ty. Sława całkowicie mnie
pochłonęła, a potem... Potem już bałem się odezwać. Po tym, co ci
powiedziałem, myślałem, że mnie nienawidzisz.<br />
- Nie potrafię cię
nienawidzić - wyszeptałam - Mimo tego wszystkiego, nadal coś to ciebie
czuje. I dlatego chce to zakończyć raz na zawsze.<br />
- Daj mi szanse - odpowiedział szybko - Ostatnią. Obiecuje, że jej nie zmarnuje.<br />
- Masz dziewczynę.<br />
- Mówiłem ci, że nic do niej nie czuję. Za bardzo się od siebie różnimy.<br />
- Porzucisz ją tak samo jak mnie?! - wykrzyczałam mu w twarz.<br />
Nie
zważając na krzyki Louisa wybiegłam prosto na zatłoczone ulice Londynu.
Chciałam jak najszybciej wrócić do mojego mieszkania, zaszyć się w
pokoju z głową zwróconą ku poduszce i wypłakać się w spokoju i
samotności.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-WQYAMOPUV4IUt-v3PkCZ4kP_AMP3Jbq5ZaXUAboUTHRded5sVs93guPwzlmKWcIbyU70nmVG4XZ8R4d3ZJxW3q14u8DYaIT6P9W8fWkwVf-Z6iP1qrar6IM32FmUnyzERdmvo0F2TbY/s1600/425183_389207901107242_298273673533999_1413733_1079312523_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-WQYAMOPUV4IUt-v3PkCZ4kP_AMP3Jbq5ZaXUAboUTHRded5sVs93guPwzlmKWcIbyU70nmVG4XZ8R4d3ZJxW3q14u8DYaIT6P9W8fWkwVf-Z6iP1qrar6IM32FmUnyzERdmvo0F2TbY/s320/425183_389207901107242_298273673533999_1413733_1079312523_n.jpg" width="265" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
___________________________________<br />
<br />
cześć wszystkim :) jestem jedną z trzech nowych autorek na blogu wersonowo. :)<br />
mam nadzieję, że mój imagin, chociaż może ciut przykrótki, spodoba się wam i z chęcią przeczytacie jego drugą cześć, która powinna pokazać się w ciągu kilku najbliższych dni :)<br />
<br />
and zapraszam was na moje pozostałe blogi <a href="http://we-like-na-na-na.blogspot.com/">klik</a> i <a href="http://where-would-i-be.blogspot.com/">klik </a>oraz mojego twittera - @Alexsandraa1D<br />
<br />
do następnego <3Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-64641346485617887952013-04-07T23:08:00.001+02:002013-04-08T20:46:35.003+02:00WYNIKI. :D<br />
Są upragnione wyniki castingu na współprowadzicielkę wersonowo! :D<br />
<br />
Od razu przepraszam za ten czterodniowy poślizg... Ale coś mi wypadło... :/<br />
<br />
A teraz konkrety. :D <br />
Decyzja była dość trudna, podejmowałam ją razem z Dominiką (<a href="https://twitter.com/jbiebzrauhl">@jbiebzrauhl</a>).<br />
Wasze prace były.... Różnorodne. Pomysły były jak oddzielne światy, aczkolwiek większość z nich mi się podobała. :)<br />
Ciężko mi było wybrać te osoby, ale jakoś (na szczęście) mi się udało. :D<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">UWAGA UWAGA </span></b>(XD)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Trzema (tak, wybrałam aż trzy dziewczyny :) ) nowymi autorkami wersonowo zostają.....</div>
<div style="text-align: left;">
<i>*WERBLE*</i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Agata, <a href="https://twitter.com/Agiszon"><b>@Agiszon</b></a>, 15 lat</div>
<div style="text-align: left;">
Lidka, <b><a href="https://twitter.com/flowerybubble">@flowerybubble</a></b>, 15 lat</div>
<div style="text-align: left;">
Ola, <b><a href="https://twitter.com/Alexsandraa1D">@Alexsandraa1D</a></b>, 15 lat </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Bardzo się cieszę i nie mogę doczekać na współpracę z wami (myślę, że jak i większość czytelników. :D) </div>
<div style="text-align: left;">
Mam nadzieję, że dobrze będzie nam się pracowało i stworzymy coś naprawdę ciekawego. :)</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Bardzo bardzo dziękuję pozostałym osobom, które się zgłosiły.</div>
<div style="text-align: left;">
Mam prośbę- nie zniechęcajcie się do pisania (jedna osoba napisała mi, że jak jej nie przyjmę, to kończy z pisaniem..) przez to, że nie wybrałam was na autorki. Po prostu (tu jest moja rada) szlifujcie swoje talenty, a niedługo, kto wie, może będziecie równie świetni, co Stephen King. :-P</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Pozdrawiam serdecznie, Werson. Xx</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSdq2ZZ__5CtNH0eFhHYkhMX4o7ZORLiN42FN61_bFaqmLs0sgU8a6MOfSAfkKmvOpTU9YwD2zcw3omkXHD5-t1f3NmCvDG6rrVJ1sxFSTlh_AdFaR4yn98ZpsUPtJMqROi82Z7fed7E4/s1600/1SZY+KONCERT+TMH.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSdq2ZZ__5CtNH0eFhHYkhMX4o7ZORLiN42FN61_bFaqmLs0sgU8a6MOfSAfkKmvOpTU9YwD2zcw3omkXHD5-t1f3NmCvDG6rrVJ1sxFSTlh_AdFaR4yn98ZpsUPtJMqROi82Z7fed7E4/s1600/1SZY+KONCERT+TMH.gif" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-30529464130493331582013-03-23T18:01:00.002+01:002013-03-23T18:01:51.590+01:00PROŚBA I "CASTING" <div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://www.twitlonger.com/show/n_1rjcrdk"><u><b><span style="font-size: x-large;">T U T A J </span></b></u></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Ale jak ktoś nie może wejść w link- napiszę to tu.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Piszę to, ponieważ... Potrzebuję pomocy. <br />
Nie od dziś wiadomo, że na <i>"wersonowo"</i> rzadko pojawia się coś nowego, a szczególnie ostatnio. Nie mam po
prostu czasu, albo weny. Wiecie szkoła, życie prywatne. Jeszcze ostatnio
nie najlepiej dzieje się w moim życiu, więc pisanie bloga przekłada się
na dalszy plan.. <br />
<br />
I teraz tak. <br />
<br />
<b>Potrzebuję kogoś do pomocy. Jakieś 3-4 dziewczyny. </b><br />
Tak, żeby dziennie pojawiał się jeden imagin. CODZIENNIE. <br />
Stąd potrzebuję więcej niż dwóch dziewczyn. Żeby jakby ktoś nie miał czasu, albo coś. No wiadomo o co chodzi. <br />
Ja oczywiście również będę dodawać, ale to będziemy się dogadywać. Może
podzielimy między siebie dni tygodnia, czy coś. To się jeszcze wszystko
uzgodni.<br />
<br />
<b>Stąd też wpadłam na pomysł na "casting". <br />
Na mój mail wysłałybyście zgłoszenia, niżej podam co mniej więcej ma się w nich znaleźć. :)<br />
1. Imię i wiek (to chyba oczywiste) [może być też tt jeśli macie ochotę XD] <br />
2. Krótki (bądź długi, jak kto woli) imagin WŁASNEGO AUTORSTWA, dowolnej tematyki.<br />
3. Jeśli któraś z was prowadzi/prowadziła jakiegoś bloga (z imaginami/opowiadaniem) bardzo bym prosiła o podesłanie go. ;)<br />
4. Dlaczego w ogóle chciałabyś współprowadzić ze mną/z nami bloga. :))<br /><br />
e-mail to: DirectionsGalaxy@wp.pl</b>
<br />
<br />
<i><b>NA PRACE CZEKAM DO 03.04.2013 (środa). </b></i> </div>
<div style="text-align: left;">
<i>Wyniki byłyby w piątek (05.04). :D</i> Ogłoszę wyniki i skontaktuję się z dziewczynami, z którymi chciałabym współpracować. ;)<br />
<br />
Wiem, że to tak trochę oficjalnie i robię to jakbym była nie wiadomo
kim, ale po prostu mam już kilku stałych czytelników, przykro mi jest,
jeśli nie mogę ich uszczęśliwiać. Poza tym, większość z nas łączy ta
sama pasja, czemu by nie połączyć własnych sił? ;)</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Błagam, wysyłajcie zgłoszenia. Stwórzmy coś wspaniałego. :')</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Lots of love, Werson. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgqllzKpuObnLsh6DdP-pMBfEKu9oxS2foLKxEi5z6EH-PuUvhX-6p19H6X7iRTX3alUB3L_iKCWVNBCWsp3VH3jKlD9DFgxYYS-ATeDvnRQh2B-YoeQeg3ddFWdUZznPV704ROMvhsFM/s1600/'HELLO+WE%27RE+ONE+DIRECTION+YAYYYY%21%27.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="223" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgqllzKpuObnLsh6DdP-pMBfEKu9oxS2foLKxEi5z6EH-PuUvhX-6p19H6X7iRTX3alUB3L_iKCWVNBCWsp3VH3jKlD9DFgxYYS-ATeDvnRQh2B-YoeQeg3ddFWdUZznPV704ROMvhsFM/s320/'HELLO+WE%27RE+ONE+DIRECTION+YAYYYY%21%27.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-76875937889042170662013-03-09T17:55:00.002+01:002013-04-13T21:53:19.536+02:00Imagin pięćdziesiąty trzeci~ Hazz <+18><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
- Cześć, jestem Harry Styles.<br />
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
-Cześć, jestem {twoje imię}.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
-Chodźmy się ruchać. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
-OK. </div>
<div style="text-align: left;">
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-J8PPC2g-4A1FO32iKLgbBMMjRbC_mHWjVCNz4xu3teWZVEPfqAoOAfRy-K8XmvgTPKl4AxaSNdozKibWIKibbmKfO2pXdxh3ijLyvBw-8MIExTQncxhP-Aryc0xSw8Xs-NsXP0ZnNh4/s1600/tumblr_mg8uilUT5U1rzbzrio1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="220" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-J8PPC2g-4A1FO32iKLgbBMMjRbC_mHWjVCNz4xu3teWZVEPfqAoOAfRy-K8XmvgTPKl4AxaSNdozKibWIKibbmKfO2pXdxh3ijLyvBw-8MIExTQncxhP-Aryc0xSw8Xs-NsXP0ZnNh4/s400/tumblr_mg8uilUT5U1rzbzrio1_500.gif" width="400" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
____________________________________________</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
OK, beka, XDDDD </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
(am karę przez ponad tydzień, na razie nie będę mogła nic dodać.)</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Sorry za to, bekowo. XD<br />
POZDRO ODE MNIE I @luvmyDirection XD</div>
Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-15080611429249809652013-02-15T20:07:00.000+01:002013-02-15T23:28:26.089+01:00Imagin pięćdziesiąty drugi~ Lou. <br />
Owego dnia postanowiłaś wyjść na zakupy do centrum handlowego w celu zabicia czasu i poprawienia sobie humoru, gdyż miałaś wiosenną chandrę. Gdyby się nad tym głębiej zastanowić- to właśnie zakupy pozwalały ci jakoś odreagować, albo po prostu, poprawiały ci humor. To niby takie prosta, zwykła, ludzka czynność, którą wiele ludzi wykonuje w zwykłe, szare dni. Ale tobie pozwalała odreagować i w pewnym sensie się zrelaksować. Tak było i dziś. <br />
Zdjęłaś kocyk z nóg, nałożyłaś włochate kapciochy i poszłaś na górę, by ubrać się "wyjściowo" i wziąć potrzebne rzeczy. Spojrzałaś w lustro i "boże, zombie". Niestety, chandra nie służy nikomu, a szczególnie tobie- tej, która zawsze tak bardzo ją przeżywa... Wzięłaś do ręki paczkę aspiryny z powodu silnego bólu głowy. Wielki słoik z tabletkami wyśliznął ci się z dłoni i rozbił o zimne płytki na miliony kawałków. Przeklęłaś cichutko i szybko pozbierałaś rozsypane tabletki.<br />
Podeszłaś do umywalki i chlusnęłaś sobie w twarz zimną wodą, która choć trochę miała cię ocucić. Długie, {kolor twoich włosów} włosy przeczesałaś włochatą szczotką, z której później wyjęłaś mały ich kłębek. Do tego delikatny, naprawdę delikatny make-up i poszłaś do sypialni do szafy po ubranie. Na dworze było dość zimno, więc zdecydowałaś się na *<a href="http://www.google.pl/imgres?um=1&hl=pl&tbo=d&biw=1280&bih=845&tbm=isch&tbnid=EEHK-MvLph-2bM:&imgrefurl=http://aleksis.blogi.stylomierz.pl/zestawy-na-jesien-1318&docid=Q2pNI4Ueno8U2M&imgurl=http://www.stylomierz.pl/obrazki/blogi/aleksis/d.jpg&w=400&h=346&ei=am0VUdr7FdSQ4gTIroHoCw&zoom=1&ved=1t:3588,r:3,s:0,i:87&iact=rc&dur=263&sig=105610672509692350030&page=1&tbnh=186&tbnw=217&start=0&ndsp=23&tx=93&ty=42">zestaw</a>*. Złapałaś torbę, klucze od domu, dokumenty i wyszłaś na metro oddalone o trzy przecznice. Na iPodzie włączyłaś ulubiony kawałek, otuliłaś się sweterkiem i ruszyłaś. Po około dwóch godzinach jazdy na zmianę- to zatłoczonymi autobusami, to metrem, dotarłaś do swojego ulubionego, wielkiego centrum handlowego. Na twojej twarzy pojawił się przelotny, blady uśmiech który znikł tak szybko, jak się pojawił. Zaczęłaś przedzierać się przez te tłumy ludzi goniących nie wiadomo gdzie i nie wiadomo za czym. Doszłaś do swojego ulubionego sklepu, w którym spędziłaś +/- 1,5h, a i tak wyszłaś z niczym. Po kilkugodzinnej przechadzce wśród tłoku zdecydowałaś się jednak wrócić do domu, albo co najmniej przejść się do parku. Wyszłaś i zza wielkich, szklanych szyb ujrzałaś niebo. Szare, z połyskami słońca, smutne niebo. -Super.- powiedziałaś tak cicho, by nikt cię nie usłyszał i skierowałaś się w stronę głównego wyjścia. Gdy byłaś już na zewnątrz, niebo zaczęło się przejaśniać, szare, brzydkie chmury poleciały na wschód i promienie słońca rozświetliły cały deptak. Skoro pogoda zaczęła sprzyjać postanowiłaś udać się jednak do tego parku. Wzięłaś do ręki iPoda i zaczęłaś wertować wszystkie piosenki, które się na nim znajdowały w poszukiwaniu tej jednej jedynej. Ludzie przechodzili koło ciebie strasznie szybko, zupełnie jakbyś stała w miejscu, a wszyscy inni gdzieś biegli. Jedna twarz, druga, trzecia, pięćdziesiąta, dwieście osiemdziesiąta pierwsza [...]. Ludzie w pogoni za władzą, pieniędzmi, szczęściem i wszystkim innym byli w stanie tak się poświęcać i nie korzystać z tego, co mają. Z czasu wolnego i odpoczynku. Szłaś tak i dalej kontemplowałaś, w końcu wyrwało ci się "Każdy się gdzieś śpieszy...." i... W tym momencie iPod wypadł ci z rąk i wylądował na ciemnobrązowej kostce, rozpadając się na poszczególne części. -Uh, przepraszam.- usłyszałaś speszony, trochę zawstydzony, łagodny baryton. -Ja się nigdzie nie śpieszę.- dodał po kilku sekundach i cwaniacko się uśmiechnął. Szczerze, to nie wiedziałaś, jak mu na to odpowiedzieć. W ogóle nie wiedziałaś co powiedzieć- był zbyt idealny, by normalnie się zachowywać. Włosy ułożone w idealny nieład opadały lekko za ucho. Idealnie ułożone na nim ubrania ukazywały jego delikatnie, aczkolwiek pięknie wyrzeźbione ciało. Piękny zarost, piękna cera, piękny nos. I to spojrzenie. Takie, od którego robiło się słabo. Przeszywające, pełne, cudowne. Jego niebieskie oczy wpatrywały się w ciebie z cudownym uśmiechem na czerwonych, delikatnych ustach, ukazując piękny, śnieżnobiały rząd zębów. Nogi miałaś jak z waty, ale rozum podpowiadał ci, żeby się ogarnąć i nie pokazywać od tej gorszej strony. <br />
-To w sumie dobrze, bo ja też.- powiedziałaś i starałaś się uśmiechnąć słodko najlepiej jak potrafisz, ale chyba wyszło ci to niezdarnie, ponieważ na twarzy chłopaka pojawił się dziwny uśmiech. -To może przejdźmy, bo zaraz nas stratują.- dodał i wskazał znajdującą się w zasięgu wzroku kawiarnie. Potraktowałaś to jako zaproszenie na spotkanie, więc oczywiście się zgodziłaś, ale bez większej ekscytacji, żeby nie dać się zdemaskować.<br />
W kawiarni spędziliście blisko półtorej godziny nie zauważając nawet, że czas tak szybko leci. Świetnie się dogadywaliście, a biorąc pod uwagę twoją aspołeczność- było to wielkie osiągnięcie. Słuchając jego ponętnego, niskiego, ochrypłego głosu, który był ukojeniem dla twoich uszu spojrzałaś za okno i zaczęłaś układać dalszą historię waszego spotkania, choć było to, ładnie mówiąc, niemądre. W pewnym momencie oglądając zatłoczoną ulicę usłyszeliście, jakiś wielki, głośny grzmot. W ułamku sekundy niebo zachmurzyło się na wręcz czarny kolor i lunął deszcz tak mocny, jakby ktoś wylewał go wiadrami. -Mamy naprawdę małe szanse, więc jeśli teraz nie wybiegniemy, to będziemy tkwili tu przez całą burzę.- powiedział (oczywiście wcześniej się ładnie przedstawił) Loui. "Mnie by to nawet nie przeszkadzało." przeszło ci przez myśl, ale zaraz szybko potrząsnęłaś głową i wstałaś od stolika, gdyż Lou wcześniej złapał cię za rękę i zaczął ciągnąć w kierunku wyjścia.<br />
<br />
Przemoknięta do suchej nitki wsiadłaś i zatrzasnęłaś drzwi do jakiegoś sportowego, czarnego, luksusowego auta. Auta nie były twoją mocną stroną, więc za nic w świecie nie mogłaś ustalić jego modelu. Chłopak wsiadł zaraz po tobie i zatarł szybko ręce twierdząc, że "trochę przemokliście". Tylko pokiwałaś głową i pilnowałaś się, by nie palnąć niczego głupiego. Louis włożył kluczyk do stacyjki, odpalił samochód i jak najszybciej się da, ustawił na monitorze najwyższą z możliwych temperaturę. Już miał wkładać bieg, gdy spojrzał na ciebie i jego twarz wykrzywił grymas. Jako że masz niską samoocenę od razu pomyślałaś, że wyglądasz jakoś nie tak, ale on z tyłu samochodu wyciągnął gruby koc i owinął cię nim cieplutko. Spojrzałaś w lustro i ujrzałaś strasznie sine od mrozu usta. -Nie chciałbym, żebyś się przeze mnie rozchorowała.- powiedział uroczym tonem, włożył bieg i ruszył bardzo szybko. Jechaliście w ciszy, nie chciałaś, by ją przerwał, była cudowna; przez całą drogę wpatrywałaś się w okno. Było cudownie. Nie dość, że w tle leciała delikatna, stonowana muzyka i wasza ucieczka przed burzą, to w dodatku niebo wyglądało tak nieziemsko, że brak ci było słów. Może i był to wygląd zwiastujący okropną burzę, ale było to arcydzieło natury. <br />
Po blisko 30 minutach jazdy pustą, asfaltową drogą stanęliście przed domem. Nie chciałaś go oceniać, ani patrzeć na niego w "ten" sposób, ale był naprawdę wielki i wyglądał na drogi. Nie chciałaś zwracać na to uwagi, odwinęłaś koc, spojrzałaś cwaniacko na Loui'ego i -Gotowy?- spytałaś z cwaniackim uśmiechem. -No pewnie. 3... 2... 1... TERAZ!- krzyknął i równocześnie otworzyliście drzwi samochodu. Pobiegłaś ile sił w nogach przebijając się przez taflę deszczu i uważając, by nie upaść, gdyż ulewa całkowicie ograniczała widoczność. Po kilkunastu sekundach byłaś już przed mini pawilonem przed drzwiami. Chłopak cały mokry i uradowany dobiegł sekundę później. Wyjął klucze i otworzył drzwi, naturalnie wpuszczając cię do środka jako pierwszą. Weszłaś, a z ciebie zaczęła ściekać woda, która strużkami leciała wzdłuż korytarza. Spojrzałaś przepraszająco na Lou, a on się tylko ciepło uśmiechnął. Wtedy... Poczułaś motylki w brzuchu i natychmiast odwróciłaś wzrok. -Idź szybko usiądź na kanapie i opatul się kocem, natychmiast!- powiedział stanowczo brunet. Szłaś wzdłuż długim, beżowym komentarzem i podziwiałaś stare zdjęcia wiszące na ścianie. -Przepraszam, że nie zawiozłem cię do ciebie do domu, ale z pewnością byśmy nie trafili. Do siebie mogę jechać z zamkniętymi oczami. Mam nadzieję, że zrozumiesz.- Darł się (choć zupełnie nie potrzebnie, echo doskonale roznosiło jego głos) z kuchni Lou. -Pewnie, że....- przerwałam, bo weszłam do salonu. A w salonie, na kanapie siedziała, na oko 15letnia, blond dziewczynka. -Ummm... Cześć.- powiedziałaś speszona. -Ooooo, cześć. Powiedziała młoda tak uradowana, jakby zobaczyła jakąś swoją idolkę. Uśmiechnęłaś się blado, gdy do pokoju wszedł ten chodzący seks z kubkiem kakao. -Oh, przepraszam. Zapomniałem ci powiedzieć. To Lottie, moja młodsza siostra. Przyjeżdża do mnie na weekendy z naszej rodzinnej miejscowości.- rzekł wesoło i podarował mi kubek.<br />
Zapoznałaś się z dziewczyną i przegadałyście chyba ze trzy godziny na temat mody i tym podobnych rzeczy, śmiejąc się po cichu z Tommo, który siedział znudzony i oglądał mecz. Około godziny 22 zadzwonił twój telefon. -Halo?- odebrałaś rozbawiona wygłupami chłopca. -Chryste, w końcu odebrałaś. Dziecko, dobrze się czujesz? Nic ci nie jest? Gdzie się podziewasz? Dzwonię od kilku godzin. Wszystko w porządku? Porwali cię kosmici? Dlaczego nie wróciłaś do domu? Powinnaś być w domu cztery godziny temu. { jak mówi na ciebie twoja mama }, wszystko gra?- usłyszałaś w słuchawce troskliwy głos mamy, która odetchnęła z ulgą. -Mamo, przepraszam, pewnie nie miałam zasięgu. Wszystko w porządku, nic mi nie jest, zasiedziałam się u znajomych. Będę za godzinę. Kocham cię, pa.- powiedziałaś do aparatu i zaraz usłyszałaś wyrywającego się do odpowiedzi Loui'ego, który zaoferował się, że cię odwiezie.<br />
***<br />
Po owej godzinie znajdowaliście się już pod twoim podjazdem. Spojrzałaś bez słów na Louisa i nacisnęłaś klamkę. Wysiadłaś, a tak uwielbiany przez ciebie zapach po deszczu wpełzł do twoich płuc. Już szłaś w kierunku drzwi, kiedy nagle poczułaś na swojej ręce dotyk. Delikatne pociągnięcie. Odwróciłaś się zgodnie z niemą prośbą osoby cię trzymającej i poczułaś pocałunek złożony na swoich ustach. Był bardzo delikatny, właściwie chłopak tylko musnął twoje usta, ale ty... Pocałowałaś go w pełni. Wasze języki splotły się w idealnej harmonii, a tobie zrobiło się lekko słabo, gdyż był naprawdę nieziemski w całowaniu. Jego ręce oplotły się wokół twojej talii i delikatnie cię przytulił. Wplotłaś palce w jego włosy i trwaliście tak przez dobre kilka minut. Poczułaś przez jego usta, że się uśmiecha. Niestety nie mogłaś tego zauważyć, gdyż było zbyt ciemno, ale wyobraziłaś to sobie i jeszcze bardziej naparłaś na jego usta. Zaczął gładzić cię po włosach,<br />
odsunęłaś się trochę i przygryzłaś wargę.<br />
-Do zobaczenia jutro.- powiedział brunet i zniknął gdzieś w mroku.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEior31bJ71jzXzFvHtJt7MaMsofG1hGxCTSJv3xgmru4G7Jm56z94gqDcFlZS1JcuMrzMm1OFZnbYEZ7baWbYilyzaRgvxplFy3ZxeCbE-m8WI2Ldks9W9Hh6HOtZtAvMRx7nBy8OY9hco/s1600/tumblr_maocs2kDt31rcngc0o2_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEior31bJ71jzXzFvHtJt7MaMsofG1hGxCTSJv3xgmru4G7Jm56z94gqDcFlZS1JcuMrzMm1OFZnbYEZ7baWbYilyzaRgvxplFy3ZxeCbE-m8WI2Ldks9W9Hh6HOtZtAvMRx7nBy8OY9hco/s640/tumblr_maocs2kDt31rcngc0o2_250.gif" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
__________________________________________________________<br />
<br />
MAMY GOOOO. c:<br />
<br />
Przepraszam, że znów tak mało dodaję. moja wena i brak talentu się na to przekładają.... XD<br />
Ale spoko, liczę, że mi wybaczycie. :* #meeeeeeee xd<br />
<br />
Teraz kilka spraw organizacyjnych. XD<br />
Wymyśliłam sobie coś. <br />
<b>The first one is: Do you want every imagine on this blog to be
translated into English? People from other countries, so it's easier for
you to read. Because I know that google translate is not the best way
and I thought that "wersonowo" could be bilingual. What do you think
about that? Please, leave your comments. Your opinion on this topic is
really important to me.</b><br />
{Pierwszą jest: chcielibyście może, by każdy imagin na tym blogu był tłumaczony na język angielski. Wiecie ludzie z innych krajów- tak, żeby łatwiej wam było czytać? Bo wiem, że google translator kłamie i wymyśliłam, że może 'wersonowo' byłoby prowadzone w dwóch językach? Co wy na to? Proszę, komentujcie. To dla mnie ważne, co na ten temat myślicie. :)}<br />
A drugą: JEŚLI BYŁOBY JUŻ ZAINTERESOWANIE NA COŚ TAKIEGO TO... CZY BYŁABY JAKAŚ DZIEWCZYNA, KTÓRA ZNA BIEGLE/BARDZO DOBRZE CAŁĄ GRAMATYKĘ I JĘZYK ANGIELSKI I CHCIAŁABY SIĘ PODJĄĆ "WSPÓŁPRACY" ZE MNĄ?<br />
Oczywiście wszystko byłoby podpisywane i prawa autorskie mogłybyście sobie zastrzegać.<br />
A więc, jeśliby wypaliło, zgadzacie się? Proszę, piszcie. W komentarzach, na moim twitterze, asku, gdziekolwiek (linki są w zakładkach na górze strony) <u>KTÓRA CHĘTNA, HĘ? C:</u><br />
<br />
I kolejna rzecz. Właściwie pytanie. Ankieta. Właściwie dwie. A właściwie trzy. XD<br />
1. Hehe, którą wersję imagina wczoraj przeczytałyście? Hehe. :D #commentmeplz<br />
<br />
2. Mam wielkie pytanie.<br />
Odnośnie wersonowo.<br />
Jest coś, co chcielibyście tu zmienić?<br />
Wygląd/ we mnie? Mój styl, coś, coś dodać, coś stąd zabrać? Jakieś pomysły nowe macie? Coś wam nie odpowiada? Jakiś nawet mały szczegół? Coś chcemy od tego bloga?<br />
Może jakieś rzeczy chcielibyście, by się tu znalazły? Może źle piszę. Coś zmienić? <br />
Błagam, bardzo zależy mi na waszych opiniach, ponieważ coś mnie ostatnio tknęło. :P<br />
<br />
3. Imaginy mam pisać w<br />
a) pierwszej osobie<br />
b) w drugiej osobie<br />
c) naprzemian<br />
? Jak wam się najlepiej czyta? :)<br />
<br />
Ok, ode mnie to tyle. :o trochę się rozpisałam, ale nie potrzebuję pisać tego w oddzielnych notkach. :D<br />
<i><b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></i>
<i><b><span style="font-size: large;">Liczę na szczere opinie dotyczące imagina. </span></b></i>♡
<br />
i odpowiedzi na kilka moich pomysłów. :)) ♡<br />
<br />
Ok, nie zabieram więcej czasu, czekolada dla każdego, kto dotrwał do końca. <3<br />
Lots of love, Werson. Xxx <br />
<br />
<br />Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-79007598281791018942013-02-14T20:19:00.001+01:002013-02-15T00:25:35.542+01:00Imagin Walentynkowy. <div style="color: #444444; text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;"><span style="font-size: small;">Ok, a więc.</span></span></b></div>
<div style="color: #444444; text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;"><span style="font-size: small;">Jest 5 wersji tego imagina. Każda pod każdego chłopaka. Zmienione są</span></span></b></div>
<div style="color: #444444; text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;"><span style="font-size: small;">po prostu imiona i tam parę opisów. Nic więcej.</span></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;"><span style="color: #444444; font-size: small;">Soooooo, wybierajcie chłopaków. :D </span></span></b></div>
<i><span style="font-size: x-large;"><b><br /></b></span></i>
<br />
<i><span style="font-size: x-large;"><b>Wersja z Harrym. </b></span></i><br />
<br />
Znaliśmy się od piątego roku życia. Opowiedzieć tą historię? Ok. Więc od początku.<br />
Gdy miałam 4,5 roku, rodzice powiedzieli, że mamusia dostała awans i już niedługo trzeba się będzie przeprowadzić do innego miasta. Wtedy niezbyt rozumiałam co to oznacza, więc ani nie rozpaczałam, ani się nie cieszyłam. Po prostu, pewnego dnia rodzice zaczęli pakować wszystkie rzeczy z domu i powiedziałam "sajonara" swojemu ukochanemu domkowi z młodszego dzieciństwa. Zamieszkałam w jakimś nowym, wielkim i świetnie urządzonym domu z wielkim balkonem i widokiem na całe miasto. Nie odpowiadało mi to, więc już jako sześciolatka próbowałam robić wszystko, by tylko jak najrzadziej przebywać w nowym domu. Pewnego dnia poznałam małego, brązowowłosego lokowatego chłopca grającego w piłkę z dziećmi na podwórku. I od tego się zaczęło....<br />
<br />
14.02 mijała jedenasta rocznica naszego poznania. Akurat wypadała na walentynki, więc było to troszeczkę niezręczne świętować rocznicę przyjaźni w święto zakochanych. Ale cóż, zbyt wielka, silna i wręcz niewytłumaczalna więź nas trzymała. To znaczy tylko ja miałam plany na świętowanie tej rocznicy, nie wiedziałam nawet, czy Harry o niej pamięta. Poszłam do łazienki wziąć długą, gorącą kąpiel, by na wieczór być gotowa. W sumie była dopiero 9 rano, ale byłam podekscytowana od kilku dni, a teraz zaczynałam też czuć podniecenie. Czy wszystko pójdzie według mojej myśli? Czy Harry się nie speszy? Czy go nie wystraszę? Czy będę wyglądać wystarczająco dobrze, by nie śmiesznie? Czy wybrałam dobry lokal? Czy wszystko będzie odpowiednie? -Toooo.... Ja jednak wezmę tę kąpiel.- powiedziałam i poszłam w szlafroku do łazienki. Podczas, gdy nurkowałam do moich uszu dobiegł dźwięk dzwoniącego telefonu, jednak nie przejęłam się tym wiedząc, że i tak nie zdążę do niego dobiec. Po dwugodzinnej "walce z niebezpiecznościami oceanu" postanowiłam zakończyć tą dziecinadę i pójść sprawdzić kto dzwonił kilkakrotnie. Gdy podeszłam do telefonu i na wyświetlaczu zobaczyłam jedną nazwę, motylki pojawiły mi się w brzuchu. Ale nie dlatego, że kochałam go jak partnera, tylko właśnie jak brata. Chyba...<br />
"Sprawdź." "Twittera". "Szybko." "Sprawdź." "Sprawdź sprawdź sprawdź!" Łącznie było to 116 wiadomości, więc.... Odpaliłam laptopa, a na wyświetlaczu od razu pojawił się spam z chatu. Również od jednej i tej samej osoby. Podobna treść, między urywkami, że "mnie kocha" i "do zobaczenia później". -Jak to... Przecież jeszcze go nigdzie dziś nie zapraszałam!- tupnęłam energicznie nogą i zalogowałam się na portal społecznościowy. Spam w moim telefonie i na chacie był niczym, w porównaniu do spamu moim mentions. Po przeczytaniu, a raczej przeskoczeniu nie mniej niż 1K tweetów doszłam do tego pierwszego. Najważniejszego. Jedynego i niepowtarzalnego. Do filmiku. Odpaliłam go i usiadłam wygodnie na łóżku przeczesując palcami jeszcze mokre, długie włosy. Filmik był po angielsku. Hazz wiedział, jak bardzo lubię ten język.<br />
<i>"Uuuum.... Hi. I don't want you to think that I don't remember what day it is today. I
do remember it. I want to tell you, actually I want to show you how much I adore you.You're an amazing person. I will never regret the fact
that I went outside that day. You're my sun. I l o v e y o u." </i><br />
<i></i>Mokrymi włosami starłam łzę spływającą po policzku. Ostatnie słowa utwierdziły mnie w przekonaniu, że jednak nie kocham go jak brata. Niestety.....<br />
Uświadomiłam sobie również, jak bardzo boję się dzisiejszego wieczora. Jak bardzo boję się jego odrzucenia. Słów. Ran. Tego, że nie wytrzymam długo oszukując siebie, że kocham go jak brata. <br />
<br />
Usiadłam i straciłam wszelkie chęci na dzisiejszy wieczór. Na każdy razem spędzony moment dzisiejszego wieczora. Łzy napłynęły mi do oczu, dotarło do mnie, że on nigdy nie będzie mój w ten sposób, jaki bym chciała. Przecież tyle razy przychodził, kładł mi głowę na kolanach i opowiadał o tak wspaniałych dziewczynach, które chciałby wziąć na kolejną randkę, albo więcej- pocałować. Oraz ile razy przychodził przybity, ponieważ dostawał kosza od dziewczyn, na których naprawdę naprawdę mu zależało. Każdy wieczór spędzony z nim na rozmowach o dziewczynach uświadamiał mi, że jestem tylko tą dobrą, najlepszą przyjaciółką. PRZYJACIÓŁKĄ. Nikim więcej. Traktował mnie jak młodszą siostrę, a nie jak powinien- jak dojrzewającą, piękną kobietę.<br />
W tym stanie mogłam tylko jedno. Wzięłam telefon i na klawiaturze qwerty wystukałam krótką wiadomość.<br />
<span style="font-size: large;">"<i>I'm excited too. Xxx</i>"</span><br />
To: My little bear.<br />
Send.<br />
<br />
Położyłam głowę na poduszce i w laptopie włączyłam sobie każdą piosenkę, którą nagrywał dla mnie wieczorami na moiom łóżku, które szczerze mówiąc już nim przesiąkło. Wtuliłam głowę w miejsce, gdzie najczęściej siadał i zaczęłam rozmyślać o tym wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło. <br />
Po paru chwilach głowa mi zadrżała i aż podskoczyłam, gdy poczułam wibracje telefonu. Kolejna wiadomość.<br />
From: My little bear.<br />
Message: <span style="font-size: large;"><i>"Honey, what's wrong?"</i></span><br />
<br />
To: My little bear<br />
Message: <span style="font-size: large;"><i>"Nothing hun, everything's ok. Xxx"</i><span style="font-size: small;">-</span><i> </i><span style="font-size: small;">oczywiście musiałam tu skłamać.</span></span><br />
<br />
<b>Ponowna wibracja.</b><br />
<br />
From: My little bear<br />
Message: <i><span style="font-size: large;">"I'll be in 3 minutes. x"</span></i><br />
<br />
Nie zdążyłam nic odpisać, gdyż po niecałych czterech minutach rozległo się walenie w moje drzwi. -Dobrze, że rodziców nie ma w domu. Zabiliby go. Choć tak bardzo go lubią.- szepnęłam i pobiegłam do drzwi, po drodze ścierając podsychające już łzy. Otworzyłam uśmiechnięta od ucha do ucha, prawie podskakująca ze szczęścia na widok filmiku. No po prostu happy. Harold wszedł bez słowa i przytulił mnie najszybciej jak to możliwe. Tak mocno, po męsku, ale i tak, żebym poczuła się bezpieczna. Naprawdę nie wiem, z jaką siłą powstrzymywałam łzy. Myślałam, że już wybuchnę, ale postanowiłam być silna. <br />
Hazz odsunął się na chwilkę, dosłownie kilka centymetrów, by nadal widzieć moją twarz. Wciąż trwaliśmy w uścisku. Spojrzał mi w oczy tak przeszywającym, głębokim spojrzeniem, że aż przeszły mnie ciarki. Poczułam, że zabrał jedną rękę z moich pleców. Po chwili jego kciuk znalazł się przy mojej twarzy i dotknął policzka. Przejechał wzdłuż linii kości policzkowych i starł przeźroczysty płyn. -Cholera....- szepnęłam tak cicho, że niezauważalnie. Nie udało się, łza popłynęła. Na szczęście nie wybuchłam słowami. To był naprawdę wielki sukces.<br />
Chłopak w loczkach pocałował mnie w czubek głowy, złapał za rękę i poprowadził w stronę balkonu.<br />
Gdy już na nim stanęliśmy, nic nie mówił, tylko patrzył mi w oczy. Za chwilę zasłonił je jedną ręką i oparł brodę o moje ramiona. Wykonał jakiś gest- poczułam to przez zdjęcie jego jednej ręki z moich oczu. Wziął głęboki wdech i szepnął tym swoim niskim, zachrypniętym głosem: To dla ciebie księżniczko.<br />
Odsłonił mi oczy. Gdy ujrzałam to, co mi pokazał, z powrotem wzięłam jego rękę i zasłoniłam sobie oczy. Chłopak zaśmiał się bardzo energicznie, ale i nerwowo. Wyjrzałam delikatnie przez palce Harry'ego i znów pojawiły się łzy w moich oczach. Na gigantycznym wieżowcu naprzeciwko mojego balkonu było serce. Ale nie byle jakie serce. Serce z zapalonych i pogaszonych w nim świateł. Było naprawdę ogromne, na cały 49piętrowy wieżowiec. A na środku serca, również z pozapalanych świateł było zdrobnienie mojego imienia.<br />
Odwróciłam się i odruchowo go pocałowałam. W usta. Zorientowałam się dopiero po chwili, ale Harry.... Odwzajemnił mój pocałunek. Wręcz to on teraz przejął inicjatywę. Wziął mnie na ręce i całował tak namiętnie i z pożądaniem. Jego język wił się po moim podniebieniu niczym baletnica w tańcu. Był taki... Męski. Cudowny. Delikatny. Słodki. Cierpliwy. Napalony? Czuły. MÓJ.<br />
Za chwilę usłyszałam, jak mój bóg mruczy, a następnie po kilku sekundach rozległ się krzyk na całe gardło: <b>"SZCZĘŚLIWEJ JEDENASTEJ ROCZNICY SZCZĘŚLIWE MISIE!"</b><br />
Przez pocałunek odczułam jak Harry się delikatnie śmieje. Oderwałam swoje od jego magicznych, malinowych ust i spojrzałam w dół. Zaledwie 19 pięter niżej stali wszyscy jego kumple i cały czas krzyczeli i bili brawo. W górę poleciały też balony napełnione helem, w kształcie serduszek.<br />
-Dwa w jednym, skarbie.- szepnął swoim ponętnym głosem Harry.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRa8I-700ycMfH4u4twU4k1m9yyHVvZvWXXUwH-VUeuNfayh_mlAsRs_Z83vrUEmg4UO9Lbi5M-SmbA4L-nd-nP6_R_tB41CKw5anzn0NYkNo9-fVKZhZlEyTIYxhFtnvjh8BLV_B6fsY/s1600/pi%C4%99kny+hazz.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRa8I-700ycMfH4u4twU4k1m9yyHVvZvWXXUwH-VUeuNfayh_mlAsRs_Z83vrUEmg4UO9Lbi5M-SmbA4L-nd-nP6_R_tB41CKw5anzn0NYkNo9-fVKZhZlEyTIYxhFtnvjh8BLV_B6fsY/s640/pi%C4%99kny+hazz.png" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLeTm2s_fC9qPDzborDFX7u7Y5Ti2deiXZjE-KKUhdeSr3iJkv8ojVdxz0wVOBByUvZw95CzPcPMZRwo5uIn5JyIHRJuxrF35jB8PixM2VLXZKsubKUP2CXDjywxICwoA63LLfiGpG97E/s1600/0232191bd3732ad59ca3c1c660240eb9.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLeTm2s_fC9qPDzborDFX7u7Y5Ti2deiXZjE-KKUhdeSr3iJkv8ojVdxz0wVOBByUvZw95CzPcPMZRwo5uIn5JyIHRJuxrF35jB8PixM2VLXZKsubKUP2CXDjywxICwoA63LLfiGpG97E/s400/0232191bd3732ad59ca3c1c660240eb9.gif" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLeTm2s_fC9qPDzborDFX7u7Y5Ti2deiXZjE-KKUhdeSr3iJkv8ojVdxz0wVOBByUvZw95CzPcPMZRwo5uIn5JyIHRJuxrF35jB8PixM2VLXZKsubKUP2CXDjywxICwoA63LLfiGpG97E/s1600/0232191bd3732ad59ca3c1c660240eb9.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<i><b><span style="font-size: x-large;">Wersja z Liamem.</span></b></i><br />
<br />
<br />
Znaliśmy się od piątego roku życia. Opowiedzieć tą historię? Ok. Więc od początku.<br />
Gdy
miałam 4,5 roku, rodzice powiedzieli, że mamusia dostała awans i już
niedługo trzeba się będzie przeprowadzić do innego miasta. Wtedy niezbyt
rozumiałam co to oznacza, więc ani nie rozpaczałam, ani się nie
cieszyłam. Po prostu, pewnego dnia rodzice zaczęli pakować wszystkie
rzeczy z domu i powiedziałam "sajonara" swojemu ukochanemu domkowi z
młodszego dzieciństwa. Zamieszkałam w jakimś nowym, wielkim i świetnie
urządzonym domu z wielkim balkonem i widokiem na całe miasto. Nie
odpowiadało mi to, więc już jako sześciolatka próbowałam robić wszystko,
by tylko jak najrzadziej przebywać w nowym domu. Pewnego dnia poznałam
małego, dość pulchnego chłopca o pięknych oczach, grającego w piłkę z dziećmi na
podwórku. I od tego się zaczęło....<br />
<br />
14.02 mijała
jedenasta rocznica naszego poznania. Akurat wypadała na walentynki, więc
było to troszeczkę niezręczne świętować rocznicę przyjaźni w święto
zakochanych. Ale cóż, zbyt wielka, silna i wręcz niewytłumaczalna więź
nas trzymała. To znaczy tylko ja miałam plany na świętowanie tej
rocznicy, nie wiedziałam nawet, czy Liam o niej pamięta. Poszłam do
łazienki wziąć długą, gorącą kąpiel, by na wieczór być gotowa. W sumie
była dopiero 9 rano, ale byłam podekscytowana od kilku dni, a teraz
zaczynałam też czuć podniecenie. Czy wszystko pójdzie według mojej
myśli? Czy Liam się nie speszy? Czy go nie wystraszę? Czy będę wyglądać
wystarczająco dobrze, by nie śmiesznie? Czy wybrałam dobry lokal? Czy
wszystko będzie odpowiednie? -Toooo.... Ja jednak wezmę tę kąpiel.-
powiedziałam i poszłam w szlafroku do łazienki. Podczas, gdy nurkowałam
do moich uszu dobiegł dźwięk dzwoniącego telefonu, jednak nie przejęłam
się tym wiedząc, że i tak nie zdążę do niego dobiec. Po dwugodzinnej
"walce z niebezpiecznościami oceanu" postanowiłam zakończyć tą
dziecinadę i pójść sprawdzić kto dzwonił kilkakrotnie. Gdy podeszłam do
telefonu i na wyświetlaczu zobaczyłam jedną nazwę, motylki pojawiły mi
się w brzuchu. Ale nie dlatego, że kochałam go jak partnera, tylko
właśnie jak brata. Chyba...<br />
"Sprawdź." "Twittera". "Szybko."
"Sprawdź." "Sprawdź sprawdź sprawdź!" Łącznie było to 116 wiadomości,
więc.... Odpaliłam laptopa, a na wyświetlaczu od razu pojawił się spam z
chatu. Również od jednej i tej samej osoby. Podobna treść, między
urywkami, że "mnie kocha" i "do zobaczenia później". -Jak to... Przecież
jeszcze go nigdzie dziś nie zapraszałam!- tupnęłam energicznie nogą i
zalogowałam się na portal społecznościowy. Spam w moim telefonie i na
chacie był niczym, w porównaniu do spamu moim mentions. Po przeczytaniu,
a raczej przeskoczeniu nie mniej niż 1K tweetów doszłam do tego
pierwszego. Najważniejszego. Jedynego i niepowtarzalnego. Do filmiku.
Odpaliłam go i usiadłam wygodnie na łóżku przeczesując palcami jeszcze
mokre, długie włosy. Filmik był po angielsku. Mr. Perfect wiedział, jak bardzo
lubię ten język.<br />
<i>"Uuuum.... Hi. I don't want you to think that I don't remember what day it is today. I
do remember it. I want to tell you, actually I want to show you how much I adore you.You're an amazing person. I will never regret the fact
that I went outside that day. You're my sun.</i><i> I l o v e y o u.</i><i>" </i><br />
Mokrymi
włosami starłam łzę spływającą po policzku. Ostatnie słowa utwierdziły
mnie w przekonaniu, że jednak nie kocham go jak brata. Niestety.....<br />
Uświadomiłam
sobie również, jak bardzo boję się dzisiejszego wieczora. Jak bardzo
boję się jego odrzucenia. Słów. Ran. Tego, że nie wytrzymam długo
oszukując siebie, że kocham go jak brata. <br />
<br />
<br />
<br />
Usiadłam i straciłam wszelkie chęci na dzisiejszy wieczór. Na
każdy razem spędzony moment dzisiejszego wieczora. Łzy napłynęły mi do
oczu, dotarło do mnie, że on nigdy nie będzie mój w ten sposób, jaki bym
chciała. Przecież tyle razy przychodził, kładł mi głowę na kolanach i
opowiadał o tak wspaniałych dziewczynach, które chciałby wziąć na
kolejną randkę, albo więcej- pocałować. Oraz ile razy przychodził
przybity, ponieważ dostawał kosza od dziewczyn, na których naprawdę
naprawdę mu zależało. Każdy wieczór spędzony z nim na rozmowach o
dziewczynach uświadamiał mi, że jestem tylko tą dobrą, najlepszą
przyjaciółką. PRZYJACIÓŁKĄ. Nikim więcej. Traktował mnie jak młodszą
siostrę, a nie jak powinien- jak dojrzewającą, piękną kobietę.<br />
W tym stanie mogłam tylko jedno. Wzięłam telefon i na klawiaturze qwerty wystukałam krótką wiadomość.<br />
<span style="font-size: large;">"<i>I'm excited too. Xxx</i>"</span><br />
<br />
To: My little bear.<br />
Send.<br />
<br />
Położyłam głowę na poduszce i w laptopie włączyłam sobie każdą piosenkę, którą nagrywał dla mnie wieczorami
na moiom łóżku, które szczerze mówiąc już nim przesiąkło. Wtuliłam głowę
w miejsce, gdzie najczęściej siadał i zaczęłam rozmyślać o tym
wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło. <br />
Po paru chwilach głowa mi zadrżała i aż podskoczyłam, gdy poczułam wibracje telefonu. Kolejna wiadomość.<br />
From: My little bear.<br />
Message: <span style="font-size: large;"><i>"Honey, what's wrong?"</i><br />
</span><br />
<br />
<br />
To: My little bear<br />
Message: <span style="font-size: large;"><i>"Nothing hun, everything's ok. Xxx"</i><span style="font-size: small;">-</span><i> </i><span style="font-size: small;">oczywiście musiałam tu skłamać.</span><br />
</span><br />
<br />
<br />
<b>Ponowna wibracja.</b><br />
<br />
From: My little bear<br />
Message: <i><span style="font-size: large;">"I'll be in 3 minutes. x"</span></i><br />
<br />
<br />
Nie zdążyłam nic odpisać, gdyż po niecałych czterech
minutach rozległo się walenie w moje drzwi. -Dobrze, że rodziców nie ma w
domu. Zabiliby go. Choć tak bardzo go lubią.- szepnęłam i pobiegłam do
drzwi, po drodze ścierając podsychające już łzy. Otworzyłam uśmiechnięta
od ucha do ucha, prawie podskakująca ze szczęścia na widok filmiku. No
po prostu happy. Liam James wszedł bez słowa i przytulił mnie najszybciej
jak to możliwe. Tak mocno, po męsku, ale i tak, żebym poczuła się
bezpieczna. Naprawdę nie wiem, z jaką siłą powstrzymywałam łzy. Myślałam, że już wybuchnę, ale postanowiłam być silna. <br />
<br />
Li odsunął się na chwilkę, dosłownie kilka centymetrów, by
nadal widzieć moją twarz. Wciąż trwaliśmy w uścisku. Spojrzał mi w oczy
tak przeszywającym, głębokim spojrzeniem, że aż przeszły mnie ciarki.
Poczułam, że zabrał jedną rękę z moich pleców. Po chwili jego kciuk
znalazł się przy mojej twarzy i dotknął policzka. Przejechał wzdłuż
linii kości policzkowych i starł przeźroczysty płyn. -Cholera....-
szepnęłam tak cicho, że niezauważalnie. Nie udało się, łza popłynęła. Na
szczęście nie wybuchłam słowami. To był naprawdę wielki sukces.<br />
Chłopak z cudownymi mięśniami pocałował mnie w czubek głowy, złapał za rękę i poprowadził w stronę balkonu.<br />
Gdy
już na nim stanęliśmy, nic nie mówił, tylko patrzył mi w oczy. Za
chwilę zasłonił je jedną ręką i oparł brodę o moje ramiona. Wykonał
jakiś gest- poczułam to przez zdjęcie jego jednej ręki z moich oczu.
Wziął głęboki wdech i szepnął tym swoim niskim, zdenerwowanym głosem:
To dla ciebie księżniczko.<br />
Odsłonił mi oczy. Gdy ujrzałam to, co
mi pokazał, z powrotem wzięłam jego rękę i zasłoniłam sobie oczy.
Chłopak zaśmiał się bardzo energicznie, ale i nerwowo. Wyjrzałam
delikatnie przez palce Liama i znów pojawiły się łzy w moich oczach.
Na gigantycznym wieżowcu naprzeciwko mojego balkonu było serce. Ale nie
byle jakie serce. Serce z zapalonych i pogaszonych w nim świateł. Było
naprawdę ogromne, na cały 49piętrowy wieżowiec. A na środku serca,
również z pozapalanych świateł było zdrobnienie mojego imienia.<br />
Odwróciłam
się i odruchowo go pocałowałam. W usta. Zorientowałam się dopiero po
chwili, ale Li.... Odwzajemnił mój pocałunek. Wręcz to on teraz
przejął inicjatywę. Wziął mnie na ręce i całował tak namiętnie i z
pożądaniem. Jego język wił się po moim podniebieniu niczym baletnica w
tańcu. Był taki... Męski. Cudowny. Delikatny. Słodki. Cierpliwy.
Napalony? Czuły. MÓJ.<br />
Za chwilę usłyszałam, jak mój bóg mruczy, a
następnie po kilku sekundach rozległ się krzyk na całe gardło:<b> "
SZCZĘŚLIWEJ JEDENASTEJ ROCZNICY SZCZĘŚLIWE MISIE!"</b><br />
Przez pocałunek
odczułam jak Payne się delikatnie śmieje. Oderwałam swoje od jego
magicznych, malinowych ust i spojrzałam w dół. Zaledwie 19 pięter niżej
stali wszyscy jego kumple i cały czas krzyczeli i bili brawo. W górę
poleciały też balony napełnione helem, w kształcie serduszek.<br />
-Dwa w jednym, skarbie.- szepnął swoim ponętnym głosem Li. <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1W2Iv9IjWIQYxCgAQtrnkrzhpAmoZ_9eofZxXf_2Dlaz4MHCbDWSF86ViuhNJSUcwIpkq8IqSxmy9fwg_y1gOf9xqRSYmL7DfmYrrC7TtNBpCc_nNSTu0dw0hgJ6M_BUKNTDvqKXxjW4/s1600/600full-liam-payne.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1W2Iv9IjWIQYxCgAQtrnkrzhpAmoZ_9eofZxXf_2Dlaz4MHCbDWSF86ViuhNJSUcwIpkq8IqSxmy9fwg_y1gOf9xqRSYmL7DfmYrrC7TtNBpCc_nNSTu0dw0hgJ6M_BUKNTDvqKXxjW4/s1600/600full-liam-payne.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitL3AT9Z6IkMf3oBNqKxs3SXpPEAvOOKZh9C8w9t4PGa2P_PK5wJZpi7uPJqlWl9LesYYd5S0NFuE2sjDj5a3JABHyYPNDqXNFBAanPPa-Dqa-2y0sWxT5bWrf9dUkXlKJLHupOBkQ-yc/s1600/tumblr_m2esbnV8F51rpqly9o1_500_large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="358" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitL3AT9Z6IkMf3oBNqKxs3SXpPEAvOOKZh9C8w9t4PGa2P_PK5wJZpi7uPJqlWl9LesYYd5S0NFuE2sjDj5a3JABHyYPNDqXNFBAanPPa-Dqa-2y0sWxT5bWrf9dUkXlKJLHupOBkQ-yc/s640/tumblr_m2esbnV8F51rpqly9o1_500_large.gif" width="640" /></a></div>
<br />
<b><span style="font-size: x-large;"></span></b><br />
<b><span style="font-size: x-large;"></span></b><br />
<b><span style="font-size: x-large;"></span></b><br />
<b><span style="font-size: x-large;"></span></b><br />
<b><span style="font-size: x-large;"><br /><i>Wersja z Lou</i></span></b><br />
<br />
<br />
Znaliśmy się od piątego roku życia. Opowiedzieć tą historię? Ok. Więc od początku.<br />
Gdy
miałam 4,5 roku, rodzice powiedzieli, że mamusia dostała awans i już
niedługo trzeba się będzie przeprowadzić do innego miasta. Wtedy niezbyt
rozumiałam co to oznacza, więc ani nie rozpaczałam, ani się nie
cieszyłam. Po prostu, pewnego dnia rodzice zaczęli pakować wszystkie
rzeczy z domu i powiedziałam "sajonara" swojemu ukochanemu domkowi z
młodszego dzieciństwa. Zamieszkałam w jakimś nowym, wielkim i świetnie
urządzonym domu z wielkim balkonem i widokiem na całe miasto. Nie
odpowiadało mi to, więc już jako sześciolatka próbowałam robić wszystko,
by tylko jak najrzadziej przebywać w nowym domu. Pewnego dnia poznałam
małego, ciemnowłosego, radosnego chłopca grającego w piłkę z dziećmi na
podwórku. I od tego się zaczęło....<br />
<br />
14.02 mijała
jedenasta rocznica naszego poznania. Akurat wypadała na walentynki, więc
było to troszeczkę niezręczne świętować rocznicę przyjaźni w święto
zakochanych. Ale cóż, zbyt wielka, silna i wręcz niewytłumaczalna więź
nas trzymała. To znaczy tylko ja miałam plany na świętowanie tej
rocznicy, nie wiedziałam nawet, czy Louis o niej pamięta. Poszłam do
łazienki wziąć długą, gorącą kąpiel, by na wieczór być gotowa. W sumie
była dopiero 9 rano, ale byłam podekscytowana od kilku dni, a teraz
zaczynałam też czuć podniecenie. Czy wszystko pójdzie według mojej
myśli? Czy Louis się nie speszy? Czy go nie wystraszę? Czy będę wyglądać
wystarczająco dobrze, by nie śmiesznie? Czy wybrałam dobry lokal? Czy
wszystko będzie odpowiednie? -Toooo.... Ja jednak wezmę tę kąpiel.-
powiedziałam i poszłam w szlafroku do łazienki. Podczas, gdy nurkowałam
do moich uszu dobiegł dźwięk dzwoniącego telefonu, jednak nie przejęłam
się tym wiedząc, że i tak nie zdążę do niego dobiec. Po dwugodzinnej
"walce z niebezpiecznościami oceanu" postanowiłam zakończyć tą
dziecinadę i pójść sprawdzić kto dzwonił kilkakrotnie. Gdy podeszłam do
telefonu i na wyświetlaczu zobaczyłam jedną nazwę, motylki pojawiły mi
się w brzuchu. Ale nie dlatego, że kochałam go jak partnera, tylko
właśnie jak brata. Chyba...<br />
"Sprawdź." "Twittera". "Szybko."
"Sprawdź." "Sprawdź sprawdź sprawdź!" Łącznie było to 116 wiadomości,
więc.... Odpaliłam laptopa, a na wyświetlaczu od razu pojawił się spam z
chatu. Również od jednej i tej samej osoby. Podobna treść, między
urywkami, że "mnie kocha" i "do zobaczenia później". -Jak to... Przecież
jeszcze go nigdzie dziś nie zapraszałam!- tupnęłam energicznie nogą i
zalogowałam się na portal społecznościowy. Spam w moim telefonie i na
chacie był niczym, w porównaniu do spamu moim mentions. Po przeczytaniu,
a raczej przeskoczeniu nie mniej niż 1K tweetów doszłam do tego
pierwszego. Najważniejszego. Jedynego i niepowtarzalnego. Do filmiku.
Odpaliłam go i usiadłam wygodnie na łóżku przeczesując palcami jeszcze
mokre, długie włosy. Filmik był po angielsku. Lou wiedział, jak bardzo
lubię ten język.<br />
<i>"Uuuum.... Hi. I don't want you to think that I don't remember what day it is today. I
do remember it. I want to tell you, actually I want to show you how much I adore you.You're an amazing person. I will never regret the fact
that I went outside that day. You're my sun.</i><i> I l o v e y o u.</i><i>" </i><br />
Mokrymi
włosami starłam łzę spływającą po policzku. Ostatnie słowa utwierdziły
mnie w przekonaniu, że jednak nie kocham go jak brata. Niestety.....<br />
Uświadomiłam
sobie również, jak bardzo boję się dzisiejszego wieczora. Jak bardzo
boję się jego odrzucenia. Słów. Ran. Tego, że nie wytrzymam długo
oszukując siebie, że kocham go jak brata. <br />
<br />
<br />
<br />
Usiadłam i straciłam wszelkie chęci na dzisiejszy wieczór. Na
każdy razem spędzony moment dzisiejszego wieczora. Łzy napłynęły mi do
oczu, dotarło do mnie, że on nigdy nie będzie mój w ten sposób, jaki bym
chciała. Przecież tyle razy przychodził, kładł mi głowę na kolanach i
opowiadał o tak wspaniałych dziewczynach, które chciałby wziąć na
kolejną randkę, albo więcej- pocałować. Oraz ile razy przychodził
przybity, ponieważ dostawał kosza od dziewczyn, na których naprawdę
naprawdę mu zależało. Każdy wieczór spędzony z nim na rozmowach o
dziewczynach uświadamiał mi, że jestem tylko tą dobrą, najlepszą
przyjaciółką. PRZYJACIÓŁKĄ. Nikim więcej. Traktował mnie jak młodszą
siostrę, a nie jak powinien- jak dojrzewającą, piękną kobietę.<br />
W tym stanie mogłam tylko jedno. Wzięłam telefon i na klawiaturze qwerty wystukałam krótką wiadomość.<br />
<span style="font-size: large;">"<i>I'm excited too. Xxx</i>"</span><br />
<br />
To: My little bear.<br />
Send.<br />
<br />
Położyłam głowę na poduszce i w laptopie włączyłam sobie każdą piosenkę, którą nagrywał dla mnie wieczorami
na moiom łóżku, które szczerze mówiąc już nim przesiąkło. Wtuliłam głowę
w miejsce, gdzie najczęściej siadał i zaczęłam rozmyślać o tym
wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło. <br />
Po paru chwilach głowa mi zadrżała i aż podskoczyłam, gdy poczułam wibracje telefonu. Kolejna wiadomość.<br />
From: My little bear.<br />
Message: <span style="font-size: large;"><i>"Honey, what's wrong?"</i><br />
</span><br />
<br />
<br />
To: My little bear<br />
Message: <span style="font-size: large;"><i>"Nothing hun, everything's ok. Xxx"</i><span style="font-size: small;">-</span><i> </i><span style="font-size: small;">oczywiście musiałam tu skłamać.</span><br />
</span><br />
<br />
<br />
<b>Ponowna wibracja.</b><br />
<br />
From: My little bear<br />
Message: <i><span style="font-size: large;">"I'll be in 3 minutes. x"</span></i><br />
<br />
<br />
Nie zdążyłam nic odpisać, gdyż po niecałych czterech
minutach rozległo się walenie w moje drzwi. -Dobrze, że rodziców nie ma w
domu. Zabiliby go. Choć tak bardzo go lubią.- szepnęłam i pobiegłam do
drzwi, po drodze ścierając podsychające już łzy. Otworzyłam uśmiechnięta
od ucha do ucha, prawie podskakująca ze szczęścia na widok filmiku. No
po prostu happy. Louis Wiliam wszedł bez słowa i przytulił mnie najszybciej
jak to możliwe. Tak mocno, po męsku, ale i tak, żebym poczuła się
bezpieczna. Naprawdę nie wiem, z jaką siłą powstrzymywałam łzy. Myślałam, że już wybuchnę, ale postanowiłam być silna. <br />
<br />
Lou odsunął się na chwilkę, dosłownie kilka centymetrów, by
nadal widzieć moją twarz. Wciąż trwaliśmy w uścisku. Spojrzał mi w oczy
tak przeszywającym, głębokim spojrzeniem, że aż przeszły mnie ciarki.
Poczułam, że zabrał jedną rękę z moich pleców. Po chwili jego kciuk
znalazł się przy mojej twarzy i dotknął policzka. Przejechał wzdłuż
linii kości policzkowych i starł przeźroczysty płyn. -Cholera....-
szepnęłam tak cicho, że niezauważalnie. Nie udało się, łza popłynęła. Na
szczęście nie wybuchłam słowami. To był naprawdę wielki sukces.<br />
Chłopak w koszulce w paski pocałował mnie w czubek głowy, złapał za rękę i poprowadził w stronę balkonu.<br />
Gdy
już na nim stanęliśmy, nic nie mówił, tylko patrzył mi w oczy. Za
chwilę zasłonił je jedną ręką i oparł brodę o moje ramiona. Wykonał
jakiś gest- poczułam to przez zdjęcie jego jednej ręki z moich oczu.
Wziął głęboki wdech i szepnął tym swoim niskim, zachrypniętym głosem:
To dla ciebie księżniczko.<br />
Odsłonił mi oczy. Gdy ujrzałam to, co
mi pokazał, z powrotem wzięłam jego rękę i zasłoniłam sobie oczy.
Chłopak zaśmiał się bardzo energicznie, ale i nerwowo. Wyjrzałam
delikatnie przez palce Loui'ego i znów pojawiły się łzy w moich oczach.
Na gigantycznym wieżowcu naprzeciwko mojego balkonu było serce. Ale nie
byle jakie serce. Serce z zapalonych i pogaszonych w nim świateł. Było
naprawdę ogromne, na cały 49piętrowy wieżowiec. A na środku serca,
również z pozapalanych świateł było zdrobnienie mojego imienia.<br />
Odwróciłam
się i odruchowo go pocałowałam. W usta. Zorientowałam się dopiero po
chwili, ale Louis.... Odwzajemnił mój pocałunek. Wręcz to on teraz
przejął inicjatywę. Wziął mnie na ręce i całował tak namiętnie i z
pożądaniem. Jego język wił się po moim podniebieniu niczym baletnica w
tańcu. Był taki... Męski. Cudowny. Delikatny. Słodki. Cierpliwy.
Napalony? Czuły. MÓJ.<br />
Za chwilę usłyszałam, jak twój bóg mruczy, a
następnie po kilku sekundach rozległ się krzyk na całe gardło: <b>
"SZCZĘŚLIWEJ JEDENASTEJ ROCZNICY SZCZĘŚLIWE MISIE!"</b><br />
Przez pocałunek
odczułam jak Loui się delikatnie śmieje. Oderwałam swoje od jego
magicznych, malinowych ust i spojrzałam w dół. Zaledwie 19 pięter niżej
stali wszyscy jego kumple i cały czas krzyczeli i bili brawo. W górę
poleciały też balony napełnione helem, w kształcie serduszek.<br />
-Dwa w jednym, skarbie.- szepnął swoim ponętnym głosem Lou. <br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicmuEiXCXcmtupMhyphenhyphenxY4aPAUs-ky-g-9wKmYxVq6ytIVd7r3p33JT7kHo9L17DmhhO-He1G-ur1PyXliR-feCUbVbKs7ALY9UiPbVNbzTC2P3tHESmU7zFBx1znEG9In-BWFndRnrhxOw/s1600/lou.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicmuEiXCXcmtupMhyphenhyphenxY4aPAUs-ky-g-9wKmYxVq6ytIVd7r3p33JT7kHo9L17DmhhO-He1G-ur1PyXliR-feCUbVbKs7ALY9UiPbVNbzTC2P3tHESmU7zFBx1znEG9In-BWFndRnrhxOw/s1600/lou.png" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNGbqBRO627AqXS_phwmEdCOUbUYnakRsynI5vixk6dM8zoQETht7qXStRtn_hVHzypGD5lRMrvkYhrAg3Mcr6SPqR04XWMsccp-WJV1tvMsD2Wdw9GXGajZGfKBPosaYi6R3nPzrpPEI/s1600/laa+%2840%29.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrshXm7Ya4Ni00wSGMXbP5KoaZqlRETFByZbeJuTlGX5UTJiGSrXSiVtatyF_hF-IzSXeF9cZadlXIdktvPve7MGyO6FZzA2-z7jwxygHnyfTYi_yBl-WzoNt2Y9ZvGrslRPrkfC8MnUE/s1600/47ab6412c374738f6fbeb28d552a4154.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrshXm7Ya4Ni00wSGMXbP5KoaZqlRETFByZbeJuTlGX5UTJiGSrXSiVtatyF_hF-IzSXeF9cZadlXIdktvPve7MGyO6FZzA2-z7jwxygHnyfTYi_yBl-WzoNt2Y9ZvGrslRPrkfC8MnUE/s400/47ab6412c374738f6fbeb28d552a4154.gif" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBVdGggtfxF0dP2aGbso_oqPpoJbkVgiCTfrRneeWVXiBdUHakzr51CW5TljLgTOtH7ZX1ZzkbjfUqzS-44CmEbZDI3Vhxj3L8wmJ9U_lD2ZgmUAu-1lbrmgSYXM34ZYNKvYxIGxytHTc/s1600/2a60e87e61a44a3c45c3cb9db61e0e2f.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<i><b><span style="font-size: x-large;">Wersja z Zaynem.</span></b></i><br />
<br />
<br />
<br />
Znaliśmy się od piątego roku życia. Opowiedzieć tą historię? Ok. Więc od początku.<br />
Gdy
miałam 4,5 roku, rodzice powiedzieli, że mamusia dostała awans i już
niedługo trzeba się będzie przeprowadzić do innego miasta. Wtedy niezbyt
rozumiałam co to oznacza, więc ani nie rozpaczałam, ani się nie
cieszyłam. Po prostu, pewnego dnia rodzice zaczęli pakować wszystkie
rzeczy z domu i powiedziałam "sajonara" swojemu ukochanemu domkowi z
młodszego dzieciństwa. Zamieszkałam w jakimś nowym, wielkim i świetnie
urządzonym domu z wielkim balkonem i widokiem na całe miasto. Nie
odpowiadało mi to, więc już jako sześciolatka próbowałam robić wszystko,
by tylko jak najrzadziej przebywać w nowym domu. Pewnego dnia poznałam
małego, brązowowłosego, zadziornego chłopca grającego w piłkę z dziećmi na
podwórku. I od tego się zaczęło....<br />
<br />
14.02 mijała
jedenasta rocznica naszego poznania. Akurat wypadała na walentynki, więc
było to troszeczkę niezręczne świętować rocznicę przyjaźni w święto
zakochanych. Ale cóż, zbyt wielka, silna i wręcz niewytłumaczalna więź
nas trzymała. To znaczy tylko ja miałam plany na świętowanie tej
rocznicy, nie wiedziałam nawet, czy Zayn o niej pamięta. Poszłam do
łazienki wziąć długą, gorącą kąpiel, by na wieczór być gotowa. W sumie
była dopiero 9 rano, ale byłam podekscytowana od kilku dni, a teraz
zaczynałam też czuć podniecenie. Czy wszystko pójdzie według mojej
myśli? Czy Zayn się nie speszy? Czy go nie wystraszę? Czy będę wyglądać
wystarczająco dobrze, by nie śmiesznie? Czy wybrałam dobry lokal? Czy
wszystko będzie odpowiednie? -Toooo.... Ja jednak wezmę tę kąpiel.-
powiedziałam i poszłam w szlafroku do łazienki. Podczas, gdy nurkowałam
do moich uszu dobiegł dźwięk dzwoniącego telefonu, jednak nie przejęłam
się tym wiedząc, że i tak nie zdążę do niego dobiec. Po dwugodzinnej
"walce z niebezpiecznościami oceanu" postanowiłam zakończyć tą
dziecinadę i pójść sprawdzić kto dzwonił kilkakrotnie. Gdy podeszłam do
telefonu i na wyświetlaczu zobaczyłam jedną nazwę, motylki pojawiły mi
się w brzuchu. Ale nie dlatego, że kochałam go jak partnera, tylko
właśnie jak brata. Chyba...<br />
"Sprawdź." "Twittera". "Szybko."
"Sprawdź." "Sprawdź sprawdź sprawdź!" Łącznie było to 116 wiadomości,
więc.... Odpaliłam laptopa, a na wyświetlaczu od razu pojawił się spam z
chatu. Również od jednej i tej samej osoby. Podobna treść, między
urywkami, że "mnie kocha" i "do zobaczenia później". -Jak to... Przecież
jeszcze go nigdzie dziś nie zapraszałam!- tupnęłam energicznie nogą i
zalogowałam się na portal społecznościowy. Spam w moim telefonie i na
chacie był niczym, w porównaniu do spamu moim mentions. Po przeczytaniu,
a raczej przeskoczeniu nie mniej niż 1K tweetów doszłam do tego
pierwszego. Najważniejszego. Jedynego i niepowtarzalnego. Do filmiku.
Odpaliłam go i usiadłam wygodnie na łóżku przeczesując palcami jeszcze
mokre, długie włosy. Filmik był po angielsku. Zayn wiedział, jak bardzo
lubię ten język.<br />
<i>"Uuuum.... Hi. I don't want you to think that I don't remember what day it is today. I
do remember it. I want to tell you, actually I want to show you how much I adore you.You're an amazing person. I will never regret the fact
that I went outside that day. You're my sun.</i><i> I l o v e y o u.</i><i>" </i><br />
Mokrymi
włosami starłam łzę spływającą po policzku. Ostatnie słowa utwierdziły
mnie w przekonaniu, że jednak nie kocham go jak brata. Niestety.....<br />
Uświadomiłam
sobie również, jak bardzo boję się dzisiejszego wieczora. Jak bardzo
boję się jego odrzucenia. Słów. Ran. Tego, że nie wytrzymam długo
oszukując siebie, że kocham go jak brata. <br />
<br />
<br />
<br />
Usiadłam i straciłam wszelkie chęci na dzisiejszy wieczór. Na
każdy razem spędzony moment dzisiejszego wieczora. Łzy napłynęły mi do
oczu, dotarło do mnie, że on nigdy nie będzie mój w ten sposób, jaki bym
chciała. Przecież tyle razy przychodził, kładł mi głowę na kolanach i
opowiadał o tak wspaniałych dziewczynach, które chciałby wziąć na
kolejną randkę, albo więcej- pocałować. Oraz ile razy przychodził
przybity, ponieważ dostawał kosza od dziewczyn, na których naprawdę
naprawdę mu zależało. Każdy wieczór spędzony z nim na rozmowach o
dziewczynach uświadamiał mi, że jestem tylko tą dobrą, najlepszą
przyjaciółką. PRZYJACIÓŁKĄ. Nikim więcej. Traktował mnie jak młodszą
siostrę, a nie jak powinien- jak dojrzewającą, piękną kobietę.<br />
W tym stanie mogłam tylko jedno. Wzięłam telefon i na klawiaturze qwerty wystukałam krótką wiadomość.<br />
<span style="font-size: large;">"<i>I'm excited too. Xxx</i>"</span><br />
<br />
To: My little bear.<br />
Send.<br />
<br />
Położyłam głowę na poduszce i w laptopie włączyłam sobie każdą piosenkę, którą nagrywał dla mnie wieczorami
na moiom łóżku, które szczerze mówiąc już nim przesiąkło. Wtuliłam głowę
w miejsce, gdzie najczęściej siadał i zaczęłam rozmyślać o tym
wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło. <br />
Po paru chwilach głowa mi zadrżała i aż podskoczyłam, gdy poczułam wibracje telefonu. Kolejna wiadomość.<br />
From: My little bear.<br />
Message: <span style="font-size: large;"><i>"Honey, what's wrong?"</i><br />
</span><br />
<br />
<br />
To: My little bear<br />
Message: <span style="font-size: large;"><i>"Nothing hun, everything's ok. Xxx"</i><span style="font-size: small;">-</span><i> </i><span style="font-size: small;">oczywiście musiałam tu skłamać.</span><br />
</span><br />
<br />
<br />
<b>Ponowna wibracja.</b><br />
<br />
From: My little bear<br />
Message: <i><span style="font-size: large;">"I'll be in 3 minutes. x"</span></i><br />
<br />
<br />
Nie zdążyłam nic odpisać, gdyż po niecałych czterech
minutach rozległo się walenie w moje drzwi. -Dobrze, że rodziców nie ma w
domu. Zabiliby go. Choć tak bardzo go lubią.- szepnęłam i pobiegłam do
drzwi, po drodze ścierając podsychające już łzy. Otworzyłam uśmiechnięta
od ucha do ucha, prawie podskakująca ze szczęścia na widok filmiku. No
po prostu happy. BadBoi wszedł bez słowa i przytulił mnie najszybciej
jak to możliwe. Tak mocno, po męsku, ale i tak, żebym poczuła się
bezpieczna. Naprawdę nie wiem, z jaką siłą powstrzymywałam łzy. Myślałam, że już wybuchnę, ale postanowiłam być silna. <br />
<br />
Zay odsunął się na chwilkę, dosłownie kilka centymetrów, by
nadal widzieć moją twarz. Wciąż trwaliśmy w uścisku. Spojrzał mi w oczy
tak przeszywającym, głębokim spojrzeniem, że aż przeszły mnie ciarki.
Poczułam, że zabrał jedną rękę z moich pleców. Po chwili jego kciuk
znalazł się przy mojej twarzy i dotknął policzka. Przejechał wzdłuż
linii kości policzkowych i starł przeźroczysty płyn. -Cholera....-
szepnęłam tak cicho, że niezauważalnie. Nie udało się, łza popłynęła. Na
szczęście nie wybuchłam słowami. To był naprawdę wielki sukces.<br />
Chłopak w podkoszulku pocałował mnie w czubek głowy, złapał za rękę i poprowadził w stronę balkonu.<br />
Gdy
już na nim stanęliśmy, nic nie mówił, tylko patrzył mi w oczy. Za
chwilę zasłonił je jedną ręką i oparł brodę o moje ramiona. Wykonał
jakiś gest- poczułam to przez zdjęcie jego jednej ręki z moich oczu.
Wziął głęboki wdech i szepnął tym swoim niskim, zachrypniętym głosem:
To dla ciebie księżniczko.<br />
Odsłonił mi oczy. Gdy ujrzałam to, co
mi pokazał, z powrotem wzięłam jego rękę i zasłoniłam sobie oczy.
Chłopak zaśmiał się bardzo energicznie, ale i nerwowo. Wyjrzałam
delikatnie przez palce Zayn'a i znów pojawiły się łzy w moich oczach.
Na gigantycznym wieżowcu naprzeciwko mojego balkonu było serce. Ale nie
byle jakie serce. Serce z zapalonych i pogaszonych w nim świateł. Było
naprawdę ogromne, na cały 49piętrowy wieżowiec. A na środku serca,
również z pozapalanych świateł było zdrobnienie mojego imienia.<br />
Odwróciłam
się i odruchowo go pocałowałam. W usta. Zorientowałam się dopiero po
chwili, ale Zain.... Odwzajemnił mój pocałunek. Wręcz to on teraz
przejął inicjatywę. Wziął mnie na ręce i całował tak namiętnie i z
pożądaniem. Jego język wił się po moim podniebieniu niczym baletnica w
tańcu. Był taki... Męski. Cudowny. Delikatny. Słodki. Cierpliwy.
Napalony? Czuły. MÓJ.<br />
Za chwilę usłyszałam, jak twój bóg mruczy, a
następnie po kilku sekundach rozległ się krzyk na całe gardło:<b>
"SZCZĘŚLIWEJ JEDENASTEJ ROCZNICY SZCZĘŚLIWE MISIE!"</b><br />
Przez pocałunek
odczułam jak Harry się delikatnie śmieje. Oderwałam swoje od jego
magicznych, malinowych ust i spojrzałam w dół. Zaledwie 19 pięter niżej
stali wszyscy jego kumple i cały czas krzyczeli i bili brawo. W górę
poleciały też balony napełnione helem, w kształcie serduszek.<br />
-Dwa w jednym, skarbie.- szepnął swoim ponętnym głosem Zay.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxVKhNamRxv4aRA-EUh4Jm-19ewgrVrBa4liq1tNhCXCMVXx_V3SNZfPiB7HsbE5sjhyphenhyphenDTWrxiDJ6PRPTVSQT7OeitTdcwQAvINonYSLfOKSFK_Lw0LKunqH5NCQA2Qoa3F_-r5SYQqyw/s1600/tumblr_mcs6f8LrS41rk8gvso1_250.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxVKhNamRxv4aRA-EUh4Jm-19ewgrVrBa4liq1tNhCXCMVXx_V3SNZfPiB7HsbE5sjhyphenhyphenDTWrxiDJ6PRPTVSQT7OeitTdcwQAvINonYSLfOKSFK_Lw0LKunqH5NCQA2Qoa3F_-r5SYQqyw/s640/tumblr_mcs6f8LrS41rk8gvso1_250.png" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKW-0SC_86TWmXdudy4dHZIsIK5V6NHtKCtL-td76ZE9U3Zw3ICSKVOvUOxbp0itVwyHPIOZ8SquUfw61Ih5jTl8fPXmag6k_luy9ltJNCG_2_aBctkshlT8Ke0-5yergGmp7oP6ibPVs/s1600/653585032.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="353" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKW-0SC_86TWmXdudy4dHZIsIK5V6NHtKCtL-td76ZE9U3Zw3ICSKVOvUOxbp0itVwyHPIOZ8SquUfw61Ih5jTl8fPXmag6k_luy9ltJNCG_2_aBctkshlT8Ke0-5yergGmp7oP6ibPVs/s640/653585032.gif" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<i><b><span style="font-size: x-large;">Wersja z Niallerem</span></b></i><br />
<br />
<br />
<br />
Znaliśmy się od piątego roku życia. Opowiedzieć tą historię? Ok. Więc od początku.<br />
Gdy
miałam 4,5 roku, rodzice powiedzieli, że mamusia dostała awans i już
niedługo trzeba się będzie przeprowadzić do innego miasta. Wtedy niezbyt
rozumiałam co to oznacza, więc ani nie rozpaczałam, ani się nie
cieszyłam. Po prostu, pewnego dnia rodzice zaczęli pakować wszystkie
rzeczy z domu i powiedziałam "sajonara" swojemu ukochanemu domkowi z
młodszego dzieciństwa. Zamieszkałam w jakimś nowym, wielkim i świetnie
urządzonym domu z wielkim balkonem i widokiem na całe miasto. Nie
odpowiadało mi to, więc już jako sześciolatka próbowałam robić wszystko,
by tylko jak najrzadziej przebywać w nowym domu. Pewnego dnia poznałam
małego, brązowowłosego chłopca, który zamiast grać w piłkę z dziećmi na
podwórku, trzymał w rękach dwa hamburgery. I od tego się zaczęło....<br />
<br />
14.02 mijała
jedenasta rocznica naszego poznania. Akurat wypadała na walentynki, więc
było to troszeczkę niezręczne świętować rocznicę przyjaźni w święto
zakochanych. Ale cóż, zbyt wielka, silna i wręcz niewytłumaczalna więź
nas trzymała. To znaczy tylko ja miałam plany na świętowanie tej
rocznicy, nie wiedziałam nawet, czy Niall o niej pamięta. Poszłam do
łazienki wziąć długą, gorącą kąpiel, by na wieczór być gotowa. W sumie
była dopiero 9 rano, ale byłam podekscytowana od kilku dni, a teraz
zaczynałam też czuć podniecenie. Czy wszystko pójdzie według mojej
myśli? Czy Niall się nie speszy? Czy go nie wystraszę? Czy będę wyglądać
wystarczająco dobrze, by nie śmiesznie? Czy wybrałam dobry lokal? Czy
wszystko będzie odpowiednie? -Toooo.... Ja jednak wezmę tę kąpiel.-
powiedziałam i poszłam w szlafroku do łazienki. Podczas, gdy nurkowałam
do moich uszu dobiegł dźwięk dzwoniącego telefonu, jednak nie przejęłam
się tym wiedząc, że i tak nie zdążę do niego dobiec. Po dwugodzinnej
"walce z niebezpiecznościami oceanu" postanowiłam zakończyć tą
dziecinadę i pójść sprawdzić kto dzwonił kilkakrotnie. Gdy podeszłam do
telefonu i na wyświetlaczu zobaczyłam jedną nazwę, motylki pojawiły mi
się w brzuchu. Ale nie dlatego, że kochałam go jak partnera, tylko
właśnie jak brata. Chyba...<br />
"Sprawdź." "Twittera". "Szybko."
"Sprawdź." "Sprawdź sprawdź sprawdź!" Łącznie było to 116 wiadomości,
więc.... Odpaliłam laptopa, a na wyświetlaczu od razu pojawił się spam z
chatu. Również od jednej i tej samej osoby. Podobna treść, między
urywkami, że "mnie kocha" i "do zobaczenia później". -Jak to... Przecież
jeszcze go nigdzie dziś nie zapraszałam!- tupnęłam energicznie nogą i
zalogowałam się na portal społecznościowy. Spam w moim telefonie i na
chacie był niczym, w porównaniu do spamu moim mentions. Po przeczytaniu,
a raczej przeskoczeniu nie mniej niż 1K tweetów doszłam do tego
pierwszego. Najważniejszego. Jedynego i niepowtarzalnego. Do filmiku.
Odpaliłam go i usiadłam wygodnie na łóżku przeczesując palcami jeszcze
mokre, długie włosy. Filmik był po angielsku. IrishBoy wiedział, jak bardzo
lubię ten język.<br />
<i>"Uuuum.... Hi. I don't want you to think that I don't remember what day it is today. I
do remember it. I want to tell you, actually I want to show you how much I adore you.You're an amazing person. I will never regret the fact
that I went outside that day. You're my sun.</i><i> I l o v e y o u.</i><i>" </i><br />
Mokrymi
włosami starłam łzę spływającą po policzku. Ostatnie słowa utwierdziły
mnie w przekonaniu, że jednak nie kocham go jak brata. Niestety.....<br />
Uświadomiłam
sobie również, jak bardzo boję się dzisiejszego wieczora. Jak bardzo
boję się jego odrzucenia. Słów. Ran. Tego, że nie wytrzymam długo
oszukując siebie, że kocham go jak brata. <br />
<br />
<br />
<br />
Usiadłam i straciłam wszelkie chęci na dzisiejszy wieczór. Na
każdy razem spędzony moment dzisiejszego wieczora. Łzy napłynęły mi do
oczu, dotarło do mnie, że on nigdy nie będzie mój w ten sposób, jaki bym
chciała. Przecież tyle razy przychodził, kładł mi głowę na kolanach i
opowiadał o tak wspaniałych dziewczynach, które chciałby wziąć na
kolejną randkę, albo więcej- pocałować. Oraz ile razy przychodził
przybity, ponieważ dostawał kosza od dziewczyn, na których naprawdę
naprawdę mu zależało. Każdy wieczór spędzony z nim na rozmowach o
dziewczynach uświadamiał mi, że jestem tylko tą dobrą, najlepszą
przyjaciółką. PRZYJACIÓŁKĄ. Nikim więcej. Traktował mnie jak młodszą
siostrę, a nie jak powinien- jak dojrzewającą, piękną kobietę.<br />
W tym stanie mogłam tylko jedno. Wzięłam telefon i na klawiaturze qwerty wystukałam krótką wiadomość.<br />
<span style="font-size: large;">"<i>I'm excited too. Xxx</i>"</span><br />
<br />
To: My little bear.<br />
Send.<br />
<br />
Położyłam głowę na poduszce i w laptopie włączyłam sobie każdą piosenkę, którą nagrywał dla mnie wieczorami
na moim łóżku, które szczerze mówiąc już nim przesiąkło. Wtuliłam głowę
w miejsce, gdzie najczęściej siadał i zaczęłam rozmyślać o tym
wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło. <br />
Po paru chwilach głowa mi zadrżała i aż podskoczyłam, gdy poczułam wibracje telefonu. Kolejna wiadomość.<br />
From: My little bear.<br />
Message: <span style="font-size: large;"><i>"Honey, what's wrong?"</i><br />
</span><br />
<br />
<br />
To: My little bear<br />
Message: <span style="font-size: large;"><i>"Nothing hun, everything's ok. Xxx"</i><span style="font-size: small;">-</span><i> </i><span style="font-size: small;">oczywiście musiałam tu skłamać.</span><br />
</span><br />
<br />
<br />
<b>Ponowna wibracja.</b><br />
<br />
From: My little bear<br />
Message: <i><span style="font-size: large;">"I'll be in 3 minutes. x"</span></i><br />
<br />
<br />
Nie zdążyłam nic odpisać, gdyż po niecałych czterech
minutach rozległo się walenie w moje drzwi. -Dobrze, że rodziców nie ma w
domu. Zabiliby go. Choć tak bardzo go lubią.- szepnęłam i pobiegłam do
drzwi, po drodze ścierając podsychające już łzy. Otworzyłam uśmiechnięta
od ucha do ucha, prawie podskakująca ze szczęścia na widok filmiku. No
po prostu happy. Niall James wszedł bez słowa i przytulił mnie najszybciej
jak to możliwe. Tak mocno, po męsku, ale i tak, żebym poczuła się
bezpieczna. Naprawdę nie wiem, z jaką siłą powstrzymywałam łzy. Myślałam, że już wybuchnę, ale postanowiłam być silna. <br />
<br />
Niall odsunął się na chwilkę, dosłownie kilka centymetrów, by
nadal widzieć moją twarz. Wciąż trwaliśmy w uścisku. Spojrzał mi w oczy
tak przeszywającym, głębokim spojrzeniem, że aż przeszły mnie ciarki.
Poczułam, że zabrał jedną rękę z moich pleców. Po chwili jego kciuk
znalazł się przy mojej twarzy i dotknął policzka. Przejechał wzdłuż
linii kości policzkowych i starł przeźroczysty płyn. -Cholera....-
szepnęłam tak cicho, że niezauważalnie. Nie udało się, łza popłynęła. Na
szczęście nie wybuchłam słowami. To był naprawdę wielki sukces.<br />
Blondynek pocałował mnie w czubek głowy, złapał za rękę i poprowadził w stronę balkonu.<br />
Gdy
już na nim stanęliśmy, nic nie mówił, tylko patrzył mi w oczy. Za
chwilę zasłonił je jedną ręką i oparł brodę o moje ramiona. Wykonał
jakiś gest- poczułam to przez zdjęcie jego jednej ręki z moich oczu.
Wziął głęboki wdech i szepnął tym swoim niskim, zachrypniętym głosem:
To dla ciebie księżniczko.<br />
Odsłonił mi oczy. Gdy ujrzałam to, co
mi pokazał, z powrotem wzięłam jego rękę i zasłoniłam sobie oczy.
Chłopak zaśmiał się bardzo energicznie, ale i nerwowo. Wyjrzałam
delikatnie przez palce Nialla i znów pojawiły się łzy w moich oczach.
Na gigantycznym wieżowcu naprzeciwko mojego balkonu było serce. Ale nie
byle jakie serce. Serce z zapalonych i pogaszonych w nim świateł. Było
naprawdę ogromne, na cały 49piętrowy wieżowiec. A na środku serca,
również z pozapalanych świateł było zdrobnienie mojego imienia.<br />
Odwróciłam
się i odruchowo go pocałowałam. W usta. Zorientowałam się dopiero po
chwili, ale Niall.... Odwzajemnił mój pocałunek. Wręcz to on teraz
przejął inicjatywę. Wziął mnie na ręce i całował tak namiętnie i z
pożądaniem. Jego język wił się po moim podniebieniu niczym baletnica w
tańcu. Był taki... Męski. Cudowny. Delikatny. Słodki. Cierpliwy.
Napalony? Czuły. MÓJ.<br />
Za chwilę usłyszałam, jak twój bóg mruczy, a
następnie po kilku sekundach rozległ się krzyk na całe gardło:<b> "
SZCZĘŚLIWEJ JEDENASTEJ ROCZNICY SZCZĘŚLIWE MISIE!"</b><br />
Przez pocałunek
odczułam jak Harry się delikatnie śmieje. Oderwałam swoje od jego
magicznych, malinowych ust i spojrzałam w dół. Zaledwie 19 pięter niżej
stali wszyscy jego kumple i cały czas krzyczeli i bili brawo. W górę
poleciały też balony napełnione helem, w kształcie serduszek.<br />
-Dwa w jednym, skarbie.- szepnął swoim ponętnym głosem Nialler.<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgil9IcWqv5wUrEQzAMuNp-1djnISBPmNEbt7uLjS4B9cN5hbbb6YqWXtF0KIKuP8289DaYgAxFIOTHai-V1-HsOwm61Rkw0HONADJFk9S4Gr8nKa1kQ810qKdNab-xc1yzi0Tae7FFBQk/s1600/ow.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgil9IcWqv5wUrEQzAMuNp-1djnISBPmNEbt7uLjS4B9cN5hbbb6YqWXtF0KIKuP8289DaYgAxFIOTHai-V1-HsOwm61Rkw0HONADJFk9S4Gr8nKa1kQ810qKdNab-xc1yzi0Tae7FFBQk/s640/ow.jpg" width="448" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTxULhccfdVTywOqHPT7b0x-rtWeozsvWo4PMizfqHYB_Qn_siqn4oMlrab1pRoq8QHd6C9-A9AvziLMuDncsbF02X9eQVIdnFerpDTtQTNNgnuEwoqeL3pMacH19K44w0yRoi2EjAkFA/s1600/oczko.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTxULhccfdVTywOqHPT7b0x-rtWeozsvWo4PMizfqHYB_Qn_siqn4oMlrab1pRoq8QHd6C9-A9AvziLMuDncsbF02X9eQVIdnFerpDTtQTNNgnuEwoqeL3pMacH19K44w0yRoi2EjAkFA/s400/oczko.gif" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
_______________________________________________________________________<br />
<br />
Nie będę się dziś rozpisywać. Są walentynki.<br />
Chcemy marzyć o chłopakach, a nie czytać moje bzdety.<br />
Nie wyszedł mi, cholernie przepraszam.<br />
Obiecuję jutro poprawę. Jutro wszystko napiszę co, jak i dlaczego. Jak zawsze. XD Mam nadzieję. :D<br />
Dziękuję za komentarze. <3 Będzie mi naprawdę niezmiernie miło, jeśli dalej będziecie chcieli komentować. Na przykład tą walentynkową ciućmę. XD<br />
Dziękuję, lofffffff. ♡ Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-47379288589186128042013-02-03T21:13:00.001+01:002013-04-13T21:53:03.143+02:00Happy BDay Hazz! {+18} (imagin pięćdziesiąty! *-*)<div style="text-align: center;">
*JEŚLI TŁO JEST CAŁE SZARE, TO NIE BĘDZIE SIĘ DAŁO<br />
DODAĆ KOMENTARZA. PROSZĘ ODŚWIEŻCIE STRONĘ. C:</div>
<br />
<br />
Zbliżały się jego 19te urodziny. Kompletnie nie miałaś pomysłu na prezent, wszystko wydawało się albo aż tak banalne, albo kompletnie bez sensu, albo mogłoby mu się nie spodobać. Po dwóch tygodniach ciągłego rozmyślania, dołowania siebie i swoich przyjaciółek ciągłym pytaniem ich co masz kupić Hazzie- przy kominku z kubkiem kakao w ręku wpadłaś na, twoim zdaniem, najgenialniejszy pomysł świata.<br />
Zerwałaś się z fotela, twój zwiewny, szary sweterek strącił stojącą na brzegu stoliku porcelanową filiżankę. Rozbiła się na miliardy małych kawałeczków, które rozproszyły się po całym, włochatym dywanie. Przeklęłaś tylko pod nosem, złapałaś telefon w rękę i w pośpiechu pobiegłaś na górę. Zadzwoniłaś do {imię twojej najlepszej przyjaciółki} i powiedziałaś, że będziesz u niej za półtorej godziny i, że znalazłaś idealny prezent dla Hazzy. W słuchawce usłyszałaś tylko westchnienie ulgi i uśmiechnęłaś się pod nosem. Ubrałaś się jak najszybciej w (<a href="http://www.google.pl/imgres?um=1&hl=pl&sa=N&tbo=d&biw=1280&bih=845&tbm=isch&tbnid=YuMUuQIAo2vWMM:&imgrefurl=http://zapytaj.onet.pl/Category/026,003/2,22209790,Szybki_konkurs_na_najlepszy_zestaw_ubran.html&docid=iiprj_x2edtlCM&imgurl=http://m.ocdn.eu/_m/8e1ef4ca5fee32b43e1b1dd4fd22ad2a,62,37.jpg&w=500&h=446&ei=h5sOUav3DciJ4gTCooHwCQ&zoom=1&ved=1t:3588,r:35,s:0,i:209&iact=rc&dur=1101&sig=117417926227350391224&page=2&tbnh=180&tbnw=202&start=25&ndsp=30&tx=69&ty=73">zestaw</a>), złapałaś w rękę kluczyki i dokumenty i pobiegłaś na podjazd. W pośpiechu wsiadłaś i przekręciłaś kluczyk w stacyjce.<br />
Po ponad godzinie jazdy byłaś już pod domem przyjaciółki. Wybiegłaś z auta jak burza, nawet zapomniałaś je zamknąć. Gdy biegłaś, włosy falowały ci w rytm powiewu wiatru, a koszulka podskakiwała to w górę, to w dół. Stanęłaś przed jej drzwiami i bez pukania wparowałaś do środka. Ujrzałaś ją siedzącą na kanapie, zdziwioną, z miską płatków w ręku i wpatrywała się w ciebie jak w jakąś wariatkę. -Na co czekasz?! Ubieraj się! Jedziemy do miasta!- wykrzyczałaś, ona tylko jęknęła i poszła na górę po klucze od domu. Nie było jej ledwie minutę, ale ty już zaczęłaś energicznie tupać nogą. -Szybciej!- ponownie krzyknęłaś. -No przecież nie umiem latać!- odkrzyknęła, a gdy już zeszła na dół, ponownie dodała- Kurde, odkąd dowiedziałaś się o imprezie urodzinowej Stylesa, nie da się z tobą wytrzymać! Ja rozumiem, że to dla ciebie cholernie ważne, ale przystopuj trochę. My wszyscy wokół też jesteśmy ludźmi.-ściszyła głos. Nie przeprosiłaś, ale przez drogę dużo o tym myślałaś...<br />
Ale nie to dziś było najważniejsze, do tego wrócimy po imprezie. Mam półtora dnia, na dokładne przygotowanie planu jutrzejszej niespodzianki dla Harry'ego. Zapomniałaś, że absolutnie nic nie powiedziałaś przyjaciółce o swoim pomyśle, a gdy stanęłyście przed sklepem, jej o mało co nie wyszły na wierzch gałki oczne.<br />
*Niespodzianka, czytajcie dalej*.<br />
<br />
*** (Dzień imprezy)<br />
-Jejku jejku jejku jejku jejku jejku! Nie wyrobię się!- biegałaś i krzyczałaś po całym domu, a loczek tylko stał w rogach domu, łapał cię w objęcia i co chwilę uspokajał. Za każdym razem, gdy spojrzałaś w te hipnotyzujące, magiczne, cudowne i przecudowne, niebiańskie, boskie oczy, od razu ogarniał cię spokój, błogość i opanowanie. Ale gdy tylko on zniknął z pola widzenia, zaczynałaś na nowo. I tak w kółko przez dwie godziny.<br />
-Okej. Spokojnie. Oddychaj. Półtorej godziny do wyjścia. Dasz radę. Wszystko będzie ok. Pójdzie dobrze. Wyrobisz się. Oddychaj.- wmawiałaś sobie na głos i patrzyłaś, jak Harreh tacza się po podłodze ze śmiechu. Za każdym wybuchem śmiechu obrywał twardym, zielonym bananem, ale nawet to go nie zniechęcało. Czyli musiał być naprawdę rozbawiony...<br />
Po kilkunastominutowym napadzie śmiechu wstał, złapał cię za ręce, spojrzał głęboko w oczy i pocałował tak namiętnie, jak całuje tylko w jednej sytuacji... To cię trochę opanowało, ba, kolana się pod tobą ugięły, a on tylko podniósł wargi w cwaniackim uśmiechu i poszedł do łazienki się przebierać, bowiem mieliście 40 minut do wyjścia.<br />
Wyszedł w stroju boga, a nawet więcej, był bogiem. Gdy go zobaczyłaś, musiałaś się o coś oprzeć, by nie upaść. Jego mina "samca Alfa" była w tym momencie bezcenna. Miałaś na niego teraz taką ochotę, gdyż wyglądał tak: (<a href="http://img28.imageshack.us/img28/5228/harrystylesonedirectiony.jpg">strój</a>), ale szybko musiałaś się pohamować, przecież mieliście tylko 15 minut! No ale on.... Jego wyraz twarzy, gdy cię zobaczył pobił wszystkie twoje miny razem wzięte. I do tego ten błysk w oku. I to oblizywanie wargi... Myślałaś, że zaraz się na ciebie rzuci, ale chyba przypomniał sobie to samo co ty. Twój strój (<a href="http://www.google.pl/imgres?um=1&hl=pl&tbo=d&noj=1&tbm=isch&tbnid=mKINfnv9IU3ObM:&imgrefurl=http://nasz-swiat-nasza-moda.bloog.pl/id,328373220,title,Zestawy-ubran,index.html&docid=TsHpqMwLJLBO0M&imgurl=http://img338.imageshack.us/img338/2287/ssssvert.jpg&w=486&h=410&ei=0ZwOUaSJIcq0tAbGsIHYCg&zoom=1&ved=1t:3588,r:1,s:0,i:84&iact=rc&dur=327&sig=117417926227350391224&page=1&tbnh=180&tbnw=211&start=0&ndsp=24&tx=44&ty=79&biw=1280&bih=845">zestaw</a>) szczerze mówiąc był powalający, a w połączeniu z wieczorowym makijażem i pięknie zrobionym kłosem... Wyglądałaś cudownie.<br />
Harry podbiegł do ciebie i złapał cię w talii, ale ty pod pretekstem starcia szminki z ust skutecznie go odtrąciłaś. Wzięłaś jeszcze tylko mały pakuneczek i w momencie, gdy już miałaś zamiar wychodzić, Hazz klepnął cię w pupę. Odwróciłaś się, starając zachować poważną minę i spiorunowałaś go wzrokiem. Chwilę potem usłyszeliście dźwięk klaksona pod domem. Krzyknęłaś do niego z dołu, żeby się szybko zbierał i po kilku sekundach był już przy tobie. Przywitaliście się ze znajomymi i ruszyliście w kierunku klubu.<br />
***<br />
Zabawa była wręcz genialna. Wódka, szampan, drinki, jedzenie, oczywiście wiecznie głodny Horan, nieziemsko czarujący Malik, cudowni Zerrie, uroczy i słodcy Lanielle, boski Tommo i słodka i piękna El. Do tego Andy, Mazz, Joey, Josh, Jon, Sandy, Dan, Savan, Olly, Ed, Taylor, Tom, Paul z rodziną, najbliższa rodzina chłopaków z zespołu, wasza najbliższa rodzina, a nawet Simon przybył! Krótko mówiąc... Lokal był ogromny, musiał być na prawie 150 osób (jak wesele!). Wszyscy się bawili, z tego co obserwowałaś, bardzo dobrze, ale większość już tylko siedziała na kanapach, bądź tarzała się po podłodze, przecież była 3 nad ranem, ponad to, wszyscy byli zmęczeni dość dużą walką na żarcie.<br />
Nachodziłaś się trochę po pubie, ale znalazłaś swojego boga. Celowo przed imprezą powiedziałaś mu, żeby nie pił dużo i był przytomny i w pełni sprawny, bo masz dla niego nietypową niespodziankę. Gdy go dotknęłaś, by poprosić, abyście wyszli na zewnątrz, on złapał cię w pasie, obrócił i zaczął całować tak łapczywie, że zaraz myślałaś, że cię rozbierze. -Nie.- powiedziałaś niechętnie i odsunęłaś go kawałek. -Chodź za mną.- stwierdziłaś i pociągnęłaś go za sobą. Po kilku minutach znaleźliście się już w pokoju, w ustronnym miejscu, gdzie w końcu na spokojnie będziesz mogła ofiarować mu jego ostatnią niespodziankę. Gdy już byliście w środku, rozwiązałaś swoje włosy, potrząsnęłaś nimi będąc w pełni wolna. Przekręciłaś kluczyk i podeszłaś do Hazzy, który stał przy łóżku trochę zdezorientowany. -Kotku, mam dla ciebie prezent ode mnie. Dosłownie. Kilka tygodni myślałam nad tym, co ci kupić/dać, ale dopiero wczoraj na to wpadłam...- stwierdziłaś rumieniąc się. -Uwielbiam, gdy się rumienisz.- Powiedział Hazz swoim namiętnym, niskim, ochrypłym głosem i sprawił, że wtedy w twoim gardle pojawiła się wielka, okropna gula, której nie mogłaś się pozbyć. Niewiele myśląc, zaczęłaś go całować. Posadziłaś, a dokładniej położyłaś go na plecach na łóżku, sama siadając na nim. On złapał cię za pośladki i przycisnął mocniej do siebie. Wasze języki wirowały w pewnym rytmie, coraz mocniej, szybciej i gwałtowniej. Chłopak obrócił cię tak, że teraz to ty byłaś na dole i ponownie cię całował. Robił to tak namiętnie... Co chwilę przygryzając ci wargi. Było to dość podniecające, musisz przyznać, ale na chwilę przestałaś. -Co jest kochanie?- spytał Harry wyraźnie zawiedziony. -Zaraz przyjdę.- powiedziałaś najseksowniej jak potrafiłaś, ale chyba ci to nie wyszło. Potrząsnęłaś tylko głową, wstałaś, złapałaś torbę i pobiegłaś do łazienki. -Ej!- krzyknął chłopak, ale nie zdążył cię złapać, bo już zamknęłaś drzwi na zamek. -Tylko spokojnie. Przecież robimy to kilka razy w tygodniu. Co z tobą. Ogarnij się. To nic strasznego. Tam siedzi chłopak twojego życia, którego chcesz uszczęśliwić. Będzie dobrze. Wszystko pójdzie okej. Będzie okej.- prowadziłaś monolog przy lustrze.<br />
Obmyłaś twarz wodą, wytarłaś ją, ale drobne kropelki wody spłynęły po twoim rozpalonym ciele tak, że przeszedł cię dreszcz. Odłożyłaś ręcznik, wzięłaś do ręki szczotkę i przejechałaś nią kilka razy po twoich lśniących {kolor twoich włosów} włosach. Kilka z nich wypadło, więc szybko wsunęłaś je pod wannę. Z torby wyjęłaś wszystkie potrzebne rzeczy i przygotowałaś się do wyjścia.<br />
Przekręciłaś kluczyk i wychyliłaś zza drzwi samą głowę oceniając sytuację. Harreh siedział na gigantycznym, brązowym łóżku z drewnianym obiciem i przyglądał ci się przechylając głowę. -10..9..8..7..6..5..4..3..2..1.....- odliczyłaś spokojnie, wzięłaś głęboki wdech i wyszłaś z łazienki. Harry'ego zamurowało, nie wiedział, co ma zrobić, więc przez dobrą minutę się nie poruszył. Nie wiedziałaś nawet, czy oddycha. -Noo....- powiedziałaś drżącym głosem. Wtedy loczek wstał i podszedł do ciebie wsadzając ci język do gardła. Jego prawa dłoń powędrowała w twoje dolne partie ciała. Włożył ci rękę w stringi i zaczął poruszać palcami. Ale wróćmy do początku. Strój, który miałaś na sobie był dość... Nietypowy dla waszego związku. Miałaś na sobie czarne stringi, wyjątkowo odważne różowe body, a na nogach jasnoróżowe pończochy. Na głowie policyjną czapkę, a w ręku czarny, długi pejcz.<br />
Harry nadal robił to, co kilka minut temu, a owe to doprowadzało cię do szału. Zsunęłaś więc jego spodnie i zrzuciłaś zgrabnym ruchem jego cudowną, prostą acz bardzo seksowną, białą koszulkę. Leciutko użyłaś pejcza i gdy w jego oku pojawił się błysk- kiwnęłaś brodą na łóżko. Harry wbiegł potulnie i położył się bezwładnie. Zza pończochy wyjęłaś kajdanki z różowym futerkiem i przypięłaś mu ręce do łóżka. Usłyszałaś tylko ciche "ooou" i już wiedziałaś, że to co robisz, jest trafnym pomysłem. Gdy był już przypięty, usiadłaś na jego brzuchu, a swoje wargi przytknęłaś do jego. Trwaliście w długim, namiętnym pocałunku, którego nie mogło przerwać NIC. W tym momencie byliście tylko ty i on, twój bóg. Czułaś, że on nigdy nie będzie miał dość, więc przejęłaś inicjatywę i to ty przerwałaś- z wielkim trudem, ale cóż- i spojrzałaś na niego z "wyższością". Harry chyba nie za bardzo ogarnął, bo gdy ty już tylko na niego patrzyłaś, jego usta jeszcze wciąż układały się w kształt pocałunku. Zachichotałaś, a jego oblał rumieniec, po czym ponownie, tym samym, męskim, cudownym, nieziemskim, ochrypłym, niskim głosem rzekł: Uwielbiam ten twój cichy chichot. Kochaj mnie skarbie." W tym momencie myślałaś, że nie wytrzymasz i się na niego rzucisz, ale wykrzesałaś z siebie ostatnie resztki silnej woli i zaczęłaś całować jego ciało. Najpierw ucho, słyszałaś wtedy jego przyśpieszony, głośny oddech, później szyję, klatkę piersiową, cudnie wyrzeźbiony, nagi tors, potem brzuch... Wiedziałaś, że zaraz oszaleje, więc w formie "zabawy", długo zajmowałaś się brzuchem. Siedziałaś mniej więcej w odległości jego kolan, więc brzuch miałaś przy jego penisie. Poczułaś, że mimowolnie on się unosi, a ty go przygniatasz. Spojrzałaś na loczka, a on się wyszczerzył chyba najmocniej jak mógł. Zdjęłaś swoją czapkę i założyłaś mu na twarz. Spod czapki wydobyło się ponowne "Eeeeej" i po chwili czapka wylądowała na łóżku. -Niegrzeczny chłopczyk- pogroziłaś mu palcem. -A ty niegrzeczna dziewczynka.- powiedział ochryple z cwaniackim uśmiechem. Na dźwięk tych słów wzięłaś do ręki pejcz i użyłaś go na jego brzuchu. Uśmiechnął się tak cudownym uśmiechem, że zapomniałaś totalnie o wszystkim i wpatrywałaś się w jego twarz. Harry zaczął poruszać biodrami w taki sposób, że jego sztywny penis kołysał się to w prawą stronę, to w lewą a ty wybuchnęłaś śmiechem na ten widok. -No dobra, już odleżałeś swoją karę.- powiedziałaś i odpięłaś kajdanki. W tym momencie, jak błyskawica, nawet nie miałaś najmniejszych szans zorientować się, Haz położył cię na łóżku i przypiął tymi samymi kajdankami. Byłaś zdezorientowana, więc nic nie skojarzyłaś. -Będziesz teraz cała moja. Tylko i wyłącznie moja, pani policjant.- rzekł i zdjął z ciebie body. Byłaś teraz przed nim tylko w pończochach. Gdy odsunął się kawałek tylko po to, by ponownie cię obejrzeć i wtedy przygryzł wargę. Zaczęłaś się wyrywać i krzyczeć, ponieważ według twojego planu nie tak to miało wyglądać, ale w odpowiedzi usłyszałaś tylko, że teraz to on tu rządzi. Zaskoczyło cię to, ale równocześnie zaciekawiło, chciałaś wiedzieć, co wymyśli dalej. Ale czy to było aż tak nieprzewidywalne? Od razu cała jego twarz zatopiła się w twoich piersiach. Najpierw się nimi bawił, później ssał i lekko przygryzał sutki. Były twarde i nabrzmiałe, on to wyczuł, ale bawił się dalej. Macał twoją lewą pierś, później prawą i na odwrót. Trwało to z kilkanaście minut, ale straciłaś rachubę czasu, za bardzo byłaś oddana jego pieszczotom. Spojrzał ci w oczy, a gdy zauważył, że są zamknięte, zjechał trochę niżej. Najpierw do brzucha, robiąc ci to samo, co ty mu. Spojrzałaś na niego i zrobiłaś minę typu "bitch please". Chłopak się tylko słodko uśmiechnął i językiem wędrował dalej. Dotarł do twojego "skarbu" i uśmiechnął się jak chłopczyk. Rozchylił wargi sromowe i dostał się do łechtaczki. Najpierw jego język wędrował wokół, szukając punktu "G", a gdy zaczęłaś syczeć, postanowił pójść o krok dalej. Naślinił dwa palce i włożył je w ciebie. Językiem zaczął lizać twoją "myszkę" tak szybko, że wiłaś się na łóżku w rozkoszy. W momencie, gdy ty zaczynałaś głośniej jęczeć, on zaczynał przyśpieszać i mocniej robił to, co robił. Zaczęłaś krzyczeć, by nie przestawał, a on spełniał twoją prośbę. Po kilkudziesięciu minutach, wylądowały w tobie trzy palce, a Harry używał języka w takim tempie, że nawet sobie nie wyobrażałaś, że tak można. W końcu krzyknęłaś "PRZESTAŃ", bo poczułaś, że zaraz dojdziesz, poza tym, chciałaś też dać jemu trochę przyjemności, w końcu to były jego urodziny. Odpiął cię posłusznie, a ty złapałaś go w talii, przyciągnęłaś do siebie i zaczęłaś całować. Po chwili takiej zabawy, odwróciłaś go i usiadłaś na nim z powrotem. Ręką dotknęłaś jego przyrodzenia, a było ono bez bokserek, więc logicznie rozumując robił sobie dobrze, robiąc dobrze tobie. Wzięłaś jego kolegę do ręki, masowałaś go przez chwilę obserwując ponętny wyraz twarzy twojego wybranka. Obróciłaś się i przyłożyłaś swoje usta do jego penisa. Ich gorąco spowodowało, że Harry'ego przeszedł dreszcz. Włożyłaś go do buzi i poruszałaś głową w górę i w dół, masując dłońmi jego jądra. Spojrzałaś na niego, miał odchyloną do tyłu głowę i zamknięte oczy. Co chwila z jego gardła wydobywał się cichy pomruk. Wyjęłaś go z buzi i dalej pracowałaś ręką. Twoich uszu dobiegł dźwięk dość głośnego "Oooooooooooh", które natychmiast przytłumiłaś pocałunkiem. Harry złapał cię jedną ręką za piersi, a drugą delikatnie ułożył na łóżku zupełnie tak, jakbyś nic nie ważyła. Pocałował cię w czubek czoła, przejechał kilka razy dłonią po swoim penisie i delikatnie go w ciebie włożył, jakby bał się, że zrobi ci krzywdę. Jęknęłaś cicho, ale był to jęk rozkoszy, więc dziewiętnastolatek lekko przyśpieszył. Po kilku ruchach, zaczęło ci to sprawiać niesamowitą przyjemność, więc już odleciałaś. Cały czas tylko krzyczałaś i jęczałaś, a twój kochanek ewidentnie był z siebie dumny. Podczas dalszego seksu już tylko krzyczałaś na całe gardło, nie zwracając nawet uwagi na to, czy ktoś was usłyszy. Gdy jęczałaś jego imię, Harry zbliżył się do ciebie i spojrzał ci w oczy. Był taki cudowny... Złapałaś go za tył głowy, swoje palce wplotłaś w jego bujne loki i wasze usta znów się spotkały w wirującym pocałunku. Harry nadal, mówiąc brzydko, cię posuwał, a ty czerpałaś z tego niewyobrażalną przyjemność. Słyszałaś każdy dźwięk, każdy jego jęk, każde westchnięcie, każdy wdech, przyśpieszony oddech. On był cały twój, tylko twój. Takie twoje rozmyślania przerwał jego dość głośny jak na niego jęk i Styles na sekundę zesztywniał. Po chwili poczułaś, jak jego gorąca jeszcze sperma zalewa cię od środka, a on sam położył się obok ciebie przeżywając orgazm. Patrzyłaś tak na niego, a on był w całkiem innej krainie, ale to nawet lepiej, mogłaś podziwiać każdy milimetr jego cudownego, nagiego ciała.<br />
Gdy już doszedł do siebie, położył cię na przeciwko siebie i pomógł ci dojść swoimi cudownymi sztuczkami, które wykonywał językiem.<br />
Nazajutrz obudziło cię jego delikatne smyranie twoich pośladków. Otworzyłaś oczy i ujrzałaś go wpatrującego się w twoje oczy wzrokiem pełnym miłości i pożądania.<br />
-Byłaś cudowna. Byłaś........ Nie mam słów. To najpiękniejszy prezent urodzinowy, jaki dostałem. Jaki mogłem sobie wyobrazić, a nawet nie mogłem sobie wyobrazić! Jeśli rozumiesz o co mi chodzi.- powiedział zakłopotany. -Rozumiem skarbie, ja też nie mam słów na to, co wydarzyło się tej nocy....- odpowiedziałaś przypominając sobie minutę po minucie to, co się wczoraj wydarzyło. -Ale to nie jest mój urodzinowy prezent, to tylko dodatek...- już zamierzałaś wstać, kiedy Harry, po chwili zdumienia rzekł: -Zanim wstaniesz.... Przepraszam.- powiedział, a ty w tamtej chwili odwróciłaś wzrok od jego nieskazitelnej twarzy i to co ujrzałaś.... Na podłodze, wszędzie, gdzie się tylko dało, leżało mnóstwo pierza i porozrywane poszewki od dwóch- może trzech poduszek. -Poniosło mnie trochę...- powiedział i zalał go rumieniec. Ty się tylko uśmiechnęłaś i rzuciłaś na niego składając pocałunek na jego malinowo-różowych ustach. -Ale przejdę do tego głównego prezentu.- powiedziałaś i sięgnęłaś do torby po małe pudełeczko z testem ciążowym.<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj089C-vnd3f1nqUz72PTGQO1RdfuUi99G_CpUUwCxHsKY_DAoe9GAIVFzGgfTnWjuQtIi7uU3U5B-nJxRv09elKfJ4N-1j5_8qYyJZFge3uDDX2PcdH3dU7vX71eWigoIrop4sB4cycGM/s1600/bo%C5%BCe.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="238" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj089C-vnd3f1nqUz72PTGQO1RdfuUi99G_CpUUwCxHsKY_DAoe9GAIVFzGgfTnWjuQtIi7uU3U5B-nJxRv09elKfJ4N-1j5_8qYyJZFge3uDDX2PcdH3dU7vX71eWigoIrop4sB4cycGM/s400/bo%C5%BCe.gif" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
_____________________________________________________________<br />
<br />
<br />
Ta Daaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa. C: Przepraszam, on jest bardzo...... Zboczony. :CCC Naprawdę przepraszam, ale jak już zaczęłam to pisać... To nie mogłam przestać, wciągnęłam się. :o XD<br />
OKEJ, PRZEPRASZAM, PRZYZNAJĘ SIĘ. TROCHĘ MIAŁAM W GŁOWIE "Twilight" PISZĄC TO. ;-; XDD Ale mam nadzieję, że to nic złego. C: x <br />
<br />
No, a teraz... Będę się tłumaczyć. ;-;<br />
Wiem, że jest to ponad miesiąc, kiedy na wersonowo nie pojawiło się NIC nowego. Pisaliście do mnie i na asku i na twitterze, nawet na facebooku. Zatem CHOLERNIE MOCNO WAS WSZYSTKICH <b>PRZEPRASZAM</b>, naprawdę....<br />
Kończy się semestr, a ja.... Jak to ja, zawsze wszystko na koniec semestru.. Jeszcze musiałam ponadrabiać te wszystkie sprawdziany, których nie pisałam jak leżałam w szpitalu, a miałam na to półtora tygodnia, więc musiałam nieźle zapierdalać nad tymi książkami. :C I ogólnie jakoś ten semestr trzeba zakończyć, więc się uczę...<br />
Ale oczywiście nie będę zwalać wszystkiego na szkołę. Przyczyniło się do tego też to, że........ Przez ten miesiąc straciłam wenę. :o NAPRAWDĘ. Nie mogłam nic napisać, nawet mój pamiętnik stoi pusty przez miesiąc, przy czym pisałam tam codziennie. O.o No, a jak ja mam w głowie to, że nie umiem pisać imaginów i niczego innego, +czuję brak weny, to kompletna klapa. :C<br />
SO, P R Z E P R A S Z A M.<br />
Obiecuję, że postaram się poprawić.<br />
Za tydzień mam ferie, od 13 już muszę być z powrotem w domu, bo mam rehabilitację, więc raczej na pewno naskrobię coś na zapas. C:::::::<br />
<br />
Ale już dosyć tego gadania o niczym, mam nadzieję, że przeprosiny przyjęte. :*<br />
<br />
<a href="https://twitter.com/TeamHoranNiall">@TeamHoranNiall</a> / <a href="http://www.facebook.com/VeraMcCurly?fref=ts">Veronica</a> JESTEŚ CUDOWNA, NAPRAWDĘ. <3 TYLE RAZY MI PISAŁAŚ, ŻE TEN BLOG JEST ŚWIETNY, DLA MNIE TO NAPRAWDĘ WIELE ZNACZY. <3<br />
<br />
I KAŻDY, KTO TU WCHODZI JEST CUDOWNY I WSPANIAŁY. <3333<br />
<br />
Szkoda tylko, że czytacie i o, nic z tego nie zostaje. To trochę boli, że tyle osób dziennie tu wchodzi, a miewam najwięcej 10 komentarzy. Bo ja się tu napracuję (sorry, pisałam go praktycznie trzy godziny), a wy tylko przeczytacie i pójdziecie dalej. Komentarze naprawdę motywują, a wam się tu nie chce nic od siebie napisać... Jest taka opcja jak "anonimowy", więc KAŻDY może dodać, ale ok, zostawiam to wam. Nie będę nikogo zmuszać do komentowania, ani wysyłać 239578934793857398678967 osobom na twitterze spamując linkiem do każdego, bo uważam, że to trochę nie halo.<br />
Jeśli ktoś chce, napiszcie do mnie swoją nazwę twittera, link do facebooka, gg, aska, bądź cokolwiek, zawsze postaram się poinformować was o nowym imaginie, tak więc podawajcie tu twittery. C: (mój twitter jest w zakładce na górze strony,<b> ask zresztą też, więc jeśli ktoś miałby do mnie jakiekolwiek pytania, zapraszam, nie gryzę. :D Wiele osób mi pisze, że się rozpisuję, więc jeśli ktoś mi zada jakieś normalne/poważne pytanie, oczywiście z chęcią wyrażę swoje zdanie na ten temat. :-)</b> )<br />
No, więc nie zmuszam, aczkolwiek, jeśli chcecie wywołać banana na mojej buzi, to.... #JASZANTAŻYSTKA XD<br />
<br />
Kocham Was wszystkich i dziękuję za to, że ze mną jesteście. <3<br />
<br />
Przepraszam, że się tak rozpisałam, #onlyme XD<br />
Lots of love, Werson.<br />
<br />Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-76358902625271175562013-01-01T18:21:00.003+01:002013-01-04T16:22:47.414+01:00Imagin czterdziesty dziewiąty. *JEŚLI TŁO JEST CAŁE SZARE, TO NIE BĘDZIE SIĘ DAŁO<br />
DODAĆ KOMENTARZA. PROSZĘ ODŚWIEŻCIE STRONĘ I<br />
<span style="font-size: medium;"> <b> <span class="short_text" id="result_box" lang="fr"><span class="hps">s'il vous plaît. C: </span></span></b><span class="short_text" id="result_box" lang="fr"><span class="hps">*</span></span></span><br />
<br />
**Tłumacz jest w takiej "zakładce", tam, po prawej stronie. :)<br />
<br />
***ZASTRZEGAM.<br />
To tylko imagin. Wyobraźnia. Nic, co się dzieje naprawdę. NIE BIERZCIE Z NICH PRZYKŁADU, TO TYLKO DLA ZABICIA CZASU. TE IMAGINY N I E SĄ NAPRAWDĘ. <br />
<div style="text-align: center;">
<br />
<br />
<br />
<b><a href="http://www.youtube.com/watch?v=FOjdXSrtUxA"><span style="font-size: large;">*MUZYKA~ klik.*</span></a></b></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
Wstałam rano z nadzieją, że będzie lepiej.<br />
Nie było. Nic nie było lepiej.<br />
Było gorzej.<br />
"Wstałam", no, nazwę to inaczej. Obudziłam się.<br />
Nie chciało mi się wstawać. Nie dałam rady. Nie miałam sił. Nie miałam po co. Nie miałam dla kogo. On odszedł. On definitywnie odszedł. Nie wróci. Już nigdy.<br />
<br />
Dobra, wstałam. Poszłam do łazienki, przemyłam twarz. Dom był taki wielki. Taki pusty. Zostawił mnie, nie chciał mnie już. Byłam zbyt słaba. Chciał lepszej. Być może. Ja nie byłam wystarczająco dobra.<br />
"Ssssssssss" syknęłam, gdy tylko krople ciepłej wody spłynęły po moich nadgarstkach.<br />
Przecież to było wczoraj, musiały jeszcze boleć. Ale ten pomagał mi zapomnieć o NIM, ten ból był o stokroć lepszy, niż ból po NIM.<br />
Może już czas wyjść? Choćby przed klatkę, na ławkę.<br />
11 dni siedzenia w domu, bez ludzi, to jednak...<br />
Co ja gadam. Nigdy nie będzie jak było. ON zawsze będzie w mojej pamięci.. Nie da się GO 'wymazać'. <br />
Dobra. Idę.<br />
Może przydałyby się zakupy, tak. To z pewnością najlepszy pomysł. Każda szafka w tym domu jest pusta, a ja z łóżka nie wstawałam +/- 4-5 dni. Może zgłodniałam?<br />
Nie czuję głodu. Chcę tylko JEGO.<br />
Chcę czuć jego zapach, widzieć jego twarz, jego bujne loki, zielone oczy. Idealny nos.<br />
Chcę czuć jego usta na swoich, na swoim ciele. Jego oddech przy moim uchu. Jego tak ciche, że ledwo zauważalne "I love YOU".<br />
Chcę widzieć jego nagi tors, gdy szykuje się do kąpieli. Bądź do czegoś innego.<br />
Chcę go. Całego. Chcę, żeby wrócił.<br />
Dobra, serio idę. Może coś zjem.<br />
***<br />
Jestem. Kupiłam sobie kawę i jakiś obiad w pudełku. Może za kolejne kilka dni zamówię pizzę. Nie. Pizzy nie. Pizzę zawsze kupowałam z NIM. Nie chcę pizzy. Może jakąś chińszczyznę. O, tak. Na pewno, jej nie znosił.<br />
Położyłam się na łóżku, za chwilę na nim usiadłam. Włączyłam tv. <br />
BOŻE. Tylko nie to.<br />
Włączył się filmik. Nasz... Wspólny... Razem... Na huśtawce...<br />
Cisnęłam pilotem w ekran, po czym on się rozstrzaskał.<br />
Niepotrzebnie to zrobiłam. Zdjęcia i filmy to moja jedyna pamiątka po nim. Po tym, że kiedyś tu był, kiedyś istniał.<br />
I wtedy zalała mnie fala wspomnień. Ten jeden dzień. Ten, który najbardziej utkwił w mojej pamięci. Ten, którego nie zapomnę, przez całą wieczność.<br />
" Spojrzałam w lustro. Rozczochrana, rozmazana, z worami pod oczami, przybita. Taki obraz siebie widziałam każdego dnia. Każdego, odkąd mnie zostawił. Tylko dlaczego? Dlaczego tak rozpaczam po zwykłym, wykorzystującym mnie dupku? Obiecywał. Złote góry. Życie usłane różami. Co mi z tego zostało? Ah, tak. Pełno zdjęć w prasie. Jego i jakiejś blond niuni. Boże, zrozumiałabym, nie jestem dość dobra, okej. Ale... Dlaczego wybrał sobie kogoś takiego? Chciał wzbudzić we mnie jakieś uczucie? A może gniew na niego? To mu się z pewnością udało. Blondyna. Na oko 1,75m wzrostu. Tleniony blond, pod platynę. Nie było jej widać oczu, na rzęsach miała za dużo tuszu, wyglądały jak jakieś cholerne choinki. Tak samo cienie. Miliony odcieni położonych na raz. Szpilki mające z 50cm, a miniówki takie, że mogłaby się nie ośmieszać i w ogóle ich nie zakładać. To samo piersi. Zrobione w jakiejś dobrej klinice, ufundowane przez bogatych rodziców. Śmiem twierdzić, że gdy TO robili, to bez problemu całą głowę zataczał w jej cyckach. Boże! Jak ja jej nienawidzę! On od początku to wiedział, gdy tylko się poznaliśmy, że NIENAWIDZĘ tlenionych lalek. Wchodząc na twittera i czytając wszystkie wpisy widzę, że fanki też jej nie lubią, ładnie mówiąc.<br />
Najgorsze było czytanie wpisów o mnie. O tym, że to ja byłam dla niego najlepsza, że to ja dawałam mu szczęście, o tym, że tylko przy mnie jego uśmiech był naprawdę naprawdę szczery. Te, które go spotkały pisały, że w jego oczach widać teraz pustkę, szarość, a przy mnie... Przy mnie miał wszystkie kolory tęczy. Jego fanki mnie lubiły, nawet bardzo. To było cudowne uczucie, bo po rozmowach z El, której niestety, nie wiedząc czemu, nienawidzą, wiem, że potrafią być okrutne, jeśli jakiejś dziewczyny swojego idola nie lubią. <br />
<br />
Nie, nie mogłam już wytrzymać. Sama nie mam pojęcia dlaczego. Dlaczego to zrobiłam. Przecież był kolejnym dupkiem w moim życiu. To on mnie skrzywdził, on powinien cierpieć bardziej ode mnie. Niestety tak nie było. To było najgorsze...<br />
Poszłam do salonu. Włączyłam odtwarzacz, leciała tam piosenka, w zasadzie melodia, z jego pojedynczymi aktami gdzieniegdzie. Żeby ją dla mnie nagrał podobno siedział z Savan'em nad fortepianem chyba z milion godzin. Dalej w niektórych miejscach był delikatny fałsz, ale to raczej koiło moje uszy, aniżeli kaleczyło.<br />
Podeszłam do kominka, rozpaliłam go. Płomienie ognia wirowały w powietrzu, przez nutkę zapachu, jaki zawsze "uwalniał" ten dom, ogień był niebieskawo-zielony. Nikt nigdy nie wiedział dlaczego się tak dzieje, ale i też nikt się nie przejmował, bo było to piękne zjawisko.<br />
<br />
Rozmyślając tak o wszystkim co było i nie wróci... Cały czas przyglądałam się żyletce leżącej w rogu stolika. Skąd ona się tam wzięła, nie miałam pojęcia. Chciałam ją chwycić... Ale się bałam... Znów chciałam- i znów się bałam.<br />
Po paru minutach walki sama ze sobą, zauważyłam, że strach, przed tym bólem, pomaga mi zapomnieć. O wszystkim. Wszystkim, co dotychczas siedziało mi w głowie.<br />
Wzięłam ją do ręki. Trochę mi drżały, ale to nawet lepiej, wtedy całkowicie skupiałam się na tym, co chcę uczynić, nie myślałam o niczym innym. Przyłożyłam ją do nadgarstka. Jej delikatne, zimne końcówki otulały moją skórę. Wtedy całym moim ciałem wstrząsnął dreszcz. -Działa.- szepnęłam. <br />
Wbiłam ją w skórę. Delikatnie, aczkolwiek bardzo głęboko. Powoli i stopniowo zaczęłam przesuwać ją w prawą stronę.<br />
Wyczułam, że na mojej twarzy pojawia się grymas, a chwilę później całe moje ciało zalała fala bólu. Ale był to dobry ból. Fizyczny, ale nie psychiczny. Właśnie do tego dążyłam. Tego chciałam.<br />
W tamtym momencie zapomniałam o wszystkim. Przede wszystkim. O NIM.<br />
To było świetne. Fale bólu co chwile wstrząsały moim ciałem, ale sprawiało mi to przyjemność. Psychiczną. Tak, to zdecydowanie był dobry ból.<br />
***<br />
Obudziłam się nad ranem, w kałuży swojej, podsychającej już krwi. Może przegięłam? -Zaraz się uzupełni, zjem tylko jakąś czekoladę, czy coś.- powiedziałam i spojrzałam na żyletkę. Przypomniał mi się ten ból, ten dobry ból. <br />
Postanowiłam zrobić zakupy. W szafkach znów pustki, że nawet myszek w domu nie było. Cóż, to nawet lepiej.<br />
Poszłam do garderoby, wzięłam do ręki pierwszy z brzegu, jakiś stary, wielki sweter i poszłam na dół. Na nogach miałam jakieś tam leginsy, więc nawet ich nie zmieniałam.<br />
Właśnie przekładałam sweter przez głowę, gdy nagle poczułam... Zapach. Pewien zapach. Niepowtarzalny zapach. JEGO zapach. Jego zapach, ten sweter przesiąknął NIM, a zapach się jeszcze trzymał przez parę tygodni. Paradoks, teraz sobie życzę, żeby zrobić wszystko, by o nim zapomnieć, a tu o. No cóż, może w dalekiej przyszłości będę się cieszyć, że jeszcze ten zapach poczułam. Tą malinę, ale dla męskiego akcentu, trochę... Nie wiem jak to się nazywa, ten składnik, który dodaje się do męskich perfum. Właśnie przez to był dziwny, ale niepowtarzalny, naprawdę niepowtarzalny...<br />
***<br />
Byłam w warzywniaku, zabrakło mi kukurydzy do sałatki. Chodziłam z koszykiem po sklepie jak durna, z nadzieją, że ten dzień jak najszybciej minie i znów w nocy będą mogły zadręczać mnie te straszne koszmary, które jednak kochałam, bo znów mogłam GO zobaczyć...<br />
Tak szłam i oglądałam swoją okropną, niewyspaną, z worami pod oczami twarz, gdy nagle na kogoś wpadłam. A może to on wpadł na mnie? Nie ważne, w każdym bądź razie, ten za duży sweter, jego okropne włoski, wbiły mi się, w oczywiście nie osłonięte, nadgarstki. Zasyczałam z bólu, ale zachowałam to dla siebie spuszczając głowę. Nie spojrzałam na osobę, na którą wpadłam, schyliłam się szybko, żeby pozbierać rozsypane produkty i chciałam jak najszybciej się stamtąd ulotnić. Ów osoba nawet się nie odezwała, chyba nawet nie poruszyła.<br />
Zaczęłam iść w całkiem przeciwnym kierunku, kiedy usłyszałam "Zaczekaj!" i ktoś złapał mnie za nadgarstki odwracając w swoją stronę. Ponownie zasyczałam, ponieważ nie dość, że sweter ponownie wbił swoje włókna w moją przebitą skórę, ale też i osoba złapała mnie za to miejsce, lekko na nie naciskając. Uniosłam głowę. Nie. Nie. Nie. Nie. Tylko nie to. Tylko nie ON.<br />
A jednak, ON. Jego kręcone, puszyste włosy przypomniały mi, jak cudownie było się nimi bawić. Jego usta, przypomniały każdy pocałunek, każdy całus złożony na moim ciele. Pamiętałam każdy.<br />
A jego zielone oczy... Przypomniały każde spojrzenie, jakim mnie obdarował. Przypomniały te bezsenne noce na balkonie, gdy tylko siedzieliśmy i się w nie patrzyliśmy, przy szumie ulicy. Ta głębia...<br />
-Dlaczego to robisz?- spytał tak cholernie rozczulającym, zachrypniętym głosem. No tak, wszystko pozostawało w mwojej pamięci, jedynie głos powoli zanikał... Gdyby nie kołysanki, które dla mnie nagrywał, całkowicie bym zapomniała jego brzmienia.<br />
-Puść mnie. Puść i zostaw w spokoju.- odrzekłam chłodnym tonem.<br />
-Nie.- powiedział to i przytulił mnie tak czule, jak nigdy, całując w czubek głowy.<br />
-Zostaw mnie do cholery! Nie chcę cię już znać! Zaczynam układać sobie życie, normalnie żyć (tu oczywiście skłamałam), zapomnieć cię, a ty co?! Przytulasz mnie?! Jak gdyby nigdy nic?!- wykrzyczałam zapłakana i wybiegłam ze sklepu. Pobiegł za mną, czułam to, ale nie zdążył wsiąść do autobusu, kierowca zamknął mu drzwi przed nosem.<br />
Gdy wysiadłam i stanęłam przed drzwiami tego wielkiego domu, zauważyłam jego samochód. To był mój ulubiony, skromny, mały, stary.. Zawsze lubił sportowe, ale wiedział jak mi się podoba i kupił go.<br />
-Wynoś się!- wykrzyczałam jeszcze zanim w ogóle podszedł. -Nie odejdę, { twoje imię }. Muszę ci coś wyjaśnić, bez tego nie pójdę.- odrzekł.<br />
-Masz trzydzieści sekund.- ponownie odpowiedziałam chłodno. -Więc zaczynam.<br />
Powiedziałaś mi, jak tobie jest ciężko, jak sobie nie radzisz, jak się tniesz.- spojrzał czule na moje dłonie. -Nic takiego ci nie mówiłam!- przerwałam mu. -Twoje oczy mi to mówią, skarbie. A teraz nie przerywaj.- nie wiedząc czemu, na dźwięk słowa 'skarbie' w moich oczach pojawiły się łzy. -Ale wiesz co? Myślisz, że co? Tylko tobie jest ciężko do cholery?! Mnie nie?! Naprawdę tak myślisz?! I nie przerywaj mi teraz!- teraz to on się wzburzył.- Tak... Zostawiłem cię, wiem to. Tylko, żeby to uczynić, zbierałem się przez dwa miesiące. Noc w noc płakałem, bo wiedziałem, że cię stracę. A ta dziewczyna... Ona... Mam trasę koncertową. Trwa ponad rok. Nie chciałem tego... Ale nie potrafiłbym tak z tobą wytrzymać przez ponad rok... Na odległość. Wiedziałem, że tobie byłoby jeszcze ciężej. Dlatego była ta dziewczyna. I to taki plastik. Żebyś mnie tak znienawidziła, żebyś już o mnie zapomniała, nie chciała ze mną być. Żebyś...- przerwała mu łza spływająca po policzku... "<br />
To było to wspomnienie, które... Było czymś najpiękniejszym w moim życiu. Czymś, co jeszcze nigdy mi się nie przytrafiło. ON. Po prostu on...<br />
Owego dnia spędziliśmy upojny wieczór, niestety Har.... ON musiał iść na próbę dźwiękową. O 21. Była jesień. Wiadomo, że było już ciemno.<br />
Wtedy... Żeby mnie nie spłoszyć zaparkował kilka ulic dalej. I przyszedł do mnie na piechotę.<br />
Więc wiadomo, że musiał tam iść pod samochód z powrotem, piechotą.<br />
Nie ma u mnie chodnika.<br />
Musiał iść tam ulicą.<br />
Był ubrany cały na czarno.<br />
Jeszcze te ciemne włosy...<br />
Stojąc w drzwiach i odprowadzając go wzrokiem usłyszałam tylko pisk opon. Nawet nie krzyk, był to ułamek sekundy. I jedno BUM. Nie dotarło to do mnie w tamtej chwili, pewnie dlatego nie zgięłam się w pół i jeszcze mogłam oddychać.<br />
Pobiegłam tam najszybciej jak mogłam.<br />
"To nie może być prawda, to nie on. To nie może być prawda, to nie on. To nie..." powtarzałam sobie cały czas.<br />
Podeszłam tam.<br />
Pewnie zemdlałam, bo obudziłam się dopiero rano, pod domem. Jakim cudem? Nie wiedziałam.<br />
Włączyłam tv.<br />
To była prawda......<br />
<br />
Pójdę w to miejsce, może tam nadejdzie ukojenie.<br />
***<br />
-Cześć Harreh...- rzekłam siadając przy nagrobku. Tego dnia po raz pierwszy od wieczora z nim normalnie, aczkolwiek drżącym głosem wymówiłam jego imię.<br />
-Patrz co mam.- rzekłam i pokazałam w stronę grobu nasze wspólne zdjęcie z pierwszego wspólnego obiadu u mojej mamy.<br />
-Odkąd cię już nie ma ze mną... Nie kontaktuję się z nikim. Nie żyję, tak jakby mnie nie było. Z nikim nie rozmawiam, rzadko jem, nie wychodzę z łóżka. Nie chodzę do szkoły, nikt nawet nie wie, czy jeszcze żyję, czy już jednak nie. Ale wiesz co? Odpowiada mi to. Przynajmniej mogę być z tobą. Non stop, w pełni. Wiesz... Ale nie mam już siły. Nie potrafię tak dalej.<br />
Dziś mija rok. O rok za długo. Rok z tym zwlekałam. Rok...- rzekłam i pocałowałam Harry'ego na zdjęciu.<br />
Było zimno, zbliżał się wieczór. Miałam na sobie tylko ten sweter, w którym go spotkałam tamtego dnia. Wciąż jeszcze pachniał, przecież to niemożliwe.<br />
Powiew wiatru otrząsnął mnie z zapachu i transu, w którym się na chwilę znalazłam.<br />
Kolejne powiewy odczuwałam... Jakby mnie otulały. Czułam jakby... ON tu był. Jakby mnie przytulał, wiatr otulał moje ciało w ten sam sposób... I nagle poczułam zapach wydobywający się ze swetra. JEGO zapach.<br />
Nie, już nie mogłam. O rok za długo...<br />
Wyjęłam z kieszeni iPoda, na którym codziennie zapisywałam wszystko, co robiłam, gdy GO już nie było. Cisnęłam nim o ziemię. Roztrzaskał się na miliony kawałeczków.<br />
Odczułam ulgę. <br />
Wyciągnęłam z torby żyletkę. Jakąś starą, brzydką żyletkę.<br />
<b><span style="font-size: large;"><i>Na zawsze razem...</i></span></b><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIBKRmf9ckL9UbHYo1Aiu_YSa-sCxcyUx_D8hGe0JK3Q8tKk4XAhwczONMVELKF_SOiTAw9_5KCbV0Mf9tR-XL1YydwUn3aYpufheag-rQpYesVXYrq0gwTqbzDCeNWZoASnpMHZXfZAg/s1600/icon.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIBKRmf9ckL9UbHYo1Aiu_YSa-sCxcyUx_D8hGe0JK3Q8tKk4XAhwczONMVELKF_SOiTAw9_5KCbV0Mf9tR-XL1YydwUn3aYpufheag-rQpYesVXYrq0gwTqbzDCeNWZoASnpMHZXfZAg/s1600/icon.jpeg" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
________________________________________________<br />
*Ostrzegam, że go nie czytałam, jeśli macie jakieś poprawki/uwagi/cokolwiek, piszcie. x<br />
<br />
Jak chcecie, to komentujcie, jak nie, to nie... Mam to już gdzieś. Wysilam się, a na 1000 wejść codziennie mam po 5 komentarzy. Dziękuję.<br />
<br />
<br />
Ten imagin to tak na pożegnanie starego roku. Odzwierciedlający to, co się ze mną minionego roku działo. <b><i>Wszystko...</i></b><br />
<i>Ten będzie lepszy. Na pewno.</i><br />
<br />Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-8399148569529950252012-12-26T23:00:00.000+01:002012-12-31T22:53:33.574+01:00Imagin czterdziesty ósmy~ Nialler<div style="text-align: center;">
*JEŚLI TŁO JEST CAŁE SZARE, TO NIE BĘDZIE SIĘ DAŁO<br />
DODAĆ KOMENTARZA. PROSZĘ ODŚWIEŻCIE STRONĘ I<br />
<span style="font-size: large;"> <span class="short_text" id="result_box" lang="fr"><span class="hps">s'il vous plaît. C: </span></span></span><br />
Z góry dziękuję za komentarze, liczę na SZCZERĄ opinię. Xxx*<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=kFfKb_WEkCE"> *MUZYKA~ klik*</a></div>
<br />
<br />
23.12.2012, ostatni dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia. A TY NIE MIAŁAŚ JESZCZE PREZENTÓW!<br />
"No, cóż, chyba czas się wybrać na jakieś zakupy." powiedziałaś po cichu. Wzięłaś pieniądze, założyłaś kurtkę na ramiona, trampki na nogi. Swoją drogą, wszyscy się z ciebie śmiali i mieli cię za dziwaka, ponieważ chodziłaś zimą w trampkach. Wyglądałaś tak ---------> <a href="http://m.ocdn.eu/_m/df781ae3fb708e090510317a0dcbd932,62,37.jpg">zestaw</a>. Na wierzch jeszcze--------> <a href="http://www.sportowe.pl/data/gfx/pictures/medium/0/0/900_6.jpg">taka </a><mam taką samą. XD> kurtka. Byłaś gotowa do wyjścia. Włosy rozpuściłaś i założyłaś czapkę. Musiałaś wziąć jeszcze ciepłe ciepłe rękawiczki, w końcu na dworze było -24°C. Wyszłaś z domu, taksówka stała już pod domem.<br />
Po dwóch godzinach stania w korku już nie mogłaś, miałaś mało czasu, a jeszcze tak dużo prezentów do kupienia. Przeprosiłaś i zapłaciłaś kierowcy, wysiadłaś z taksówki. Do najbliższego centrum handlowego miałaś 40 minut drogi piechotą, a co dopiero do tego, do którego chciałaś. Zmuszona byłaś iść do <i><span class="st"> Eaton Centre. </span></i><br />
<span class="st">Szłaś 10, 15, 20 minut... Nie mogłaś już wytrzymać, zimne łapki mrozu okrywały całą powierzchnię twojej twarzy. Wokół szalały tańczące płatki śniegu. Ulice były całe zaśnieżone, wielkie zaspy śniegu, który spycharka zepchała rano,</span><i><span class="st"> </span></i>leżały na krańcach chodnika. Wokół każdego domu w zasięgu twojego widnokręgu stały wielkie choinki, przyozdobione światełkami i bombkami. Setki, jak nie tysiące ludzi przechadzało się głównymi ulicami miasta. Wszyscy żyli magią świąt. Wyglądało to przepięknie, światełka, choinki, cudowne wystawy sklepowe.<br />
Był tylko jeden minus. Taki jeden, jedniutki, malutki minus. (#WYCZUJSARKAZM.) Temperatura.<br />
Spojrzałaś na jedną z tych setek wystaw. Twój nos był jak jeden, wielki bukiet bordowych róż. Policzki tak samo. Cała byłaś czerwona, a palce u rąk calutkie ci zdrętwiały. Zawsze byłaś taka, można to nazwać "uczulona" na mróz. Musiałaś wejść gdzieś, gdzie jest ciepło jak najszybciej, bo inaczej odmroziłabyś się tak mocno, że jak dwa lata temu, wylądowałabyś w szpitalu. <i>Eaton Centre</i> na szczęście już za następnym rogiem. Zbawienie.<br />
Weszłaś do centrum i od razu skierowałaś się do <i>Starbucks</i> po gorącą kawę. Tak się bałaś odmrożeń, że nawet nie zwracałaś uwagi na wystawy i wystrój. A był przepiękny. Wielka wielka, kilkumetrowa choinka na samym środku, przy ruchomych schodach, ozdobiona była tak pięknie, że w normalnych okolicznościach nie mogłabyś oderwać od niej wzroku. Wszędzie było mnóstwo światełek, bombek, stroików, mikołaji, <br />
Szłaś do kawiarni, ale stawało się coraz głośniej. Coś było nie tak, wkrótce, po kilku krokach ujrzałaś tłum. Kompletnie nie miałaś pojęcia o co chodzi, ponieważ ani na drzwiach wejściowych, ani w środku, ani nawet w telewizji nie słyszałaś ani nie czytałaś informacji, że coś ma się w <i>Eaton</i> odbywać. Kawę już miałaś kupioną, więc z kubkiem, rozgrzewając ręce, podeszłaś bliżej tłumu. Jako że jesteś niskiego wzrostu, bardzo łatwo było ci się przedostać między ludźmi, byłaś prawie przy samym podeście.<br />
Na tym podeście stało pięciu chłopców, znaczy.. Pięciu mikołajów, ale ewidentnie było widać, że to młodzi chłopcy. Stali na tej scence i śpiewali jakieś piosenki ze świątecznym brzmieniem. Po dwóch-trzech piosenkach zdjęli swoje brody i uśmiechnęli się serdecznie do wszystkich zgromadzonych. Te uśmiechy.... Były przecudowne, wręcz się w nich zakochałaś. Ścisnęłaś mocniej kubek i przyłożyłaś go do policzka. Uśmiechnęłaś się mimowolnie patrząc na nich. Jeden stał po prawej, na samym końcu, przy wielkim głośniku. Miał estetyczny busz na głowie, był stosunkowo niski. Oh god, miał nieziemski tyłek.<br />
Drugi od prawej miał postawione do góry, ciemne, w sumie czarne włosy. Miał mnóstwo tatuaży, "ZAP" urzekł cię najbardziej, kochałaś komiksy. Był tak cholernie, badboiowo przystojny! Taki niegrzeczny chłopak.<br />
Centralnie na środku, na przeciwko ciebie stał blondynek. Stosunkowo najniższy, ale największy bóg. To właśnie przy nim zatrzymałaś się najdłużej. W dodatku ten jego styl, baggy, zwykła koszulka, gdzieś w kącie, jak myślałaś należąca do niego, sportowa bluza. Wszystko skryte pod płaszczem mikołaja. I te..... Te oczy. Hipnotajzin, niebieskie, krągłe, przeszywające. Dla ciebie zatrzymał się świat, gdy na niego patrzyłaś. Ale ok, dalej.<br />
Następny po blondynie był jakiś chłopak w bardzo kręconych włosach. Przecudownych, zielonych oczach. I jakże namiętnym głosie. To właśnie jego głos najbardziej zapierał ci dech w piersiach. <br />
I pierwszy od lewej stał, również bardzo wysoki, chłopak o bardzo krótko ściętych włosach. Był taki piękny. Widziałaś, ile serca wkłada w to, co robi. Ile serca okazuje ludziom, którzy ich słuchali. W dodatku miał piękny, szary sweterek.<br />
Oni byli tak niesamowici.. Pierwsze wrażenie, pierwsze spotkanie, pierwsze spojrzenie- już ich kochałaś. To było silniejsze od ciebie. Choć doskonale wiedziałaś, że nie możesz, zawsze byłaś przeciwna tak wielkiej miłości do idola, żeby właśnie nie czuć tego bólu, który temu towarzyszy. Ale teraz właśnie nie, teraz to przezwyciężyło wszystkie twoje słabości. <br />
Przypomniałaś sobie o kawie, wzięłaś łyk. I wtedy.... Blondyn na ciebie spojrzał. Takim spojrzeniem, któremu towarzyszyło milion emocji. Ból, radość, niedowierzanie, litość, ukojenie, napalenie, mm... miłość? Nie, tego niestety nie widziałaś. <br />
Spojrzał tylko na pozostałą czwórkę i podbiegł do ciebie. Nie mogłaś złapać oddechu, a bicie twojego serca i puls wynosiło 2490274923146911356854876594760523748969. Wyrwał ci kawę z rąk i podał jakiemuś innemu słuchaczowi. -CO CI SIĘ STAŁO, JEJU, CHŁOPAKI!- krzyknął podenerwowany chłopak. Nie wiedziałaś co się stało, wszystko działo się tak szybko i gwałtownie. Ale.. Po chwili ci się przypomniało. Sięgnęłaś w trybie NOW po telefon i przejrzałaś się w wyłączonym ekranie. Oczywiście. Zbyt długo byłaś na mrozie... Policzki były czerwieńsze od tego bukietu róż, wręcz wchodziły w kolor bordowy, w dodatku cała twarz ci posiniała. -Przepraszam wszystkich, koncert chwilowo zostaje przerwany.- orzekł blondyn przez mikrofon. Zaczął jakoś poważnie rozmawiać z resztą zespołu, po czym zerwał się na równe nogi i podbiegł do ciebie. -Jedziemy do szpitala, chłopaki będą śpiewać beze mnie.- powiedział już spokojniejszym tonem. Nie wiedziałaś co odpowiedzieć, działał na ciebie w taki sposób....<br />
-Nie, do szpitala nie trzeba. Jeszcze nie jestem w takim stanie, po prostu muszę pobyć trochę w jakimś bardzo ciepłym miejscu. Mam dość mocne uczulenie na mróz. Wiem, dziwne, ale tak mam.- mówiąc to, zapewne, gdybyś nie wyglądała jak wyglądasz, zaczerwieniłabyś się. Ale nim się obejrzałaś i ocknęłaś, zaczęłaś normalnie kontaktować, byłaś w samochodzie przepięta pasami. "Boże, jeszcze nikt nigdy nie działał na mnie w taki sposób. Jeszcze przy nikim nie zapominałam o świecie." Powiedziałaś sobie w myśli i potrząsnęłaś głową. Chłopak chyba to zauważył i spojrzał na ciebie, uniósł brew i ze spokojem, ale i nutką niepokoju w głosie zapytał: Na pewno? Odpowiedziałaś, że tak i poprosiłaś, żeby zawiózł cię do domu.<br />
Obróciłaś się na fotelu, zdjęłaś buty i założyłaś je pod brodę, tak, by móc cały czas patrzeć na blond chłopca. Chyba to widział, ba, nawet na pewno to widział, ale jakoś nie reagował. W sumie tak było lepiej. Podziwiałaś każdy skrawek jego ciała, jego twarzy. Jego nieskazitelną cerę z lekkim zarostem, oczy, tak głębokie, niebieskie i przeszywające. Jego piękny uśmiech, chyba wywołany twoim wyrazem twarzy, ale, nie chciał okazać, że widzi, że patrzysz. Ten uśmiech był taki beztroski, taki męski, taki czuły, taki piękny. Nawet śliczny, prawie że idealny nosek.<br />
Z podziwu i wręcz transu wyrwał cię gaszony silnik. Obróciłaś głowę i szybko usiadłaś normalnie. -To... Nie jest mój....- nie dokończyłaś i przypomniałaś sobie, że powiedziałaś, żeby zabrał cię do domu, ale nie podałaś adresu. -Wiem, że to nie twój dom. Ale wybacz, nie wiem, jak mieszkasz, tak sobie tylko pomyślałem, że u mnie będzie ci cieplej i lepiej, czy coś.- odpowiedział coraz bardziej zawstydzony. -Oh, um, ok.- tylko tyle zdołałaś z siebie wydusić. <br />
-Zapraszam.- powiedział z tym swoim magicznym uśmiechem, podając ci rękę przez otwarte już drzwi. "Wampir, cholera wampir, przecież nikt by tak szybko nie przeszedł wokół samochodu, szczególnie w zimie." powiedziałaś w myślach i puknęłaś się w głowę. Chłopak tylko zrobił zdziwioną minę, ale nic nie mówił, tylko czekał na twój ruch. Nie chciałaś ręki, zawsze byłaś taka "samodzielna", ale nie chciałaś sprawić mu przykrości. Wkrótce jednak się okazało, że ta jego męska ręka była zbawieniem. Wysiadając, źle ustawiłaś nogę, potknęłaś się o wielką zaspę i nieźle byś wyrżnęła, gdyby nie to, że trzymał cię za rękę. Wpadłaś mu w ramiona, a on się głośno zaśmiał, jednak gdy głęboko spojrzałaś mu w oczy... Niby się speszył, niby to co, więc tylko uśmiechnął, jak mały, słodki chłopczyk. To cię urzekło i jeszcze głębiej tonęłaś w jego oczach. Delikatnie pociągnął cię za rękę dając znak, żebyście szli już do domu. No tak, przecież było tak zimno.<br />
Szybkim i tanecznym krokiem ruszył w kierunku domu. Otworzył drzwi i puścił cię przodem jak prawdziwy gentelmen. <br />
W domu było cudownie i magicznie, światełka paliły się w każdym możliwym krańcu domu, wiele obrazów, ale każdy przyozdobiony mini czapeczką mikołaja. Zresztą ogólnie było tak jasno i miło. Obróciłaś się wokół własnej osi i zatrzymałaś się gwałtownie. Duża, wielka, ogromna, żywa, zielona, świecąca, migocząca, najpiękniejsza i najcudowniejsza na świecie choinka. Była prawie tak wysoka, jak w tym centrum! Chłopak widząc twój zachwyt staną przed tobą z szerokim uśmiechem. -Sam ją ubierałem.- powiedział dumny z siebie. -Oh, ale ze mnie gentelmen! Jak z koziej...- dodał. -Niall. Niall Horan.- wysunął rękę w twoim kierunku. NO TAK. NAGLE CIĘ OLŚNIŁO. HORAN. NIALL. NIALL HORAN. Tak, ten, blondyn. Boże.<br />
Znałaś go, znaczy, trzy po trzy, ale twoja kuzynka, którą często się opiekowałaś, kochała ich nad życie. Zaczęłaś się zastanawiać, jak mogłaś, po takim czasie przebywania w pokoju, w którym nie było nic innego, niż to całe One Direction, nie rozpoznać ich na samym początku. Twoje przemyślania trwały zaledwie kilkanaście sekund, więc chłopak się nie niecierpliwił, ani raczej nie zaczął zastanawiać, dlaczego nic nie mówisz. - { twoje imię i nazwisko }, mnie również bardzo miło.- odpowiedziałaś ciepłym uśmiechem i podałaś mu rękę. On natomiast zamiast ją uścisnąć, pocałował. Strasznie strasznie zaskoczył cię tym gestem, myślałaś, że tacy mężczyźni już wyginęli, szczególnie w twoim wieku. -I jak, ciepło już?- zapytał zmieniając temat. -Oh, tak, oczywiście. Strasznie ci dziękuję. U mnie na pewno by tak nie było, ojcu pewnie znów nie chciało się wstać z łóżka, a mama w pracy na cały etat. Uratowałeś mnie przed kolejnym pobytem w szpitalu.- skończyłaś zdanie i pocałowałaś go w policzek, i przeszłaś dalej, prosto pod choinkę.<br />
Chyba go zaskoczyłaś tym gestem, ale raczej cię to uradowało, aniżeli zawstydziło. -Usiądź sobie.- powiedział Nialler i zniknął gdzieś. Nie przeszkadzało ci to, że zostałaś sama w tak wielkim salonie. Uwielbiałaś święta i świąteczne ozdoby, a w tym domu było ich naprawdę dużo. Podziwiałaś choinkę, kiedy nagle twoją uwagę przykuło mnóstwo zdjęć rodzinnych wiszących na ścianie. To tak słodko wyglądało. Podeszłaś i zaczęłaś je oglądać. Najlepsze zdjęcie, na które poświęciłaś najwięcej uwagi przedstawiało Nialla. Pomimo, iż teraz był blondynem, to z pokoju swojej kuzynki dowiedziałaś się, że był brunetem, a to zdjęcie właśnie przedstawiało słodkiego bruneta. Przyjrzałaś mu się bliżej i wybuchłaś niekontrolowanym śmiechem, przez echo rozniósł się on po całym domu. Chwilę później do salonu wszedł Niall z kubkiem parującej herbaty w ręku. Wręczył ci ją i spojrzał jednoznacznie. -Z tego zdjęcia! Hahahahahahahaha- wciąż się śmiałaś. Przedstawiało ono tego blondynka, z nocnikiem na głowie i kaktusem w ręku, w dodatku miał taką śmieszną minę! Ale nie to było najlepsze. -Jesteś tu golas!- powiedziałaś przez śmiech. -No jest, ale nie martw się, teraz ma większego!- powiedział jakiś nieznajomy głos. -Sean debilu! Tyle razy mówiłem ci, żebyś nie wchodził bez dzwonka jak wiesz, że jestem w domu!- krzyknął wkurzony Niall. Trochę cię to skrępowało, bo ani nie wiedziałaś co odpowiedzieć, ani nie było to do końca miłe. Blondyn widząc twoje zakłopotanie zgromił niejakiego Seana wzrokiem. Temu nie było już do śmiechu, przeprosił cię, odwrócił i poszedł na górę. -Strasznie cię...- zaczął, -Przestań, to nie twoja wina, jego zresztą też nie, chciał ci zrobić kawał, jak prawdziwy kumpel, rozumiem. To było nawet śmieszne.- przerwałaś mu, wytłumaczyłaś i, przynajmniej się starałaś uśmiechnąć słodko. W tym samym momencie oboje wybuchliście śmiechem.<br />
Wzięłaś łyk herbaty i usiedliście na kanapie. Przegadaliście minimum trzy- cztery godziny. O wszystkim, nawet o największych durnotach i głupotach. Rozmawiało ci się z nim tak dobrze, a przy tym był taki uroczy. Jakbyście się znali od dziecka. Naprawdę, dawno z nikim nie rozmawiało ci się tak dobrze. Nawet nie obejrzałaś się kiedy, ale biorąc kolejny łyk zimnej już herbaty zorientowałaś się, że leżysz na jego klatce piersiowej, a on obejmuje cię prawą ręką. Zobaczył, że dopiero się zorientowałaś i gwałtownie ją zdjął. -Przepraszam.- szepnął. -Nie, połóż ją z powrotem, tak było dobrze.- powiedziałaś spoglądając mu w oczy. Ponownie położył swoją rękę na tobie, a drugą gładził twoje włosy.<br />
Około 4pm. chłopak rzekł: Oczywiście nie będziesz sama, ale, jest już ciemno i strasznie zimno, absolutnie nie pomyśl, że cię wyganiam, wręcz przeciwnie, ale nie powinnaś już wracać do domu? -Nie, i tak nikt się tam mną nie zajmuje, a u ciebie jest mi tak dobrze... Nie przeszkadzam ci, co nie?- odpowiedziałaś i zarazem zadałaś pytanie. Nie! Nie!- oburzył się chłopak. -Całe szczęście, że już wczoraj kupiłem prezenty. -dodał zadowolony. Dopiero wtedy zerwałaś się na równe nogi. PREZENTY. Nie miałaś żadnego!<br />
-Przepraszam cię, ale naprawdę muszę już lecieć! -krzyknęłaś prawie biegnąc w stronę drzwi. -Poczekaj! Coś się stało? Coś zrobiłem? Coś powiedziałem?- zaczął zadawać sporo pytań. -Nie, nie chodzi o ciebie. Po prostu nie mam ani jednego prezentu!- powiedziałaś zdenerwowana. -Nie przejmuj się, już lecę po kluczyki.- odparł spokojnie. -Naprawdę mnie zawieziesz?- spytałaś z ulgą w głosie. -Chyba nie myślisz, że puszczę cię samą?! W taką pogodę?! O tej porze?! Ubieraj buty!- oburzył się, już chyba dzisiaj po raz trzeci, chłopak. Wyszliście na zewnątrz, on zamykał dom, a ty schodziłaś ostrożnie po schodach trzymając się poręczy. Po chwili blondyn był już przy tobie, opatulił cię szalikiem najbliżej szyi jak to tylko możliwe, nałożył czapkę najgłębiej, jak to tylko możliwe i naciągnął rękawiczki. najbardziej jak to tylko możliwe. Gdy już skończył, złapał cię za rękę. Spojrzałaś na niego, a on zrobił to samo, tylko, że z ogromną nadzieją w oczach. Uśmiechnęłaś się, ale on chyba nawet tego nie zauważył przez ten szalik, więc lekko ścisnęłaś jego dłoń. Poczułaś, jak w tym samym momencie wszystkie jego mięśnie się rozluźniły.<br />
Już miałaś wsiadać do samochodu, kiedy... -CHOLERNE ZASPY!- wykrzyknęłaś i dokładnie powtórzyła się sytuacja sprzed kilku godzin. Tylko, że tym razem chłopak trzymając cię, delikatnie odsunął twój szalik i zbliżył się do ciebie. Trzymając cię mocno w pasie jedną ręką, drugą pogładził twój policzek. Spojrzał tak namiętnie w twoje oczy, że to ty sama szybciej zbliżyłaś się tak, że wasze usta się zetknęły. Pocałował cię. Tak delikatnie, jednak... Tak namiętnie, że traciłaś oddech. Nic innego na świecie się nie liczyło, tylko ten pocałunek. Jego gorące wargi delikatnie gładziły twoje, a jego język namiętnie świdrował twoje podniebienie. Przycisnął cię do drzwi samochodu, jedną ręką opierając się o niego, a drugą trzymając cię, żebyś przypadkiem znów nie upadła.<br />
Może i nie był to twój pierwszy w życiu pocałunek, ale z pewnością najlepszy. Chłopak był taki.... Brakło ci słów. Po prostu cudowny.<br />
Gdy w końcu się od ciebie oderwał, dopiero wtedy poczułaś, jak on cudownie pachnie. Taki... Właśnie nie słodki, tylko taki męski zapach. W tym momencie twój mózg odtworzył ten pocałunek, tylko dodał ten magiczny zapach.<br />
Nialler szybko pomógł ci wejść do samochodu i sam uczynił to samo.<br />
Przez całą drogę jechaliście w milczeniu, aczkolwiek wtuleni w siebie. Ty trzymałaś głowę na jego ramieniu, a on trzymał twoją rękę przy skrzyni biegów. W tej ciszy, tylko z tą wolną, piękną muzyką w tle ponownie podziwiałaś sklepowe wystawy. <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMa7vqOmuBmY3KrGt-SAvjawMsjAA9bM7mRIim3rR5YkFisVRdU34fDonlas-GLM0UZvDqJUIFJRveUHqnW65Yt35WheraW_1OSYf1x3tNsFNywlDUgAhd0NafW-h40nR3LINmcGdruss/s1600/niall.gif" imageanchor="1"><img border="0" height="356" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMa7vqOmuBmY3KrGt-SAvjawMsjAA9bM7mRIim3rR5YkFisVRdU34fDonlas-GLM0UZvDqJUIFJRveUHqnW65Yt35WheraW_1OSYf1x3tNsFNywlDUgAhd0NafW-h40nR3LINmcGdruss/s640/niall.gif" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijQpUz5qrRyC7UdRAS3W60JWtvU9agOup5mvQUiaSRXeoAcsy9FLEH4UlGZzqaNUWcas28IIE5Xm7K6ohZcjAWyzio3sWQ9lmdWKZxzTfcKPzmYbZ8K6HGGXFstTpf91NB51IvtpDi_CI/s1600/75250_341476212616205_451770255_n.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<br />
_______________________________________________________<br />
<br />
Okej, jest. O.o<br />
Świąteczny? Choć trochę? XD<br />
Przepraszam, miałam go dodać wczoraj, ale internet mi padł. Nie wiem, co się stało.<br />
Dodałabym normalnie, ale przepraszam, na takie rzeczy niestety nie mam najmniejszego wpływu.<br />
<br />
Jeśli wam się podobał, lub nie, lub macie jakieś zastrzeżenia/uwagi, to napiszcie w komentarzu. Naprawdę bardzo chętnie je przeczytam. I zastosuję. Bądź coś zmienię. Cokolwiek. Bo wiecie- samo "sweet i super", to nie możliwe. Zawsze jest coś, co się nie podoba. Nikt nie jest idealny, nawet ja <XDDD>, więc proszę, jeśli coś wam się nie podoba, to piszcie w komentarzu. Naprawdę jestem otwarta na każde opinie. Dziękuję.<br />
<br />
Wiem, obiecałam, że już dawno, ale dopiero dziś dostałam piętnasty blog. Z całego serduszka postaram się stworzyć dziś zakładkę z blogami.<br />
Cały czas możecie wciąż je podawać, wciąż nowe- <i><b>powstaje zakładka na moim blogu, gdzie wzajemnie możemy się 'promować'. Będą wszystkie podane mi blogi, więc będziecie mogli odwiedzać również inne. c: Tak więc podawajcie w komentarzach adresy swoich blogów, mogą być też twittery blogerowiczów, a wtedy ja umieszczę je w tej zakładce. C:</b></i><br />
<br />
Jeszcze raz chcę wszystkim z całego serduszka, a nawet bardziej podziękować za wejścia i komentarze. To naprawdę, naprawdę wiele znaczy, że codziennie ktoś tu wchodzi, nawet jak nie piszę, że coś dodam. Po prostu, wchodzicie, czasem komentujecie. Naprawdę, to wiele dla mnie znaczy, cholernie motywuje. Kocham was. <3<br />
<br />
Wczoraj moja siostra powiedziała mi "Pisz, pisz. Ja poczekam. Przecież nie możesz zawieść swoich fanów." Hahahahahahaha, <b>ja nie mam fanów</b>, hahahahahaha. :D Ale mam was, mam nadzieję, że choć trochę podobają wam się moje imaginy. C:: I z całego serca dziękuję wam za to, że jesteście. <3<br />
<br />Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-75121104002235577182012-12-22T20:08:00.001+01:002012-12-22T20:08:30.999+01:00"Wasze blogi". C:<br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">Imagina dziś pewnie nie będzie, najmocniej się postaram, by był jutro, niestety niczego nie obiecuję. </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Wiecie, święta, porządki, prezenty, gotowanie... :c </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Ale i tak się nie mogę doczekać. *-*</span><br />
<br />
No, lecz ja dziś nie o tym.<br />
Dodaję tego posta. Polega on na...<br />
<span style="font-size: large;">Pod tą notką, w komentarzach wpisujcie swoje blogi. <span style="font-size: small;">Jeden, dwa, ewentualnie tyle, ile macie. </span></span><br />
<i><span style="font-size: large;">Jeśli chcecie, mogą też być wasze twittery. :3</span></i><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Dziś wieczorem/w nocy/jutro rano</span> postaram się to umieścić w nowej stronie/zakładce. <span style="font-size: small;">Dziś ją zrobię. :-)</span> Oczywiście przez cały czas jak będzie ten blog, będziecie mogli je podawać, <b>będę ją aktualizowała za każdym nowym blogiem. C:</b></span><br />
<br />
<i>Jest tylko jedno 'ale'.</i><br />
<i>Jeśli nie pojawi się tu już dziś 15 blogów, po prostu to nie wystartuje. Bo nie wypali. Nie będę tworzyć zakładki z dwoma blogami, to bez sensu. </i><br />
<i>Tak więc: dziś, <b><span style="font-size: large;">każdy blog: 1D, Justin Bieber, Little Mix, Emblem3, Conor Maynard, The Wanted [...] , tylko musi być minimum 15 blogów.</span></b></i><br />
<i>Jeśli jesteście zainteresowani: <u>DODAWAĆ KOMENTARZE. :3</u></i><br />
<br />
Miłego dnia, postaram się pojawić jutro, zapewne będzie to środek nocy, ale będę. c:<br />
<br />
Luv ya! Xxxxxxxxxxxx<br />
<br />
<br />
*Jeśli byście mieli jakieś problemy/pytania- piszcie na mojego twittera~ <a href="https://twitter.com/MyHeroHarreh">@MyHeroHarreh</a>. c:<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhySeHEtutQVKoIYCjqJeOAK4GlKlR6ouDXd6O5wF_OAU4Ue9s7uyzF4Jz8djNxvdrca5v817_mAJsGinwn1_4E6oGqNYd1rtehZ3JwssZDstNVum5PdaHUuCc89j4wY0WyJwHvbjS9sPM/s1600/522257_457028927674311_2046622282_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhySeHEtutQVKoIYCjqJeOAK4GlKlR6ouDXd6O5wF_OAU4Ue9s7uyzF4Jz8djNxvdrca5v817_mAJsGinwn1_4E6oGqNYd1rtehZ3JwssZDstNVum5PdaHUuCc89j4wY0WyJwHvbjS9sPM/s640/522257_457028927674311_2046622282_n.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-85150221896501653622012-12-15T21:29:00.002+01:002012-12-15T23:00:11.161+01:00Imagin czterdziesty siódmy~ Hazz. <+18> +ZABAWA. <div style="font-family: inherit;">
<br />
<br />
<span style="font-size: small;">Ciepłe, sierpniowe popołudnie. Siedziałaś sobie na parapecie. W ręku miałaś
kubek kawy, a w uszach słuchawki. Oczywiście leciały piosenki One Direction.
Znałaś tych chłopaków odkąd pamiętasz. Od piaskownicy chyba. Każdego. Każdego i
na wylot. Jednak po ich debiucie w X-Factor, Wasze kontakty się trochę
zmieniły. Nadal się spotykaliście, śmialiście, wygłupialiście. Lecz nie było to
to samo. Duuużo rzadziej się spotykaliście. Wiedziałaś, że oni mają koncerty,
wywiady, krótko mówiąc taka była ich praca… Ale to tak bardzo cię bolało… </span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: inherit;">
<span style="font-size: small;">Siedząc na tym parapecie wzięłaś do ręki swojego iPhone’a i weszłaś na Twitter’a. Miałaś jedną prywatną
wiadomość. Była od Hazzy. Taak… Harry. To z nim od początku najlepiej się
dogadywałaś. To właśnie jego brakowało ci najbardziej. Oczywiście, wszystkich
kochałaś tak samo mocno, jednak przy Harrym czułaś się troszeczkę inaczej .
Była to wiadomość o treści „Wyjrzyj
przez okno, małpko. </span><span style="font-size: small;">J</span><span style="font-size: small;">” Nie zwracałaś uwagi na to, co jest za oknem.
Byłaś bardzo zamyślona. Po tej wiadomości serce zaczęło ci szybciej bić, choć
nie robiłaś sobie większych nadziei. Chłopaki nadal byli przecież w USA. Ale wyjrzałaś. Trochę cię zamurowało.. Przed
twoim oknem stali chłopcy. Prawdziwi, w realu. Zbiegłaś szybko na dół. Nie do
końca mogłaś uwierzyć w to, że przyjechali, ale uwierzyłaś po tym, jak wtuliłaś
się w ramiona chłopaków. Zapytałaś, co oni tu robią. Zayn odpowiedział Ci, że
się za Tobą stęsknili i nie chcieli czekać dwóch miesięcy, żeby się z Tobą
zobaczyć, a, że mieli teraz półtora tygodnia wolnego, postanowili przyjechać do
Ciebie. Zrobiło ci się tak bardzo miło.. Dowiedziałaś się, że macie tydzień.
Calutki tydzień, tylko na wygłupy waszej szóstki. Oczywiście pierwsze pytanie
Nialla zaraz po tym, jak się przywitaliście brzmiało „czy twoja mama zdążyła
ugotować już coś dobrego..?” *Przeszukiwał ci
całą kuchnię*. Powiedziałaś, że w lodówce masz jedzenie przywiezione z
Nandos Zaraz po tym, jak chłopaki się rozpakowali, Lou zaproponował wieczorem
kolację. Przystałaś na ten pomysł. Cała czwórka poza Harrym powiedzieli, że
jadą po zakupy. Dość cię to zdziwiło, bo przecież po co aż czwórka chłopaków ma
jechać na zakupy na kolację. Gdy o to zapytałaś, jakoś się powykręcali, a ty
nie przywiązałaś do tego większej uwagi. Pojechali, wrócili jakoś za trzy godziny.
Ty w tym czasie poszłaś do łazienki, przecież przyjechał Harry. On został i
oglądał telewizję. I oczywiście przeszukiwał ci laptopa, jak zawsze. Żartował,
że sprawdza, czy jego młodsza „siostrzyczka” nie ma przypadkiem na komputerze
jakichś pornosków, czy czegoś tam. Byłaś w łazience, wzięłaś szybki prysznic i
umyłaś włosy. Szybko je wyprostowałaś i zrobiłaś lekki, ale bardzo stylowy
make-up. Założyłaś luźną bokserkę z
motywem flagi UK. Do tego jeansowe szorty. Kilka dodatków. Użyłaś najlepszych
perfum. Zeszłaś na dół. Chłopak tak słodko wyglądał jak ze skupieniem siedział
w twoim laptopie. Gdy Cię zobaczył, na chwilę go zamurowało, ale nie chciał
tego okazywać, więc szybko rzucił coś w stylu „fajne buty”. Nosił bardzo
podobne, ty o tym wiedziałaś, dlatego tyle ich szukałaś, ale zapomniałaś o tym,
że masz je na sobie. Harry miał ich nigdy nie widzieć, mógłby sobie jeszcze coś
pomyśleć. I tak pewnie tak się stało… Dochodziła 22, a chłopaków z jedzeniem
nie było. Coś ci nie grało. Zeszłaś na dół i zaczęłaś rozmawiać z Harry’m. O
wszystkim. O koncertach, o fankach, o tym jak to jest. O życiu. W pewnym
momencie, pierwszej odkąd przyjechali głupiej ciszy <Hazza się zamyślił>
przerwał milczenie i powiedział Ci, żebyś poszła się przebrać. Nie bardzo wiedziałaś
o co chodzi, a chłopak powiedział Ci, żebyś poszła się przebrać. Że zabrudziłaś
się colą, czy coś. Nie byłaś nigdzie brudna, ale skoro chłopak nalegał, to
poszłaś. Założyłaś tylko inną bokserkę. Zeszłaś na dół i trochę cię zszokowało. Harry wszędzie porozstawiał świece,
porozsypywał płatki czerwonych róż. Nie zdążyłaś zapytać, o co chodzi,
zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłaś otworzyć. W drzwiach stał dostawca pizzy.
Na pizzy był liścik o treści „ smacznego, miłej zabawy.! </span><span style="font-size: small;">J </span><span style="font-size: small;">LLZN.” Poszłaś do
Harry’ego, a on powiedział Ci, że czekał na to już dawno, ale przez trasę
wszystko się opóźniło i pozmieniało.
Przyciągnął cię do siebie i
mocno, namiętnie pocałował. Przez chwilę przeszła ci przez głowę myśl,
że to wszystko może zniszczyć waszą przyjaźń. – Pierdolę to.- pomyślałaś.
Przecież to twój mały Haroldzik. Kochałaś go, teraz wiedziałaś to już na pewno.
Odwzajemniłaś pocałunek. Wtedy poczułaś, że chłopak trochę bardziej się
rozluźnił. Całowaliście się dobre 10 minut, kiedy twój mężczyzna postanowił
wziąć się, za następną część „zabawy”. Przeniósł cię na kanapę. Nie przestając
całować. Ściągnął z ciebie koszulkę i spodenki. Nie pozostałaś mu dłużna.
Ściągnęłaś z niego koszulkę. A właściwie to ją z niego zdarłaś. Nie było już
czego później ratować. Mina chłopca w tym momencie była bezcenna. I do tego ten
specyficzny ruch brwią. Napaliło cię to jeszcze bardziej. Harry chciał się tobą
zająć, ale postanowiłaś, że teraz to ty się nim zajmiesz. Dobrałaś się do jego
tygryska. Tak naprawdę czekałaś na to już od jakichś 2-3 lat. W sumie NIGDY nie
myślałaś, że dojdzie do tego; że nie będziecie już tylko przyjaciółmi. Ale to
nie zmieniało faktu, że Harold był nieziemsko przystojny. Tak. Wreszcie mogłaś
pokazać, na co cię stać. Ssałaś, pociągałaś, obciągałaś. – Nazywaj to sobie jak
chcesz.- pomyślałaś. – Ja i tak wiem, że robię mu loda. Kurwa, przecież to
Harry, Harry z One Direction.- ojj.. Teraz to cię podnieciło. Zaczęłaś się
bawić jeszcze szybciej i dokładniej. Słyszałaś pomruk podniecenia swojego
partnera. To było takie słodkie. Był taki niewinny. Taki… Spokojny. Dobra, nie
chciał już nic nie robić. Wziął cię, przerzucił na łóżko tak, że teraz on był
na górze. Zaczął cię całować. Najpierw
po szyi, potem dotykał twoich piersi. Ssał je, lizał, przygryzał. Potem zszedł
niżej, na brzuch. Jego pocałunki po twoim brzuchu doprowadzały cię do
szaleństwa. Zawsze o tym marzyłaś, choć nie byłaś do końca tego pewna, przecież
traktowałaś go bardziej jak starszego brata. W tym momencie cię to nie
obchodziło. Liczyło się tylko to, że on jest. Jest tak blisko i jest taki
realny.. W końcu zbliżył się do twojego „skarba”. Jak się przyssał… Nie mógł
przestać. Całował cię, ssał, lizał, jego język był jak łuparka świdrowa.
Postanowiłaś to w końcu przerwać, zanim
dojdzie do czegoś, czego oboje jeszcze nie chcieliście. Harry „odessał” się od
ciebie. Wstał, pomasował jeszcze chwilkę swojego przyjaciela i wszedł w ciebie.
Najpierw lekko, delikatnie, swobodnie, powoli. Zaczął przyspieszać. Pieprzył
cię jak szalony, a ty tylko krzyczałaś na cały dom. Darłaś się, „ mocniej..
moooooocniej, Harry. Tak. Taaak.” Chciałaś się jeszcze chwilkę potem
pozabawiać, więc ustaliliście pozycję 69. To był najlepszy wybór. Bo 30
minutowej zabawie w pozycji sześć na dziewięć ustaliliście pozycję na mnicha.
Nie było wam zbyt wygodnie. Chciałaś na jeźdźca. Przodem do Hazzy. Było mu to
baaardzo na rękę. Nie dość, że nic nie robił, to jeszcze patrzył na ciebie. Tu
i ówdzie. I widział twoje falujące piersi. Widziałaś cholerne pożądanie w jego
oczach. W tym momencie obudziło się w tobie coś, czego nigdy nie czułaś.
Przemieniłaś się w całkiem kogoś innego. Wstąpił w ciebie jakiś demon. Zaczęłaś
po nim skakać jak szalona. Policzkowałaś go lekko, ale.. Zauważyłaś, że to mu
się podoba. W oczach miał jeszcze
większe pożądanie. Nigdy u nikogo takiego nie widziałaś… Zeszłaś z niego na
chwilę, pobiegłaś na górę. Wyjęłaś pewne zabawki… Harry na początku się
przestraszył, później łobuziarsko uśmiechnął. Ale był zdziwiony i spytał, skąd
jego „młodsza siostrzyczka” posiada takie rzeczy. Odpowiedziałaś mu, że
dostałaś od koleżanki na 16ste urodziny. Tylko puścił oczko. Mięliście żel
erotyczny, mini bicz, kajdanki… Harry poszedł na pierwszy ogień. Przypięłaś go
do kanapy. I już mogłaś robić z nim co chcesz… Później zamiana ról, a potem
znów ostry, dziki seks. Ostatnie poprawki, pchnięcia i doszliście. Najpierw
Hazza, potem Ty. Opadliście bez sił na łóżko. Przespaliście się godzinkę i
poszliście wziąć prysznic. Nie bez tego.. Ale to trwało tylko chwilkę, więc
sz</span><span style="font-size: small;">ybko wyszliście z kabiny. Szliście nadzy przez dom, bo z ubrań nie było już
czego zbierać. Gdy byliście w salonie, do domu weszli chłopaki. Lou powiedział
tylko, że „oupsss.. My chyba nie w porę.. :D” Ale powiedzieliście, że już ok. i
poszliście się szybko ubrać. Niall’a to chłopaki musieli wnosić, a Zayn ledwo
mówił. Pomyślałaś, że oni też nieźle się bawili. Położyliście się razem.
Powiedziałaś tylko, że było cudownie, a
Hazza dodał, że będzie tutaj jeszcze caaaałe sześć dni. Poczym łobuziarsko się
uśmiechnął i dał ci buziaka w czoło. Bardzo szybko usnęliście. Rano obudził cię
bardzo czułym „Dzień dobry, kochanie.” I namiętnym całusem. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: inherit;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="font-family: inherit;">
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">___________________________________</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">Boże, 50 000 wyświetleń. Boże, nie wierzę. Jezu. Chryste.
Bogu. Nie no, bez kitajcu. Przylazłam tu w lipcu, licząc góra na z 5
tysięcy wyświetleń, przez cały okres, jak będę tego bloga prowadzić, a
tu przez pięć miesięcy 50 tysięcy. Nie wierzę. :') <br />Serio, wchodzę tu
wczoraj w nocy, przez telefon <wybaczcie, sprawy osobiste, nie mogę
powiedzieć, dlaczego tak rzadko bywam, nawet przy kompie> i 52 000 i
takie: JEZU. :OO <3. </span><br />
<span style="font-size: small;">Magiczne uczucie. *o*</span><br />
<span style="font-size: small;">Wiem, byłoby więcej, jakbym tu codziennie wchodziła, ale zrozumcie, naprawdę nie mogę. :<</span><br />
<br />
<span style="font-size: large;">A teraz, z racji tego, tych 50 000 mam dla was zabawę. :3 </span><br />
<span style="font-size: large;"><b>Ten imagin... Ma coś. Jest inny.. Znaczy... Nie tyle inny, co.. No kurde, COŚ. </b>Podpowiem, że dla "stałych czytelników" będzie to mniejszy problem. </span><br />
<span style="font-size: large;">Pierwsza osoba, albo, jeśli chociaż jakaś taka będzie, że <b>ZGADNIE O CO MI CHODZI Z TYM IMAGINEM</b>,
poproszę ją o podanie swojego TWITTERA I BLOGA, TUMBLR'a bądź cokolwiek
tam sobie zechcecie. BĘDĘ TO WYŚWIETLAĆ NA SWOIM BLOGU PRZEZ 10
NOTEK/imagin ów+ codziennie przez 10 dni będzie shoutout na moim
twitterze. <span style="font-size: small;">< <a href="https://twitter.com/MyHeroHarreh">@MyHeroHarreh</a> ></span></span><br />
<span style="font-size: large;"> <u><span style="font-size: small;">CO WY NA TO? :3 </span></u></span><br />
<span style="font-size: large;">KOMBINUJCIE, PRÓBUJCIE, NAJWYŻEJ NIE WYJDZIE, ALE WARTO SPRÓBOWAĆ. :)</span><br />
<span style="font-size: small;">Wiem, że trochę kiepska nagroda, ale zawsze coś. :)</span><br />
<b><span style="font-size: small;">Zapraszam do udziału! :D</span></b><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: small;"><b>Naprawdę, pomimo, iż was nie znam, to tak bardzo kocham, tych moich "czytelników". <33 </b></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"><b>Buziak. Xxxxxx</b></span></span></div>
<br />Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-52418254071604713842012-11-27T14:23:00.001+01:002012-11-27T15:18:25.944+01:00Imagin czterdziesty szósty~ Lou.<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">the translate is in the "hidden" </span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">strap on the right side. C: Xxx</span></b></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
*Lou*<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
Friday, 25.09.2010</div>
<div style="text-align: right;">
</div>
<span style="font-size: x-large;">"</span> O matko, koncert był niesamowity! Fani tak cudownie się bawili...<br />
Obyło się bez tych cholernych bójek, nieprzyjemności i wszystkiego.<br />
Po prostu. Koncert.<br />
Magia.<br />
<br />
Wszedłem za kulisy, ogarnąłem się, napiłem i pogadałem trochę z chłopakami.<br />
Poszedłem do Lou, by zdjęła mi tę tonę pudru z twarzy. Spytała jak koncert, opowiedziałem jej, że mega, wymieniliśmy ze sobą kilka zdań, taka tam przyjacielska pogawędka.<br />
<br />
Potem poszedłem... Gdzie ja poszedłem? Ah, tak. Coś zjeść, pod koniec koncertu zrobiłem się strasznie głodny. ale... HA HA HA. Tak, tylko co podszedłem do lodówki- była pusta.<br />
-Niall debilu! Oddawaj połowę lodówki!- krzyknąłem na całe gardło. -Emmm.. Sorry, za późno..- odkrzyknął blondyn z pełnymi ustami.<br />
Super, nie dość, że { twoje imię } tutaj nie było, to jeszcze nawet nie miałem co zjeść! Poszedłem do Paula i poprosiłem, żeby mi zamówił pizzę, nie chciałem jeść niczego z cateringu. <br />
Następnie poszedłem wziąć szybki, zimny prysznic, cały się kleiłem od tego potu, nienawidzę tego uczucia. Z łazienki właśnie wychodził Zay z Harrym, mieli mokre włosy i w ogóle wyglądało, jakby się kąpali, co jest dziwne, czyżby brali razem prysznic? Eh, nie teraz, teraz nie miałem ochoty się z nich nabijać, nie byłem w humorze, { twoje imię } nie było teraz ze mną.<br />
Przeszedłem przez cały hol, korytarz, wąskie korytarze, salę, halę i jeszcze nie wiadomo co, tylko po to, żeby wziąć gatki do kąpieli, a następnie wracałem z powrotem tą samą drogą. W tym momencie było to dla mnie tak irytujące, że lepiej, żeby nikt się teraz do mnie nie odzywał.<br />
<br />
Wykąpałem się i poszedłem do garderoby. Ta kąpiel dała mi wiele do myślenia, ponad to, do spotkania z { twoje imię } pozostały już tylko niecałe dwie godziny, więc to wprowadzało mnie w lepszy nastrój. <br />
Chciałem ubrać się w jakąś koszulę i jeansy, ale uznałem, że będzie to strój niezbyt adekwatny do sytuacji. Ubrałem się więc w jakiś wiszący tam garnitur. Po przebraniu poszedłem do jednego z tych gigantycznych luster i... To co zobaczyłem, przeraziło mnie.<br />
Natychmiast poszedłem się przebrać. Założyłem jakieś baggy w kolorze szarym i na wierzch jakiś nowy, czarny sweterek Niallera z kobaltowymi wzorami. Wyglądałem jak idiota w tych trzech kolorach, ale nic innego z tych wszystkich szaf nie przypadło mi do gustu, a przecież nie będę zawracał tym głowy Lou, nawet nie wiem, czy już nie wyszła, bo miała dziś wyjść wcześniej, jeszcze z Lux do jakiegoś lekarza.<br />
<br />
"okej, jestem gotów, nic nie może dziś pójść źle!" powiedziałem sobie w myśli, wziąłem tylko portfel, powiedziałem Andyemu, że wychodzę, krzyknąłem chłopakom zwykłe "cześć!" i poszedłem.<br />
<br />
<i>Ten dzień miał być wyjątkowy.</i><br />
<br />
<br />
***<br />
Czekałem na nią, w swoim zwyczaju miała się spóźniać, żebym zawsze był podenerwowany, nie wiem, w czym czerpała przyjemność. Jednak jej dzisiejsze spóźnienie irytowało mnie jeszcze bardziej.<br />
Nogi miałem jak z waty, a z języka zrobił mi się jeden wielki supeł. "No to pięknie...." pomyślałem i przełknąłem ślinę, żeby się pozbyć tej wielkiej guli w gardle. <br />
Podjechała taksówka. Jej taksówka. Wiedziałem, że to już ona.<br />
Przygotowałem się, poprawiłem fryzurę i sweterek. Kwiaty ułożyłem w idealnym szyku, a to, co trzymałem w ręku schowałem z powrotem do kieszeni spodni.<br />
Podeszła. Moja ciemnowłosa piękność.<br />
Szła, a jej kasztanowe włosy falowały przy lekkich podmuchach wiatru, w jej magicznych, brązowych oczach odbijały się światła lampek i świec. Schodziła po tych schodkach.<br />
Jej "mała czarna" sprawiała, że musiałem odpędzać od siebie wszystkie tego typu myśli, by na moich spodniach nie pojawił się 'namiocik'. Jej długie długie, opalone nogi, tak jak myślałem, nie potrzebowały żadnych rajstop. Na jej stopach widniały kilkunasto centymetrowe, krwisto czerwone szpilki. Szpilki miały taki sam kolor, jak jej ponętne usta. Makijaż wieczorowy, aczkolwiek tak bardzo delikatny i dziewczęcy. Piękne paznokcie, pomalowane na jeden z tych jaśniejszych kolorów czerwieni.<br />
Okej, nie miałem szans, na moich spodniach już pojawiał się namiocik. Miałem tylko nadzieję, że go nie zauważy- tak, jasne, nie zauważy. Miałem tylko nadzieję, że go nie skomentuje.<br />
Podeszła bliżej, do naszego kocyka. Tyle się napracowałem, żeby wymyślić jak ten moment i miejsce zaaranżować.<br />
Wybrałem coś, co uważałem, że spodoba jej się najbardziej. Coś tak prostego, acz, pewnie według niej, romantycznego.<br />
Przy tym jednym z setki, wielkim, metalowym moście, co jest tu w mieście rozłożyłem wielki koc w czarno-białą kratę. Wokół porozstawiałem chyba z tysiąc, jak nie więcej, świec. Dodałem jeszcze kilka mini reflektorów, żeby było coś widać. Przygotowałem, SAM, kolację, takie tam, parę przekąsek i kurczak z ryżem.<br />
<br />
Okej, podeszła. Woń jej perfum doprowadzała mnie do szaleństwa, ale nie dałem tego po sobie poznać. Jej oczy, tak zbliżone do moich ukazywały jeszcze więcej uczuć i piękna, niż ostatnio.<br />
Zaprosiłem ją, żeby usiadła. Oczywiście zrobiła to z wielkim, śnieżnobiałym uśmiechem.<br />
Okej, śmialiśmy się, długo bawiliśmy, znowu śmialiśmy.<br />
W końcu ona wylądowała w moich ramionach. Oparłem się łokciem o ziemię, ona położyła mi głowę na klatce piersiowej i patrzyliśmy na gwiazdy.<br />
Po kilku minutach wyszeptała: Kocham Cię, Lou.<br />
Zrobiło mi się w środku gorąco, naprawdę, chciałem wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo ja, kocham ją. Jednak zamiast jej odpowiedzieć postanowiłem zrobić to, na co czekałem cały tydzień.<br />
Delikatnie się uniosłem, tak, żeby zrozumiała, że ma się na chwilę unieść.<br />
Teraz to ja wstałem, poprosiłem ją, żeby usiadła, albo wstała, jak woli. Patrzyła na mnie tym swoim porażającym, jednakże zdziwionym spojrzeniem.<br />
<i>Super, znowu gula w gardle.... </i><br />
Dobra, ogarnąłem się, jakoś.<br />
"Czy ty..." zacząłem. Wyjąłem ze spodni to małe pudełeczko, które schowałem tam niespełna dwie i pół godziny temu, gdy ona do mnie szła. <br />
"{ twoje pełne imię i nazwisko } przyrzekam ci kochać cię nad życie, do końca życia, a może i nawet jeszcze dłużej. Obiecuję ci dać z siebie wszystko, co tylko mam, by tobie było dobrze. Będę cię kochał na wieki. Czy chciałabyś zamienić { twoje nazwisko } na Tomlinson, bądź { twoje nazwisko }- Tomlinson? Pisane po myślniku? { twoje imię } czy uczynisz mi ten zaszczyt i mnie poślubisz?" wiem, dość nietypowa.... Przemowa. Sam to ułożyłem, pewnie będę żałował, bo było to dość chaotyczne, ale cóż. Tak samo wyszło.<br />
Chyba jednak nie będę żałował.<br />
W jej oczach pojawiły się łzy, wyszeptała ledwo słyszalnym dla człowieka szeptem "TAK". I rzuciła mi się na szyję.<br />
Obróciłem się z nią kilka razy, po czym pocałowałem ją najbardziej namiętnie, jak tylko potrafiłem. -Należał do mojej babci.- Powiedziałem i założyłem jej na rękę pierścionek. Powróciliśmy do pozycji sprzed tej chwili. Z tym, że ona nie podziwiała już gwiazd, lecz pierścionek....<br />
<br />
<br />
Noc po tym wydarzeniu... Hmm....<br />
<i>Była najlepszą nocą w moim życiu.</i><br />
<i><b>Tak bardzo ją kocham...</b> </i><span style="font-size: x-large;">"</span><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Zamknęłaś pewien zeszyt, który znalazłaś w pudłach na strychu. W oczach pojawiły ci się łzy, sama nie wiedziałaś, dlaczego, ale się pojawiły.<br />
Podszedł do ciebie i złapał cię od tyłu, w biodrach.<br />
Drgnęłaś, ale nic nie powiedziałaś.<br />
-Dlaczego już nie piszesz tego zeszytu?- spytałaś szeptem. -Odkąd mam ciebie, nie potrzebne mi to. Każda chwila spędzona z tobą zostaje na zawsze w mojej pamięci, nie muszę jej nigdzie spisywać, by nie zapomnieć.- odpowiedział i przekręcił obrączkę na twoim palcu.<br />
Cóż, to co powiedział było tak słodkie, że aż przesłodzone, ale liczą się intencje. Obróciłaś się i, spojrzałaś mu głęboko w oczy. Pocałował cię pocałunkiem jednym z tych, przez które zapominasz, jak się nabiera powietrza.....<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGqKNT53GRNGX_npVRMd7dnAVGoZXdSVCosMYbKaTD2kTHdwPPCdsf8GwBdk1VwAIvS8XaBwS_zo15gZ_ejgDRPr3nFU4jjDUgsG41MFkXU9_wgj6Q7VGBe6mYhuV8Idt2tEJ8-fE5kcc/s1600/3a81e72eb2b111e1b2fe1231380205bf_6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGqKNT53GRNGX_npVRMd7dnAVGoZXdSVCosMYbKaTD2kTHdwPPCdsf8GwBdk1VwAIvS8XaBwS_zo15gZ_ejgDRPr3nFU4jjDUgsG41MFkXU9_wgj6Q7VGBe6mYhuV8Idt2tEJ8-fE5kcc/s400/3a81e72eb2b111e1b2fe1231380205bf_6.jpg" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
_______________________________________________________________<br />
<br />
Ta daaaaaaaaaa. XDDDDDDDD<br />
Taki dziwny, ale nie wiedziałam, co napisać. :< <br />
To macie to. XD<br />
<br />
Sorry, że znowu tyle nic nie pisałam, ale to wszystko jest tak zawalone, że ja w tygodniu, przez całe 31 godzin, mam może z jedną wolną od kartkówek. Już zaraz na wf będą sprawdziany.... ;_;<br />
No, i tak mi się to schodzi.<br />
Nie wiem, jak wam się podoba ten wygląd bloga. Szczerze mówiąc mi się podoba. XD<br />
Wiem, że niewiele jest tu z 1D, ale.... Ważne, że imaginy są, nie? xd<br />
Nie wiem, jeśli macie jakieś sugestie, to piszcie, chętnie się do nich zastosuję. :3<br />
A co do komentarzy... kiedyś się na ten temat rozpisałam, może dobrze, może źle, nie wiem. W każdym bądź razie, liczę na was. :)<br />
Mam nadzieję, że się wam choć trochę podobał i, że nie jesteście aż tak bardzo zawiedzeni moim stylem pisania. XDD<br />
<br />
<span style="font-size: large;">ZAPRASZAM TEŻ TO GŁOSOWANIA W ANKIECIE, JEST ONA W TYM SCHOWANYM PASKU, PO PRAWEJ STRONIE. </span><br />
<span style="font-size: large;">TO TEŻ DUŻO MI DAJE, Z GÓRY DZIĘKUJĘ. <3 </span><br />
<br />
<br />
<i>*Jutro raczej na pewno nic nie napiszę, bo w czwartek mam sprawdzian z fizyki, a... W szkole nie było mnie od 15.11.2012, więc trochę zaległości też muszę nadrobić.... :c </i><br />
<i>Tak więc, cierpliwości miśki! Xxxxx</i><br />
<br />
<br />Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-37445383612245227882012-11-20T22:34:00.002+01:002012-11-27T14:27:13.657+01:00YO. :3<br />
<br />
<b><span style="font-size: x-large;"><br /></span></b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">NOWY WYGLĄD BLOGA. :3</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;">Podoba wam się? :)</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;">W komentarzach piszcie swoje opinie i w ogóle wszystko, </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;">albo, jeśli macie jakieś koncepcje/zastrzeżenia/propozycje co do wyglądu tego bloga, to jestem na nie bardzo otwarta, chętnie poczytam i je zastosuję. :)</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;">Soooo, DO BOJU KOWBOJU. C: </span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Pozdrawiam,</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Werson</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Ps. JUTRO NOWY IMAGIN. :3 CHYBA, ŻE jednak wsadzą mnie do tego szpitala.... :c</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<b><span style="font-size: x-large;">|</span></b><br />
<b><span style="font-size: x-large;">|</span></b><br />
<b><span style="font-size: x-large;">|</span></b><br />
<b><span style="font-size: x-large;">|</span></b><br />
<b><span style="font-size: x-large;">|</span></b><br />
<b><span style="font-size: x-large;">v</span></b></div>
Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-78497593303349560552012-11-11T18:23:00.002+01:002012-11-11T22:54:02.785+01:00Imagin czterdziesty piąty~ Zay.<br />
<br />
-Nie przychodź tu więcej, nie chcę cię widzieć!- krzyknęłaś mu prosto w twarz i zatrzasnęłaś drzwi przed nosem. <br />
Wytarłaś zapłakane oczy i udając, że nic się nie stało przebiegłaś tanecznym krokiem przez salon. Twoja siostra, a zarazem najlepsza przyjaciółka wiedziała, że coś jest nie tak. Była od ciebie starsza o dwa lata, rozumiała cię jak nikt inny, tylko z nią w prawdziwym świecie mogłaś pogadać na serio, poważnie, pośmiać się, czy pozwierzać.<br />
Zatrzymała cię, obróciła w swoją stronę i starła z oka jedną z miliona słonych łez. Posadziła wygodnie na miętowej sofie, okryła kocem i gdzieś wyszła. Po kilku minutach wróciła z kubkiem gorącej, mocnej kawy i paczką żelek. -Ty to wiesz, jak mi poprawić humor.- uśmiechnęłaś się blado. -Zacznij od początku skarbie.- powiedziała ciepło. Postawiłaś kubek na stoliku i zdjęłaś skórzaną kurtkę ozdobioną ćwiekami, które sama doczepiałaś.<br />
"Zacznij od początku......" pomyślałaś. Ok.<br />
" Jak wiesz, dziś mieliśmy imprezę u [ Imię twojego przyjaciela ]. Wszystko spoko, ładnie, pięknie. Ubrałam się *odkrywasz koc- miałaś na sobie jeans 'owe short 'y, luźny, żółty, neonowy top, na nogach czarne Martens 'y, na głowie trochę push ap 'u, długie włosy potapirowałaś. Delikatny, aczkolwiek wieczorowy make-up dodał ci ze dwa lata, więc wyglądałaś na dziewiętnaście. Od dziewiętnastu wpuszczali do klubu, więc było perfect.*<br />
Zay przyjechał ze dwie godziny przed imprezą. Zdziwiło mnie to, ale uwielbiam spędzać z nim czas, więc absolutnie mi to nie przeszkadzało. -Łap kurteczkę księżniczko, za chwilę wychodzimy.- wparował do domu i powiedział to tym swoim męskim, łobuzerskim tonem. -Jak to? Powinniśmy wyjść dopiero za półtorej, żeby zdążyć do klubu.- odparłam. -Tak wiem słońce, ale mam niespodziankę.- odpowiedział puszczając oczko.<br />
Dobrze więc, złapałam tylko kurtkę i wyszliśmy. W drodze do samochodu oczywiście nie byłby to on, gdyby mi czegoś nie odwalił. Zaczął mnie łaskotać, a gdy uciekłam, gonił mnie. W sumie było nawet śmiesznie, a on był taki słodki chcąc udawać twardego mężczyznę gdy mnie gonił. Obiegłam rundkę dookoła domu, bo przecież nie mogłam wpaść na to, by od razu pobiec do samochodu, nie? Złapał mnie tuż przy drzwiach, trzymał w talii, drugą ręką odgarnął moje włosy. Dał naprawdę delikatnego, ale jakże namiętnego całusa, ale przecież tylko musnął moją wargę, ale.... Cóż, ja już byłam z gumy. Więc zapewne w środku wybuchł śmiechem, nie wiem jakim cudem się powstrzymał, ale przy mnie tylko się uśmiechnął ledwo zauważalnie.<br />
Złapał mnie i przerzucił sobie przez ramię, szedł do auta. Zobaczyłam, że idzie [ Imię twojego byłego ], więc poprosiłam szybko, żeby mnie postawił.<br />
Oczywiście, zrobił to. Ale jak najszybciej zwrócił mnie w swoją stronę, objął, złapał za pupę i pocałował tak namiętnie, że myślałam, że zemdleję. Okazało się, że [ imię twojego byłego ] jeszcze nie poszedł, tylko się lampił, a Zayn wziął mnie pod rękę i otworzył drzwi od samochodu, jak prawdziwy gentelman. <br />
Wiedziałam, że zrobił to, żeby był zazdrosny! No, ale cóż, tego pocałunku długo nie zapomnę. *uśmiech*<br />
Następnie puścił jakieś ballady o miłości i ruszyliśmy. Przy [ nazwa ulicy ] skręciliśmy w całkiem całkiem przeciwną stronę, chłopak tylko się uśmiechnął, gdy zobaczył moje zdezorientowanie i docisnął pedał gazu. 120 na godzinę to chyba nie jest odpowiednia prędkość w zatłoczonym mieście, ale cóż, zarówno on, jak i ja przecież uwielbiamy szybką jazdę.<br />
Po dwudziestu minutach drogi zatrzymaliśmy się. Poprosił mnie, żebym wysiadła, no to okej, zgodziłam się. Podszedł od tyłu, ponownie złapał mnie w talii i musnął moją szyję. Potem jego ręka powędrowała gdzieś do kieszeni i wyjął COŚ. Tym czymś była czarna bandamka, którą przewiązał mi oczy. -Ufasz mi?- spytał dysząc, jego puls i tętno były mocno przyspieszone. -Ufam jak nikomu innemu.- odparłam drżąc. Tak szczerze, to sama nie mam pojęcia dlaczego tak się zachowywaliśmy, jakbyśmy się seksić zaraz mieli, a przecież tutaj wcale o to nie chodziło.<br />
-To skoro mi ufasz, to... Albo nie.- skończył i wziął mnie w swoje męskie, silne ramiona. Szliśmy jakby pod górę, z momentami, gdzie czułam schody, po paru minutach postawił mnie na ziemi, a właściwie na niej posadził. Delikatnie musnął swoją dłonią moje włosy, po czym odwiązał bandamkę. <br />
Ukazał mi się widok, jakiego nie zapomnę do końca życia. Do końca swoich dni, albo i jeszcze dłużej.<br />
Przede mną była panorama miasta, mojego pięknego, kochanego, najładniejszego { nazwa twojego ulubionego miasta }. Przy zachodzącym słońcu i pięknej pogodzie. Przy +24 °C. I.... Z Malikiem u boku, Malikiem trzymającym mnie w pasie, z głową opartą o moje ramię, szepcącego mi refren piosenki miłosnej, której napisał specjalnie dla mnie. <br />
To było cudowne, aż nie chciałam iść na tą imprezę, ale to były jego urodziny, więc nie wypadało...<br />
***<br />
Zatrzymaliśmy się przed klubem, koleś z obsługi wziął nasz wóz i zaprowadził na parking, podczas gdy my byliśmy już w środku. Ahhh, jakie to było miłe przywitanie. Wszyscy zwrócili się w naszą stronę i zaczęli bić brawo. No tak, pomimo, iż byliśmy ze sobą już praktycznie rok, na żadne imprezy, gdzie można by nas rozpoznać nie chodziliśmy. Najczęściej do klubów dla gejów, tam nas wpuszczali i nikt nam nie przeszkadzał. No, chyba, że kolesie się przywalali do Malika. <br />
A tu.... Ej, to było nawet fajne uczucie. No, i zaczęliśmy się bawić, było dość.... Śmiesznie. to chyba dobre słowo. Ale ci wszystkiego nie będę opisywać, bo... Bo nie. Przejdę do sedna.<br />
Poszłam do łazienki, musiałam poprawić fryzurę i nałożyć nowy puder, bo znów zaczęłam się strasznie świecić. Byłam tam jakieś... Hmm.. No, ze 25 minut na pewno.<br />
I wyszłam. Stamtąd. Na salę. Do wszystkich. <br />
Zayn stał/ siedział/ leżał, nawet nie wiem, jak to nazwać, przy barze. Z butelką, nie wiem czego, chyba Tequili, yeeeeep, uwielbiał ten trunek. Wszystko było by ok, gdyby nie.... Blondi siedząca mu na kolanach i gdyby on nie trzymał jej za tyłek.<br />
Jezu, ale żeby ona?! Blond. Tleniony. Plastikowy. Różowa mini. Tylko gorset. Piersi większe od arbuzów, które rano kupiliśmy. Tona, DOSŁOWNIE TONA tapety, sztuczne rzęsy i podkład, który wręcz z niej ściekał. Nie nie nie, nie żebym ją "h8", ale..... NO DOBRA, H8 JĄ. Jeszcze jak zobaczyłam, że wplata w jego włosy swoje łapy z 17 cm tipsami, a on jakby chciał musnąć jej wargi... W moich oczach pojawiły się łzy, wybiegłam jak najszybciej. Usłyszałam jeszcze tylko, że Nialler krzyczał " { Twoje imię }!" i już byłam na zewnątrz klubu.<br />
I wtedy wybiegł Zay, ale ja już zamykałam drzwi od taksówki, później nie wiem, co się z nim stało, złapał mnie tuż pod drzwiami...."<br />
Starłaś jedną łzę, która spłynęła ci po policzku i włożyłaś do ust jedną żelkę.<br />
Szczerze?<br />
Nie miałaś pojęcia, co dalej. Co dalej zrobisz.<br />
Niby powinnaś dać mu szansę na wytłumaczenie się, ale skąd weźmiesz pewność, że cię nie okłamuje? To naprawdę głupia sytuacja....<br />
Poprosiłaś siostrę, żeby wyszła, chciałaś zostać sama... Zgodziła się bez wahania, a ty położyłaś się i skupiłaś wzrok na drzewkach bonsai. <br />
Wstałaś i chwiejnym krokiem, wzięłaś laptopa do ręki i znów wróciłaś pod ciepły kocyk. Weszłaś na twittera, bo co innego miałaś do roboty? Może chociaż ten głupi portal odciągnie cię od problemów rzeczywistości. <br />
Zalogowałaś się i weszłaś w mentions: 1392390483457389526427856378456 nowych powiadomień. Coś było nie tak. Od razu weszłaś na konto Zayna. 100 tweetów o treści "przepraszam" i ten najnowszy, już chyba ostatni: "Przepraszam skarbie. To nie tak miało być, to nie było to, o czym myślisz. Daj mi chociaż to wytłumaczyć, jeśli zechcesz, to dam ci spokój, ale wiedz, że łatwo się nie poddam. Z." Pod tym odpowiedzi directioners, żebym mu dała szanse, i też... tweety całej pozostałej czwórki. Nialler napisał: { Twoje imię }, proszę, wiem, co widziałaś, wiem, co mogłaś sobie pomyśleć, ale gadałem z tym idiotą, to naprawdę co innego!' Hazz dodał: Proszę cię, mała, to jest totalny debil, ALE DAJ MU WYTŁUMACZYĆ, BŁAGAM. x' Li powiedział: To mnie uważa się za "odpowiedzialnego", więc może powinienem to "przejąć"? Nie wiem. Tylko proszę cię, skarbie. Daj mu się chociaż wytłumaczyć. Jest pojebem, debilem, i chujem, wiem, mieszkam z nim na codzień. Ale ten pojeb, debil i chuj tak strasznie cię kocha! Daj mu jeszcze jedną, ostatnią szansę. x " a Lou od siebie, po prostu: ZAYN, IDIOTO POPIERDOLONY, CO ŻEŚ ZNOWU ODJEBAŁ?! GOOOOOD, JAKI TY JESTEŚ GŁUPI! A ty kotku... Wiem, nawet nie umiem go wytłumaczyć, ale.... daj się mu, niech on sam się wytłumaczy, proszę. On tu siedzi i płacze.........."<br />
Nie wiedziałaś już co o tym myśleć, może faktycznie dać mu się, jak to napisał Li? Może naprawdę wtedy wydarzyło się coś, co tylko wyglądało inaczej, a miało inne znaczenie?<br />
A co, jeśli on się będzie "tłumaczył", a i tak będzie kłamał?<br />
Znów wzbierały się w tobie łzy. Ale tym razem łzy złości i cierpienia. Już nie chciałaś płakać ot tak, bo byłaś słaba, tylko teraz to był ból połączony ze złością...<br />
Wzięłaś do ręki telefon. 362 nieodebrane połączenia i 700 wiadomości tekstowych. "Skąd on.... No tak, stać go."- pomyślałaś. Nie miałaś siły tego czytać, większość była prawie takiej samej treści. "Przepraszam... Kocham cię. "To nie tak jak myślisz, oddzwoń.." "Naprawdę Cię kocham. Tylko ciebie... <3" I tak w kółko. "Delete message", wszystko poszło się jebać, nie chciałaś na to patrzeć.<br />
Weszłaś w nowe wiadomości tekstowe:<br />
<br />
<i>U mnie. Za godzinę. Będziesz miał godzinę. </i>{ pierwsza litera twojego imienia }.<i> </i><br />
<br />
Do: Misiek.<br />
Wysłano<br />
<br />
Spojrzałaś na tapetę, przypomniały ci się wspólne wakacje, zdjęcie jest właśnie z nich. Całujecie się nad morzem, przy zachodzie słońca.<br />
Trzeba przyznać, Harreh idealnie potrafi wyłapać moment.<br />
I wtedy właśnie uświadomiłaś sobie, że postąpiłaś prawidłowo dając mu się wytłumaczyć. <br />
<br />
*Dzwonek do drzwi*, powiedziałaś siostrze, że ty otworzysz.<br />
<br />
Rozejrzałaś się, nikogo nie było wokoło.<br />
Trochę się zdezorientowałaś, ale cóż. Już miałaś je zamykać, kiedy usłyszałaś, że ktoś zmierza. Zza pawilonu wyszli.... Chłopcy. W garniturach. Cała czwórka. <br />
Zaczęli.... Zaczęli nucić piosenkę. Skądś ją znałaś, tylko nie mogłaś sobie przypomnieć skąd.<br />
Po chwili drugi akord. No tak, od razu poznałaś. Nucili piosenkę, tą piosenkę, twoją piosenkę. Piosenkę, którą specjalnie dla ciebie napisał Zay.<br />
Ktoś złapał cię od tyłu. Obróciłaś głowę, tak, to był on, twój mulat.<br />
<br />
Poszliście na górę, byliście całkowicie sami. Wyjaśnił ci wszystko, nawet mu nie przerwałaś.<br />
Okazało się, że to ona na nim "usiadła", w momencie, gdy wyglądało, jakby miał muskać jej wargi po prostu mówił jej do ucha, bo było zbyt głośno, że jest zajęty, w dodatku jest tu z tym KIMŚ.<br />
To wszystko trwało może z minutę, góra dwie, ale wtedy weszłaś ty, i... On nie wiedział co zrobić.<br />
Tak strasznie cię przepraszał, teraz to jemu z oka spłynęła łza......<br />
<br />
Jejku, to było takie.... Nawet nie potrafisz tego opisać, to było jedno, wielkie "Awwwwwwwwww"<br />
Zakończyliście wszystko pocałunkiem. Tak, tym pocałunkiem, przez który prawie mdlejesz.<br />
<br />
I wtedy drzwi od twojego pokoju się otworzyły, wszyscy czterej leżeli na podłodze. -NIALL, TY CIOTO, MÓWIŁEM NIE DOTYKAJ KLAMKI, GOOOOD.- krzyknął Liam. -NO ALE..... HARRY NIE DAŁ MI SIĘ DOTKNĄĆ DO DRZWI, NIC NIE SŁYSZAŁEM!- zaczął się szybko tłumaczyć blondyn.<br />
Nie mogliście się pohamować i razem z Zaynem wybuchnęliście niekontrolowanym śmiechem.<br />
Ale zatraceni sobą wróciliście do pocałunku, całkowicie zapominając o rzeczywistości.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLYoSn6EOF_HT5mc0_7r8qC8FQ3c2A_OQNQpGrqLlCmO-Q2jdOgBRgpiWiuXyLkiwGk3woyER8QIKQT5LwQZ7xWYiFckstZkiOO-NZ5GYB28wJfZM11XbxZPgMz6bcM5L5HuhGYIceiZI/s1600/17cb772b5c2f98e39a9d747d077dfa7c.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLYoSn6EOF_HT5mc0_7r8qC8FQ3c2A_OQNQpGrqLlCmO-Q2jdOgBRgpiWiuXyLkiwGk3woyER8QIKQT5LwQZ7xWYiFckstZkiOO-NZ5GYB28wJfZM11XbxZPgMz6bcM5L5HuhGYIceiZI/s320/17cb772b5c2f98e39a9d747d077dfa7c.gif" width="320" /> </a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
_____________________________________________<br />
<br />
Nie ma 30 followersów, sorry, ale jak chcecie, zaczyna mi to zwisać........... <br />
<br />
ALE MASSIVE THANK U ZA KOMENTARZE POD OSTATNIM POSTEM! NAPRAWDĘ, GUYS! U'RE amaZAYN! <33 Xxx <br />
HAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHA<br />
LEWY JAKIŚ TEN IMAGIN. xDDDD<br />
i ogólnie sorry, za jakiekolwiek błędy, nigdy nie czytam imaginów przed dodaniem, bo kiedyś tak robiłam i.... NIE WYSZŁO MI TO NA DOBRE. Krótko mówiąc, czytałam i wprowadzałam tak wiele poprawek, że już sama nie mogłam, kasowałam całego imagina i pisałam na nowo. XDDD #onlyme.<br />
<br />
No, więc właśnie. Piszę go już od 16.30, a i to od połowy, bo drugie pół gdzieś kiedyś pisałam. O.o<br />
A MAM TYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYLE LEKCJI, ŻE ZARAZ ZMYKAM. :C<br />
Zresztą, smutno mi dziś. :c<br />
<br />
NIE WIEM, kiedy następny imagin, przepraszam, naprawdę nie wiem.... :c<br />
OBIECUJĘ, ŻE POSTARAM SIĘ, BY BYŁ JAK NAJSZYBCIEJ. :)<br />
<br />
<br />
@MyHeroHarreh <br />
<br />
#loveuguys!<br />
PLEASE, FOLLOW ME, COMMENT, AND WHERE THEY CAN SHARE. xDDD<br />
<br />
BYEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE. <3 <br />
<br />
<br />Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-54418617975555073782012-10-19T19:20:00.000+02:002012-10-20T11:46:09.224+02:00Harry.<br />
"Widziałem ją. Dziś znów ją widziałem.<br />
<br />
Poszedłem na stołówkę, wziąłem mleko czekoladowe, batona i jakiegoś hamburgera. <br />
Siadłem dziś sam, nie chciałem być z chłopakami, właśnie dziś, by się nabijali, obgadywali, albo po prostu przekomarzali i wygłupiali, a to było mi dziś najmniej potrzebne.<br />
<br />
Siedziałem i wlepiałem się w to mleko, kiedy poczułem nagły podmuch powietrza na swojej skórze- ktoś otworzył drzwi wejściowe.<br />
Rozejrzałem się wokół- wszyscy mieli bluzy, swetry, polary, grube bluzy, dziewczyny nosiły getry, lub rękawiczki, niektórzy chłopcy mieli na sobie kamizelki. No tak, koniec listopada, na dworze -19°C..........<br />
<br />
Mój wzrok zatrzymał się przy kasie, stało tam pięć dziewczyn. I ona... Jej kasztanowe, długie włosy sięgające do końca pleców doskonale kontrastowały z białym, długim i chyba grubym wełnianym swetrem, który miała na sobie. Mój wzrok zjechał w dół, czarne leginsy, a na nich getry. Jej piękne, uroczo zniszczone, czarne trampki. "Dobra, stop, już jestem chory, te trampki to przesada...." otrząsnąłem się. I wtedy się obróciła, jej włosy zawiały, lekki makijaż lśnił w promieniach zimowego słońca, a biały uśmiech zlewał się z białym śniegiem, który już leżał na dworze.<br />
<br />
Przeszła dalej, usiadła przy swoim stałym miejscu, stolik przy oknie, tam, już nawet miały ustalone, która gdzie siedzi.<br />
No tak, jej cztery BFF, zawsze z nią, nigdy nie siedzi, ani nawet nigdzie nie chodzi sama. Raz, jeden jedyny raz była sama przy swojej szafce, już miałem podejść, kiedy...... Stchórzyłem i skręciłem do kibla. Do dziś żałuję tej sceny, do dziś nie wiem, co mną kierowało w tamtym momencie, nie wybaczę sobie tego nigdy, zmarnowałem JEDYNĄ szansę, jaką miałem w życiu.<br />
<i><br /></i>
<i>Bo przecież sam nie podejdę...... </i>Co z tego, że jestem sławny? Że mam setki tysięcy dolców miesięcznie, że mam wszystko, skoro nawet nie mogę się zebrać, żeby do niej zagadać?<br />
Zresztą, co z tego, że to wszystko mam, kiedy jestem w towarzystwie chłopaków, wszystko jest całkiem inne, całkiem.... Lepsze? Tak, to chyba dobre słowo. Jestem przy nich śmielszy, wręcz najśmielszy z całej piątki, na koncertach dzieje się ze mną coś, czego nigdy nie potrafię zdefiniować. Jakbym nie był sobą, a może raczej, jakbym teraz nie był sobą......<br />
Nie wiem, totalnie, kompletnie, nic nie wiem, ona jest taka, że....<br />
Nie potrafię myśleć o niczym innym, po prostu się nie da.........<br />
<br />
Dzwonek. Dzwonek na lekcję popsuł wszystko, musiałem iść na biologię....<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
Kocham cię, kocham cię [T.I] "</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Harry zamknął zeszyt i przyłożył swoje bujne loki do poduszki.</div>
<div style="text-align: left;">
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCueiD3eaZliCZUGCsGhJY6dAXQnPHUeQHtiOMzUqO08jEI15UOWPn9YzjkR3E0PbgRU9cuTj14qSz_gFmoX0Pknyohtjav7uv9d9NkCaiUCUrB4_UIPpbwmwUIiULDzGiaoqTMDhVogg/s1600/BO%C5%BBE.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCueiD3eaZliCZUGCsGhJY6dAXQnPHUeQHtiOMzUqO08jEI15UOWPn9YzjkR3E0PbgRU9cuTj14qSz_gFmoX0Pknyohtjav7uv9d9NkCaiUCUrB4_UIPpbwmwUIiULDzGiaoqTMDhVogg/s400/BO%C5%BBE.jpg" width="400" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
________________________________________________________</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
Cześć. XD<br />
<br />
A teraz do rzeczy, o tym, co dzisiaj naklikałam.<br />
Na twitterze <@SwagMasta_HNZLL> pisałam o tym, że dziś ukarze się nowy imagin.<br />
Ale tak siadłam, i piszę, i przyszło mi to właśnie do głowy.<br />
To jest takie coś, co będę umieszczała co jakiś czas, o Hazzie. Nie, nie nie nie, nie będzie to opowiadanie, tak przed chwilą myślałam, żeby założyć na to bloga, ale później dotarło do mnie, że nie ma sensu, bo to będzie dość krótkie, dosłownie kilka, do dziesięciu takich. Bo jeśli bym to opisała w jednym, to faktycznie, byłby to imagin, ale tak długi, że nawet nikomu nie chciałoby się go czytać, więc postanowiłam umieścić parę razy w krótkich..... hm, nie wiem, jak to nazwać.... O, notkach. XD<br />
Mam nadzieję, że takie coś nie będzie wam przeszkadzać, na opinię liczę w komentarzach. :)<br />
<br />
Dziękuję, że codziennie tu wchodziliście i w ogóle ze mną jesteście, i, że chcecie to czytać. <3<br />
<br />
<br />
<br />
<i>Liczę na komentarze. :D</i><br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>|</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>|</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>|</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>|</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>|</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>|</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>|</i></div>
<div style="text-align: center;">
V</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i> <a href="http://wersonowo.blogspot.com/2012/10/werson-wyjasnienia-c-x.html"><b>WYJAŚNIENIA. </b></a></i></div>
<br />
<br />
<span style="font-size: large;"><b><br /></b></span>
<br />
<span style="font-size: large;"><b>Ps. Poważnie zastanawiam się nad zawieszeniem wersonowo......</b></span><br />
<br />
<br />
<br />Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2265384691082160582.post-50594920998102001532012-10-07T19:48:00.001+02:002012-10-08T15:24:01.632+02:00Imagin czterdziesty trzeci~ NiallER. <+18><br />
<br />
Zerwałaś. Z nim. Z kimś, kogo najbardziej na świecie kochałaś, z kimś, kto dawał ci radość i był kimś, przy kim czułaś się taka bezpieczna.... No, tak- BYŁ.<br />
Pewnego dnia, gdy wróciłaś wcześniej z zajęć, bo odwołali wam jakiś wykład, chciałaś zrobić jakąś niespodziankę dla swojego chłopaka. Kupiłaś wino, jakieś żarcie z Nando's i "jakieś zabawki". Ten piątkowy wieczór miał być wyjątkowy. Weszłaś po cichu, drzwi i tak były otwarte, zaszłaś do salonu i to, co ujrzałaś zamurowało cię totalnie. [I.T.Ch.] siedział na kanapie w towarzystwie jakiejś blond, plastikowej niuni i... ( Właściwie nie siedział w jej towarzystwie, tylko siedział pod nią, ale to już inna kolej rzeczy ) i się z nią lizał. Macał ją, głaskał, łapał za tyłek. Trzasnęłaś tylko drzwiami i wybiegłaś przed dom, on nawet za tobą nie wybiegł.... <br />
Stanęłaś na chodniku i zaczęłaś płakać. Po chwili pomyślałaś sobie, że nie ma sensu, i, że dasz sobie spokój ze zwykłym chujem. Tylko, że łatwiej pomyśleć, a trudniej wykonać. Zaczęłaś więc biec, nie wiedziałaś dokąd, twoja jedyna przyjaciółka wyjechała właśnie na 'wakacje', a tato z macochą mieszkali w innym kraju. Wtedy na kogoś wpadłaś, chciałaś przeprosić, więc ogarnęłaś twarz, przetarłaś oczy i uniosłaś głowę. Okazało się, że ktoś jest dużo dużo wyższy od ciebie, więc musiałaś zadrzeć głowę do góry. "Tylko jedna osoba w moim życiu zawsze była tyle wyższa ode mnie..." pomyślałaś. "Nie! NIE NIE NIE. Chcę w końcu zapomnieć i normalnie funkcjonować." Odpędzałaś od siebie tę myśl. To wszystko trwało zaledwie kilka sekund, więc ów osoba nie mogła sobie pomyśleć, że jesteś jakaś zamyślona, lub nieobecna. Uniosłaś więc głowę na odpowiednią wysokość i cofnęłaś się dwa-trzy kroki. Przed tobą stał chłopak. Był (oczywiście) bardzo wysoki, stylowo i schludnie ubrany, miał prawie że idealną cerę i pięknie długie, farbowane blond włosy. Piękne, niesamowite wręcz, błękitne, hipnotyzujące oczy. I, gdy się uśmiechnął, taki piękny uśmiech. Ten uśmiech przypominał ci tego, o którym tak usilnie, od trzech lat próbujesz zapomnieć, a jednak codziennie o nim myślisz... W końcu spojrzałaś chłopakowi, na którego wpadłaś w oczy.<br />
Nie, tych oczu nie da się zapomnieć, ani pomylić Z ŻADNYMI INNYMI. To był on, to był Niall. Tak, ten podobno znany Niall, który lądował w każdej gazecie, między innymi przez te brukowce nie mogłaś o nim zapomnieć.<br />
<br />
Bo z Niall 'em przyjaźniłaś się od piaskownicy. Wasze mamy były najlepszymi przyjaciółkami, ale gdy twoja zginęła, jego mama i ty straciłyście kontakt. Ale Nialler był wciąż, i zawsze przy tobie. Pomagał ci, wysłuchiwał, był twoim najlepszym, i w sumie jedynym przyjacielem. Przy nim czułaś się bezpieczna i byłaś uśmiechnięta. Jednak po pewnym czasie zrozumiałaś, że go kochasz.... Nigdy mu tego nie powiedziałaś, ani również tego nie żałowałaś.<br />
Jakiegoś sierpniowego dnia mieliście się spotkać. Pogadać, powygłupiać. Ale on nie przyszedł, dzwoniłaś, pisałaś, nawet byłaś u niego w domu, ale... Zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu. Nie było go, od tamtego czasu, w realu, już nigdy go nie spotkałaś. Tylko te gazety, tv i portale plotkarskie, ale to zawsze wyłączałaś, lub wyrzucałaś do kosza. W ten sposób myślałaś, że zapomnisz, ale to nigdy ci się nie udało...<br />
<br />
-Cześć [T.I.] powiedział blondyn z bladym uśmiechem. -Nialler? Nialler, to naprawdę ty? Co ty tu robisz?...- odpowiedziałaś prawie szeptem. -Wiesz, przyjechałem cię odwiedzić. Dzięki kolegom dowiedziałem się, gdzie mieszkasz. Chciałbym ci to wszystko wyjaśnić.- odpowiedział. -CO?! TY MI CHCESZ TERAZ COŚ WYJAŚNIAĆ?! ZNIKNĄŁEŚ. ZNIKNĄŁEŚ BEZ SŁOWA I W DODATKU MNIE ZOSTAWIŁEŚ. SAMĄ, SAM DOBRZE WIESZ, JAK BYŁO I PRZEZ CO PRZECHODZIŁEM. A TY ZNIKNĄŁEŚ, RAPTEM, Z DNIA NA DZIEŃ. NIE ODBIERAŁEŚ, NIE ODPISYWAŁEŚ, WSZYSTKIEGO DOWIADYWAŁAM SIĘ MIĘDZY INNYMI Z TV. NAWET NIE WIEM, JAK TO SIĘ STAŁO, ŻE ZOSTAŁEŚ TAK SŁAWNY. I TY TERAZ PRZYCHODZISZ DO MNIE, I MÓWISZ, ŻE CHCIAŁBYŚ MI COŚ WYJAŚNIĆ?!- wybuchłaś, w dodatku ścierając z twarzy słone łzy. -Zrozum mała, stało się coś, czego zawsze się bałem. Musiałem zniknąć, wszystko się zmieniło i... -PRZESTAŃ!- wykrzyczałaś, wyminęłaś go i pobiegłaś dalej. Wciąż mówił do ciebie mała... Z jego ust to tak bolało... -[T.I.], zaczekaj!- odkrzyknął i stanął tuż przed tobą. No tak, zapomniałaś, że chłopaki z natury biegają szybciej. Powiedziałaś, że dziś już nie masz siły na kolejny cios i poprosiłaś, żeby zostawił cię w spokoju. A po chwili dodałaś, że już nie mieszkasz pod tym adresem. -Jak to, przecież przed chwilą stamtąd wybiegłaś?- spytał. -Właśnie, wybiegłam... Niall, proszę, nie dziś. Może innym razem, nie jestem gotowa na kolejną porcję bólu.- I wtedy, mówiąc to, zdałaś sobie sprawę, że powiedziałaś o wiele za dużo... -Jakiego bólu? Przecież się przyjaźni...- spytał pytająco. -Nimy. -dokończyłaś, by w końcu się odczepił, i, by go nie zranić. -No, właśnie, przyjaźnimy, to dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Skoro się przyjaźnimy, powinienem wiedzieć o co chodzi i w ogóle.- drążył temat. -Chcesz? Chcesz wiedzieć o co chodzi?! KOCHAM CIĘ. OD DAWNA, SAMA TEGO NIE CHCIAŁAM, ZDAŁAM SOBIE Z TEGO SPRAWĘ DOPIERO JAK ZNIKNĄŁEŚ. WIEM, ŻE NIE MIAŁABYM U CIEBIE SZANS, ALE CHOCIAŻ MOGŁEŚ PRZY MNIE BYĆ, ALE TY NIE, ZORGANIZOWAŁEŚ TO TAK, ŻEBY WYGLĄDAŁO JAKBYŚ W OGÓLE NIE ISTNIAŁ A TERAZ RAPTEM... KOCHAM CIĘ, JAK CHOLERA I CHOĆBYM NIE WIEM JAK CHCIAŁA, PRZEZ TE WSZYSTKIE LATA PRÓBOWAŁAM, ALE NIE UMIEM, PO PROSTU NIE UMIEM SIĘ W TOBIE ODKOCHAĆ!- wykrzyczałaś mu prosto w twarz i pobiegłaś przed siebie. Nie chciałaś się odwracać, ale wiedziałaś, że nie pobiegł za tobą. Że stoi jak wryty i nie wie co powiedzieć. Zbyt dobrze go znałaś.<br />
<br />
Po kilku minutach biegu przeszłaś do chodu i postanowiłaś iść nad rzekę. Nie jesteś jedną z tych sweet 'aśnych dziewczynek, które jak mają doła, czy cokolwiek chodzą do galerii. Wolałaś miejsce, w którym możesz na spokojnie siąść, pomyśleć, pozastanawiać się. Park odpadał, było za dużo ludzi, a ty miałaś zapłakane oczy, a, żeby dostać się do lasu musiałabyś jechać autobusem, na co kompletnie nie miałaś ochoty, więc wypadło na rzekę.<br />
Siedziałaś, strasznie długo. Myślałaś, co dalej, co z tobą będzie, gdzie się podziejesz, jak powiesz tacie, który twojego byłego chłopaka uważał, za najlepszego na świecie, czy przyjaciółka zechce cię do siebie przyjąć, i, najważniejsze. Co dalej z Niall 'em? Wrócił, jak gdyby nigdy nic, myśli, że teraz jest wszystko ok. Że może rozwalić cię na nowo, do samego końca, że już nie będzie czego zbierać....<br />
Z zamyślenia wyrwał cię chłód, który owijał twoje ciało w każdym możliwym jego milimetrze. <br />
Nie miałaś się gdzie podziać, więc wciąż siedziałaś na brzegu mostu i włożyłaś zaczerwienione ręce do kieszeni. Coś ci nie grało, w kieszeni coś zakłuło cię i zraniło ci dłoń. Wyjęłaś rękę, a w kieszeni miałaś małą karteczkę. To dziwne, bo w tych kieszeniach nie lubiłaś nosić niczego. Rozgięłaś pognieciony papierek, okazało się, że to liścik. "[T.I.], naprawdę, bardzo przepraszam, chciałbym ci to wszystko wyjaśnić, ale nie dałaś mi szansy. Może spróbuję jeszcze raz? Proszę, odezwij się, tu masz mój numer- xxx xxx xxx, Horan."<br />
Może to i byłoby bardzo egoistyczne, ale postanowiłaś tak zrobić. Zmierzchało, było lodowato, a ty nie miałaś co z sobą zrobić przez tę noc. Ponad to, choć będzie to przeogromny cios prosto w serce, postanowiłaś z nim pogadać o tym, co chciał ci wytłumaczyć. Postanowiłaś do niego zadzwonić.<br />
*Sygnał* -Halo?- odezwał się ten ponętny głos. -Hej Horan, to ja [T.I.], przepraszam, że cię dzisiaj tak potraktowałam, siedziało to we mnie zbyt długo. Poza tym... Kurde, wiem, co sobie o mnie teraz pomyślisz, ale... Nie mam się gdzie podziać, a zbliża się noc.- Wyrzuciłaś jednym tchem nie dając mu dojść do słowa. -Jasne, nie ma sprawy, ja na twoim miejscu też bym się pewnie tak zachował. Ale zaraz, czekaj czekaj. Nie masz się gdzie podziać?! Jasne, przyjeżdżaj! Chociaż nie, gdzie jesteś?! Przyjadę po ciebie!- mówił podekscytowany i zarazem zdenerwowany, aczkolwiek ty nie wiedziałaś czym. -Nie, nie trzeba, przyjdę sama, tylko podaj adres.- odpowiedziałaś spokojnym tonem. -No na pewno, jeszcze czego! Nie będziesz po nocy sama chodzić! Gdzie jesteś?- ponowił pytanie. -Pamiętasz nasz most, ten, na który zawsze chodziliśmy, żeby być sami? Tam, za parkiem?- zapytałaś. -A jak miałbym zapomnieć?!- wybuchł. -Już jadę, uważaj na siebie.- dodał, po czym się rozłączył. <br />
<br />
*U Niall 'era, teraźniejszość.*<br />
-P.... Piękne mieszkanie.-wydukałaś. -Sam tu mieszkasz?- dodałaś, żeby nie wyjść na dziwaka. -Nope, wszyscy razem się tu wygłupiamy. Niedługo każdy z nas kupi sobie swoje własne mieszkanie, ale na razie chcemy pobyć jeszcze trochę razem.- zaśmiał się. -Rozgość się, pójdę po jakiś koc i przygotuję kolację.- zwrócił się do ciebie i wskazał palcem na kanapę. Na stoliku znalazłaś stos filmów, więc postanowiłaś, że poszukasz czegoś fajnego. Podczas, gdy blondyn robił jedzenie, ty zaczęłaś oglądać "Wycieczka bez powrotu" co bardzo cię wciągnęło. Przykryta kocykiem, z kubkiem kakao w ręku siedziałaś i wpatrywałaś się z zaciekawieniem, co będzie dalej.<br />
Gdy był jeden z kultowych momentów filmu, Nialler dopiero skończył smażyć jajecznicę i robić grzanki. Gdy podszedł do ciebie od tyłu i dotknął ręką twojego karku, aż podskoczyłaś, na co on wybuchnął śmiechem. -No księżniczko, kiedyś zawsze byłaś taka chętna na te horrorki.- powiedział do ciebie wciąż się śmiejąc. -Zamknij się, odkąd nie miałam z kim, przestałam oglądać horrory.- odburknęłaś i znów wlepiłaś oczy w ekran. Na to Niall już nic nie odpowiedział i tylko usiadł koło ciebie na kanapie i wręczył ci posiłek. Podziękowałaś i długo trwaliście w ciszy, ale nie była niezręczna, przynajmniej dla ciebie.<br />
W pewnym momencie, scena była naprawdę straszna. To był dobry film. Aż się przestraszyłaś i odruchowo wtuliłaś w Niall 'a, o czym zdałaś sobie sprawę dopiero sporo po fakcie, gdy On również cię objął. To zabolało, nie wiedziałaś dlaczego, ale zabolało.... Cóż, jakoś musiałaś sobie z tym poradzić, skoro on znów wrócił, musisz odpędzać od siebie tę myśl, myśl, jak bardzo go kochasz. Skupiłaś się na filmie. Po kilkunastu minutach znów podskoczyłaś, aż tak, że usiadłaś na pilocie, i niechcący przełączyłaś na płytę 'ostatnio oglądaną'. Była to jakaś pornografia, spojrzałaś znacząco na Niallera, a on zakrył ci oczy i powiedział, że to nie dla dzieci. Po chwili zaczął się szybko tłumaczyć, że to Zayn, albo niewyżyty Hazza. Ty tylko wybuchłaś śmiechem i powiedziałaś, że i tak wiesz, że on to oglądał. <br />
Tylko się zaczerwienił i zaczął szukać pilota. Specjalnie go schowałaś i powiedziałaś, że bez problemu mogą oglądać również to. Spojrzał na ciebie pytająco, ale się zgodził i znów usiedliście w pozycji, w której byliście na tamtym filmie. <br />
Po kliku minutach Niall zaczął gładzić twoje włosy, i czułaś na sobie jego wzrok. Uniosłaś do góry głowę, by widzieć jego oczy. Płonęły, dosłownie, inaczej tego nie można nazwać. To sprawiło, że ciebie również coś 'tknęło'. Położyłaś rękę na jego nodze. Potem zaczęłaś wędrować nią wyżej i wyżej. Zatrzymałaś się trochę przed kroczem, żeby potrzymać go w niepewności. Tylko syknął, więc miałaś pewność, że teraz już oboje tego chcecie. Usiadłaś tak, żeby widzieć całą jego twarz, byłaś przodem do niego. Przeniosłaś się na jego kolana, byłaś na nim okrakiem. Szarpnął cię i zbliżył do siebie, spojrzał ci głęboko w oczy i namiętnie się rzucił na twoje usta. Całował cię bez opamiętania, jakbyś była niezniszczalna. W pewnym momencie strasznie a ciebie naciskał, aż cię zabolało, ale jeszcze bardziej rajcowało. Całowaliście się już ładne kilka minut, irlandczyk zaczął majstrować przy twoim staniku. Już dawno byłaś bez topu, nawet nie wiesz, kiedy to się stało.<br />
Z tego co widać, to nie miał najmniejszego problemu w rozpięciu stanika, więc oznaczało to, że musi być nieźle wyszkolony. Gdy dysząc, spytałaś go o to, odpowiedział, że już dawno nauczył go tego Greg, tak "na zapas", zaśmiałaś się tylko i wciąż go całowałaś. Postanowiłaś nie być mu dłużna i również zrzuciłaś z niego koszulkę, która wylądowała w najbliższym kącie. Chłopak wstał, położył cię pod siebie i wciąż całował. Gdy po chwili go trochę odepchnęłaś, chciałaś się zabrać za jego przyjaciela. Tylko się cwaniacko uśmiechnął, ale odszedł krok, następnie znów do ciebie wrócił i wziął cię na ręce. Poszliście na górę, do sypialni. Była piękna, z milionem najróżniejszych gadżetów, wielką szafą, gigantyczną plazmą, mini ogrodem botanicznym. To była po prostu magia. Do tego było łóżko wodne, gdy Niall widział, że na nie patrzysz tak słodko się uśmiechnął. Łóżko wodne, i nic więcej nie było ci potrzebne do szczęścia, uwielbiałaś się na nim bawić, a on doskonale to wiedział. Objął cię w talii i znów pocałował. Powoli, małymi kroczkami zbliżaliście się do łóżka, gdy w końcu się o nie potknęliście, wylądowaliście w swoich objęciach. Niall wstał, ściągnął swoje spodnie i stał przed tobą już tylko w bokserkach. Gdy spojrzałaś na 'namiocik' pod jego bokserkami już wiedziałaś, że długo by te spodnie nie wytrzymały. Podszedł i zaczął bawić się twoimi piersiami. Bawił się jak malutkie dziecko, więc nie trzeba nawet opisywać co robił, radość w jego oczach mówiła sama przez siebie. Zjechał trochę niżej, lizał twój brzuch, doskonale wiedział, że masz łaskotki. Powoli, stopniowo zaczął zjeżdżać językiem niżej, aż dotarł do twojego 'skarba'. Szybko zdarł z ciebie majteczki i spojrzał ponętnym wzrokiem. Chwilę potem jego język już świdrował twój intymny punkt. Wiłaś się jak opętana, już dawno nie doznałaś tyle przyjemności. Po następnej chwili już jego dwa palce były w tobie. Jedną ręką przytrzymywał twoje udo, a drugą pomagał sobie w sprawianiu ci przyjemności, ale widać było, że był z siebie cholernie dumny. "Faceci....." pomyślałaś i zaśmiałaś się do siebie. <br />
Dość tego, też chcesz sprawić mu trochę przyjemności. Wstałaś, podeszłaś do niego i wreszcie uwolniłaś jego kolegę z tych bezlitosnych bokserek. Widziałaś już wcześniej, że chciał sobie pofapować, ale chyba uznał, że nie wypada. Więc zrobisz to ty, w końcu. Pewnie od dawna nie miał przyjemności, bo jak go znasz, skoro nie ma dziewczyny, to nie idzie na dziwki ani na jednorazowy sex do byle jakiej laski. Choć mógłby mieć każdą, nie wykorzystuje tego, to świetna cecha. Gwałtownym ruchem ściągnęłaś jego gatki, które dołączyły do kupki waszych rzeczy w kącie. Szczerze mówiąc, jego członek był już wystarczająco twardy i sztywny, ale też chciałaś mu dać coś od siebie. Wzięłaś jego kolegę do ręki, poruszałaś nią w górę i w dół. Następnie zbliżyłaś głowę, dotknęłaś go swoimi gorącymi, rozpalonymi i mokrymi ustami, usłyszałaś tylko "ssssssssssss" i ujrzałaś, jak Niall odchyla głowę do tyłu. <br />
Wzięłaś jego główkę do ręki i delikatnie pocałowałaś, znów zamruczał, i... Wstał. Wytłumaczył się, że samym tym, że tu jesteś może dojść, więc woli nie kończyć tak wcześnie.<br />
Wziął cię i delikatnie położył na łóżko. Musnął swoimi ustami twoje. Trzymał w ręku swojego członka i masował go sobie, a w pewnym momencie spytał się ciebie -Jesteś pewna, że tego chcesz? Tutaj? Ze mną? Nie boisz się?- milion pytań na minutę, haha, zupełnie, jakby był zdenerwowany! To było śmieszne, zawsze był taki pewny siebie i wyluzowany, szczególnie jeśli chodziło o sprawy damsko-męskie.<br />
-Tak, chcę tego. Na chwilę obecną, jak niczego innego.- odpowiedziałaś pewnym tonem. Okej, jeszcze raz wziął swojego irlandzkiego przyjaciela i w ciebie wszedł. Powoli, delikatnie, by nie sprawić ci choć odrobiny bólu. <br />
Zobaczył wyraz twojej twarzy, zauważył, że ci się podoba, zaczął powoli, ale stopniowo przyspieszać. Szybciej i szybciej i szybciej.... Jego penis był i wychodził z ciebie z tak zawrotną prędkością, że Nialler doprowadził do tego, że krzyczałaś jego imię. Na cały głos, na cały dom, na całą okolicę, na całe gardło. Jego rajcowało to jeszcze bardziej, widziałaś ten cwaniacki pół uśmiech, a później wyszczerzone zęby. Raz wchodził, raz wychodził, raz wchodził, raz wychodził. Penis Niallera musiał mieć niezłą zabawę, sam Niall zresztą też. Był taki słodki, uśmiechnięty, jak małe dziecko, które dostało zabaweczkę.<br />
Ale film dalej leciał..... Niall pobiegł na dół po płytę i włączył ją u siebie w sypialni. To miało wam pomóc w lepszej zabawie. Włączył od jakiejś 10 minuty, żeby nie tracić czasu na jakieś durnoty. Na filmie też się nieźle bawili, nie ma co. Postanowiliście, że pobawicie się tak jak na filmie. Wypadło na pozycję "na jeźdźca". Siadłaś na niego, oczywiście przodem, bo gdzież mogłabyś inaczej, on przecież musiał patrzeć na twoje falujące w rytm ruchów piersi. W górę i w dół, w górę i w dół. Jego oczy chodziły, jak u małego kotka gdy bawi się włóczką. Po chwili znów cię przełożył i znów byliście 'na mnicha'. Znów poruszał się jak szalony. Ale po chwili zwolnił, do bardzo stonowanych i wolniutkich ruchów. I znów przyspieszył. I znów zwolnił. Doprowadzał cię tym do szału, nie mogłaś dłużej, znów zaczęłaś krzyczeć. Krzyczałaś jego imię, sapałaś, dyszałaś, jęczałaś. A jego mały, irlandzki przyjaciel cały czas penetrował cię od środka. Jeszcze nikt nigdy nie dawał ci tyle przyjemności...<br />
Wstałaś na chwilę i zaczęłaś Niallerowi robić loda. Znów ssałaś i obciągałaś jego penisa, a dźwięk, jaki wydawał z siebie Niall cię powalał. Gwałtownie wstał i wziął cię na ręce głową w swoją stronę. Postanowił, że poruchacie się trochę tak, na stojąco. Przyznasz szczerze, że tak jeszcze nie robiłaś, całkiem fajnie. Pocałowałaś go w czubek nosa i zeszłaś próbując położyć go na to wspaniałe, wodne łóżko. Niestety nie dałaś rady, nawet nie drgnął, więc pozostało ci tylko poprosić go, by się położył. Zaproponowałaś pozycję 69. Ehhhh, ta iskierka w jego oku, od razu się położył.<br />
Po kilkuminutowej zabawie w pozycji sześć na dziewięć znów byłaś na dole, a Horan energicznie poruszał biodrami w przód i w tył. "Ah ten blondyn. Wyobraź sobie, takiego nagiego Horana, który bawi się. Z TOBĄ."<br />
Magia. No, cóż, znów krzyczałaś, znów robił to ze wszystkich sił, jakie miał, aż myślałaś, że to łóżko wybuchnie. -Ooooooooooooooooooooooh.- tylko tyle zdążył powiedzieć i wyszedł z ciebie. Jego sperma zalała twój brzuch i pół łóżka. Szczerze? Sporo tego było, ale cóż.<br />
Miałaś niezłą zabawę. Ty doszłaś chwilę potem dzięki niezawodnemu palcowi.<br />
Sporo czasu minęło, zanim Niall "powrócił na ziemię". Gdy już się trochę ogarnął, poszliście na dół wziąć prysznic.<br />
Oczywiście, nie obyłoby się bez przypału. Gdy szliście przez dom, za rączkę, uśmiechnięci, jak małe dzieciaczki, do domu weszli.... Cała reszta, całe 1D. Wszyscy czterej. Taki przypał, ojejku. Ale po chwili.... -Oooooooooo, nareszcie!- powiedział Zayn ze słodkim uśmiechem. -No, on jeszcze dwa-trzy miesiące i by zwariował! Życia z nim nie było, odkąd go poznaliśmy!- dorzucił Harry. -I....-nie skończył Lou. -ZAMKNIJ SIĘ LOUIS!- wykrzyczał zarumieniony Nialler.<br />
-Chodź, idziemy do łazienki.- zwrócił się do ciebie i ponownie chwycił cię za rękę. -UUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU- usłyszeliście od całej czwórki na raz. -Spierdalajcie aniołki.- oburzył się Niall i ruszył z tobą w kierunku łazienki.<br />
***<br />
-Cześć kochanie.- i od razu dzień staje się lepszy. Przetarłaś oczy i zobaczyłaś swojego boga, leżał wtulony w ciebie i swoją nagą klatką piersiową okrywał całą ciebie.<br />
-To, co chciałem ci wytłumaczyć.- zaczął i mówił bardzo szybko, żebyś mu nie przerwała. -Zniknąłem, dlatego, że również cię kocham. Nie chciałem bez ciebie żyć, ale z tobą, jako tylko przyjaciółką byłoby mi jeszcze trudniej. Wiedziałem, że nie mam u ciebie szans i na pewno nie kochasz mnie w ten sposób, w jaki ja ciebie. Dlatego zniknąłem. Umarłbym, gdybym był przy tobie. Ale bez ciebie, każdy dzień, był coraz gorszy. W końcu byłem wrakiem, chłopaki jakoś cię odnaleźli i nawet mnie zawieźli pod twój dom, bo tak strasznie się bałem....- powiedział, a ty starłaś z jego policzka małą, bezbarwną łzę.<br />
Później opowiedział ci jeszcze całą swoją historię, jak to się stało, jak musiał sobie bez ciebie radzić. Ty opowiadałaś to samo.<br />
Podczas rozmowy spletliście swoje dłonie, a usta zetknęliście w namiętnym pocałunku.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8tHMrixwoT36QrMc8JkYJrpnQfp9U5vmsgQM7Atn54zvc-Qg1Ltlhv45U8u2tWyHbvzatT7zK7bEEI_5s4hrCklepHkgBgaS0YFqGkUB-iFRfYzJroVHErur7gBr1iign3-VytHmYQCY/s1600/NIALER.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8tHMrixwoT36QrMc8JkYJrpnQfp9U5vmsgQM7Atn54zvc-Qg1Ltlhv45U8u2tWyHbvzatT7zK7bEEI_5s4hrCklepHkgBgaS0YFqGkUB-iFRfYzJroVHErur7gBr1iign3-VytHmYQCY/s400/NIALER.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEcMAzvMXxn22US6_jiW3nZNem8P5HmKcVNxGQ31N6Pn4SLwj1SM2prh2JKqCU0NvBOdzZN3dPaDV6IAeBvT1yqtcaFmroQXX-AnQuMejsKGA6x8MeDt_R8LRWJbUNKXcq-xX_wLehPv8/s1600/391580_286402554807555_1182800346_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2dvQs4g226rs5TifyZkNCi331fiL0_7TM3fuqySJ68qna_OgizdC_SsaCEeC1JsOK9lzXqdC1uhaGsj5NTMC6q2Q-deq8Q6a1PQtZbOMiYoislK-hnihMNgAOox3T2zm0-YnAyTMfbII/s1600/250998_499120933446542_484564441_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRQz4xNkA8nBGx1-2W9i7T0pyEO9lE9zrkMrU_eKygLV3IK38aGx2-F5ruh7yxxjnLSEwLoxXom3BAMCTvu4Lt2nFW7VzwpbSLtsHEERkxaYDemLI-t2fY_bP_lFKQXN3osC4jr_fgU0o/s1600/A4cU5hQCUAACXW0.jpg+large.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<br />
<br />
__________________________________________________<br />
<br />
Przepraszam, że nic nie dodawałam, sprawy prywatne, osobiste.<br />
I chwilowy brak weny też się do tego przyczynił. XD<br />
Przepraszam. <3<br />
<br />
<br />
Whooooooooooooooo, dziękuję za 14 komentarzy. *-* Jak dla mnie, to rekord. Pobijemy go pod tym postem? ;>>>>><br />
Chciałabym. :d<br />
<br />
Ale liczę na was. Dzisiaj się nie rozpisuję, nie mam ochoty, chciałabym tylko wiedzieć, czy wam się podobał. :3<br />
<br />
<br />
<br />
<span style="font-size: large;"><i>NASTĘPNY IMAGIN POJAWI SIĘ, GDY BĘDZIE 10 KOMENTARZY, YO. </i></span><br />
<br />
Love you, all. <3<br />
Xxx<br />
<br />
<br />Werson.http://www.blogger.com/profile/02203266914326081795noreply@blogger.com16