piątek, 14 września 2012

Imagin dwudziesty dziewiąty~ Niall.

Ahhhh.... Londooooooooooon... *_____________*


Boks trenowałaś odkąd pamiętasz, miłością do niego zaraził cię twój tato, gdy miałaś jakoś z siedem lat. Tyle czasu trenowałaś, poświęciłaś temu całe swoje życie. Był całym twoim życiem. Lata treningów, współpraca z najlepszymi ludźmi na świecie doprowadziła do tego, do czego doprowadziła. Byłaś najbardziej znaną, rozchwytywaną i najlepszą bokserką na świecie. Latałaś wszędzie, do każdego zakątka świata na walki, wszystko oczywiście załatwiał twój tato, który był również twoim menagerem.
*Kilka miesięcy wcześniej*
Pewnego dnia siedziałaś w wannie, za chwilę miałaś wychodzić, gdyż za półtorej godziny miałaś trening, kiedy do drzwi łazienki nachalnie zaczął pukać twój tato z rozkazem, żebyś jak najszybciej wychodziła, bo ma ci coś ważnego do przekazania.  Wyszłaś i tato wręczył ci pewną kopertę. Była złota, napisana pięknym pismem, dość ciężka. Otworzyłaś jak najszybciej, było to zaproszenie na pewną światową galę. Byłaś nominowana w kategorii "The most beautiful boxer in the world", czy jakoś tak. Chciałaś to wyrzucić do kosza, ale twój tato się nie zgodził, powiedział, żebyś poszła. Choćby dla fanów. I tu był twój słaby punkt. Swoich fanów kochałaś nad życie, a miałaś ich bardzo bardzo wielu. Postanowiłaś iść na tą galę.
*TERAŹNIEJSZOŚĆ*
Właśnie w drodze na trening przypomniały ci się czasy z gali. Oczywiście wygrałaś statuetkę, do której byłaś nominowana, było ci niezmiernie miło, szczerze mówiąc się tego nie spodziewałaś. Ale nie to najbardziej utkwiło ci w pamięci. Siedziałaś tam koło zespołu One Direction, oczywiste było, że bez nich taka gala by się nie odbyła. Najbliżej ciebie siedział Niall Horan. Gadaliście długo, praktycznie przez całą galę, zaciekawił cię bardzo, nie miałaś na to nadziei, ale gdzieś tam, nieświadomie w głowie miałaś w myślach, że na tej gali się nie skończy. Niestety się zawiodłaś, nawet nie wymieniliście się numerami telefonu, ani nawet nie wcisnął głupiego przycisku 'follow' przy twoim profilu na twitter'ze. Co było dziwne, bo cała czwórka od razu po wyjściu z gali już się follow'ała. Właśnie dojechałaś na halę. "No, nic, trzeba żyć dalej, nie będę się przecież zadręczać myślami o gościu, którego widziałam raz w życiu i gadałam z nim jakieś trzy godziny" powiedziałaś do siebie. Weszłaś na ring i zaczęłaś trenować. Wciąż zadręczałaś się myślami o Nialler'ze, nie mogłaś sobie darować, że znów powraca ten czas, w którym większość czasu przeznaczasz na myślenie o NIM, przecież za tydzień miałaś walkę. . . .  Wieczorem poszłaś do wanny, wzięłaś długą i kojącą kąpiel chcąc zapomnieć o problemach życiowych. Wzięłaś telefon i zaczęłaś pisać z [I.T.BFF], którą znałaś od kilkunastu lat. Wiedziała o wszystkim, co działo się w twojej głowie, więc starała się praktycznie w ogóle nie mówić o chłopakach z 1D. Była ich zapaloną fanką, przed ową galą nawijała o nich przez 3/4 waszych rozmów. Nie przeszkadzało ci to, przecież musiała się wyszaleć i w ogóle, kochałaś ją za to, i za to pozytywne podejście do życia. Tak często dawała ci siłę. . . Mimo iż z pozoru twoje życie było sielanką i marzeniem każdej dziewczyny, w rzeczywistości wcale tak nie było. Oczywiście, nie mogłaś narzekać, przecież mogło być o wiele gorzej, aczkolwiek codziennie musiałaś się borykać z H8'ami. Dwa lata temu umarła twoja mama. Kiedyś miałaś do czynienia z psychofanem, który nie dawał ci żyć, w szkole też nie masz znajomych, wszyscy nie chcą się z tobą kolegować, ponieważ mają cię za pustą gwiazdeczkę. Oczywiście nie [I.T.BFF]. Właśnie przez rozmowy z nią jeszcze chodziłaś do szkoły, nie zaprzestałaś treningom. 
Gdy się tak relaksowałaś w tej wannie, przyszła do ciebie kolejna wiadomość od twojej przyjaciółki, jednak była ona dość dziwnej treści- "W TEJ CHWILI WEJDŹ NA TWITTER'A, NA KONTO @NiallOfficial!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!" Wiedziałaś, że nie pisze tego z byle powodu, nie chciała cię dobijać, więc skoro powiedziała, żebyś weszła, to musiało się coś stać. Pospiesznie otworzyłaś nową kartę na telefonie. To, co zobaczyłaś cię zamurowało, prawie wypadł ci telefon. Tweet Horan'a brzmiał "  Wszystkie bilety na walkę @ [ nazwa twojego twitter'a ] wyprzedane! Nie zdążyłem! #SoSad.... " a po chwili "DM bbe!", ale ten tweet po minucie został usunięty. Twoje mentions oszalały, ale nie zwracałaś na to uwagi. Weszłaś szybko w DM. "przepraszam, strasznie przepraszam, że tak jakby 'zerwałem' naszą znajomość. Stało się tak ponieważ. . . . Nie wytłumaczę ci tego teraz, może jak zechcesz, to kiedy indziej. Zostawiam ci mój numer, jakbyś kiedyś miała ochotę, to napisz- xxx xxx xxx.  Xxx" Od razu zobaczyłaś, że masz kilkadziesiąt nieodebranych od przyjaciółki, więc szybko do niej zadzwoniłaś i zrelacjonowałaś jej wszystko. Nie mogłaś uwierzyć, myślałaś, że to sen, ale nie, to nie był sen, gdy bo wciśnięciu zielonej słuchawki znów usłyszałaś ten kojący, męski głos. Nie mogłaś opisać słowami, jaką radość usłyszałaś w jego głosie, gdy się zorientował, że to ty. Powiedziałaś mu, żeby się nie przejmował walką, ma miejsce w pierwszym rzędzie i że serdecznie go zapraszasz na AfterParty < yep, istnieje takie coś. >. Zgodził się, nawet nie pozwalając dokończyć ci zdania. To było takie słodkie. 
*Dzień walki*
Niall przyszedł jako pierwszy ze wszystkich, jeszcze trwał twój trening. Usiadł i tylko się przyglądał, nawet się nie odzywał, ale jego twarz, jego oczy. . . Piękne, niebieskie, pełne optymizmu i radości oczy, które z lekka przykrywała długa, dziś nie postawiona na lakier grzywa. Jasne, beżowe spodnie z krokiem w kolanach idealnie dopasowały się do jego długich, męskich nóg, a pomarańczowy, obcisły sweterek pięknie pokazywał jego idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową i bicepsy. Śnieżnobiałe zęby, które dzięki aparatowi były praktycznie idealne proste, wygięte w nieustającym uśmiechu. "Przestań, nie masz szans, zresztą za chwilę masz tak ważną walkę" powiedziałaś sobie karcąc się w myślach. 

Kilka minut przed walką przyszedł, wręczył ci kwiatka, dał całusa w policzek i życzył powodzenia. Nie chciałaś się zbytnio nakręcać, ale dodało ci to więcej sił i odwagi.

Weszłaś na ring. Przedstawienie zawodniczek i pierwszy dzwonek. Spojrzałaś tylko na Niall'a, który wysłał ci serduszko zrobione z palców. Zaczęłaś walczyć. ON, ON dodał ci siły, ale. . . . Też trochę dekoncentrował. Gdy miałaś zadać ostateczny cios, ostatni raz na niego spojrzałaś. I wtedy..... Wtedy ty dostałaś, poleciałaś plecami na słupek ringu, nie był on z gumy, tak jak powinien być, był z jakiegoś metalu tylko przykrytego jakąś powłoką przypominającą gumę. 
Poleciałaś, ale nie przeleciałaś przez to, zatrzymałaś się na połowie. I wtedy... Wielkie, głośne "TRACH", natychmiast wezwano pogotowie, ale ty byłaś nieruchoma, sparaliżowana, bezwładna. Poszedł ci kręgosłup, ledwo kontaktowałaś, ale widziałaś, jak w karetce siedział Nialler. Jak głaskał cię po głowie, ale nawet tego nie czułaś, robił to tak delikatnie, bał się, żeby nic ci nie zrobić. Ale nawet byś tego nie poczuła, leżałaś jak manekin, aczkolwiek, rozsadzało ci głowę, to było jedyne miejsce, które czułaś i było to tak, jakby ból z calutkiego ciała skupiał się na głowie......
***
Urwał ci się film, przebudziłaś się dopiero w szpitalu, przez powieki, widziałaś, że już jest dzień. Nie miałaś siły nawet ich podnieść, ale słyszałaś wszystko, co się działo. Słyszałaś, jak na salę wszedł twój ojciec i przebudził kogoś z krzesła. Tak, był to ON. Twój ojciec powiedział coś takiego "Niall, proszę, idź do domu, prześpij się, weź prysznic. Ja przy niej będę, obiecuję, że nawet jeśli zmieni się jej tętno, od razu cię poinformuję. Nie możesz żyć już ponad tydzień bez normalnego snu, ani bez systematycznego jedzenia." Ah, więc byłaś w śpiączce, ponad tydzień, a ON wciąż tu był, cały czas... Chciałaś się ocknąć, powiedzieć mu, żeby się poszedł chociaż wyspać, ale nie miałaś na to siły, zakręciło ci się w głowie.
Usłyszałaś, jak Niall zerwał się na równe nogi i zaczął krzyczeć na całe gardło "LEKARZA! LEKARZA!" Twój ojciec wybiegł jak oparzony. Niall już płakał, chyba rzucił się do twojego łóżka, ale nic nie poczułaś. I dopiero wtedy się zorientowałaś. Słyszałaś jego krzyk, ruch lekarzy, ponieważ...... Ponieważ nie słyszałaś już tego ze szpitalnego łóżka. Słyszałaś to już z góry... Otworzyłaś oczy, dało się bez problemu.  Spojrzałaś na blondyna, faktycznie był ubrany dokładnie w to samo, co na twojej walce. Leżał tam, przy twoim zimnym już ciele, nawet się nie ruszał, jego ruch był tylko z powodu łez ciskających się do oczu. Zimnych, słonych łez żalu, bólu i tęsknoty. Nie chciałaś na to dłużej patrzeć. Z powrotem zamknęłaś oczy i położyłaś swoją niewidzialną, nieodczuwalną i niepostrzeżoną dłoń na jego głowie i wtuliłaś się w jego bezzapachowe dla ciebie ciało. 





______________________________

Przepraszam, dziwny. Ale się dzisiaj źle czuję, w ogóle wszystkie wspomnienia, wszystko, co miało miejsce w ciągu ostatnich dwóch lat  wyszło dzisiaj z powrotem. Wszystkie wspomnienia, cały ból, wszystkie myśli. Mam nadzieję, że nie przełożyło się to AŻ TAK na ten imagin i nie wyszedł całkiem do bani. < Tak, mam niską samoocenę. Zawsze miałam i mieć będę. Nikt tego nie zmieni. >

Jutro pewnie rozdział na opowiadaniu, Opowiadanie o 1D.  

Dziękuję za uwagę i wsparcie. <3 Xxxxx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz