wtorek, 7 sierpnia 2012

Imagin ósmy~ Liam

Byliście razem już jakieś dwa-trzy lata, być może myśleliście o ślubie. Pewnego dnia coś zaczęło się psuć. Dogadywaliście się z Liam'em coraz gorzej. Nie wiedziałaś co się dzieje, ale jednego byłaś pewna. Coś jest nie tak.
Pewnego dnia po długich kilku miesiącach katowania, gdy wracałaś z zakupów w centrum handlowym natknęłaś się na grupkę chłopaków. Ściemniało się, a wokół nie było nikogo, więc przyspieszyłaś kroku. Nagle usłyszałaś, jak ktoś cię woła. "[T.I] choć tutaj do nas, skarbie. Mamy coś fajnego." Wiedziałaś, że to on, twój chłopak. I wiedziałaś już, co się stało. Liam wpadł w narkotyki. Dlatego codziennie był dziwnie spięty, krzyczał na ciebie non stop, znęcał się nad tobą. Uciekłaś stamtąd, chłopaki byli w takim stanie, że nawet jakby chcieli, nie dogoniliby cię. W nocy, skończyłaś oglądać Skinsów i poszłaś się wykąpać. Podczas kąpieli długo o tym myślałaś, ale nic nie wymyśliłaś. W końcu, koło 3.00 położyłaś się do łóżka. Nie zasnęłaś jeszcze, kiedy usłyszałaś dźwięk wkładania klucza w drzwi. Wszedł do domu. Był w fatalnym stanie. Jego piękna niebieska czerwona koszula w czarną kratę była strasznie brudna, czarne rurki prawie że białe, jakby taczał się po piachu. Cera, idealna do czasu gdy zaczęło się coś między wami dziać, zmieniła kolor, zaczęły na niej wyskakiwać niby pryszczyki, oczy miał podkrążone, był blady jak ściany w pokoju, a piękne i puszyste dotychczas włosy opadły, ponad to zauważyłaś w nich biały proszek. Nieskazitelnie piękny uśmiech znikł i pojawił się gburowaty wyraz twarzy. Wyglądał jak zombie, to stwierdzenie wcale nic by nie wyolbrzymiało. Miałaś już tego dość. Powiedziałaś, że tej nocy śpi na kanapie. Wtedy wpadł w szał. Był w stanie, w jakim nigdy go nie widziałaś. Zaczął krzyczeć, rzucał co mu wpadło do ręki. Wybił prawie całą zastawę. Wtedy zaczął się trząść, zupełnie, jakby nie brał już bardzo bardzo długo. Wziął nóż i cisnął nim w ciebie. Nóż wbi się w poduszkę, jakieś góra 30 centymetrów od ciebie. podszedł do ciebie i zaczął cię bić. Z całej siły, rzucał tobą o podłogę, bił twoją głową we framugę. Policzkował i kopał, jak już nie miałaś siły nawet wstać. Chodził na siłownię i to bradzo długo, więc był bardzo silny i miał pięknie wyrzeźbione ciało. Na koniec cię zgwałcił. Wycieńczoną i skatowaną zostawił cię na środku podłogi po czym sam wyszedł bez słowa. Następnego dnia obudziłaś się w łóżku i Liam przyniósł ci śniadanie. Zupełnie, jakby nic się wczoraj nie stało, jakby kompletnie nie miał pojęcia, co się wydarzyło. Poczułaś się dziwnie, ale tego dnia wyszliście na miasto, do jakiegoś klubu, w którym choć na chwilę mogłaś przestać myśleć o tym co cię dręczy. W klubie Liam wdał się w bójkę z jakimś kolesiem, a gdy wyrzucono was z klubu wróciliście do domu i powtórzyła się sytuacja z wczorajszego dnia, tylko dziś było dużo mniej brutalnie. ranek podobny. Minęły jakieś dwa miesiące. Sytuacja przez 60 dni powtarzała się około 45 razy. Pewnego wieczoru, gdy znów go nie było nie wytrzymałaś. Siadłaś przy kominku i rozmyślając cały czas przyglądając się żylece leżącej na stoliku. W końcu ją wzięłaś. Bałaś się, ale zauważyłaś, że strach przed bólem pozwala całkowicie zapomnieć o problemach twojego chłopaka. Przyłożyłaś żyletkę do nadgarstka, poczułaś jej zimne końcówki na swojej delikatnej, bladej skórze. Wbiłaś ją w rękę, bardzo głęboko, powoli przesuwając w prawą stronę. Ból był niesamowity, ale zarazem dawał uczucie ukojenia. Krew zaczęła spływać strużkami, najpierw po twojej jedwabnej koszulce, spadając na podłogę. Słyszałaś spadające krople, po czym.... Urwał ci się film. Obudziłaś się nad ranem, było już jasno. Li nie było. Wokół siebie
miałaś strugi krwi. Dziwne, że się nie wykrwawiłaś. Spojrzałaś na nadgarstki. Ręce miałaś jak po rzeźni. Nie wiedziałaś czemu, ale sprawiło ci to satysfakcję. Rękawy koszulki pzykleiły ci się do zasychającej krwi. Sprawiło ci to kolejną dawkę bólu. Wstałaś i się ogarnęłaś, musiałaś iść po coś do jedzenia. Założyłaś jak najdłuższe rękawy zakrywając rany. Wychodząc ze sklepu, przy dróżce zobaczyłaś tych samych kolesi co wtedy, gdy się dowiedziałaś, że Liam bierze narkotyki. Zalała cię fala bólu. Podeszłaś bliżej, żeby coś sprawdzić. Zobaczyłaś swojego chłopaka, który leży na ziemi z igłą wbitą w żyły przy łokciu. Upuściłaś zakupy i zaczęłaś biec. Nie wiedziałaś dokąd biegniesz, biegłaś przed siebie. Upadłaś i nie obchodziło cię już nic. Ocknęłaś się, było tak ciemno, jakby noc się już kończyła, a zaczynał ranek. Wspaniale, nikogo o tej porze w mieście nie ma. Pobiegłaś na najbliższy dworzec centralny. Stamtąd doskonale widziałaś most, do którego zmierzałaś. Pod mostem przejeżdżały pociągi- idealnie. Jak już weszłaś na most, wyciągnęłaś telefon i zadzwoniłaś do niego. Po pierwszym sygnale włączyła się sekretarka. W oddali było już widać pociąg. "Po usłyszeniu sygału zostaw wiadomość". -Kocham cię, nic więcej. Będę cię kochać po wieczność. Powiedziałaś, rzuciłaś telefon i stanęłaś na barierce. Poczułaś jeszcze tylko jego zapach i jedną nogę już wystawiłaś. Ktoś złapał cię w biodrach. Tak mocno, jakby chciał, żebyś się nigdy nie wyrwała. Wiedziałaś, że to on, poczułaś go. -Ja też cię kocham.- Powiedział to i namiętnie cię pocałował. Miał łzy w oczach. 
***
 Następnego ranka mieliście już umówioną wizytę u lekarza. Chciałaś wysłać go na odwyk i ponowić próbę z wczorajszzego dnia. Myślałaś, że on już cię nie kocha. Chciałaś dać mu ukojenie tak bardzo, że byłaś gotowa poświęcić swoje życie. U lekarza okazało się, że Liam brał pewną odmianę narkotyków, po której traci się siebie. Naprawdę, można by powiedzieć, że człowiek, który się nad tobą znęcał przez tyle czasu to nie był Liam. I okazało się, że te narkotyki powodowały, że po 10 godzinach zupełnie zapominał co robił i co się z nim działo. Jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki. Podobno z tych narkotyków na odwyku leczy się najszybciej. Już po 12 dniach mieliście znów być razem i żyć tak samo, jak 11 miesięcy temu.

Przepraszam, za to, co robię Liam'owi w tym imaginie, ale tak mnie jakoś naszło i nie mogłam się powstrzymać, musiałam to napisać. Mam nadzieję, że nie uznacie mnie za psycholkę. :d Przynajmniej, w pewnym stopniu. :D

1 komentarz:

  1. Super. Mój ulubiony jak na razie ;) <333
    ~Martyna/Tyna ;3

    OdpowiedzUsuń