Tego dnia mijał równo miesiąc od twojego zerwania z chłopakiem. Zdradzał cię i to przez ponad rok, ale ty tego nie zauważałaś, tak mocno go kochałaś. Wychodziłaś od twojej najlepszej przyjaciółki jakoś po 23, ponieważ przyszedł jej chłopak. On chciał cię odwieźć, albo chociaż odprowadzić, ale powiedziałaś, że do domu masz 40 minut wolnym krokiem i że z chęcią się przespacerujesz, po czym zostawiłaś ich samych. Pożegnałaś się z jej rodzicami i wyszłaś. Na ulicy była awaria prądu, więc latarnie się nie paliły i było strasznie ciemno. Po dwudziestu minutach zaczęłaś żałować, że nie skorzystałaś z propozycji kolegi, ale w sumie nie chciałaś im przeszkadzać, niech się sobą nacieszą, od niedawna są razem. Wciąż szłaś tą ciemną ulicą, gdy nagle poczułaś za sobą kroki. Automatycznie przyspieszyłaś ze spacerku w szybki chód. Koleś jednak cię dogonił i złapał z tyłu, przyłożył rękę do twarzy, żebyś nie mogła krzyczeć. Z oddali usłyszałaś „Cześć kochanie, dzisiaj się trochę zabawimy”. Wiedziałaś już, że to twój były chłopak, i wiedziałaś też, że nie będzie z tobą najlepiej. W tym momencie podbiegł do ciebie ktoś trzeci i zaczął cię bić, nie były to zwykłe pięści. Miał coś ciężkiego i metalowego, może pręt? Byłaś bita tak długo, że straciłaś poczucie czasu, ale nie traciłaś przytomności. Do katowania byłaś przyzwyczajona, w domu, ojczym robił ci codziennie niezłe piekło. Zdziwiłaś się tylko, że twój eks i jego koledzy nie gwałcą cię do tej pory. Przecież twój były lubił takie zabawy… Zalana krwią i bólem, z wzrokiem jakby przez mgłę, usłyszałaś jak ktoś idzie. Zobaczyłaś, że to chłopak, ale nie byłaś w stanie ocenić nawet jak jest ubrany. Zaczął krzyczeć, co oni robią, co sobie wyobrażają, dlaczego traktują cię jak psa. Usłyszałaś odgłosy walki, i wtedy byłaś pewna, że chłopak nie powinien nawet tu podchodzić. Podniosłaś głowę zaledwie na kilka centymetrów i zobaczyłaś, że twój były zatacza się z bólu i próbuje uciekać, jeden chłopak leżał nieprzytomny, a tego trzeciego już dawno nie ma. Tajemniczy chłopak podbiegł do ciebie, najpierw sprawdzając, czy żyjesz, a gdy wyczuł puls pod twoją delikatną skórą odetchnął z ulgą. Sprawdził jeszcze, czy jesteś przytomna. Wziął cię na ręce i powiedział, że jak najszybciej jedziecie do szpitala. Zaprotestowałaś tak, że prawie wypadłaś z jego ramion i powiedziałaś, że nie jedziesz do żadnego szpitala. Już zauważył jak jesteś uparta. –W takim razie- powiedział, miał delikatny, a zarazem bardzo męski głos- jedziemy do mnie. Moja mama pracuje w szpitalu, a wieczór ma wolny. W domu mamy raczej wszystko potrzebne do….. –Cicho bądź- przerwałaś mu.- Nic mi nie jest, jakoś przeżyję, powiedz mi lepiej, jak udało ci się załatwić tego debila i jego kolesi?- Znasz go?- Odpowiedział pytaniem na pytanie.- Tak, to mój były, mści się za zerwanie, więc? Jak?....- Mój tato ma szkołę karate. Uczył mnie samoobrony już od dziecka.- Zabiłeś ich?- Spytałam z nadzieją w głosie.- Nie, ale nieźle poturbowałem. A chciałabyś?- Spytał z cudownym cwanym uśmieszkiem.- No… Cóż. Mógłbyś.- Zaśmiał się.- Tak w ogóle, to jestem Zayn. Mieszkam w Bradford.- Mój Bad Boi from Bradford…- Powiedziałaś i prawdopodobnie straciłaś przytomność. Obudziłaś się rano w czyimś łóżku, przywitana bardzo namiętnym pocałunkiem.
Cóż…. Tak witana mogłabyś być codziennie.
omfg, jest cuuudowny *.*
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie - stylesismine.blogspot.com (:
*___* więcej więcej więcej.
OdpowiedzUsuńCudownie piszesz!
Oh, dziękuję. *.* <3333
Usuń