sobota, 15 września 2012

Imagin trzydziesty.



Czytasz na własną odpowiedzialność,   N I G D Y    nie bierzcie  przykładu z moich imaginów.


Poszłaś tam, po raz kolejny, znów nikogo nie było, wokół były tylko liście, zero oznak tego, w jakim miejscu się znajdujesz. I ty, ty, która myślała, że ma już wszystko i kompletnie nic innego nie jest jej do szczęścia potrzebne. Myliłaś się, było coś potrzebniejszego od oddychania~ ON.
Siedziałaś na ławce i przypomniało ci się coś, co odmieniło życie was obojga.
Wspomnienia wróciły, wszystko wróciło.
W tej chwili zapomniałaś nawet o oddychaniu. Wzięłaś głęboki wdech z braku powietrza, znów to samo, znów poczułaś ten jego zapach. Męski, stanowczy, a zarazem delikatny i chłopięcy.
Większy podmuch chłodnego wiatru przeszył cię pod kurtką. Wtedy poczułaś jego dotyk. Ten dotyk, którym okrywał cię każdego dnia, za każdym razem, gdy byliście na tyle blisko siebie, żeby było to możliwe. Ten dotyk, pod którym zawsze twoje ciało zaczynało drżeć. Ten dotyk, pod którym czułaś się najbezpieczniejszym człowiekiem w całym wszechświecie. Już nigdy go nie poczujesz.
Dziś był zimny dzień, a noc stawała się lodowata. Siedziałaś na tej ławeczce w krótkiej, czarnej wiatrówce i samych leginsach. Nie zwracałaś uwagi na to, że zaczyna się robić zimno, nawet nie zauważyłaś, że słońce zaczęło znikać za horyzontem. Usłyszałaś wycie wilków, często z NIM przesiadywaliście na werandzie i słuchaliście ich wycia razem, tego kojącego uszy dźwięku, dźwięku, który spośród milionów zabieganych ludzi słyszeliście tak naprawdę tylko wy. Wtedy przypomniał ci się jego uśmiech. Jego śmiech, dźwięk jego głosu. Łagodny baryton kojący twoje uszy. Przypomniało ci się, jakim słodkim i kojącym, a zarazem radosnym tonem witał cię każdego dnia, gdy się widzieliście, ale również jaki smutek był słyszalny, gdy tylko musieliście się rozstać choćby na noc. I znów do twojej głowy weszła ta myśl, która nie dawała ci spokoju po nocach, to wydarzenie, które na zawsze zmieniło bieg wydarzeń....
"Tego wieczoru już kładłam się do łóżka. Wzięłam jeszcze tylko mojego iPhone'a, chciałam sprawdzić jeszcze tylko twittera. Mentions ciągle szalały, ale nie byłam dziś w nastroju odpisywać dziewczynom. Jutro mieliśmy się nie widzieć, miał dużo prób i wywiadów. Już byłam od niego uzależniona, naprawdę nie wiem, jak wytrzymam jutrzejszy dzień bez mojej heroiny. Chciałam jak najszybciej zasnąć, jak najpóźniej wstać i jak najwcześniej znów zasnąć, inaczej to będzie mordęga. Położyłam się już, wysłałam do niego ostatniego sms'a i położyłam głowę na poduszkę przesiąkniętą jego magicznym zapachem. Przychodził tu codziennie, często się na niej kładł, sadzał mnie na sobie i prowadziliśmy długie konwersacje patrząc sobie głęboko w oczy. Ja zawsze przegrywałam, bo zaczynałam się śmiać, wyglądał przekomicznie, grał takiego zamyślonego, zawsze chciał dobierać słowa jak najlepiej. Każda myśl była przemyślana dogłębnie i rozwinięta bardzo dokładnie. To też w nim kochałam, nie dało się nie znaleźć tematu. Biorąc ostatni, głęboki wdech zaczęłam przysypiać. Ocknęłam się, myślałam, że to deszcz, ale było to bardzo nieregularne. Coś zaczęło stukać w moje okno. Zupełnie, jakby małe kamyczki. Wstałam i podeszłaś do okna uchylając je. Było okropnie ciemno, gdybym nie wiedziała gdzie jestem, nawet nie odróżniłabym nieba od ziemi. Nie wiedziałam o co chodzi, dopóki nie usłyszałam jego głosu. Powiedział, żebym zeszła na dół. -Pogięło cię? Rodzicie się obudzą i będę uziemiona na miesiąc!- odpowiedziałam mu krzycząc szeptem. Chwila ciszy. -Hm. No dobra, ufasz mi?- Powiedział. -No jasne, że ci ufam, skąd to pytanie?- oburzyłam się. -No to skacz.- Powiedział, niepewnie. -Chyba cię coś boli kotku.- Rzuciłam nie wiedząc czy się śmiać z jego głupoty, czy z tego, że za każdym jego głupim pomysłem tak do niego mówiłam. Zapalił jakąś wielką latarkę, o bardzo mocnym świetle i spojrzał na mnie, następnie dodał. -Będzie bolało, i to dużo dużo bardziej, jeśli nie  przeprowadzimy tej rozmowy.- Powiedział bardzo stanowczym tonem. Spojrzałam na niego i zauważyłam jego wyraz twarzy. Za wszelką cenę starał się to ukryć, ale ten ból na jego twarzy aż raził. Zgodziłam się, widziałam, że coś go męczy. Przełożyłam nogę przez parapet, zamknęłam oczy,           skoczyłam. Zimny powiew wiatru uderzył mnie w twarz niczym wielka śnieżka podczas zimowych poranków. Lot był króciutki, nie zawiodłam się, złapał mnie bez problemu, ale że jest nieogarnięty, to już inna sprawa. Potknął się o jakiś korzeń i już leżeliśmy na ziemi. Ja się zaśmiałam, stopniowo zniżając ton śmiechu aż do bezgłośnego, gdy zauważyłam, że JEMU nie jest do śmiechu. Chciałam go pocałować, bardzo namiętnie, jak zawsze na powitanie, ale on przechylił głowę w inną stronę. Coś musiało być nie tak, od razu wstałam, on za mną. Nic nie mówiąc wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić przez dziką puszczę czarnej nocy. Powietrze stawało się z każdym krokiem coraz zimniejsze, w końcu moja szczęka zaczęła nerwowo chodzić w górę i w dół. Chłopak to usłyszał, zdjął swój swetr i nałożył na ciebie, całując cię w czubek głowy. Tak bez słowa, bez niczego, bez uczucia.... Zaszliśmy pod huśtawkę, rzadko tam bywaliśmy, a jak już, to przez coś dziwnego. Zaczęłam mieć dziwne przeczucia.
Siadł na huśtawkę, posadził mnie okrakiem na sobie. Spojrzał mi prosto w oczy, ale od razu odwrócił wzrok. Jego twarz wyrażała tyle bólu, a gdy ja jemu spojrzałam w oczy, zakręciła mi się łza. Nie widziałam jeszcze nigdy u nikogo tyle bólu, przerażenia, smutku... Zauważyłam łzę w prawym oku. Nie była to łza oznaki tego, iż jest słaby, tylko, że jest coś, z czym...... Z czym może sobie nie poradzić. Bałam się zapytać, bałam się w ogóle odezwać. Wtedy spojrzał na mnie. Pierwszy raz tej nocy spojrzał na mnie swoim przeszywającym wzrokiem. Objął mnie, złapał moją twarz w swoje obie, silne ręce. Złożył na moich ustach pocałunek. Zbyt namiętny, zbyt wiele było w nim uczucia, jak na nasze zwykłe całusy. Jego wargi były gorące, język namiętnie świdrował moje podniebienie. Zaparło ci dech w piersiach, on natychmiast, gwałtownie przerwał. Potrząsł głową, i chyba powiedział 'przestań', ale do siebie, bo zbyt cicho, aczkolwiek w głuchej ciszy ciemnej nocy słychać było nawet rytm jego serca. Ponownie ma mnie spojrzał i w końcu powiedział: [T.I.], wyjeżdżamy jutro, trasa, koncerty, nie____________ *zadrżał mu głos* Nie mam czasu na związek. Muszę całkowicie poświęcić się karierze, nie chcę cię już." Postawił mnie, pocałował mnie jeszcze raz w czoło, teraz bardziej 'bez uczuciowo'. Odszedł."

Zgięłaś i rzuciłaś gdzieś w czarny las swoją kartkę z pamiętnika. Wiedziałaś, że już na nic się nie przyda.

Nie chciałaś tego, mogłaś go powstrzymać, powiedzieć, gdyby.... Gdyby poszedł choć minutę później, on by nie nadjechał. Nie wyleciałby zza zakrętu, nie wyhamowując. "W ogóle, gdybym się nigdy nie urodziła, nie.... Nie doszłoby do tego" myślałaś. Każdego następnego dnia ta myśl chodziła ci po głowie, nawiedzało cię to w snach.

Tego też nie chciałaś. Chciałaś znów  go spotkać, wiedziałaś, że wciąż cię kocha. Dlatego tak go bolało, gdy mówił ci, że "już cię nie kocha".

"Idę do ciebie kochanie". Powiedziałaś zamykając oczy.
Wstałaś z ławki nad grobem TWOJEGO loczka. Twojego, już wkrótce na zawsze....
Krew płynęła strugami, przebiłaś tętnicę. O to ci chodziło,
Padłaś na ziemię, bezwładnie, nieruchomo leżałaś na coś, co było już nieuniknione. Na coś, co wreszcie zaprzestałoby twojemu cierpieniu....
"Kocham cię Harreh", powiedziałaś i twoje serce stanęło.






_______________________________________________

Dla Dominiki, która mnie nachnęła. Za cenne wskazówki, i w ogóle, że jesteś. <3 Xxxx

Trochę przeze mnie ukoloryzowana, aczkolwiek historia, która miała miejsce naprawdę, niecały rok temu. Dopiero teraz jestem w stanie jakoś normalnie o tym myśleć, czy pisać, więc powstało to.
X, wiedz, że pomimo tego, że znałyśmy się tylko przez internet, kochałam cię. Żałuję, że już cię przy mnie nie ma...


Nie chcę.........
Nie chcę o  tym wszystkim myśleć. O tym, co mnie do tej pory otacza. O tym, o ludziach, jak mnie traktują i postrzegają. Tak, jestem samotna, nie umiem już w pełni zaufać ludziom, zbyt wiele razy się zawiodłam...


7 komentarzy:

  1. o wieeeeele lepszy niż poprzedni :D
    zaskakujesz mnie i to pozytywnie x
    powodzenia z weną w kolejnym :)
    czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. o jezuniu boskie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz talent :)
    Kocham twoje imaginy <3
    Mam nadzieje że jak najszybciej dodasz nowego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Imagin świety,lepszego jeszcze nie czytałam ...jak dodasz nowy poinformuj mnie na twitterze,ok ? Pozdrawiam Weronika_curl

    OdpowiedzUsuń
  5. rewelacyjny :) masz talent kochana :**

    OdpowiedzUsuń
  6. wzruszający, namiętny, fantastyczny... masz talent i żałuję, że nie dowiedziałam się o tym blogu wcześniej. na pewno zacznę czytać...
    kiedy, przeczytałam, że taka historia zdarzyła się naprawdę łzy nie spływały powoli, leciały już potokami <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Popłakałam się...I'm crying.... Smutny ale i świetny za razem.... Oh Good... Nie moge się ogarnąć... jezu kocham cieeeee ♥

    OdpowiedzUsuń